Na zdjęciach: apartament przy 55 rue de Babylon w Paryżu (zdjęcie: Marianne Haas), Betty Catroux i Yves Saint Laurent w paryskim apartamencie YSL, 1972 (zdjęcie: Henry Clarke)
„To było jedno z najseksowniejszych miejsc”. Znano go jako projektanta mody, ale jego gust wnętrzarski podziwiany jest do dziś
19 czerwca 2024
tekst: Agnieszka Kowalska

Posłuchaj

Yves Saint Laurent i Pierre Bergé byli równie bogaci, co stylowi. Wydawali pieniądze na potęgę i otaczali się wysmakowanym pięknem. Budowali bowiem wizerunek marki YSL na kulcie jej projektanta, a każdy nowy dom musiał być w zgodzie z tym kultem i statusem społecznym. Dlatego każde ich mieszkanie zostało wyreżyserowane tak, by przyciągnąć uwagę. Dziś Yves i Pierre już nie żyją, ale ich estetyka eklektyzmu wciąż budzi zainteresowanie. Album „Yves Saint Laurent at Home” jest na to dowodem – gdy tylko się pojawił, okazał się bestsellerem i zniknął z rynku. Dlatego teraz wydawnictwo wypuszcza jego nową edycję.

Choć każdy z naszych domów miał swoją odrębną historię, wszystkie były w pewien sposób do siebie podobne. Bo w każdym zostawialiśmy cząstkę siebie. Wiedzieliśmy, że domy trzeba kochać. Naszym poświęciliśmy jednak więcej uczuć, niż było to konieczne – wspominał z humorem Pierre Bergé, który razem z projektantem mody Yves Saint Laurentem tworzył jedną z najsłynniejszych na świecie par w życiu i w pracy.

Château Gabriel w Bernerville, nieopodal Deauville, ogród Majorelle i Villa Oasis w Marakeszu, Villa Mabrouka w Tangerze, apartament przy rue de Babylone i siedziba główna przy Avenue Marceau w Paryżu, gdzie mistrz miał pracownię i siedzibę swojego domu mody. To tylko niektóre z bogatej gamy nieruchomości, które para zgromadziła przez całe życie. Koneserzy w każdym znaczeniu tego słowa, posiadający głęboką wiedzę i uznanie dla sztuki i projektowania wnętrz, żyli wśród spektakularnej i starannie przemyślanej kolekcji bibelotów, dzieł sztuki, mebli i drobnych wnętrzarskich elementów, które ze starannością ustawiali w swoich domach. W ścisłej współpracy ze światowej klasy projektantem i przyjacielem Jacquesem Grange’em stworzyli prywatne przestrzenie zmieszane z orientalizmem, elementami ludowymi, stylem art déco i antykami.

Projekty wnętrz zawsze bazowały na wizji Yvesa, ale realizowane były – i to w sposób bardzo hojny – przez Pierre’a. Bo kreator projektował je z nieograniczoną wyobraźnią i bez kompromisów. Nigdy nie pytał o cenę. To dużo mówi o jego podejściu. Stawka nie grała roli – drogocenne obiekty stawiał obok tych mało wartych, ale dla niego ważnych. Zawsze były to jednak rzeczy najwyższej jakości. W tych sprawach miał naprawdę szósty zmysł. – Pierre nigdy nie kwestionował jego decyzji, nawet tych najbardziej ekscentrycznych, jak na przykład wykopanie jeziora na ziemiach Château Gabriel – wspomina Grange.

Chociaż każdy dom był azylem dostępnym tylko dla nich i ich starannie wyselekcjonowanej świty, Yves i Pierre jako obeznani z mediami kreatorzy wizerunku, wykorzystywali je także do tego, by nakręcać rozgłos wokół marki, którą budowali. Każdy był również nośnikiem pewnej idei, którą jako twórcy domu mody chcieli zakomunikować światu. Dominique Deroche, przez 40 lat rzeczniczka prasowa domu mody YSL, tak o nich opowiada: – Wizyta w jakimkolwiek z domów Yvesa zapewniała niezwykłe przeżycia, a przede wszystkim pozwalała poczuć perfekcję jego gustu i wyczucia smaku.

