

Albania była przypadkiem specyficznym wśród państw komunistycznych w Europie. Jako jedna z nielicznych wprowadziła tak ścisłą izolację, że doprowadziło to do dużych różnic gospodarczych, społecznych i architektonicznych względem innych krajów. Po upadku reżimu, państwo w centrum swojego procesu transformacji postawiło architekturę i urbanistykę, szczególnie w Tiranie. W 2017 roku zaprezentowano zwycięski projekt Tirana 2030 Masterplan – autorstwa Stefano Boeri Architetti, UNLAB i IND w ramach konkursu zorganizowanego przez Ministerstwo Rozwoju Miast.
Stolica miała stać się metropolią na miarę nowoczesnej Europy, przy jednoczesnym zachowaniu terenów zielonych i otwartych przestrzeni. Od tamtej pory Tirana i inne albańskie miasta zmieniają swoje oblicze, w czym znacznie pomogła pracownia Bofill Taller de Arquitectura, która zmieniła nazwę po śmierci swojego założyciela, Ricardo Bofilla, który zmarł trzy lata temu w wieku 82 lat. Choć to on stał za nowymi projektami, budynki oddano do użytku już bez niego: stadion, dwie wieże w Tiranie i projekt ośrodka wypoczynkowego w nadmorskim mieście Dhërmi, który jest niemal wierną kopią charakterystycznej estetyki prac hiszpańskiego architekta.
1.
Od początku był to niesłychanie ambitny człowiek, syn bogatego dewelopera i budowniczego z Katalonii. W typowy hiszpański sposób Ricardo nosił się po pańsku, starając się zwrócić na siebie uwagę wszystkimi sposobami – szczególnie czarnym strojem, laską i kapeluszem. Jako architekt miał ambicje globalne, choć został wydalony z Barcelona School of Architecture. Na studiach zafascynowany marksizmem uczestniczył w demonstracji, w czasie której został aresztowany, a potem wydalony z uniwersytetu. Uciekł do Genewy, aby dokończyć naukę. I szybko otworzył własną pracownię, kiedy miał zaledwie 23 lata. Dziś, choć jego samego już nie ma, firma może pochwalić się stworzeniem ponad tysiąca projektów w 50 krajach na świecie.


Zaczął w 1963 roku od współpracy z grupą intelektualistów, których specjalności sięgały od architektury po film, poezję, socjologię i filozofię. Ta interdyscyplinarna grupa badała nie tylko style architektoniczne, ale także ruchy społeczne – to doprowadziło Bofilla i jego firmę do zajęcia się ogromnymi projektami mieszkalnictwa socjalnego we Francji, z których jest do dziś najbardziej znany. Ale w karierze pomógł sobie też w inny sposób. W latach 70. – poprzez wejście do rodziny ówczesnego prezydenta Francji Valéry’ego Giscard d’Estaing – udało mu się zdobyć szereg zamówień na wielkie, widowiskowe osiedla mieszkaniowe, które projektował w stylu monumentalizmu.
To tam, pod Paryżem powstały w XX wieku niesamowite osiedla Les Espaces d’Aabraxas (w Marne La Vallée) i Les Arcades Du Lac (w Montigny), w Montpellier zaprojektował niezwykłą zabudowę La Place Du Nombre D’or. Zaś na obrzeżach Barcelony wybudował monumentalny projekt mieszkaniowy Walden 7, który wydaje się dziś równie radykalny, jak wtedy, gdy został zbudowany w 1975 roku. „Zaszokował i oburzył publiczność i świat architektury, posługując się bardzo monumentalnym językiem klasycznym w skali dotąd niespotykanej” – pisze Douglas Murphy w jednym z esejów monografii „Ricardo Bofill: Visions of Architecture”, analizującej karierę architekta.
