Pisarz Orhan Pamuk tak wspominał wizytę w domu francuskiego symbolisty Gustave’a Moreau w Paryżu w 2011 roku: „Kiedy wędrowałem po pomieszczeniach tego domu-muzeum, z jego skrzypiącymi podłogami i drzemiącymi pracownikami, doznałem wrażenia, które mógłbym niemal nazwać mistycznym”.
Co nas fascynuje w prywatnym świecie artystów? Dlaczego tak bardzo chcielibyśmy uchylić drzwi ich domów i dowiedzieć się, czy mieszkają tak samo, jak my? Czy ich intymny świat wpływa na ich sztukę? Tiqui Atencio Demirdjian, znana na całym świecie mecenaska i kolekcjonerka sztuki z Wenezueli, zadawała sobie te pytania wielokrotnie. Przez ostatnie cztery lata, pracując nad książką „Inside the Homes of Artists: For Art’s Sake”, szukała odpowiedzi, odwiedzając 22 rezydencje najsławniejszych artystów współczesnych. – Chciałam zrozumieć, co znaczy spędzić życie otoczone sztuką i poświęcone sztuce, ale tym razem z perspektywy tych, którzy ją tworzą – mówi.
W swoich dwóch poprzednich publikacjach Demirdjian odwiedziła kolekcjonerów i rozmawiała na temat ich obsesji artystycznych, a także pokazała domy dealerów sztuki. Naturalną kontynuacją była więc trzecia książka, w której bada niezliczone sposoby, w jakie życie, rutyna i estetyka artystów przecinają się z pracą.
Są domy, w których pracownie zlewają się z przestrzeniami mieszkalnymi, i takie, które wydają się całkowicie oddzielone od wszelkiej twórczej praktyki. – Przedstawiam kilku artystów, którzy nie mogą mieć swoich prac na ścianach w domu. Jeden z nich mi powiedział: „Mam tego dość w pracowni każdego dnia”. Ale są też inni, jak francuski konceptualista Bernar Venet i szwajcarski rzeźbiarz Not Vital, którzy przekształcili części swoich domów w galerie, zacierając granice między przestrzenią publiczną a prywatną – autorka opowiada magazynowi „W”.
Co jest wspólnego dla wszystkich domów? – Zmysł jakości i dobry gust. Nie znalazłam niczego, co nie byłoby trafione w dziesiątkę – deklaruje.
Każde odwiedziny uwieczniał francuski fotograf wnętrz Jean-François Jaussaud, który pracował wyłącznie przy świetle naturalnym i uważał, aby nie modyfikować żadnej przestrzeni.
– Zobaczycie małą miskę, do której psy przychodzą po wodę, lub buty, które zostały na podłodze. Poduszki nie są układane. W niektórych kuchniach widać, że to prawdziwi kucharze – wylicza autorka książki, która zadbała także o to, by każdego artystę pokazać w jego pracowni, obok prac, nad którymi aktualnie pracują. – Bo niezależnie od tego, czy znajdują się w tym samym miejscu, czy osobno, nadal ich dzieła stanowią część ich życia i przedstawiają cały obraz – mówi.
Kilka z tych „tajemnych” miejsc pokazywanych jest po raz pierwszy. Demirdjian wpadła np. do Indii – do Subodha Gupty i jego żony Barthi Kher, również artystki wizualnej; w Brazylii szwendała się po Rio de Janeiro, by zapukać do Ernesto Neto; odwiedziła też chińskiego malarza Yana Pei-Minga, mieszkającego we francuskim Dijon od ponad czterdziestu lat; zaś w Kalifornii gościła ją Francuzka Claire Tabouret, która mieszka z rodziną w hollywoodzkiej willi z lat 20. XX wieku, ze ścianami ozdobionymi przez artystkę delikatnymi kolorami. Po raz pierwszy wchodzimy także do niegdyś należącego do króla średniowiecznego domku myśliwskiego hiszpańskiego malarza Miquela Barceló na Majorce, aby odkryć, że mistrz jest wielbicielem mebli Ettore Sottsassa, a nawet do tysiącletniego zamku Not Vitala, położonego w Alpach, gdzie ekstrawagancki Szwajcar ma tak dużo pokoi, że czasami zmienia łóżka w środku nocy…
Jest wiele nieruchomości budzących zazdrość, zwłaszcza tych zabytkowych uratowanych od rozpadu. Jak choćby pieczołowicie odnowiona neogotycka plebania Julie Mehretu w Harlemie, która wymagała prawie 10 lat renowacji („budynek był w rozsypce, wszystko trzeba było zrobić od nowa”). Czy angielski wiejski azyl malarza Glenna Browna, który jest tak tradycyjny, jak tylko może być – on i jego mąż zatrudnili historyka architektury i specjalną firmę, aby odnowili dom, aż do śrub zawiasowych zgodnych z epoką, do pierwotnego stanu z 1730 roku. Rzeźbiarze Jean-Michel Othoniel i Johan Creten odkryli drobne wióry złota i kamieni szlachetnych, gdy zerwali dywany ze swojej opuszczonej fabryki biżuterii w paryskiej dzielnicy Marais.
