U góry: fotosy Łukasza Bąka z „Zimnej wojny”; na dole: fotosy Carlosa Somonte z „Romy”
OSCARY 2019. Nawet czerń i biel jest kompletnie inna. „Roma” i „Zimna wojna” oczami fotosistów
24 lutego 2019
tekst: Agnieszka Kowalska
zdjęcia: Łukasz Bąk i Carlos Somonte
Największy konkurent polskiej „Zimnej wojny”, meksykańska „Roma”, która ma aż 10 nominacji, jest oscarowym faworytem i niemal pewniakiem do zwycięstwa. Od początku obydwa czarno-białe filmy ostro ze sobą rywalizują na najważniejszych festiwalach na świecie, a dzisiejsze Oscary będą zwieńczeniem tej walki. Ale to nie tylko starcie „Alfonso Cuarón kontra Paweł Pawlikowski”, w promocyjnej reklamie filmów walczyły także kadry widziane oczami ich fotosistów: Łukasza Bąka i Carlosa Somonte. Obaj podglądali pracę ekipy przez cały okres zdjęciowy. Efekt? Kadry, które są warte Oscara tak, jak obydwa filmy.

ŁUKASZ BĄK – „Zimna wojna”

– Od pierwszego dnia zdjęciowego czułem, że tworzymy film duży, być może ważny, a na pewno piękny wizualnie. Uwielbiam „Zimną wojnę” za muzykę płynącą od wiejskich kapel poprzez Mazowsze i jej jazzowe wariacje, ale przede wszystkim za inspirujący świat filmowy, który stworzył Paweł Pawlikowski. Na planie miałem wolną rękę, nikt mnie nie kontrolował, mogłem się wślizgnąć w różne miejsca, uchwycić detale, scenografię czy statystów, by ostatecznie móc się tym światem podzielić poprzez medium fotograficzne. Zależało mi na tym, żeby moje fotografie pozostawały w klimacie filmu, ale jednocześnie, żeby coś do niego dodawały.

Miałem możliwość uczestniczyć przy niemal całym 60-dniowym okresie zdjęciowym filmu, a to bardzo pomagało w bliższym poznawaniu aktorów i kreowanego świata, mogłem nieśpiesznie mu się przyglądać. Pomocny był również sposób pracy Pawła – realizacja dwóch, a czasami jednej sceny dziennie, przy bardzo dużej ilości dubli. To bardzo sprzyjało fotograficznej eksploracji planu filmowego.

Każdy pion filmowy – reżyserski, operatorski, scenograficzny czy kostiumowy – był przygotowany perfekcyjnie. A nie zawsze było to w pełni widoczne w danej scenie. Postanowiłem to wykorzystać, tworząc fotografie, które opowiadają o tym właśnie świecie, ale bardziej o tym, co jest pomiędzy scenami, o tym, czego nie zobaczymy na ekranie.

Dziennie robiłem od 500 do tysiąca zdjęć, lubię je wszystkie, ale moimi ulubionymi są portrety Joasi Kulig. Już pierwszego dnia złapałem z nią niesamowity kontakt. „Wiesz co, może tutaj zrobimy zdjęcie?” – powiedziała i chwyciła mnie za rękę, biegliśmy z herbatą, gdy stanęła w korytarzu pociągu i specjalnie dla mnie zagrała całą scenę. Asia jest cudowną wariatką, po 30 dublach potrafiła też powtórzyć dla mnie całe ujęcie tylko na potrzeby fotosu, jak choćby scenę śpiewania piosenki „Dwa serduszka, cztery oczy”, a nawet zachęciła wszystkich z Mazowsza, żeby przez dwie minuty śpiewali tylko po to, bym zrobił zdjęcie. To była wspaniała współpraca, a praca nad tym filmem to dla mnie piękna podróż.

CARLOS SOMONTE – „Roma”

– Alfonso sam wykonał zdjęcia do „Romy”, bo jego stały operator Emmanuel Lubezki był wtedy zajęty przy innym filmie. Ale był nie tylko operatorem filmowym, ale też scenarzystą, reżyserem, producentem i montażystą. „Roma” to historia autobiograficzna: pokazuje rozpad rodziny z perspektywy gosposi Cleo na tle wydarzeń w Meksyku 1970 i 1971 roku, a 90 proc. scen pochodzi z pamięci Alfonso. Ale historia „Romy” w pewnym stopniu jest także moją własną. Jestem przyjacielem Alfonsa od dzieciństwa. Mieszkaliśmy w tej samej dzielnicy, dzieliliśmy te same przygody i doświadczenia. To, co oglądamy w filmie, było dość powszechne w tej klasie społecznej.

Alfonso zabrał mnie z powrotem do niesamowicie szczęśliwych lat, ale także do strasznych rzeczy. 1970-71 był burzliwym okresem dla stolicy. Wraz z rodzinnym dramatem z filmu, odbywała się meksykańska tak zwana „brudna wojna” – ataki milicji, masakry w Corpus Christi splatają się i znikają w narracji. Moi rodzice byli częścią tych marszów, byli lewicowcami, oglądając to wszystko na planie to tak, jakbym żył w tamtych czasach…

Rekonstrukcja masakry w Corpus Christi przyniosła szokująco autentyczne kadry. Kobieta krzyczy, gdy przytula martwego mężczyznę, podczas gdy Cleo ucieka z tumultu. Protestujący rozpraszają się pod ostrzałem, dym unosi się nad ulicami. Gdy razem z Alfonso zestawiliśmy potem moje fotosy z tymi historycznymi, zareagowaliśmy: „O, kurwa! Spójrz na to!”. Alfonso był naprawdę poruszony prawdziwością tych konkretnych obrazów.

Od pierwszego dnia zdjęć wiedziałem, że ​​była to wyjątkowa okazja, aby zaangażować się w ten film w inny sposób. Oznaczało to przestudiowanie choreografii każdej nowej sceny, w szczególności dłuższych ujęć Cuaróna. Zacząłem płynąć równolegle do filmu, pokazując kadry pod innym kątem, z innej perspektywy, opowiadając jednocześnie tę samą historię”. ﹡

Kopiowanie treści jest zabronione