„Często nie sama nagość przyciąga, ale myśl, że ktoś się rozbierze”. Kate Moss wybrał ze wszystkich kobiet, które fotografował
21 października 2024
tekst: a + e
zdjęcia: Mario Testino
Kate Moss, Londyn, 2006
„Często nie sama nagość przyciąga, ale myśl, że ktoś się rozbierze”. Kate Moss wybrał ze wszystkich kobiet, które fotografował
21 października 2024
tekst: a + e
zdjęcia: Mario Testino
„Często nie sama nagość przyciąga, ale myśl, że ktoś się rozbierze”. Kate Moss wybrał ze wszystkich kobiet, które fotografował

Posłuchaj

Jest patronką niegrzecznych dziewczynek. Ma ten błysk w oczach, który sprawia, że ludzie za nią szaleją. Kate Moss jest kimś więcej niż modelką. Liczne romanse i skandale alkoholowo-narkotykowe zrobiły z niej ikonę, a połączenie urody i osobowości dało jej status muzy najlepszych artystów. Jednym, który uwielbia ją ze wszystkich kobiet, które portretował, jest fotograf Mario Testino. Przez lata stworzyli niezliczone obrazy-ikony wykraczające poza modę – ponad 100 z nich można teraz mieć na własność w nowej edycji albumu „Kate Moss by Mario Testino”.

Z powodu Kate Moss po raz pierwszy w świecie sztuki zawrzało w 2005 roku, gdy brytyjski malarz Lucian Freud sprzedał na aukcji obraz nagiej modelki w ciąży za blisko 4 mln funtów. Branża zrozumiała wtedy, że na kobiecie która deklaruje: „Lubię się rozbierać. Zamierzam to robić, dopóki mam co pokazywać”  można nieźle zarobić.

Trzy lata później do szacownego British Museum w Londynie trafiła 18-karatowa złota statua, którą na jej podobiznę wyrzeźbił Marc Quinn, artysta słynący m.in. z tego, że od 1991 roku tworzy rzeźby swojej głowy z użyciem własnej zamrożonej krwi, by udokumentować swoje starzenie się. „Siren”, czyli ważąca 50 kg  Moss, którą stworzył, wyceniona została na 1,5 mln funtów. Do dziś jest uważana za największą złotą statuę stworzoną od czasów starożytnego Egiptu. Muzeum opisało ją jako „Afrodyta naszych czasów” i ustawiło obok posągów słynnych greckich piękności.

Od tamtej pory artyści próbowali zrobić z Kate przedmiot pożądania dla kolekcjonerów, którzy są w stanie wydać każde pieniądze, byle tylko mieć na własność kogoś, kto jest kimś więcej niż modelką. Jest fenomenem.

„Jesteś perfumami”

 

Jednym z pierwszych, który się na niej poznał, był Mario Testino. Spotkali się na samym początku dekady, która ich połączyła, w 1990 roku. Ona miała 16 lat i była modelką zaledwie od kilku miesięcy. On miał 35 lat i był fotografem mody od prawie dekady. Przyszedł, żeby ją odszukać za kulisami pod koniec jej pierwszego pokazu dla Johna Galliano w Londynie. Na wybiegu go zachwyciła. Za kulisami zobaczył ją zagubioną, łzy spływały po jej policzkach. Była zdenerwowana, ponieważ nie miała doświadczenia: do tej pory pozowała tylko raz.

Testino pocieszał swoją przyszłą muzę słowami, które z lubością cytuje także dziś: „W życiu są perfumy i wody kolońskie. Musisz używać dużo wody kolońskiej, gdy zapach zanika; w przypadku perfum używasz tylko małej kropli i utrzymuje się ona przez całą noc. Ty jesteś perfumami, których używa się w nieskończoność”.

Trzy dekady później okazuje się, że miał rację.

