„Superbogaci wiedzą, że ich bogactwo jest niesprawiedliwe”. Dlaczego milionerka rozdała swój majątek i czemu ją krytykują?
20 czerwca 2024
tekst: a+e
zdjęcia: Lorena Sendic Silvera / Kremayr & Scheriau

Posłuchaj

32-letnia Marlene Engelhorn odziedziczyła 25 milionów euro. I właśnie je rozdała. Przy pomocy losowo wybranych Austriaków podzieliła spadek pomiędzy ponad siedemdziesiąt organizacji pozarządowych. Dlaczego to zrobiła? Czy uważa, że dziedziczenie jest złe? Dlaczego mówi, że bogacze są zagrożeniem dla demokracji? I czy można ją krytykować, skoro hojnie przeznaczyła swoją fortunę na cele społeczne?

Świat od kilku dni żyje sensacją, że młoda spadkobierczyni fortuny z Wiednia, Marlene Engelhorn, potomkini twórcy koncernu BASF – niemieckiego potentata branży chemicznej i farmaceutycznej – rozdała swój spadek. A właściwie jego 90 procent, czyli 25 milionów euro (ok. 108 mln zł).

Na dodatek nie sama zdecydowała komu swój majątek odda. – Rezygnuję nie tylko z pieniędzy, ale i władzy decyzyjnej. Jako bogata dziedziczka urodziłam się na pozycji władzy – chcę tę władzę przekazać w sposób demokratyczny – mówiła w styczniu szwajcarskiemu dziennikowi „Tages-Anzeiger”. Dlaczego? – Jeśli superbogaci darczyńcy sami zdecydują, nie będzie sprawiedliwej i prawidłowej dystrybucji spadku. Przykład: tylko 2 procent pieniędzy wydawanych przez fundacje na całym świecie na cele charytatywne trafia na rzecz ochrony klimatu – samo to pokazuje, że tradycyjny mecenat ma niewielką wartość. Ci niezwykle bogaci ludzie wyobrażają sobie, że radzą sobie dobrze z charytatywnością, ale świat nie staje się ani trochę lepszy – wyjaśniała.

Powołała Dobrą Radę ds. Redystrybucji, która składała się z 50 losowo wybranych obywateli. Grupa – w której znaleźli się reprezentanci różnych grup wiekowych, klas społecznych i środowisk – spotykała się przez sześć tygodni w Salzburgu na konsultacjach z udziałem naukowców oraz przedstawicieli organizacji społecznych. Warunki były jasne: pieniądze nie mogły zostać wykorzystane na cele „niekonstytucyjne, zagrażające życiu lub nieludzkie” oraz nie mogły trafić do organizacji nastawionych na zysk. Co istotne, Engelhorn nie miała prawa weta wobec decyzji rady.

Teraz już wiadomo, że spadek 32-letniej milionerki zostanie podzielony pomiędzy 77 beneficjentów. Pieniądze trafią do organizacji zajmujących się kwestiami klimatu, ochrony środowiska, zdrowia, integracji, edukacji oraz kultury. Najwięcej – bo 1,6 mln euro – otrzymało Austriackie Stowarzyszenie Ochrony Przyrody, które chce wykupić wymagające ochrony lasy łęgowe i wrzosowiska. Kwotę 1,59 mln euro przekazano zaś wiedeńskiemu schronisku dla bezdomnych. Na liście są także duże organizacje pomocowe – m.in. Caritas i Reporterzy bez Granic – ale i mniejsze, jak schroniska dla kobiet, stowarzyszenia osób niesłyszących, niezależna prasa lokalna, straż pożarna, kluby piłkarskie czy zespoły teatralne.

Ale czy eksperyment społeczny, do którego dążyła, powiódł się? Czemu jest tak wielu krytyków rozdawania majątku przez młodą milionerkę, która nigdy nie pracowała, kształciła się w szkołach prywatnych i przez większą część życia otoczona jest innymi zamożnymi ludźmi? Co na to jej bogata rodzina? I co się kryje za tak hojnym gestem, poza szumem medialnym?

Według „New York Timesa” Marlene Engelhorn należy do rosnącego ruchu młodych milionerów o lewicowych poglądach, którzy walczą z nierównościami ekonomicznymi i nawołują do większego opodatkowania odziedziczonego majątku. Utrzymuje także kontakt z grupą młodych milionerów o nazwie Resource Generation i była jednym ze współzałożycieli grupy ds. sprawiedliwości podatkowej, z której w 2021 roku wyłoniła się Tax Me Now (Opodatkuj mnie teraz). W 2022 austriacka dziedziczka wzięła udział w proteście milionerów w trakcie Forum Ekonomicznego w Davos, nagłaśniając potrzebę nałożenia na najbogatszych większych podatków. Należy też do organizacji o nazwie Millionaires for Humanity (Milionerzy dla Ludzkości).