Znany był także jako autor adaptacji gigantycznej cementowni w Sant Just Desvern, na przedmieściach Barcelony. Kiedy w 1973 roku zobaczył ją pierwszy raz, od razu zauroczyła go stara, przemysłowa konstrukcja złożona z 30 silosów, wysokiego komina, długich, 4-kilometrowych, podziemnych korytarzy oraz przestronnej, zachowanej we wspaniałym stanie maszynowni. Z racji wieku w budynku przenikały się i łączyły odmienne style i estetyki, praktykowane w architekturze jeszcze przed I wojną światową. Abstrakcyjna w formie, nieco surrealistyczna fabryka cementu, której nadał nazwę „La Fábrica”, przez blisko 50 lat była modernizowana, jednocześnie będąc pracownią i domem Ricardo i jego rodziny. W tych betonowych silosach, z białymi meblami i bujną zielenią, wciąż mieszkają jego dwaj synowie, Ricardo Emilio i Pablo, i prowadzą firmę architektoniczną, którą odziedziczyli po ojcu.
Bofill był olśniewającą gwiazdą postmodernizmu w latach 70. i 80., ciesząc się międzynarodową sławą i stylem życia playboya. – Kiedy miałem 35 lat, byłem najmodniejszym architektem na świecie – powiedział „Guardianowi” w 2017 roku z charakterystyczną dla siebie bezczelnością. – Ale zawsze byłem outsiderem, nigdy nie pasowałem do kultury architektonicznej.
Od początku unikał kanonu architektonicznego i zwrócił się ku studiowaniu lokalnych budowli podczas podróży po Morzu Śródziemnym i północnej Afryce. Zafascynowany ciasno upakowanymi wioskami Ibizy, gdzie schody są wbudowane w fasady domów, tworząc zbocza wzgórz domów i tarasów w organicznej całości, podróżował dalej, aby znaleźć korzenie tego rodzaju prymitywnego mieszkania. „Więcej nauczyłem się w środku Sahary, wśród wydm i piasku, niż we francuskim pałacu” – mawiał. Łącząc to, czego nauczył się z budynków z mułu Tuaregów, z zaawansowanymi technologicznie pomysłami na modułową architekturę, rozwinął styl, który był bardzo jego własny.




2.
Jego projekty nie zawsze wychodziły tak, jak się spodziewał, utopijna retoryka czasami zawodziła w rzeczywistości. Wraz ze zmianą mody jego skłonna do przesady twórczość wyszła z łask. Po dekadach docenili ją scenografowie filmowi. Espaces d’Abraxas stanowiło dystopijne tło dla „Igrzysk śmierci”, a w 2021 roku miało miejsce czyste szaleństwo – po tym, jak budynek La Muralla Roja stojący w hiszpańskim miasteczku Calpe rozsławił koreański serial „Squid Game”, najchętniej oglądana produkcja Netflixa w historii (zobaczcie wideo).
Budynek od 1973 roku wznosi się na skalistym klifie z widokiem na Morze Śródziemne. Ściany i podłogi są pokryte różnymi kolorami: od ochry i czerwieni, poprzez fiolet, róż i indygo, aż po jaskrawy błękit, tworząc optyczne złudzenie nieba i krajobrazów regionu Alicante. Rozkład konkretnych kolorów jest tu nieprzypadkowy: na niebiesko pomalowano ściany w części centralnej, natomiast ściany części zewnętrznych – na różowo i czerwono. Architektowi chodziło też o to, aby mieszkańcy nie pogubili się w dość skomplikowanym układzie schodów, segmentów i poziomów.