Yves i Pierre doskonale zdawali sobie z tego sprawę, więc, gdy urządzili pierwszy ze swoich reprezentacyjnych apartamentów – ten na Rue de Babylone – na którego widok niejeden gość zaniemówił, postanowili go uwiecznić. Bergé, który potrzebował kogoś, kto sfotografowałby dzieła z ich kolekcji sztuki dla celów ubezpieczenia, spotkał się z fotografką Marianne Haas. Ledwie wróciła do Paryża po pięciu latach spędzonych w Stanach. Był 1982 rok. – Nie do końca była to praca marzeń, ale ponieważ byłam całkowicie spłukana, spotkałam się z Pierre’em. Pokazał mi mieszkanie, które bardziej przypominało muzeum. Zwróciłam uwagę, że nie mam odpowiednich aparatów. „Nie ma problemu” – odpowiedział. „Kupuj to, czego potrzebujesz”. I tak zaczęła się moja z nim współpraca, która miała być tylko na chwilę, a trwała lata – fotografka opowiadała magazynowi „France Today”. – Oprócz fotografowania drobnych przedmiotów zainstalowaliśmy studio na ostatnim piętrze, z windą. Mój asystent i ja spędziliśmy trzy miesiące na fotografowaniu tego wszystkiego.

1.

Dwupoziomowe mieszkanie na 55 Rue de Babylone z widokiem na ogród, które Yves i Pierre kupili w 1970 roku, znajdowało się na lewym brzegu Sekwany w artystycznej części Paryża i miało symboliczne znaczenie, sygnalizując postępowe wartości Saint Laurent. Cztery lata wcześniej projektant założył swoją markę i butik z odzieżą męską i damską Rive Gauche przy pobliskiej Rue de Tournon i publicznie oświadczył, że hegemonia haute couture jest „démodé”. Chociaż nadal tworzył szyte na miarę kolekcje couture, jako pierwszy stawiał na prêt-à-porter.

Gdy postanowili zrobić remont, przeprojektowali wszystko. Nienaruszona pozostała jedynie drewniana podłoga i stary kominek. Wnętrze apartamentu stworzyli w stylu francuskiego architekta Jean-Michela Franka z lat 20. i 30. Yves był wówczas pod wrażeniem opływowej, ale luksusowej estetyki art déco i epoki jazzu, więc chętnie wzbogacił wystrój o fotel Dragon Eileen Gray, taborety Pierre’a Legraina, wazony Jeana Dunanda, taborety Gustave’a Miklosa i meble kupione na wyprzedaży w 1972 roku kolekcji sztuki nowoczesnej i mebli Jacquesa Douceta z początku XX wieku. Gdy wszystko było gotowe, właściciel i jego partner zaprosili do środka magazyn „Vogue”. Byli pierwszymi celebrytami, którzy pozwolili fotografować swoje domy dla magazynów wnętrzarskich i modowych. I chętnie o nich opowiadali.

Eleganckie mieszkanie z ogromnym, wyłożonym drewnem salonem było epicentrum ich życia towarzyskiego i wysmakowaną scenerią dla ich stylu życia. Odrzucili burżuazyjne konwencje na rzecz wolności i wyrażania siebie. – Saint Laurent i Bergé wyprzedzili swoje czasy – mówi BBC Anthony Barzilay Freund z 1stDibs, internetowej przestrzeni poświęconej antycznemu i współczesnemu wzornictwu, sztuce i modzie. – To prawdziwi kolekcjonerzy zniewoleni pięknem i jakością, którzy byli niezwykle eklektyczni. Tym, co łączyło ich kolekcję, była doskonałość każdego obiektu. Pokoje na 55 Rue de Babylone musiały służyć jako wspaniałe miejsce spotkań, a elitarność miejsca była wyrażona różnorodnością wystroju będącego miksem stylów i kultur, odczuwaną przez gości.

