„Kiedy się poznaliśmy, John miał jeden pomysł na jedzenie, że powinno być tylko w jednym kolorze”. Są małżeństwem od 32 lat i mają 3 kuchnie
10 kwietnia 2021
tekst: a + e
zdjęcia: Gilbert McCarragher
„Kiedy się poznaliśmy, John miał jeden pomysł na jedzenie, że powinno być tylko w jednym kolorze”. Są małżeństwem od 32 lat i mają 3 kuchnie
10 kwietnia 2021
tekst: a + e
zdjęcia: Gilbert McCarragher
„Kiedy się poznaliśmy, John miał jeden pomysł na jedzenie, że powinno być tylko w jednym kolorze”. Są małżeństwem od 32 lat i mają 3 kuchnie

John Pawson to mistrz minimalizmu, który od ponad 40 lat zaraża miłością do prostych linii i pustych przestrzeni, dzięki czemu zapracował na pozycję jednego z czołowych architektów na świecie. Niedawno w myśl tej zasady przekształcił rozpadający się dom z 1610 roku w idealne wiejskie odosobnienie dla swojej rodziny. Teraz ten dom w brytyjskim Cotswolds uczynił tematem nowej książki „Home Farm Cooking”, w której zdradza kuchenne sekrety.

Wysoki. Szczupły. Jest tak zdeklarowanym minimalistą, iż wydaje się, że niemal każdą ozdobę, czy to architektoniczną, czy sensoryczną, uważa za przestępstwo. 72-letni legendarny brytyjski architekt John Pawson już swoim eleganckim i skromnym wyglądem deklaruje, że prostota i harmonia to jest to, za co oddałby życie. Czas pokazał, że nie spuścił z tonu. Czasem ustępuje jednej osobie – żonie, projektantce wnętrz, która ma bardziej praktyczne podejście.

Mieszkają w domu w bogatej londyńskiej dzielnicy Notting Hill, gdzie najchętniej spędzają czas w kuchni. On co prawda nie dotyka pieca, ale razem tworzą kulinarną magię.

T Y L K O    W    B I A Ł Y M

Poznali się w… salonie fryzjerskim. – Siedziałam na fotelu z folią aluminiową we włosach, a John wszedł z dziewczyną. Fryzjer powiedział do mnie: „Och, to John Pawson. Jego zdjęcie jest w magazynie, który czytasz”. Trzy tygodnie później siedziałam obok niego na przyjęciu – wspomina Catherine Pawson w magazynie „Vanity Fair”.

– Podwiozłem ją do domu. Właściwie to ona mnie podwiozła do domu. Potem, ponieważ nie miałem gdzie mieszkać, bardzo uprzejmie mnie ulokowała w swoim mieszkaniu – dodaje John.

Są małżeństwem od 32 lat, a przez kolejne dziesięciolecia para zdołała znaleźć pewien kompromis, by John, który słynie z projektowania minimalistycznych arcydzieł, bez bólu złagodził swoje wymagające standardy projektowania i stylu życia. Weźmy na przykład pożywienie. – Kiedy się poznaliśmy, John miał jeden pomysł na jedzenie, że powinno być tylko w jednym kolorze: białym – śmieje się żona architekta. – Lubi białą rybę, białe szparagi i panna cottę. I lubi, żeby na talerzu był minimalizm. Nie toleruje na nim dużego bałaganu.

Udało jej się wprowadzić trochę więcej różnorodności w menu, o czym przekona się każdy czytelnik nowej książki pary „Home Farm Cooking” wydawnictwa Phaidon. Książka zawiera 100 ich ulubionych potraw z menu Home Farm, wiejskiej posiadłości Pawsonów w Cotswolds w brytyjskim hrabstwie Oxfordshire.

To Catherine natknęła się na charakterystyczną nieruchomość podczas przeglądania ofert nieruchomości w 2012 roku, mimo że dom był daleki od małej wiejskiej chaty, którą para początkowo sobie wyobrażała. –  Nie chciałem mieć posesji na wsi. Nie sądziłem, że jest nam potrzebna. Bardzo lubię Londyn. Ale Catherine pomyślała, że ​​fajnie byłoby mieć gdzieś mały domek, do którego moglibyśmy uciec na weekendy. Popełniła błąd, pokazując mi zdjęcia tej zrujnowanej, bardzo dużej posiadłości – śmieje się John.