Argentyńczyk Guillermo Kuitca wspomina horror swojej rodziny, gdy kupił tani hotel w Buenos Aires: „To było bardzo kiepskie miejsce” – mówi. Zaś przyjaciele malarza Raqiba Shawa uważali go za pijanego lub szalonego, ponieważ utopił pieniądze w byłej fabryce kiełbas w południowym Londynie. „To była wspaniała ruina i nikt jej nie chciał. Deszcz lał się po ścianach na zewnątrz i w środku” – wspomina. Wszyscy szczerze mówią o czasie i wysiłku, jaki włożyli w przywrócenie budynkom stanu nadającego się do zamieszkania. „Jestem artystką. Dlaczego miałabym chcieć, żeby ktoś inny remontował mój dom?” – Brytyjka Tracy Emin chwali się, że swoje londyńskie lokum sama zaprojektowała i urządziła, bez pomocy dekoratorów i architektów.
Kilku artystów postawiło sobie za punkt honoru powrót do miejsc, w których dorastali. Rysownik i grafik William Kentridge odnowił dom z dzieciństwa w Johannesburgu, by zaspokajał zmieniające się potrzeby rodziny. Kuchnia, pokolenie temu przeznaczona dla służby domowej, została połączona z jadalnią i jest teraz sercem domu; garaż przekształcono w bibliotekę, w której jego dzieci uczyły się do egzaminów. Rzeźbiarka Jac Leirner negocjowała z rodzeństwem, aby odziedziczyć dom rodziców w São Paulo, modernistyczną konstrukcję zbudowaną w 1960 roku. „Musiałam ciężko walczyć, aby go odzyskać i wrócić. To ten dom trzyma mnie tutaj, w Brazylii. To moje oczko w głowie” – zapewnia.
Not Vital, który dorastał w małej wiosce w szwajcarskim regionie Engadyny, kupił imponujący portfel nieruchomości w tym rejonie. Wśród nich jest jego dom rodzinny w Sent, czyli budynek z XVII wieku w Ardez, który prowadzi jako Fundaziun Not Vital i udostępnia zwiedzającym każdego sierpnia, oraz tysiącletni zamek i otaczającą go posiadłość w Tarasp, które nabył za cenę równą cenie „dużego apartamentu w St. Moritz, ponieważ nikt go nie chciał”, jak mówi. Artysta ożywił wiele z tych nieruchomości swoimi wielkoformatowymi rzeźbami, wewnątrz i na zewnątrz. Zewnętrzna ściana domu w Sent, o tradycyjnej szwajcarskiej konstrukcji, jest ozdobiona brązową rzeźbą Vitala przedstawiającą polskiego baletmistrza Wacława Niżyńskiego; zaś pod nią, na trawniku, znajduje się aluminiowa reprodukcja zęba trzonowego artysty „rozmiaru pokoju”.
Włoch Maurizio Cattelan spłatał figla w swoim stylu: postanowił nie otwierać prawdziwych drzwi, zamiast tego przedstawiając „dom fantazji stworzony w zakurzonych zakamarkach” swojej wyobraźni.