Kate Moss, Londyn, 2006
„Kokainowa Kate” i jej fortuna

 

Supermodelek lat 90. było kilka. Oprócz „The Trinity”, jak nazywano Lindę Evangelistę, Naomi Campbell, Christy Turlington i Cindy Crawford (które stały się wówczas bardziej wpływowe niż projektanci mody, którzy je zatrudniali), były też Claudia Schiffer, Helena Christensen, Tatjana Patitz, Carla Bruni, Elle MacPherson czy Stephanie Seymour. Razem stały się taką siłą, że rządziły światem mody. I swoimi karierami. Były wówczas wszechobecne: pojawiały się w talk-show, na billboardach, w rubrykach plotkarskich, w wielomilionowych reklamach telewizyjnych, w teledyskach emitowanych w MTV, a nawet w hollywoodzkich filmach. Kobiety chciały być nimi, a mężczyźni z nimi. Dopóki nie pojawiła się Kate.

Dziewczyna z robotniczego Croydon na przedmieściach Londynu, córka barmanki i pracownika linii lotniczych, która dorabiała jako sprzedawczyni w kilku lokalnych sklepach. Niewysoka, chuda, z krzywymi zębami i nogami. Trochę dziecko, trochę kobieta. Totalne przeciwieństwo idealnie kobiecych i pięknych oraz pewnych siebie pierwszych celebrytek w modelingu. Kate nie była krzykliwa, jak one, co więcej – w ogóle nie udzielała wywiadów. Na życzenie swojej agentki, która odkryła ją na lotnisku, gdy miała 14 lat. Sarah Doukas wyczuła bowiem, że ludzie mają dość rozkapryszonych supermodelek, które ogłaszają, że „nie wstają z łóżka za mniej niż 10 tys. dolarów” (słynne słowa Evangelisty z 1990 roku). Niepozorna Kate miała być uosobieniem „normalności”.

Ale nie była. Choć milczała, robiła swoje. Brytyjka romansowała z najsławniejszymi mężczyznami świata od Johnny’ego Deppa po Daniela Craiga co dawało jej popularność na równi z imprezowym stylem życia i skandalami alkoholowo-narkotykowymi, dzięki którym zapracowała na przydomek „Kokainowa Kate”. Nic jej nie zniszczyło, co więcej dziś rocznie zarabia 20 milionów dolarów i pracuje więcej niż przed laty.

Wszyscy podkreślają, że jest cierpliwym współpracownikiem. Nawet, gdy była w dziewiątym miesiącu ciąży i pozowała Freudowi w jego londyńskiej pracowni w 2002 roku. Nawet, gdy obchodziła urodziny. Albert Watson, który był jednym z pierwszych portrecistów Kate Moss, potwierdza, że ona nigdy nie narzeka. Sesja trwała 14 godzin i do końca dnia pracowała w pełni zaangażowana, profesjonalna i miła. Dopiero po pracy ujawniła, że to jej 19. urodziny tak fotograf wspomina wspólną pracę dla niemieckiego „Vogue’a” w 1993 roku w Marakeszu.

Testino też potwierdza jej oddanie pracy: Nie jest stereotypowo piękna, ale chodzi o wytrwałość. Pamiętam, kiedy ją poznałem i robiłem wszystkie zdjęcia w świetle dziennym. W miastach takich jak Londyn nie można się za bardzo ruszać, bo nie ma dużo światła. Więc mówiłem: „Nie ruszaj się, nie ruszaj się, nie ruszaj się”. I zemdlała. Ale się nie ruszała. Nawet kiedy czuła się źle, nie mówiła: „Nie mogę już tego znieść”. Nadal była jak posąg, dopóki nie zobaczyłem, jak upada.

Fenomen Kate to efekt połączenia osobowości, pracowitości i skłonności do medialnego rozgłosu. Ale tak naprawdę najważniejsza jest jej osobowość. Jest prawdziwą muzą. Nie tylko inspiruje fotografów, ale na zdjęciach przekazuje swoją awanturniczą naturę, która dodaje fotografiom głębi. Gdy pierwszy raz stanęła przed moim aparatem, zrozumiałam, dlaczego dla tak wielu jest interesująca. Ona ma prawdziwy blask i jako modelka ma różnorodne wcielenia. Jest też zabawna, dlatego współpraca z nią jest nie tylko niezwykle satysfakcjonująca twórczo, ale i lekka opowiada fotografka Mary McCartney.