W wydanej w 2022 roku książce „Pieniądze” stwierdza: „Ważne jest, aby zrozumieć, na czym polega polityczna dystrybucja bogactwa: prawo, władza i zasoby. Nie może być wątpliwości, że dystrybucja ta powinna odbywać się w sposób przejrzysty i demokratyczny. Nierówność majątkowa rozdziera społeczeństwo”.

Zaś w licznych wywiadach w mediach opowiada o co chodzi w jej rozdawnictwie, bo na pewno nie jest to kaprys…

1. Czy rozważała odrzucenie spadku?

Wiadomość o spadku po mojej babci w 2019 roku nie ucieszyła mnie, byłam zdenerwowana, bo wiedziałam, że to niesprawiedliwe. Postanowiłam, że chcę zrobić z tym coś innego. Nie musisz pozostać bogaty tylko dlatego, że się taki urodziłeś.

Właściwie to myślałam, żeby odrzucić spuściznę, ale potem zrezygnowałam. Pochodzę z niezwykle zamożnej rodziny i posiadam wszystkie przywileje klasowe. Wydawało mi się, że rozsądniej będzie odpowiedzialnie podejść do tego dziedzictwa i roli, jaka się z nim wiąże.

2. Czemu postanowiła rozdać spadek?

Nie chodzi o to, że mi spadek przeszkadza. Ale ja nic nie włożyłam do mojego dziedzictwa. Po prostu miałam szczęście, że się urodziłam w bogatej rodzinie. I nie chcę żyć w społeczeństwie, w którym szczęście urodzenia determinuje życie. Te pieniądze pochodzą od społeczeństwa i chcę, żeby wróciły do ​​społeczeństwa. Brak opodatkowania majątku i spadku wypacza demokrację, dając nadmierną władzę polityczną superbogatym, jednocześnie pozbawiając rządy krajów zasobów, które mogłyby im pomóc, np. w stworzeniu infrastruktury publicznej, szkół, szpitali, dróg itd, których wszyscy potrzebujemy.

Nie mówię o małych firmach rodzinnych, w których wszyscy pracują. Niepokoją mnie firmy, w których wkład rodziny ogranicza się do posiadania majątku i otrzymywania wypłat, podczas gdy pracę wykonują inni. Fakt, że samo posiadanie nazwiska bogatej rodziny powoduje powstanie ogromnej fortuny, jest nie tylko niesprawiedliwy, ale także obala mit, jakoby rodzina na to zapracowała. Rodzina jedynie utrzymała majątek.

3. Czemu apeluje o sprawiedliwość podatkową?

W Austrii podatek od majątku został zniesiony w 1993 roku, a podatek od spadków w 2008. Można by też powiedzieć: „znieśliśmy tytuły szlacheckie, ale nie przywileje z nimi związane”. Jako społeczeństwo zgadzamy się, że osiągane dochody podlegają stałemu opodatkowaniu. Ale nie interweniujemy, jeśli chodzi o aktywa; pozwalamy im rosnąć w sposób nieuregulowany.

Skutek jest taki, że coraz mniej osób dysponuje coraz większymi zasobami i może regulować do nich dostęp według własnego uznania. Przykład: kto jest właścicielem domów i mieszkań, kto dyktuje czynsz i do czyich kieszeni wpływają dochody z nich? W efekcie połowa całego bogactwa w Austrii należy do jednego procenta najbogatszego społeczeństwa…

Popularnym argumentem przeciwko podatkowi od majątku i spadków jest to, że pieniądze te i tak zostały już opodatkowane jako dochód. Ten sprzeciw to żart. Kilkukrotne opodatkowanie pieniędzy jest zjawiskiem normalnym. Płacisz podatek dochodowy od swoich zarobków; jeśli kupisz coś za te pieniądze, płacisz VAT; a jeśli wypijesz kieliszek wina, zapłacisz podatek od alkoholu. Tylko duże pieniądze bogatych, odziedziczone pieniądze, nie są opodatkowane wielokrotnie. To jest po prostu niesprawiedliwość.

Ludzie tacy jak ja, którzy są naprawdę bogaci, mogą wpływać na rządy i przedstawicieli poprzez lobbowanie. Potrzebujemy zatem przejrzystości, potrzebujemy woli politycznej, ale potrzebujemy także opinii publicznej, która głośno i wyraźnie powie: „Chcemy sprawiedliwości podatkowej, chcemy jej teraz i nie chcemy w tej sprawie żadnego kompromisu”. To niesprawiedliwe, że wszyscy muszą płacić podatki, z wyjątkiem bogatych. To nie ma sensu.

