

Posłuchaj
Nowa Zelandia oferuje spektakularne panoramiczne widoki porównywalne jedynie z Islandią. Aby otaczały nas otwarte przestrzenie i oszałamiające naturalne krajobrazy nie trzeba wyjeżdżać daleko poza miasto. I tak też jest z Auckland, największą metropolią w kraju. 50 km od centrum znajduje się zupełnie inny świat – skaliste wybrzeże Muriwai słynące z kolonii głuptaków, australijskich ptaków, które mają tam swoją kolonię. Obserwowanie ich to niesamowity spektakl. Gdy grupa głuptaków leci nad otwartym morzem można łatwo wypatrzeć stada delfinów – ptaki śledzą je, czekają aż te zaczną polować i gdy delfiny osaczają ławice ryb, „wypychając” bliżej powierzchni, zdobycz mają podaną niemal na tacy. Głuptaki potrafią dać wtedy pionowego nura z niesamowitą szybkością (ponad 100km/h), kompresując się przy tym niemal do wielkości strzały.
Okolica znana jest również z plaży Muriwai Beach. Doskonałe warunki wietrzne oraz sąsiedztwo wydm, buszu i ptactwa sprawia, że miejsce jest cenione szczególnie przez surferów. A w spokojne dni po prostu można się kąpać.
To tam na prawie 300 hektarach pagórkowatych pastwisk z pasem przybrzeżnym o długości 4 km rozciąga się Farma Parihoa. Maoryskie słowo „parihoa” oznacza „przyjazne klify”, co jest oczywistym odniesieniem do klifów wznoszących się na wysokości 60 m nad Morzem Tasmana. Obiekt funkcjonuje obecnie nie tylko jako gospodarstwo rolne i prywatny ośrodek, ale także jako jedyne w swoim rodzaju miejsce, gdzie można zorganizować wszelkiego rodzaju wydarzenia: od jogi po uroczyste kolacje. Autor obiektu, znany nowozelandzki architekt Andrew Patterson, zaprojektował go w 2008 roku i od tamtej pory znane jest jako „najwyższe sanktuarium dobrego samopoczucia”.




Patterson, który dorastał w rodzinie lekarzy blisko związanej z Maorysami (rdzennymi mieszkańcami Nowej Zelandii), od początku swojej architektonicznej praktyki chciał być blisko natury. – Dla mnie architektura to po prostu zabranie kawałka ziemi i przebudowanie go dla ludzi. Architektura i ziemia są dla mnie koncepcyjnie nierozłączne. Najbardziej powszechnie podziwianą architekturą jest ta, która opiera się na związku z ziemią. Jeśli spojrzysz na ruiny świątyni w Grecji, zobaczysz, że to po prostu skała, na której stoi, wydrążona, wyrzeźbiona i wyrastająca prosto z ziemi – opowiadał w 2017 roku, gdy został odznaczony Złotym Medalem nowozelandzkiego Instytutu Architektów, które doceniło go za jedne z najbardziej wyrazistych budynków w regionie Auckland.
64-letni architekt najchętniej zostawiłby naturalne środowisko samo sobie, ale – jak podkreśla – „nie możemy przetrwać bez środowiska zabudowanego i prawda jest taka, że korzystamy z niego znacznie częściej niż ze środowiska naturalnego”. Przemawia do niego filozofia Maorysów, która mówi, że człowiek jest dla planety tak samo naturalny jak ptaki, skały i drzewa. – Ty i twoje budynki macie takie samo prawo, aby tu być. To naprawdę pozytywna perspektywa, szczególnie dla architekta. Budynki są tak naprawdę częścią środowiska naturalnego i fizycznym przedłużeniem nas samych – mówił.
W Nowej Zelandii mieszkańcy mają do czynienia z niewiarygodnie pięknymi sceneriami i większość architektów z innych części świata po prostu nie może uwierzyć, że w tak pięknych miejscach w ogóle można budować. Patterson ich rozumie, dlatego stara się zrobić wszystko, by budynki były tak dobre, jak środowisko naturalne. A skoro już musi powstać budynek, to powinien być budowany z dala od modnych, ale przemijających trendów i w zgodzie ze zrównoważonym rozwojem. – Jeśli zbudujesz coś właściwie i będzie służyć przez 200 lat po kilku drobnych remontach, jest to o wiele bardziej zrównoważone niż wszystko, co możesz zrobić w zakresie ponownego wykorzystania energii, dwutlenku węgla lub wody. Wszystko inne, poza długowiecznością, blaknie i staje się nieistotne – wykładał swoje zawodowe motto na spotkaniu w New Zeland Institute Architects.