Kate Moss podczas pierwszej sesji mody z Mario Testino w 1993 roku, dla paryskiego „Glamour”, którą stylizowała Carine Roitfeld
Patronka niegrzecznych dziewczynek?


Jest patronką niegrzecznych dziewczynek. Ma ten błysk w oczach, który sprawia, że ludzie za nią szaleją tak fotograf Chris Levine, który zasłynął portretem królowej Elżbiety II z zamkniętymi oczami, tłumaczy niegasnącą popularność swojej rodaczki.

Fotograf Sante D’Orazio dodaje: Jej sposób bycia jest naturalny. Nigdy nie jest wymyślona, przesadzona.

Zmieniła postrzeganie kobiet, zachęcając je do większej indywidualności i wolności ekspresji. Uczy, że zawsze należy pozostać wiernym sobie, rozwijać własny styl i podkreślać indywidualność ocenia Gert Elfering, światowej sławy kurator.

Możesz zmienić Kate na milion sposobów, a ona wciąż wygląda niesamowicie. Ona jest kameleonem podsumowuje fotograf Enrique Badulescu.

Może właśnie dlatego jest ponadczasowa? Choć pracuje w najbardziej chimerycznym biznesie, w którym nowe mody powstają szybciej niż zanikają stare, a modelki są tylko na chwilę, ona trwa już 30 lat i nie planuje odejść na emeryturę. Skończyła 50-tkę, skończyła też z nałogami. Dba o siebie  również dzięki własnej urodowej marce Cosmoss, ale i o swoją karierę jako właścicielka agencji modeli. Dwa lata temu odniosła się do skandalu narkotykowego sprzed lat, gdy w prasie pojawiły się jej zdjęcia, jak wciąga kokainę (po których straciła wszystkie kontrakty i wielu modowych przyjaciół, a potem trafiła na odwyk). Nie przyznała się, powiedziała jedynie: – Wszyscy, których znałam, brali narkotyki.

Docenia, że w trakcie tabloidowej histerii, Testino publicznie się za nią ujął. Powiedział, że nigdy nie widział Moss „rozwiązłej i nieopanowanej”. – Może po prostu zobaczyliśmy jeden moment i nagle oceniamy czyjeś życie na podstawie dziesięciu minut i je niszczymy. Nie sądzę, żeby życie było takie czarno-białe – ogłosił.

Wkrótce Moss znów była na szczycie. Odkąd wylała łzy za kulisami pokazu Galliano, Moss i Testino pracowali razem wielokrotnie. Wraz z rozwojem jego kariery, jej również. I zarobili nawzajem mnóstwo pieniędzy. – Myślę, że jestem trochę jak starszy brat – ponieważ jestem od niej dużo starszy – ale oboje dorastaliśmy równolegle. Jej sława zbiegła się z moimi sukcesami w biznesie – wyznał brytyjskiemu „The Times”.

Jego kampania Burberry z udziałem ulubienicy w 1999 roku (oraz z lordem Freddiem Windsorem) pomogła rozpocząć plan odbudowy marki, łącząc arystokratyczno-nowoczesny styl z Young British Cool. A jego okładki „Vogue’a” z Moss są z pewnością jej najbardziej uwodzicielskimi. Pokazał Brytyjkę na wszystkie możliwe sposoby. Kate wyglądająca seksownie w tutu; Kate w samych majtkach ubijająca jajka; Kate w sukience bez ramiączek i maseczce na twarzy; Kate w dżinsowych szortach z podciągniętym swetrem; Kate z papierosem w ustach i koronkowych figach; Kate klęcząca wyzywająco na dywanie hotelowym i malująca usta… Wśród tysięcy fotografii jest też zdjęcie Kate w sportowym stroju i obcasach, gotowej do wyjścia z bloków startowych na stadionie olimpijskim. Ale na większości jest powtarzający się temat: seks, seksapil, ponętność.