Pochodząca z 1610 roku posiadłość, należąca do dwóch osiemdziesięcioletnich farmerów, którzy nie remontowali jej od 70 lat, była w rzeczywistości „dokładnie tym, czego nie chciał” architekt. – Całkowite zakrzywienie czasu – mówi, zauważając, że w całym domu było tylko jedno przedwojenne gniazdko elektryczne. – Wchodziłem na strych, a tam zasłony z pajęczyn.

Sielankowa farma na skarpie z widokiem na piękną dolinę, z jej rozległymi polami, stała się błogosławieństwem dla pary z Londynu szukającej wytchnienia, sanktuarium, w którym mogli bez przeszkód zabawiać przyjaciół i krewnych.

J A K O    K L I E N T

John rozpoczął żmudną renowację i rozbudowę, która trwała pięć lat. – To XVII-wieczna farma, XVIII-wieczne stodoły i inne budynki, średniowieczny staw z karpiami, sad z jabłoniami na cydr. Zabytkowy budynek, więc było wiele ograniczeń – wylicza.

I wiele niespójności. Nie ma ani jednej prostej ściany. Nic nie jest równoległe. Ale architekt, którego firma słynie ze skrupulatnej dbałości o szczegóły i minimalistycznych budynków i wnętrz tworzonych dla tak wymagających klientów, jak hotelarz Ian Schrager i projektant mody Calvin Klein, przed rozpoczęciem prac podjął się „kryminalistycznego” badania, zatrudniając fotografów do dokumentowania posiadłości, rejestratora dźwięku do uchwycenia jej odgłosów, a nawet historyka, który studiował lokalne zapisy, aby pomóc określić jej przeszłość.

Projekt był niezwykły dla Johna, ponieważ po raz pierwszy był swoim własnym klientem. – W przypadku klientów, bez względu na to, jak duże są ich zasoby, liczba zawsze jest skończona. Kiedy to nasze własne miejsce, czuję, że muszę to zrobić dobrze, bez względu na koszty, zarówno finansowe, jak i czasowe – deklaruje.

John oparł się na dziedzictwie domu, mieszając stare i nowe: zachowując całe piękno, które zostało, np. XVII-wieczne okno, które wychodzi na wschód, ale wstawiając nowoczesne potrójne szyby na zachodzie. Żadnych listew przypodłogowych, żadnych płyt gipsowo-kartonowych.

– To była jedna z moich zasad obowiązujących w domu: bez szajsu – zapewnia autor m.in. mostu na jeziorze w Królewskich Ogrodach Botanicznych i Design Museum w Londynie.

Największe spory dotyczyły gniazdek elektrycznych, które architekt uważa za najbrzydszą rzecz we wnętrzach. – John nie lubi ich oglądać, więc nie mamy zbyt wielu i wszystkie są bardzo dobrze ukryte. Poszedł na jeszcze jeden kompromis. Zgodził się na miękkie meble i pozwolił na zasłony i sofy, a nawet otwarte półki, czyli rzeczy, których normalnie by nie zrobił – opowiada pani domu.

Czy remont był stresujący? Catherine: – Nadal jesteśmy małżeństwem. To jak cud. Bo było dość intensywnie.

Powstała nieruchomość o powierzchni 550 m², składająca się z połączonych ze sobą trzech budynków – w sumie 28 pokoi i 66 okien, obejmująca trzy kuchnie i cztery sypialnie oraz łazienki, a także spiżarnię, szatnię, jadalnię, bibliotekę, pokój ogrodowy, salon i pralnię.

