Kilka dni temu spekulowano, kto będzie należeć do elitarnego kręgu gości na pokazie kolekcji na sezon wiosna/lato 2024. Raz po raz słychać było, że ludzie prawie błagają o zaproszenie. Nie można ich winić: kiedy dyrektor kreatywny Saint Laurent, Anthony Vaccarello, pokazuje swoje męskie kolekcje na przyszłe sezony, wszyscy chcą tam być.
Tym bardziej, że tym razem show miało być kameralne, a miejscem Neue Nationalgalerie w Berlinie, poświęcona sztuce XX wieku: z bezcennymi dziełami sztuki m.in. Dalego, Picassa i Klee.
BERLIN – NOWY MARRAKESZ
Po pierwsze, pokazy wielkich domów mody to w stolicy Niemiec rzadkość, po drugie – bydynek to ikona modernizmu zaprojektowana pod koniec lat 60. przez jednego z najważniejszych architektów w historii, Ludwiga Miesa van der Rohe.
Chociaż związek Yvesa Saint Laurenta, który założył markę w 1961 roku, ze stolicą Niemiec był być może trudniejszy do rozszyfrowania niż wspaniały pokaz na pustyni na obrzeżach Marrakeszu – powszechnie znanego jako duchowa ojczyzna marki – po bliższym przyjrzeniu okazało się, że Berlin miał sens. W latach 70. nieżyjący już projektant spędzał mnóstwo czasu z bliskim przyjacielem i współpracownikiem Helmutem Newtonem oraz jego ekipą artystycznych freaków w nocnym barze Paris Bar w dzielnicy Charlottenberg. Vaccarello wybrał to miasto na miejsce pokazu także z osobistego powodu: jako student mody w Brukseli kochał Berlin i często odwiedzał jego nocne kluby, marząc, by kiedyś wrócić w innej roli.
– Zawsze chciałem coś tutaj pokazać – powiedział przed modowym show, wskazując na wnętrza zabytkowego budynku, który został ponownie otwarty w 2021 roku po pięcioletniej renowacji nadzorowanej przez architekta Davida Chipperfielda. – Gust ludzi mieszkających w Berlinie jest na bardzo wysokim poziomie. Przyjeżdżając tutaj, chciałem pokazać coś, z czego będę naprawdę dumny. Najnowsze projekty widzę jako moją trzecią męską kolekcję. Zaczęło się od Marrakeszu – zauważył, odnosząc się do pokazu męskiego z zeszłego lata, który nie był jego pierwszym, ale tym, który całkowicie podporządkowany był jego autorskiej wizji i wprowadził Saint Laurent na ścieżkę najlepszej mody męskiej (zobacz wideo). Drugi, który w styczniu odbył się w Paryżu, stał się najpopularniejszym tematem sezonu nie tylko w modowej branży (zobacz wideo).
– Teraz, kiedy czuję się bardzo pewnie w tym, co robię dla mężczyzn i stawiam to na tym samym poziomie, co moja praca dla kobiet, byłem gotów zaprezentować kolekcję tutejszej publiczności – wyznał projektant, który u sterów Saint Laurent stoi od 2016 roku.
Pewność daje mu także roczna sprzedaż, która dzięki niemu wzrosła ostatnio do 3,3 miliarda euro. YSL jest najszybciej rozwijającą się marką w luksusowej grupie Kering, do której należą też m.in. Gucci, Balenciaga, Bottega Veneta i Alexander McQueen. Anthony Vaccarello czyni z niej supergwiazdę w świecie mody. Sam odnosi coraz większe sukcesy, bo to, co tworzy dobrze wpisuje się w postpandemiczny duch czasu. Lockdowny i odzież domowa wywołały tęsknotę za wolnością i elegancją. 41-letni Belg proponuje przylegające do ciała sylwetki i ostre kroje. Przeważnie wszystko w czerni, rzadko zdarza się kolor. Dla kobiet chętnie korzysta z męskiej garderoby (marynarka w prążki z szerokimi ramionami), dla mężczyzn z damskiej (jedwabne bluzki z kokardą). Wybiera androgynizm i ignoruje podziały na płeć.
MĘSKA REWOLUCJA
Podążając śladami hiper eleganckiego, spektakularnego styczniowego pokazu mody męskiej we wnętrzach paryskiej galerii Bourse de Commerce, Vaccarello zintensyfikował swoją formalną propozycję dla mężczyzn, dalej myszkując w szafie kobiet.