Kate Moss, sesja dla magazynu „Allure”, 2013

Od pierwszego dnia branża modowa była nią zafascynowana. Ale na początku ludzie widzieli ją jako „zabiedzoną sierotę”. Zobaczyłem ją pewnej nocy na mieście, seksowną, i pomyślałem: „O mój Boże, wygląda świetnie”, ale nigdy nie widziałem jej takiej na zdjęciach fotograf tłumaczy, dlaczego jako pierwszy chciał to zmienić, dostrzegając w niej kogoś więcej niż ikonę „grunge’u” i „heroin chic”.

Kate naga i w haute couture

 

Stała się nią po sesji dla magazynu „The Face”. Na zdjęciach Corrine Day miała 16 lat i ani ona, ani jej stylizacje nie przypominały tego, co do tej pory pokazywano w wyidealizowanych magazynach mody. Kolejne w tym stylu zdjęcia wywołały spekulacje na temat jej wagi: najpierw w Stanach, a potem na całym świecie. Nawet ówczesny prezydent USA, Bill Clinton, wypowiedział się przeciwko temu trendowi. – Byłam alternatywą dla bardziej krągłych dziewczyn, takich jak Cindy Crawford, a ludzie byli zszokowani, widząc moją dziewczęcą, naturalnie chudą sylwetkę. Ile razy można zaprzeczać: „nie jestem anorektyczką!”? – wspomina po latach.

To Testino zmienił sposób, w jaki ludzie postrzegali ją jako modelkę. Przed jego obiektywem pierwszy raz rozebrała się Claudia Schiffer, karierę zawdzięcza mu Gisele Bündchen, którą odkrył, to on zrobił ostatnią sesję księżnej Diany pół roku przed jej śmiercią, to jemu pierwszemu Madonna pozwoliła sfotografować córkę. I także on stoi za przesiąkniętymi seksem kampaniami Gucci, które wykreowały „porno szyk” – najpopularniejszy trend w branży ostatnich dekad. Połowa lat 2000 należała do niego. Słynął ze zdjęć kobiet ubranych w haute couture lub bez ani jednej części garderoby. Czy w jego świecie było miejsce dla „kokainowej Kate”?

– Mario przeniósł mnie na inny poziom. Zanim zrobił mi zdjęcia, uważano mnie za brudną, niechlujną dziewczynę. On przyszedł i powiedział: „Wiem, że w Tobie jest nie tylko to”. Nie sądzę, żeby ktokolwiek przed nim postrzegał mnie jako seksowną modelkę. Od tego czasu inni zaczęli ze mną pracować, kierując się tym stylem – opowiada dzisiaj ikona mody.

Mario zaczął fotografować ją jako seksownego kociaka w butach na obcasach, choć było to sprzeczne z panującą wówczas estetyką. – To był grunge i domy komunalne… nie było żadnego glamour. Chodziło o kontrglamour – wspomina ten smutny moment w modzie. – Uczestniczyłem, ale to nie byłem ja, to nie był mój styl. Ale oczywiście w modzie po prostu podążasz za modą. Mój moment, by zabłysnąć, nadszedł, gdy powrócił splendor i piękno – wyznaje, jak mu ulżyło, bo kocha kobiecość i przepych. – Gdybym był kobietą, cały czas nosiłbym szpilki, nawet do łóżka – śmieje się.

To coś, do czego Testino zawsze miał instynktowne oko, a w swojej nowej bogini seksu znalazł muzę. I takie, pełne glamouru, są zdjęcia w albumie „Kate Moss by Mario Testino”, który pierwotnie ukazał się w 2011 roku i stał się bestsellerem, a teraz Taschen wraca do niego w nowej edycji. Na 192 stronach znajdziemy zdjęcia, które są dokumentem niezwykłej przyjaźni między modelką a fotografem: od wczesnych dni za kulisami pokazów po kulisy edytoriali, które stworzyli dla najbardziej szanowanych magazynów na świecie. Wiele zdjęć zostało wybranych z prywatnego archiwum autora i opublikowanych tutaj po raz pierwszy. Ta fotoksiążka jest osobistym hołdem złożonym jego największej inspiracji.