– Z przyjemnością chodziłam tam codziennie do pracy. Nauczyłam się fotografować rzeźby z brązu, obrazy, kryształy i nie tylko, co bardzo mi pomogło później, gdy fotografowałam wnętrza dla znanych designerów – wspomina Haas.

Któregoś ranka, gdy jak zwykle przyszła do mieszkania, lokaj Bernard z łobuzerskim uśmiechem oznajmił jej, że ma dla niej wiadomość od pana domu. To było zbesztanie. – Dzień wcześniej sfotografowaliśmy rzeźbę Constantina Brancusiego, umieszczoną wysoko nad kominkiem na podstawie, do której można było dotrzeć jedynie z drabiną. Składała się z trzech pasujących do siebie części, które zdemontowaliśmy i ponownie złożyliśmy w studiu, aby sfotografować, a następnie odłożyliśmy rzeźbę na miejsce. Monsieur Saint Laurent zezłościł się, że złożyliśmy elementy w niewłaściwym ułożeniu, choć dla nas było w porządku. Przesunięcie obiektu, nawet o centymetr, zawsze było trudne: każdy błąd natychmiast dostrzegał i doprowadzał go do szału. W końcu kupiliśmy Polaroida SX-70 do celów zwiadowczych, co uchroniło nas przed dalszymi zarzutami – śmieje się fotografka.

2. 

Każdy pokój na Rue de Babylone miał charakterystyczny nastrój. Pokój Orientalny był pełen chińskich artefaktów, które uwielbiał Saint Laurent, co znalazło również wyraz w jego kolekcji haute-couture z 1977 roku z motywem „Imperial China” czy słynnych perfumach Opium. W kampanii reklamowej zapachu supermodelka lat 70., Jerry Hall, została sfotografowana obok białych orchidei właśnie w Pokoju Orientalnym. To tam stał pozłacany Budda z dynastii Ming, który lśnił na tle lustrzanych ścian oświetlonych świecami.

Apartament na 55 rue de Babylone w Paryżu

W 600-metrowym apartamencie były też inne perełki z kolekcji, jak choćby słynny zbiór dzieł francuskiego rzeźbiarza Francois-Xaviera Lalanne’a: od futurystycznego, stalowego baru w kształcie jajka po stołki w kształcie owiec. Do tego m.in. homoerotyczny tors mężczyzny z marmuru ze starożytnej Grecji, XIX-wieczna rzeźba ptaka z Wybrzeża Kości Słoniowej, monumentalny gobelin Edwarda Burne-Jonesa, obrazy Goi, surrealisty Giorgio de Chirico oraz kubistyczne płótna Picassa i Légera. Obok nich znajdowało się kilka współczesnych dzieł, w tym wielobarwne portrety Saint Laurenta, namalowane w 1972 roku przez Warhola. „To było jedno z najseksowniejszych miejsc, w jakim kiedykolwiek byłam” – pisarka Marian McEvoy wspomina w książce „The Beautiful Fall – Fashion, Genius and Glorious Excess in 1970s” autorstwa Alicii Drake. „Nie było ani jednej lampy, przy której przechodząc obok nie czułbyś się absolutnie piękny. Źródło światła zawsze znajdowało się we właściwym miejscu. Każdy pokój pachniał liliami i bluszczem. To było powalająco zmysłowe wnętrze”.

Bibliotekę zaprojektowano z jasnego drewna – dokładnie tak, jaką w swoim mieszkaniu miała Coco Chanel. Zaś jadalnia w stylu barokowym to hołd dla scenografii Christiana Bérarda z filmu „Piękna i bestia” z 1946 roku. Całość zatopiona została w błękitach i ozdobiona meblami projektu Jeana-Michela Franka oraz XIX-wieczną sztuką.

Zdaniem Deroche, apartament na 55 rue de Babylone odzwierciedlał elegancję, miłość do sztuki oraz Paryża. Grange porównał to mieszkanie do grobowca Tutanchamona – ze względu na bogaty zbiór niewyobrażalnych skarbów. Bywali w nim tylko najbliżsi przyjaciele: m.in. Catherine Deneuve, Betty Catroux i jej mąż Francois Catroux, Loulou de la Falaise i jej mąż arystokrata Thadée Klossowski, syn polskiego malarza Balthusa, Paloma Picasso czy Jacques de Bascher, o względy którego rywalizowali YSL i Karl Lagerfeld.

