Posłuchaj
Od narodzin modernizmu ponad sto lat temu „mniej znaczy więcej” – motto wymyślone przez architekta Ludwiga Miesa van der Rohe – stało się synonimem wyrafinowania. I nigdzie nie było to bardziej widoczne niż w naszych domach, gdzie popularność wnętrz w stylu skandynawskim i japońskim odzwierciedlała wartości prostoty i powściągliwości ponad nadmiar i dekadencję.
Jednak w ostatnich latach coraz większa liczba projektantów wnętrz i właścicieli domów zwróciła się ku efektownym kolorom, niedopasowanym wzorom i zestawieniom różnorodnych faktur. Odważny, wyrazisty i ekstrawagancki maksymalizm jest pod wieloma względami antytezą czystych linii i stonowanych palet kolorów, które zdominowały wystrój wnętrz w dobie minimalizmu.
W I Ę C E J Z N A C Z Y W I Ę C E J
To styl wywodzący się z zupełnie innej filozofii: więcej znaczy więcej. I ma swoje korzenie w przesadnych budynkach, takich jak piramidy w Gizie, oraz w pałacach i pomnikach publicznych starożytnego Rzymu. Jednak sprawy naprawdę nabrały tempa w epoce renesansu, kiedy otwarcie światowych szlaków handlowych doprowadziło do eksplozji ekshibicjonistycznej mody i wystroju wnętrz. Maksymalizm miał się też dobrze w dekoracji XVII i XVIII wieku, kiedy w Europie kwitł barok i rokoko. Często kojarzona z bardzo bogatymi arystokratami – jak na przykład Pałac Wersalski Ludwika XIV – stylistyka nadmiaru pojawiała się i wychodziła z mody, powracając w epoce wiktoriańskiej, a później splatając się z ruchami takimi jak secesja i postmodernizm.
W naszej współczesności modę na „więcej znaczy więcej” wykreowała Grupa Memphis – włoski kolektyw projektowo-architektoniczny z lat 80. XX wieku założony przez designera Ettore Sottsassa. Nie mieli żadnej myśli przewodniej, poza chęcią uwolnienia się od tzw. dobrego gustu i nudy. Woleli pracować z niekonwencjonalnymi materiałami, bawić się kiczowatymi motywami i rażącymi kolorami. Projekty Memphis były oryginalne, szalone, stanowiły jeden wielki eksperyment, bez oglądania się na trwałość i funkcjonalność obiektów. Uwagę zwracały krzykliwe printy i swobodne łączenie różnych materiałów, takich jak plastik, szkło, kamień, lastryko. Jeden z krytyków opisał Memphis wtedy jako „Bauhaus w fabryce zabawek Fisher Price”.
Łatwość łączenia ze sobą motywów i cytatów sprawiała, że był zabawny, przekorny i pozbawiony zadęcia. W latach 90. jego założenia spotkały się z krytyką minimalistów, jednak bywał też nazywany geniuszem XX wieku. Okrzyknięty wręcz anty-designem, Memphis wywarł znaczący wpływ na modę, wzornictwo, architekturę, film i pop kulturę przełomu wieków. Tamte meble, oświetlenie, tkaniny, dywany, ceramika i przedmioty metalowe są na nowo poszukiwane, a na aukcjach osiągają rekordowe ceny.
Być może zainspirowany rozwojem mediów społecznościowych i sprzeciwem wobec oszczędności w czasach recesji i pandemii, maksymalizm wydaje się przeżywać renesans. Spodobał się, bo celebruje żywiołowość, zachęca do anarchicznego wykorzystania wzorów, kolorów i faktur. Dzięki maksymalizmowi projektowanie wnętrz znów staje się zabawą!
P O D Z I W I A Ć I B Y Ć P O S Ł U S Z N Y M
Bogato ilustrowana nowa książka „Maximalism: Bold, Bedazzled, Gold and Tasseled Interiors” wydawnictwa Phaidon oddaje mu hołd przez pryzmat ponad 200 projektów z całego świata, z przeszłych i obecnych wieków, wykraczających poza czas i geografię. Zaglądamy głównie do prywatnych domów znanych projektantów wnętrz (jak choćby Jacques Grange i India Mahdavi), kilku hoteli (m.in. Hotel Greenbrier w Wirginii Zachodniej i Trixie Motel w Palm Springs w USA), zabytków, takich jak Pałac Wersalski czy Graceland Elvisa Presleya, nowych mieszkań znanych i wpływowych. A także historii, wpływów i procesów twórczych ludzi, którzy za nimi stoją. Bo okazuje się, że maksymalizm często definiowany jest nie przez ustalone zasady, ale przez ekscentryczność mieszkańców.