4. Czy uważa, że dziedziczenie jest naganne?

Nie zrobiłam niczego, aby ten majątek zdobyć. A państwo nie chce nawet mnie opodatkować. Jednocześnie wiele osób pracujących na etat ma trudności, aby związać koniec z końcem i płaci podatki od każdego euro zarobionego w pracy.

Przyjmuję za oczywistość, że w rodzinie dziedziczone są rzeczy, które przypominają zmarłych. I dla mnie byłoby sprawiedliwe, gdybyś mógł odziedziczyć dom swoich rodziców, bez podatku, ale być może nie kolekcję porsche swojego ojca. To byłby limit. Dziedziczenie dużego majątku nie jest już tylko sprawą prywatną – staje się problemem publicznym. Te spadki oznaczają przejście od zasad demokracji do struktury feudalnej: każdy, kto urodzi się w odpowiedniej rodzinie, ma prawo do określonej ilości bogactwa. Ale jak wszyscy wiemy, narodziny to coś, czego nie można wybrać.

5. Dlaczego uważa, że bogacze są zagrożeniem dla demokracji?

Żyjemy w społeczeństwie i musimy organizować nasze współistnienie. Robimy to poprzez demokrację, w myśl zasady: jeden głos na osobę. Jednocześnie nasz świat jest również kontrolowany przez pieniądze. Duże aktywa finansowe są skoncentrowane w rękach kilku osób, bez odpowiedzialności i przejrzystości. Liczy się tylko to, że urodziłeś się w majętnej rodzinie.

Im więcej bogactwa koncentruje się wśród tych nielicznych ludzi, tym silniejsza staje się ich pozycja władzy w stosunku do demokracji, a nawet mogą demokrację podważyć. Oczywiście za pomocą tej mocy można również robić pozytywne rzeczy, ale gdyby superbogaci dobrowolnie chcieli ocalić świat, już by to zrobili. Ale tego nie robią. Poza tym, familie takie jak moja mają przywileje, które są tak samo nierówno rozdzielone jak bogactwo. Dlatego ten jeden procent nadmiernie bogatych stanowi zagrożenie dla demokracji.

6. O co walczy?

O kompleksowe opodatkowanie nadwyżki majątku, na przykład poprzez podatki od spadków, darowizn, aktywów i progresywny podatek od zysków kapitałowych, a także lepsze kontrolowanie firm uchylających się od płacenia podatków. Ponadto należy zlikwidować przywileje finansowe w sferze prawnej. Nie może być tak, że prawo dotyczy wszystkich, z wyjątkiem najbogatszych, bo oni mogą opłacać drogie prywatne kancelarie prawnicze. Wszystko zaczyna się bowiem od pytania: kogo stać na prawnika? Kogo stać na kosztowny lobbing na rzecz promowania własnych interesów? Kto zna zaplecze i kto ma forsę na regularne kolacje z ważnymi politykami? Zawsze są to te same nieliczne osoby.

Ubóstwo wiąże się z uczestnictwem w życiu społecznym. Pytanie nie brzmi tylko: „czy stać mnie na kawę?”, ale także: „w jakim stopniu mam udział w demokracji?”. Zostało to zbadane. Podział bogactwa jest bezpośrednio powiązany z uczestnictwem w demokracji. Wykluczając ludzi z bogactwa, skutecznie wykluczasz ich z demokracji. Dla wielu osób nie ma znaczenia, kto rządzi krajem. Bo bieżąca polityka i tak nie robi im różnicy. Kiedy jednak kilka rodzin dochodzi do stanowisk władzy poprzez transfer majątku, mamy do czynienia z dynastycznym stosunkiem władzy. W demokracji na miarę XXI wieku władza musi być rozdzielana inaczej.

Swoimi działaniami chcę wywołać debatę publiczną i akcję polityczną. Natychmiastowe zmiany w polityce się nie zdarzają. Tak naprawdę chodzi o proces, w którym będziemy mówić o podatkach w zupełnie inny sposób, uznamy fakt, że jest to publiczny i demokratyczny sposób wspólnego wydawania pieniędzy dla naszego własnego dobra. Pamiętajmy: sprawiedliwość nigdy nie była darem od uprzywilejowanych. Prawo wyborcze dla kobiet nie było darem od mężczyzn, a czterdziestogodzinny tydzień pracy nie był darem od przedsiębiorców. Sprawiedliwość jest zawsze dziełem stojących za nią ruchów.

7. Jak reagują inni majętni ludzie, którzy odziedziczyli duże pieniądze, gdy przedstawia swoje poglądy na temat podatków i równości finansowej?