Album „Kate Moss by Mario Testino”, wydawnictwo Taschen, cena: 15 euro, premiera: 22 listopada

Kate Moss z malutką córką Lilą, odpalająca papierosa od świeczki trzymanej przez Donalda Trumpa, pijąca szampana razem z Johnem Galliano, na czerwonym dywanie w Cannes i wiele innych. Dużo portretów w sukniach haute couture, ale i nagości. – Interesuje mnie moda wysoka ze względu na jej fantazję, a także akt ze względu na jego prostotę. Kate pozwala mi połączyć te dwa światy. Często to nie nagość sama w sobie przyciąga uwagę, ale myśl, że ktoś się rozbierze. Nie chodzi tu tylko o erotykę – fotograf precyzuje w rozmowie z hiszpańskim „El Mundo”.

„Nuta intensywności i tajemniczości”

 

Kate na większości tych zdjęć jest zabawna, frywolna, na luzie. To zasługa bliskiej relacji jaką przez dekady zbudowała z fotografem, który do Londynu, z rodzinnego Peru, przybył w 1976 roku. Najpierw pracował jako kelner, ale by zdobyć wizę, zaczął studiować fotografię (w Limie próbował ekonomii, prawa i stosunków międzynarodowych). Na tyle skutecznie, że zyskał światową sławę jako portrecista rodziny królewskiej oraz fotograf i przyjaciel największych gwiazd na świecie, w tym Kate Moss.

– Wiele modowych sesji wiąże się z bardzo statycznymi, bardzo zorganizowanymi procedurami, ale ja lubię eliminować wrażenie, że jest to coś przygotowanego. Często staram się, aby moje prace wyglądały tak, jakbym miał szczęście, że udało mi się wejść do pokoju w odpowiednim momencie, żeby zrobić to najlepsze zdjęcie – fotograf wyjaśnia skąd tyle spontaniczności w obrazach na stronach „Kate Moss by Mario Testino”. – Poza tym, Kate ma tę inteligencję, która szuka niestrudzenie, zawsze w ruchu, niczego nie wykluczając.

I to, według niego, odróżnia Brytyjkę od jej koleżanek: – Fotograf mody stara się wprowadzić modelkę do swojego wszechświata. Dla mnie osoba jest niezwykle ważna. Piękno samo w sobie jest nieinteresujące. Staram się wydobyć to piękno, które pochodzi z wnętrza, i właśnie ono robi różnicę między jedną modelką a drugą.

Mario uczciwie przyznaje, że nie umiałby wybrać ulubionego zdjęcia ze swojego przepastnego archiwum. – Może akt Demi Moore? Gdybym był kobietą, chciałbym mieć jej ciało. Wszyscy chcielibyśmy mieć jej ciało – mówi po namyśle. Ale nie waha się, gdy ze wszystkich kobiet, które sfotografował, ma wybrać tę, którą sam chciałby być. To Kate Moss. – To jedna z osób, która wywarła na mnie największy wpływ. Ze względu na piękno, humor i ciekawość – wymienia fotograf, dla którego 50-latka jest jedną z „liderek indywidualizmu, która ma w nosie to, co o niej myślą”.

Co Kate takiego w sobie ma, że jest największą współczesną muzą? Starszy od niej o 19 lat fotograf nie ma wątpliwości: – Tak długo utrzymuje się na szczycie, bo ma urok wielkich gwiazd, jest na poziomie Garbo czy Dietrich, łącząc swoje oryginalne piękno z nutą intensywności i tajemniczości. Mam bardziej obsesję na jej punkcie jako osoby, niż jako modelki. I będę tę obsesję miał nawet wtedy, gdy będzie stara. Oczywiście, jej uroda jest najważniejsza, ale tu chodzi bardziej o jej osobowość. ﹡

Kopiowanie treści jest zabronione