Podobne formy i kolorystykę widać w „Squid Game”, jednak w odróżnieniu od kompleksu projektu Bofilla, bohaterowie serialu są więźniami, a nie po prostu mieszkańcami. Reżyser Dong-hyuk Hwang z tego miejsca zaczerpnął coś jeszcze – przestrzeń ukształtowaną w sposób budzący niepokój. U niego „grają” dziedzińce z niekończącymi się schodami, które przecinają się, łącząc pokoje. Zaczerpnął to z labiryntowej komunikacji w La Muralla Roja na różnych poziomach: z twierdzami, wąskimi uliczkami, stromymi schodami, mostkami, tarasami, basenami, zaułkami, prześwitami na morze. Wokół nich Ricardo Bofill rozlokował 50 mieszkań, które rozmieszczone są na planie greckiego krzyża z równymi ramionami o długości 5 m, co zapewnia niesamowity widok na krajobraz. Wejścia do apartamentów prowadzą z wewnętrznych dziedzińców, które łączą się i zachodzą na siebie, tworząc obszary wspólne. Basen, solarium i sauna znajdują się na otwartych dla mieszkańców tarasach, parter przeznaczono na restaurację.
Ku zgryzocie mieszkańców kompleksu, wraz z globalnym fenomenem serialu Netlixa, przestał on być instagramową atrakcją tylko dla fanów architektury i designu. Zaczął tu zjeżdżać cały świat. Magazyny mody robią tu sesje zdjęciowe, muzycy kręcą teledyski, a Airbnb zaczęło wynajmować apartamenty w budynku.
Autor La Muralla Roja był zachwycony, że jego projekty zostały na nowo odkryte przez nowe pokolenie, oczarowane jego psychodelicznymi, rzeźbiarskimi światami. – Chciałem stworzyć przestrzeń na tyle mocną, by zwykli ludzie, którzy nie mają pojęcia o architekturze, zdali sobie sprawę z jej istnienia. I zapamiętali na zawsze – podsumował krótko przed śmiercią.
I chyba mu się udało. Jego budynki trafiły do kultury popularnej, a on sam został zapamiętany jako jeden z najbardziej niezwykłych architektów współczesnych.


3.
Jego charakterystyczny styl geometrycznych form kontynuują jego synowie. W Dhërmi, malowniczym miasteczku na Riwierze Albańskiej, gdzie czyste wody Morza Jońskiego spotykają się ze zboczami Gór Ceraunian, otwarto właśnie do użytku Red Sol Resort. To ośrodek wypoczynkowy, który jest niemal kopią La Muralla Roja.
Miasteczko, w którym stanął, jest niesamowicie przyklejone do zbocza wielkiej góry. Pośrodku biegnie jar, którym płynie rzeka. Na półkach skalnych wybudowano domy, które kontrastują bielą ścian z naturalnym otoczeniem. Turystów z całego świata przyciągają piękne plaże i krystalicznie czyste morze. Wokół pachną gaje oliwne oraz sady pomarańczowe. Dhërmi uchodzi za najdroższy albański kurort i jednocześnie najpiękniejszy.
Na tle bieli budynków, w tym innych ośrodków wypoczynkowych, króluje czerwony Red Sol, spływający kaskadowo po zboczu. Przyciąga uwagę nie tylko odważnym odcieniem, ale i sylwetką przypominającą fortecę. – Wygląda trochę jak twierdza, której różne części są połączone wspólną siecią zewnętrznych schodów, mostów i chodników, tak że cała kompozycja widoczna z bardzo daleka, jakby otoczona murami, wydaje się unosić nad bujnym terenem – opisują właściciele Bofill Taller de Arquitectura.
Projekt odpowiada na nierówny teren, ostre skały, strome zbocza oraz gęste lasy sosnowe i cyprysowe, co wymagało umieszczenia drobnej siatki, aby pokryć plan terenu, który z kolei służy jako jego struktura organizacyjna. Plan składa się z serii kwadratów, a budynki mają różną wysokość, która służy do rozróżnienia ich funkcji: pawilonów hotelowych, apartamentów i małych willi. Bryły są ze sobą połączone. Przestrzenie wspólne mają baseny, tarasy i punkty widokowe na dachach, a całość tworzy labiryntową podróż przez kaskadowe bryły kurortu, oferując gościom widoki na Morze Jońskie. ﹡
