25 lat stał pusty, kupili go bez oglądania na własne oczy. Jak dwie rodziny remontowały włoski pałac
22 marca 2025
tekst: a + e
zdjęcia: Marina Denisova
25 lat stał pusty, kupili go bez oglądania na własne oczy. Jak dwie rodziny remontowały włoski pałac
22 marca 2025
tekst: a + e
zdjęcia: Marina Denisova
25 lat stał pusty, kupili go bez oglądania na własne oczy. Jak dwie rodziny remontowały włoski pałac

Villa Colucci to oaza, w której przeszłość i teraźniejszość współistnieją w spokojnej harmonii. Urządzona ze starannością antycznymi znaleziskami, sztuką współczesną, designem i ręcznie wykonanymi detalami, ma w sobie wiele z włoskiej estetyki, a niemal nic ze skandynawskiej, choć jej właścicielami są dwie duńskie rodziny. Poznajcie historię renowacji pałacu, który powstał 130 lat temu, a dziś jest gotów, by przyjąć pierwszych gości.

Apulia (wł. Puglia) to najdalej wysunięty na południe region Włoch, nazywany Toskanią Południa lub krainą białych miast (tradycja bielenia domów w Ostuni pochodzi jeszcze ze średniowiecza, kiedy budynki pokrywano wapnem, by rozjaśnić ciemne zaułki). Słynie z najlepszej oliwy i wina, migdałów, smakowitego jedzenia, pięknych miasteczek skąpanych w słońcu. Linia brzegowa Apulii liczy 784 km i jest najdłuższa spośród włoskich regionów. Choć ma piękne plaże, jej największą zaletą jest to, że dociera tu mało turystów. Jest mniej rozwinięta i zarazem bardziej autentyczna – to prawdziwe Włochy w czystej postaci.

Pośród oliwnych gajów stoi sporo opuszczonych palazzo, nawet z XVI wieku, które przez lata niszczały, a nawet zapadały się. Przez drzwi i okna wdarła się do nich natura. Niewiele obroniło się przed żywiołem lub złodziejami. Ale położona na wzgórzach Selva di Fasano, godzinę drogi od Bari, XIX-wieczna Villa Colucci miała szczęście, choć od 25 lat nie miała właścicieli. Pałac miał patynę, ale to, co najważniejsze, było w nim nienaruszone.

Z daleka rzucały się w oczy wypukłe, niebieskie, ceramiczne litery na jego fasadzie w kolorze ochry, które układają się w słowo „salve”, czyli codzienne pozdrowienie, którym Włosi witają zarówno przyjaciół, jak i nieznajomych. Nowi nabywcy po raz pierwszy zobaczyli pałac w środku pandemii, przez rozmowę wideo na FaceTime. I kupili go bez zastanowienia i oglądania na żywo.

Mogłoby się to wydawać nieracjonalne. Ale Rolf i Mette Hay z Kopenhagi, założyciele Hay (znanej marki mebli i akcesoriów do domu), oraz ich przyjaciele i sąsiedzi Barbara Husted Werner (właścicielka kiedyś kultowego w stolicy Danii butiku mody Holly Golightly) i jej mąż, reżyser filmowy Martin Werner, nie ryzykowali. Znali ten region bardzo dobrze – w pobliżu przez 12 lat Wernerowie mieli swoje gospodarstwo i niemal każde lato spędzali w Apulii. Gdy zaczęli do niego zapraszać Hayów, połączyła ich miłość do tamtejszego stylu życia i proste przyjemności: jedzenie, pchle targi i słoneczna pogoda niemal przez cały rok.

– Tak zrodził się pomysł, by znaleźć coś razem – Barbara, nazywana Bibi, opowiada „Financial Times”, gdzie po raz pierwszy pochwalili się już wyremontowaną Villą Colucci. Zwrócili uwagę na nieruchomość położoną na pagórkowatych terenach Selva di Fasano, otoczoną starożytnymi gajami oliwnymi, gęstym lasem i krętymi drogami wiejskimi, dającą poczucie odosobnienia. A „ponieważ była tak duża, miało sens, aby podzielili się przyjemnością – i ciężarem – remontu”.

W 2021 roku palazzo o powierzchni blisko 500 m² i 20 000 m² otaczającego go lasu oraz z typowym dla tego regionu trullo (czyli domkiem zbudowanym z kamienia wapiennego bez zaprawy, krytym stożkowatym dachem), stało się ich własnością. Ale jego próg przeszli dopiero rok później, gdy Europa poradziła sobie z koronawirusem. Obie pary od razu dostrzegły potencjał tego miejsca. – Zależało nam na odrestaurowaniu, a nie na całkowitym remoncie, żeby nie zniszczyć urody domu. Nie chcieliśmy, by wyglądał idealnie. Piękno tkwi w jego rozpadzie – oceniają Rolf i Martin.