– Zacząłem od ostatniej kolekcji damskiej. To kobieta z Paryża, ale o krok od Berlina. Niczym postać z filmu Fassbindera [Chodzi o nakręcony w stolicy Niemiec homoerotyczny „Querelle” Rainera Wernera Fassbindera z 1982 roku. Scenografia, kolorystyka kadrów, oprawa dźwiękowa, kostiumy, wszystko to przenosi widza w surrealistyczny wymiar namiętności – przy. red.]. Od tego momentu zacząłem budować kolekcję z kobiecych sylwetek, przenosząc je na mężczyzn. Chciałem, żeby była naprawdę klasyczna: satyna, prążki, groszki, przezroczystości. To gra z kodami kobiecości i męskości, bez granicy między nimi – opowiadał po pokazie, który odbył się wczoraj wieczorem, wspominając jedną ze scen z „Querelle”, w której Jeanne Moreau okrywa się męską kurtką.
Projektant jest fanem Fassbindera, jednego z najbardziej legendarnych berlińskich reżyserów, człowieka, który wiedział co nieco o dysonansowej seksualności i zależnościach między siłą a zmysłowością mężczyzny i kobiety, tak samo jak sam YSL. Vaccarello świadomie więc nasycił kolekcję duchem bohaterów filmów Niemca: od „Querelle” po „Prawo silniejszego”. Całość jest seksowna, ale igrająca z tradycyjnym rozumieniem męskości. – Nie robię tego, ponieważ fajnie jest teraz być płynnym pod względem płci. Robię to, bo tak lubię. Nie kryje się za tym żadne przesłanie polityczne. Monsieur Saint Laurent nigdy tego nie robił. Wszystko, co tworzył, było bardzo polityczne, ale nigdy niczego nie wyjaśniał. I myślę, że to jest fajne. Każdy może interpretować to tak, jak chce – wyjaśnił.
Vaccarello, który jest zagorzałym fanem lat 80., pokaz zatytułowany „Each Man Kills the Things He Loves” (fraza z Oscara Wilde’a śpiewana przez Moreau w „Querelle”), otworzył serią garniturów z przesadnie dużymi ramionami, przywołując współczesnych żigolaków idących w lakierowanych botkach na pięciocentymetrowych obcasach (tutaj wideo). Marynarki o ostrym jak brzytwa kroju uzupełnił delikatnymi elementami z damskiej garderoby. W dalszej części pokazu styl nieco złagodniał: ostre krawędzie ustąpiły miejsca przezroczystym szyfonowym bluzkom o przeskalowanych szarfach, które falowały za modelami, kokardom oplatającym szyję, jedwabnym koszulom z głębokimi dekoltami, topom z delikatnego, marszczonego tiulu. A do tego odkryte ramiona, dotychczas wyłącznie atrybut kobiety.
– Czy zakładanie damskiej odzieży odbiera mężczyźnie władzę? – zapytał. – Nie, ponieważ w rzeczywistości nie jest to kwestia władzy: to kwestia dobrego samopoczucia w ubraniu… Chodziło o nadanie kobiecej siły mężczyznom.
SŁOŃCE WSCHODZI O ZMIERZCHU
Zachwycone pokazem media doceniły męską rewolucję Belga. „To nowa wersja mężczyzny Saint Laurent, który jest świeży, elegancki, nieustraszony i podążający z duchem czasu. Po prostu chcesz być jednym z tych facetów” – zawyrokowały niemieckie gazety.
Doceniły też synchronizację z miejscem. Neue Nationalgalerie – przestrzeń, która według architekta miała pełnić rolę łącznika między muzeum a miastem, między sztuką a społeczeństwem – Vaccarello wykorzystał z wyczuciem. Dodał bardzo niewiele do tej oszczędnej, monolitycznej architektury, która w mieście pełnym modernistycznych arcydzieł jest jedną z najbardziej imponujących. Swoich gości posadził na skórzanych stołkach Barcelona zaprojektowanych przez van der Rohe, dodał podłogę z trawertynu i kilka ciemnych zasłon w korytarzu wejściowym. A także umieścił gigantyczny sześcian na zewnątrz pawilonu, który działał „jak słońce wschodzące w centrum miasta o zmierzchu”.
Minimalistyczny i elegancki spektakl wzmacniał przesłanie, które Vaccarello kreuje w Saint Laurent. – Teraz jest jedna przemyślana wiadomość na temat stylu marki. Nie lubię dawać wszystkiego po trochu. Kiedy gość opuszcza pokaz, powinien mieć w głowie jedną sylwetkę – powiedział za kulisami o swojej projektowej konsekwencji.