Okazuje się, że artyści mają dużą potrzebę schronienia. Minimalistyczne mieszkanie rzeźbiarza Davida Rodrígueza Caballero w Madrycie jest oazą spokoju od hałasu i kurzu jego pracowni na dole. „Uciekam do miejsca harmonii i spokoju, gdzie mogę oddychać, gdzie mogę czytać, odpoczywać, słuchać muzyki i spać. To bardzo spokojna bańka i przedłużenie mnie samego” – wyznaje.
Podobnie jak georgiański dom szeregowy Emin w eleganckiej londyńskiej dzielnicy Fitzrovia: z pokojami ozdobionymi aksamitnymi meblami i klasyczny w stylu, jest nieco sprzeczny z surowymi, trudnymi tematami jej wczesnych prac. Jej najsłynniejsze dzieło, nominowane do nagrody Turnera „Moje łóżko” z 1998 roku (przedstawiało niepościelone łóżko otoczone stertą pustych butelek po alkoholu, niedopałków papierosów, prezerwatyw i zakrwawionej bielizny), nie ma nic wspólnego z jej obecnym domem, który sama nazywa „sanktuarium w najbardziej podstawowym sensie”. „Byłam bezdomna trzy razy w życiu, naprawdę bezdomna, bez żadnego miejsca, do którego mogłabym pójść. Dlatego posiadanie takiego lokum i poczucie bezpieczeństwa i ciepła w nim ma dla mnie ogromne znaczenie” – opowiada w „Inside the Homes of Artists: For Art’s Sake”.
– Miejsce, w którym mieszka, jest tak różne od jej wizerunku. Było tak spokojne i tradycyjne, zupełnie nie takie, jakiego się spodziewałam. I pokazało mi, jak wszechstronną jest artystką – Demirdjian nie kryje, że dom Brytyjki najbardziej ją zaskoczył ze wszystkich, które odwiedziła.
384-stronicowa książka dowodzi, że nie ma typowego stylu życia artysty. Przestrzenie te są tak samo odrębne i kreatywne jak artyści, którzy je wypełniają. Czy jest lepszy sposób na zaczerpnięcie inspiracji do dekorowania sztuką niż zwiedzanie domów samych artystów?
Niektórzy żyją wśród sztuki, np. Not Vital i Bernar Venet mają własne fundacje. „Bernar przyjechał do Nowego Jorku w 1966 roku i zaprzyjaźnił się z głównymi graczami tamtego czasu: Andym Warholem, Donaldem Juddem, Danem Flavinem i Solem LeWittem. Wszyscy wymieniali się dziełami sztuki. Życie wśród tych rzeczy jest naprawdę niezwykłe” – czytamy.
Othoniel i Creten mają własną „jaskinię wspomnień”, w której od ponad dekady gromadzą przedmioty i imponującą kolekcję sztuki. Dziś to ich własny gabinet osobliwości. Para rzeźbiarzy wykreowała go w miejscu przesiąkniętym historią, którego dziedziniec służył jako teatr, w którym w latach czterdziestych XVII wieku wystawiano pierwsze sztuki Moliera.
Z drugiej strony Francesco Vezzoli wyznaje bez ogródek, że spotkał zbyt wielu bogatych ludzi uwięzionych przez swoje dobra, by sam miał poważnie podchodzić do kolekcjonowania. „Powinienem wkładać całą swoją energię w tworzenie, a nie w opiekę nad pracami” – mówi. Cattelan również unika wszystkiego, co zbyt wzniosłe. Zapytany o swoje ulubione zestawienie dzieł sztuki, odpowiada ze znaną sobie ironią: „Zawsze uważałem lodówkę za interesujący eksponat”.
Zdaniem Demirdjian, jej książka jest jak „wejście do domu artysty, co zawsze jest wzbogacającym doświadczeniem”: – Daje to lepsze zrozumienie ich sztuki, ich umysłów, niektórzy mogliby nawet powiedzieć ich dusz. To wielki przywilej. Dzięki tym odwiedzinom zrozumiałam, że wszyscy chcemy czuć się komfortowo. Wszyscy chcemy być otoczeni tym, co uważamy za piękne. I dążymy do życia w sposób, który nas uszczęśliwia”. ﹡
_____
„Inside the Homes of Artists: For Art’s Sake”, wydawnictwo Rizzoli, cena 95 euro.