Zauważam, że wiele osób należących do najbogatszego procentu populacji bardzo się izoluje. Żyją w bańce i chronią się przed pytaniami o legalność swojego bogactwa. Wielu z nich nie może znieść tych pytań. Większość znanych mi bogatych ludzi wie, że ich bogactwo i ogromne różnice w zamożności są po prostu niesprawiedliwe. Jak radzą sobie z tą sprzecznością? Pracują, choć nie muszą. Dobra praca jest symbolem statusu społecznego, nawet dla bogatych. Chcą pokazać, że coś osiągają – i w pewnym stopniu udowodnić z mocą wsteczną, że są warci swojego dziedzictwa. Ale tak jest tylko w bańce, w której ja żyję. Wiem, że niektórzy się z tym, co robię, nie zgadzają.

8. Dlaczego opowiada się za ujawnianiem, skąd biorą się wielkie fortuny?

O bogaczach wiemy zdecydowanie za mało. Jednak przejrzystość jest dla mnie niezwykle ważna: pieniądze odziedziczyłam po mojej babci, która otrzymała je ze sprzedaży akcji Boehringer Mannheim spółce Hoffmann-La Roche w 1997 roku. W zależności od źródła było to około 11 miliardów dolarów. Kto to dostał? Moja rodzina. Ale kto nad tym pracował w fabrykach Boehringer Mannheim? Mnóstwo ludzi, nie wiemy kim byli.

Ponadto: jak firma Boehringer Mannheim przetrwała drugą wojnę światową? Niedawno w „Der Spiegel” wyjaśniono mi, że firma odniosła ogromne korzyści ze struktur nazistowskich. Ważne jest, aby przepracować coś takiego. Nie chodzi tu o doprecyzowanie kwestii winy, ale o to, jakie regulacje są nam potrzebne, aby coś takiego się nie powtórzyło. Nie wszystko należy akceptować zgodnie z mottem: „Musimy być wdzięczni, gdy bogaci ludzie zrobią coś miłego”.

9. Jaka była reakcja jej rodziny?

Moja rodzina jest za mną, ale to właściwie nie jest aż tak istotne. Nikt mi otwarcie nie mówi, że robię coś złego. Wręcz przeciwnie, moja mama powiedziała kiedyś: „Będę twoją największą fanką”.

10. Ile pieniędzy zostało jej na życie?

Na razie mam bufor finansowy. Nie otrzymuję żadnego wynagrodzenia za moje obecne zaangażowanie na rzecz sprawiedliwości podatkowej. Chcę jednak wkrótce rozdać resztę mojego spadku i zacząć pracować i zarabiać dzięki pracy, tak, jak robi to 99 procent populacji. Mam nadzieję, że mi się uda. Zdaję sobie sprawę, że nie będzie to łatwe. Dla mnie rozpoczęcie życia zawodowego i płacenie podatków to krok w stronę demokratycznej części naszego społeczeństwa, demokratycznych 99 procent. To dla mnie wzmocnienie mojego przekazu i tego, kim jest bogata dziedziczka w XXI wieku.﹡

EPILOG

Gdy Engelhorn w styczniu ogłaszała, że o jej majątku zdecydują losowo wybrani Austriacy, a nie ona sama, tak to uzasadniła: – To wyższa forma działalności charytatywnej niż klasyczny mecenat, w którym darczyńcy sami decydują o sposobie wykorzystania darowizn. Mam ogromną pewność, że proces decyzyjny będzie procesem wartościowym i edukacyjnym. 50 mózgów po prostu działa lepiej niż jeden.

Tymczasem wielu ekonomistów i dziennikarzy ekonomicznych dziś krytykuje ten pomysł. Spadek trafił aż do 77 beneficjentów. „Redystrybucja jej pieniędzy przez reprezentatywny komitet obywatelski, a nie przez jedną osobę, okazała się nietrafiona. Każdy coś dostaje, ale nikt tak naprawdę nie dostaje dużo. Przy takim rozdrobnieniu nawet 25 milionów euro będzie miało niewielki wpływ. Aby dać wyraźny sygnał spełnienia pokładanych w tym eksperymencie oczekiwań, należało skoncentrować pieniądze na jednym, wyróżniającym się projekcie. Zmarnowana szansa” – ocenił Michael Marti, ekspert szwajcarskich mediów. ﹡

 

_____

Korzystaliśmy z wywiadów w „Neue Zürcher Zeitung”, „Tages-Anzeiger”, „Der Bund”, „Magazine TedxVienna”, „Guardian” i „Vogue Germany”.

Kopiowanie treści jest zabronione