3. 

Zabytkowa kamienica z czasów II Cesarstwa Francuskiego na 5 Avenue Marceau w Paryżu to serce haute couture. Tu Yves Saint Laurent pracował, tworzył i przygotowywał się do pokazów. Na parterze znajdował się butik, na kolejnych piętrach sala krawcowych, których za czasów mistrza pracowało tam ok. 200, oraz studio, w którym kreator tworzył razem z siedmioosobowym teamem, do którego należała jego prawa ręka, Loulou de La Falaise. Tu także były prywatne biura Yvesa, a dziś jest muzeum i fundacja jego imienia, gdzie znajdują się arcydzieła mody z lat 1974–2002.

Jasnobeżowe ściany stały się doskonałym tłem dla bogato zdobionych mebli obitych aksamitem, udekorowanych frędzlami. Ciężkie świeczniki nadawały przestrzeni tajemniczy nastrój. A na ścianach  sztuka nowoczesna.

4.

– Jako dziecko marzyłem o wiejskim domku – powiedział kiedyś w rozmowie z „Le Figaro” Pierre Bergé. – Po powrocie z podróży do ZSRR, gdzie odwiedziliśmy Moskwę i Leningrad, pozostaliśmy zanurzeni w rosyjskim duchu. Podczas wyjazdu kupiliśmy XIX-wieczną książkę o rosyjskiej architekturze drewnianej, która zainspirowała nas do zbudowania luksusowej chaty, daczy i przy niewielkiej pomocy naszego przyjaciela Jacquesa to marzenie się spełniło.

Chodzi o La Datcha w ogrodzie Château Gabriel, XIX–wiecznej posiadłości w neogotyckim stylu, leżącej na 30 hektarach ziemi w Normandii. 10 minut spaceru od głównego budynku, który był letnim domem pary. Kiedyś była w nim firma tekstylna, a gdy kupowali go w 1983 roku w dachu było więcej dziur niż w serze. Saint Laurent wyobraził sobie świat Marcela Prousta. Pokoje poświęcił każdej postaci z jego powieści „W poszukiwaniu straconego czasu”. Sypialnia numer dziesięć była więc pokojem Charlesa Swanna, pokojem Bergé stał się ten barona de Charlus, były też pomieszczenia gościnne, nazwane imieniem księżnej Oriane de Guermantes, Charlesa Morela czy madame Verdurin.

– Chciałbym się tu poczuć jak w Bawarii, w zamku Ludwika II – powiedział Grange’owi Yves Saint Laurent. A ponieważ wtedy zaczął oglądać filmy Luchino Viscontiego, to one (a zwłaszcza „Niewinne” z 1976 roku) pomogły w kreowaniu wnętrza château. Ze scenografii zapożyczyli ciężkie zasłony i kryształowe żyrandole. Ściany udekorowano tapetami będącymi reprodukcjami różnych odsłon „Lilii wodnych” Moneta. Ich odcień i kolorystyka dobrana została w zależności od tego, jak w danym pomieszczeniu pada światło. – Fotografowanie Château Gabriel było jak praca na planie filmowym Viscontiego. W każdej chwili w drzwiach mógł pojawić się Helmut Berger, Alain Delon czy Claudia Cardinale. Sypialni było wystarczająco dużo dla tych prestiżowych gości – opowiada Haas.