Konsekwentnie wybrał też gości kameralnego pokazu. Zaprosił tylko 200 osób: mieszankę przyjaciół domu mody, którzy pracowali z samym Yves Saint Laurentem, nowych ambasadorów i prasę. Wsród nich byli m.in.: wieloletnie muzy Betty Catroux, Charlotte Gainsbourg, Béatrice Dalle i Anja Rubik oraz nowe twarze: Jessica Alexander z „Małej Syrenki”, aktor „Plotkary” Evan Mock, brytyjska aktorka Ellie Bamber, amerykański piosenkarz Conan Gray, tajwańska piosenkarka Yoga Lin, japońska modelka Kiko Mizuhara i gwiazda K-popu Jeonghan z zespołu Seventeen. – Robię pokaz dla ludzi, którzy pracują w modzie oraz tych, którzy naprawdę kochają modę i naprawdę kochają markę. Nie dla kogoś, kto chodzi na każdy pokaz, aby nosić to, co mu kazaliśmy – uśmiechnął się.
PRACA, NIE SŁAWA
Z takim podejściem idzie pod prąd. Ale nie tylko w ten sposób wyłamuje się z zasad obecnie panujących w branży. W czasach, gdy wielkie maisons coraz bardziej skupiają się na budowaniu dziedzictwa, Vaccarello powoli, ale nieuchronnie przywraca Saint Laurent do pierwotnego stanu. Zeszłego lata po cichu zamienił przeprojektowane przez jego poprzednika Hediego Slimane logo domu na oryginalne logo z czasów samego Yvesa (choć nadal w nazwie nie ma imienia założyciela). – Coraz bardziej przemawia do mnie to logo. Tak było wcześniej i tak powinno być teraz. Ono mówi: „elegancja” – wyznał.
Belg odrzuca też gwiazdorstwo. Choć odnosi coraz większe sukcesy, jest znacznie mniej obecny w mediach niż jego koledzy. Rzadko udziela wywiadów. Rzadko chodzi na imprezy. Nigdy nie był bohaterem skandalu. Nic nie mówi o swoim życiu prywatnym. – To prawie tak, jakby nie chciał się przystosować do współczesności i zrobić z siebie wielkiej osobowości. To tak, jakby nie był świadomy swojego sukcesu – Anja Rubik, która jest jego dobrą przyjaciółką, powiedziała w 2016 roku w rozmowie z amerykańskim „Harper’s Bazaar”.
Ale jego CV pokazuje szybki wzrost. W 2006 roku ukończył w Belgii Państwową Wyższą Szkołą Sztuk Pięknych La Cambre na wydziale mody i zaprezentował swoją kolekcję dyplomową na festiwalu mody we francuskim Hyères. Pierwszy wypatrzył go Karl Lagerfeld i zaproponował pracę w Fendi przy projektowaniu futer. W 2009 roku założył własną markę w Paryżu, stał się wschodzącą gwiazdą sceny modowej i zaczął doradzać Donatelli Versace. W 2015 roku mianowała go dyrektorem kreatywnym linii Versus Versace. Rok później przeszedł do Saint Laurent i zamknął własny brand.
Raz po raz pokazywał damskie kolekcje przed Wieżą Eiffla, łącząc w ten sposób markę z najbardziej rozpoznawalnym symbolem Paryża. Vaccarello zajmuje się także pielęgnacją wizerunku domu mody poza modą. Wśród tych projektów jest wystawa z byłym kreatorem Helmutem Langiem oraz wystawa z okazji reedycji książki Madonny „Seks”. Niedawno założył ze swoim pracodawcą firmę zajmującą się produkcją filmową. Debiutancki film „Strange Way of Life” zaprezentowano na festiwalu w Cannes – to 30-minutowy western, w którym występują Ethan Hawke i Pedro Pascal. Mają na sobie oczywiście projekty od Saint Laurent.
Jeśli zapytać w branży, co jest największą siłą Anthony’ego, wszyscy powiedzą, że dyscyplina. Wakacje to dla niego obce słowo. W niedawnym wywiadzie dla „System Magazine” wyznał: „Dla mnie moda to nie jest praca. Nie budzę się i nie myślę: „Och, muszę iść do pracowni”. Żyję i oddycham tym na co dzień. Jeśli przestanę, zachoruję”. ﹡