Andy Warhol określił siebie kiedyś jako „głęboko powierzchownego”. To samo można powiedzieć o maksymalizmie: chodzi jedynie o wywołanie wrażenia. „Maksymaliści nie chcą szukać aprobaty u innych. Ich celem jest zahipnotyzowanie widzów w stan pełnej uwielbienia uległości, przypominając im, że jesteś tutaj, aby podziwiać i być posłusznym” – pisze we wstępie autor książki Simon Doonan, który pokazuje w niej także swój dom, który dzieli z mężem, projektantem Jonathanem Adlerem.
Choć moda na nadmiar minęła wyparta przez „less is more”, maksymalizm zawsze był w modzie wśród osób mających talent do przesady i dramatyzmu, jak choćby Iris Apfel, Gianniego Versace, Petera Marino, Tony’ego Duquette i Oscara de la Renty. Kilka z tych osób Doonan odwiedził; w książce sugeruje, że w domu prawdziwego maksymalisty nie ma żadnych sugestii dotyczących realiów codziennego życia, niezależnie od tego, czy jest to ładowarka do telefonu, czy szczoteczka do zębów. Maksymalizm, jak twierdzi Doonan, „posiada zdolność torpedowania rzeczywistości w bajecznie bezkompromisowy sposób”.
W albumie znajduje się również zrobiona przez Horsta P. Horsta słynna fotografia legendarnej redaktorki mody Diany Vreeland, siedzącej w jej malowniczym salonie nazywanym „Garden in Hell”. Projekt wnętrza autorstwa Billa Baldwina przypomina ciemnoczerwoną szkatułkę na biżuterię, gdzie tapety, sofa i zasłony są ozdobione tym samym chińskim nadrukiem, a do tego czerwone dywany, drzwi pomalowane na czerwono, okładziny szaf i ramy obrazów. Zdjęcie pojawia się zaledwie kilka stron po tym, jak Doonan cytuje słynne zdanie Vreeland, słynącej z tego, że u niej prowokacja szła w parze z inteligencją: „Przesada jest moją jedyną rzeczywistością”.
Rzeczywiście, odzwierciedlenie prawdziwego „ja” właściciela wnętrza to właściwie cały etos maksymalizmu, niezależnie od tego, czy mówimy o brokatowych i aksamitnych pokojach domu w San Francisco, w którym mieszkała zmarła filantropka i projektantka wnętrz Ann Getty, czy o misternie marmurkowych wnętrzach tureckiego haremu w pałacu Topkapi, które po raz pierwszy ozdobiono w 1666 roku.
Dla projektantki biżuterii Solange Azagury-Partridge, której dom w Somerset w Wielkiej Brytanii jest uosobieniem maksymalizmu, ten styl jest – w przeciwieństwie do swojego przeciwieństwa – środkiem wyrażania siebie. – Minimalizm wymaga przestrzegania rygorystycznego sposobu widzenia i życia. To mocny i odważny punkt widzenia, ale taki, który nie dopuszcza chaosu ani odchyleń. Czy twój dom nie jest miejscem, w którym możesz czuć się najswobodniej i wyrażać siebie? Dlatego maksymalizm tak dobrze się sprawdza i zawsze będzie aktualny – deklaruje.
M N I E J T O N U D A
Przeglądanie stron „Maximalism: Bold, Bedazzled, Gold and Tasseled Interiors” to ekscytująca podróż przez magię i chaos, jakim jest maksymalizm, który jest z nami, w tej czy innej postaci od ponad 400 lat. To podróż przez wielowarstwowe, głośne i tandetne, chaotyczne, kolorowe i kontrowersyjne, ale także romantyczne, radosne, przesiąknięte osobowością i historią wnętrza.
Zdaniem autora, to nigdy nie zniknie. „Dziś doprowadzony do skrajności styl nadmiaru to benzyna napędzająca branżę dekoratorską, dająca możliwości wystroju wnętrz bez granic, szczególnie we współczesnym społeczeństwie, gdzie dostępnych jest jednocześnie mnóstwo stylów projektowania i gdy na rynku jest po prostu więcej wszystkiego” – pisze Doonan.
Poza tym: „Bez popisów maksymalistów świat byłby zdany na łaskę minimalistów i ta książka by nie istniała. Maksymalizm to czysta i nieskazitelna radość. Doceńmy, bo radość w dzisiejszym, często brutalnym świecie, jest tak rzadka jak darmowe diamenty”.
Choć Mies van der Rohe powtarzał „mniej znaczy więcej”, maksymaliści bardziej zgadzają się ze słowami innego zmarłego architekta, Roberta Venturiego: „Mniej to nuda”.﹡