Najważniejsze są kuchnie: każda z nich ma zupełnie inną atmosferę. Kuchnia w stodole jest bardzo wysoka i może pomieścić 24 osób, którzy zasiądą przy ogromnym stole z białym marmurowym blatem, podczas gdy kuchnia w wiejskim domku ma niski sufit i jest przytulna. Zimą korzystają z przytulniejszej wiejskiej kuchni – pomieszczenia, które dawniej było mleczarnią. Latem przenoszą się do dwupoziomowej kuchni w stodole z oknami skrzydłowymi od podłogi do sufitu, otwierającymi przestrzeń na zewnątrz. Jasny wiąz biegnie po wszystkich kuchennych podłogach.

– To szereg połączonych ze sobą dawnych budynków gospodarczych, rozciągniętych na podłużnej przestrzeni. Jeśli chcesz mieszkać w dowolnej części domu, potrzebujesz kuchni w pobliżu – wyjaśnia John.

– W porównaniu do tego, jak żyjemy w Londynie, gdzie wszystko jest małe, to tutaj wszystko jest rozległe – mówi Catherine. Ale, jak twierdzi John, „nie ma ani jednego pokoju, z którego nigdy nie korzystają”. Często otwiera drzwi, bo „lubi patrzeć przez całą przestrzeń i czuć, że mieszka w całym domu”. – Zmieniające się światło było niekończącym się źródłem przyjemności. W domu mamy najpiękniejsze cienie światła słonecznego. Prawie każdego dnia mamy wspaniałe zachody słońca – cieszą się oboje.

O K O   J A K   C I A Ł O

Zgodnie ze stylem architekta, budynek jest zdecydowanie oszczędny. Catherine kierowała pracami nad wyposażeniem i wnętrzami, włączając w to niektóre przedmioty – w szczególności naczynia – które zaprojektował mąż. Zadbała o to, by „oko czuło się tak komfortowo jak ciało”. – To ogromna sprawa: mieć dom tej wielkości wyposażony w sposób, który wydaje się naturalny, wygodny i elegancki – chwali żonę Pawson.

I nie ukrywa, że spokojna i nieformalna przestrzeń jest tutaj kluczowa również ze względu na proste, bezpretensjonalne i sezonowe posiłki gotowane przez Catherine, w których korzysta z wielu surowych składników, które hoduje w przydomowym ogrodzie. – John nie gotuje. Jest raczej reżyserem. Daje pomysły na to, co gotować i tworzy przestrzenie, w których gotujemy i jemy. Projektuje również większość naczyń kuchennych i zastawy stołowej. To wszystko jest częścią ceremonii jedzenia, a John kontroluje każdy jej element – dodaje Catherine.

Dlatego 272-stronicową książkę kucharską „Home Farm Cooking” stworzyli razem i w swoim wiejskim domu w Cotswolds. – Dwadzieścia lat po mojej pierwszej książce kucharskiej, Phaidon, który publikuje wszystkie moje książki, poprosił mnie o napisanie kolejnej książki kucharskiej. Powiedziałem: „Okej, zrobię to z Catherine” – wspomina architekt.

Jego żona dodaje: – Oboje dorastaliśmy w dużych rodzinach, w których posiłki były czymś świętym. Obie nasze matki dobrze gotowały. Martha Stewart poprosiła matkę Johna o przepis na Yorkshire pudding. Gotowanie mojej matki miało na mnie ogromny wpływ: to było jedzenie dla poprawy nastroju. Takie rzeczy jak pasztety rybne, pieczony kurczak i zupy. Uwielbiam zupy, zimą i latem.

Pomysł był taki, żeby napisać książkę sezonową. Zaczyna się od wiosny, a kończy na zimie. Ponieważ Catherine uważa się za amatorkę gotowania, poprosiła o pomoc profesjonalistów – kilku jej ulubionych szefów kuchni o podzielenie się przepisami. To 100 przepisów: od pieczonego kurczaka i agrestowego głupka po risotto z pokrzywą czy pappardelle z dziczyzny. Ale też plan dobrze przeżytego życia, często spędzanego w kuchni, w otoczeniu rodziny, dobrego jedzenia i nieskazitelnego designu. Brytyjski filozof Alain de Botton ocenił ją jednak inaczej: „To mistrzowska, elegancka, kusząca i w głębi serca historia miłosna”.

Kopiowanie treści jest zabronione