Liczy się też prostota: – Projektowanie skomplikowanych budynków jest naprawdę łatwe, ale im są prostsze, tym łatwiej je zbudować. A ponieważ można je łatwo zbudować, są ekonomiczne, a ponieważ są proste, zapewniają przejrzystość. Ludzie je lubią, ponieważ nie są ogłuszeni ani zdezorientowani nadmiarem.
To, w co wierzy, zastosował w domu Parihoa – nadmorskiej nieruchomości pomiędzy plażami Bethells i Muriwai, którą budował dla małżeństwa Anne i Macka Storey’ów. Gdy powstały już fundamenty budynku, 15 lat temu wybuchła awantura o lokalizację. Rada Auckland Regional Council, która m.in. zajmuje się ochroną wybrzeża, starała się unieważnić zgodę na budowę ze względu na bliskość pieszego szlaku Te Henga-Goldie Bush Walkway w krajobrazie o znaczeniu krajowym. Ostatecznie wymarzony dom małżeństwa Storey powstał i od samego początku miał pełnić rolę twierdzy.
Nie po to, by chronić mieszkańców przed obcą armią, ale przede wszystkim przed wiatrem w Muriwai, który wyśle wszystko, czego nie pilnujesz, w długi lot. Architekt postanowił nie modyfikować otaczającego terenu, to konstrukcja i rozmieszczenie poszczególnych stref zostały tak zaprojektowane, żeby bronić dostępu przybrzeżnym wiatrom. Jednopoziomowa bryła rezydencji o powierzchni 472 m² ma wewnętrzny dziedziniec, a zbiegające się i rozszerzające ścianki wokół niego, które można otwierać lub przemieszczać w zależności od zmieniających się warunków atmosferycznych, są niczym mury chroniące zamek. Gdy jest mniej wietrznie otwierają się, zapewniając widok na pola uprawne. Jest jeszcze brona (krata zamykająca), która – tak jak w zamku – chroni główne wejście oraz hol domu przed nieproszonym natarciem… owiec, których hodowlą zajmują się właściciele rezydencji.
W domu, jak w prawdziwej twierdzy nie mogło zabraknąć wielu wejść do wnętrza oraz sekretnych przejść. Wnętrza zostały zaaranżowane jako uporządkowana, liniowa seria pomieszczeń połączona obwodowo z bezpośrednim dostępem do centralnego, otwartego dziedzińca. Tam znajduje się strefa wypoczynkowa z podgrzewanym basenem z tarasem i kominkiem. W tej długiej, nisko zawieszonej czarnej fortecy wyłożonej drewnem i szkłem, są cztery sypialnie i pięć łazienek, pokój z kominkiem, minimalistyczna kuchnia i gabinet. W 2022 roku dołączono tzw. Jewel Box, przestrzeń ze szklanymi ścianami, która unosi się nad krajobrazem (również zaprojektowaną przez Pattersona). W całym domu znajdują się sięgające od podłogi do sufitu ściany ze szkła z widokiem na ląd i morze.
Na farmie Parihoa prócz głównego domu są też inne budynki, m.in. pensjonat, ranczo, szklarnia i restauracja na wynajem (zobacz wideo). Całość rozbudował i zmodernizował drugi właściciel, biznesmen Matt Chapman, który kupił tę nieruchomość nieco ponad dziesięć lat temu za równowartość 16 mln zł. Teraz, jak zauważa agentka z Sotheby’s International Realty, „wita wizjonerów, aby przejęli kolejny rozdział na farmie Parihoa”, żądając za nią 50 milionów dolarów nowozelandzkich, czyli ponad 123 mln zł. Jeśli nieruchomość zostanie sprzedana za taką cenę, będzie to najwyższa kwota w Nowej Zelandii.﹡