Wiedzieli, że przywrócą go do życia, oddając hołd jego historii. Prace trwały trzy lata, a wykonywali je lokalni rzemieślnicy. Drzwi, okna i okiennice zostały usunięte, ręcznie odrestaurowane i przebudowane, a ściany poddano lekkiemu wapnowaniu, aby zachować ich patynę. Wszystko, co dało się uratować, zostało ponownie wykorzystane, w tym wanna z lastryko w łazience na pierwszym piętrze. By nie ingerować w niemal idealnie zachowane podłogi z wzorzystych kafli w wielu pomieszczeniach zrezygnowali z zainstalowania instalacji elektrycznej pod podłogą, woleli obniżyć sufity i tam ukryć elektrykę wraz z klimatyzacją.

Wcześniej pałac należał do zamożnej rodziny Colucci, która miała w nim letnią rezydencję. Bracia Giambattista i Giammatteo Colucci byli wybitnymi postaciami w lokalnym i krajowym rządzie na początku lat 1900. Byli również entuzjastami innowacji technicznych z początku XX wieku, stąd ich decyzja, by zaprojektowanie domu rodzinnego zlecić inżynierowi Angelo Messeni. Zachwycił ich jego projekt Teatro Petruzzelli w stolicy Apulii, Bari.

Duńczycy, którzy 130 lat później kupili Villę Colucci, poznali jej historię z książek i archiwalnych zdjęć, i nie chcieli ingerować w jej strukturę. Do pieczołowicie odrestaurowanych wnętrz wstawili po prostu nowe przedmioty, które połączyli ze znaleziskami z pchlich targów i aukcji antyków. Choć cenią skandynawski minimalizm, tutaj postawili na kolory, z których słyną Włochy. Każdy pokój jest celebracją różnych barw i ma własną, odrębną atmosferę. – Sztuka, design, architektura i historia współistnieją tu w harmonii – podkreślają.

Kilometry ścian to idealne miejsce na kolekcję sztuki współczesnej Hay-Werner. W sypialniach wiszą m.in. duże dekoracje ścienne zrobione na szydełku autorstwa Lulu Kaalund i haftowane płótna Loji Höskuldssona; w barze na górze prace duńsko-irańskiego artysty Farshada Farzankii; korytarze są ozdobione haftowanymi kartami tarota Berenike Corcuera, zaś trompe-l’oeil w stylu cyrkowym i sufity z freskami kwiatowymi zostały ręcznie pomalowane przez lokalnego rzemieślnika, Francesco Melcarne Casi. – Sztuka bardzo szybko sprawia, że ​​dom staje się domem – ocenia Bibi.

Prawie każdy mebel przyjechał trzema ciężarówkami z Kopenhagi. Nie wszystko tu do siebie pasuje. Świadomie. Duńczykom zależało, by panował eklektyzm, bo „bardziej interesujące jest łączenie pięknych rzeczy”. Są więc obok siebie m.in. krzesła Gio Pontiego, sofy Vico Magistrettiego, religijne drobiazgi z połowy wieku z kościoła w Ostunii i zabytkowe włoskie dozowniki do oliwy z oliwek, a do tego antyczne abażury pochodzące z parku rozrywki w Kopenhadze lub od duńskiego handlarza antykami. To one tworzą mieszankę z projektami wielu współpracowników Rolfa i Mette, w tym Ronana i Erwana Bouroullec, Bruno Reya, Mullera Van Severena i Jessiki Hans. Łóżka zostały przeniesione z ich domu w Danii, a wszystkie akcesoria – od tekstyliów po przybory – pochodzą z oferty Hay.

Remont pałacu trwał trzy lata
Zdjęcia: materiały archiwalne

Od czasu ukończenia renowacji nowi właściciele i ich dzieci – w wieku od 14 do 27 lat – spełnili długo pielęgnowane marzenie, czym chwalą się w „Financial Times”. – Wyobrażałam sobie, że chodzimy po domu boso, ktoś gotuje w kuchni, ktoś puszcza muzykę, wszędzie słychać dzieci, a zeszłego lata ta wizja ożyła – to było coś naprawdę wyjątkowego – mówi Mette.

Przez wiele miesięcy to była ich prywatna przystań, chcieli się nią nacieszyć. Teraz są gotowi, by się tym domem podzielić – pod koniec roku planują go wynajmować. Już działa strona internetowa i można rezerwować terminy (ceny nie są na razie znane). Na nowych i archiwalnych zdjęciach widać jak wiele pracy i wyczucia włożyli w to miejsce. Stworzyli 11 pokojów, z których niektóre otwierają się na tarasy z widokiem na otaczający las, a przestronna kuchnia z ręcznie wykonanymi płytkami i rustykalnymi wykończeniami, jest wyposażona w nowoczesne urządzenia, zachowując jednocześnie autentyczny urok architektury Apulii. Co ciekawe, przed wiekami mieszkały w tym miejscu zwierzęta gospodarskie rodziny Colucci. Na pierwszym piętrze jest bar, a na zewnątrz basen. Wkrótce powstanie też winnica, by posiadłość mogła produkować wino Hay-Werner.

– Nawet, gdy jesteś w dużej grupie, możesz znaleźć tu przytulny kącik dla siebie. A każdy zakątek kryje coś do odkrycia. Nie możemy się doczekać, aby powitać więcej osób – zapewniają. ﹡

Kopiowanie treści jest zabronione