Goście kochali to miejsce również z powodu olśniewającego ogrodu. Tworząc go, Yves i Pierre w dużej mierze inspirowali się angielskimi architektami krajobrazu i obrazami impresjonistów. Yves również uwielbiał zapełniać ogród posągami, tak jak robił to Jean Cocteau. I w tym ogrodzie stanął też wymarzony przez Pierre’a domek, który podczas pobytu w ówczesnym Związku Radzieckim zakochał się w maleńkich wiejskich daczach. Wnętrze La Datcha autorstwa Grange’a nawiązywało do paryskich lat 20. XX w. i czerpało z elementu, który inspirował twórców tamtych czasów. Mowa o zespole Ballets Russes, który zrewolucjonizował klasyczne postrzeganie baletu. Drewniana chata pełna była więc elementów ze Wschodu i odzwierciedlała estetykę pielęgnowaną przez Siergieja Diagilewa i białoruskiego malarza Léona Baksta. To wszystko pomieszane zostało z bawarską nutą à la Ludwik II.

– Mieliśmy szczęście, że kiedy tylko chcieliśmy, mogliśmy przeskakiwać z jednego życia do drugiego – z Paryża do Normandii, Marakeszu czy Tangeru. Nigdy nie mieliśmy ulubionego domu. Staraliśmy się je zrozumieć, zapewnić im opiekę i sprawić, żeby pokochały siebie. Wierzę, że odwzajemniły nasze uczucia – wspominał Bergé.

5.

Urodzony we francuskiej Algierii Yves był jednak najszczęśliwszy w Marakeszu. Kiedy odkrył go w 1966 roku, była to miłość od pierwszego wejrzenia. Nic więc dziwnego, że on i Bergé zamieszkali tam w posiadłości Dar Es Saada („domu szczęścia”). Jednak kilka lat później dowiedzieli się, że pobliskiemu ogrodowi Jardin Majorelle zagraża nowy projekt deweloperski, więc w 1974 roku kupili zarówno ogród, jak i przylegającą do niego willę, która wcześniej była własnością francuskiego malarza Jacquesa Majorelle. I stworzyli tam prywatny raj (zobaczcie wideo).

W tym samym czasie do tego marokańskiego miasta przybył też architekt Bill Willis w towarzystwie bogaczy z Ameryki, Paula i Talithy Getty, i już nigdy go nie opuścił. Był ekscentryczny, bardzo elegancki i miał wygląd gwiazdy popu. Jego estetyka wizualna, kreatywność i pomysłowość uczyniły go jednym z najwybitniejszych współczesnych architektów marokańskich swoich czasów. Yves i Bill zostali przyjaciółmi. Dzielili te same pasje i oczywiście Pierre i Yves poprosili jego i Jacquesa o odnowienie Majorelle, która wymagała gruntownej renowacji.

Po odrestaurowaniu przemianowano ją na Villa Oasis, ale zachowano jej ducha indo-mauretańskiego. Yves zakochał się w tym miejscu na zabój, również dlatego, że okolica wciąż była dzika, nie było tam pól golfowych ani basenów i prawie nikt nie miał telefonu. Aby zaprosić przyjaciela na kolację, wysyłano posłańca z notatką, a on wracał z odpowiedzią. Taki sposób życia pozwalał na ucieczkę od codzienności, od zgiełku i oddaniu się twórczym działaniom i wypoczynkowi. Dla projektanta i jego paryskiego gangu było to miejsce, gdzie spędzali każde lato, a czasem i zimę. Yves zapuścił włosy, porzucił garnitury, przyjął bardziej hipisowski wygląd, zakładając luźne kaftany i paląc kief (haszysz powszechny w Afryce Północnej).

Villa Oasis, jak ocenia Martina Mondadori, współautorka książki „YSL Lexicon: An ABC of the Fashion, Life and Inspirations of Yves Saint Laurent”, była odą do wyrafinowanego świata, w którym żył. Pokoje na parterze to idealna scenografia na każde przyjęcie. Dom jest tak dekadencki, jak to tylko możliwe, a aksamity, kolory i kafelki sprawiają, że wydaje się bardzo intymny, by wszyscy ci dobrze ubrani, piękni ludzie czuli się jak u siebie. Zaprojektowany (jak pozostałe) z myślą o zabawie. We wszystkich nieruchomościach imprezy obracały się wokół paryskiej tradycji apéro – skrót od l’apéritif – czyli eleganckiego wstępu do spotkania towarzyskiego w domu, podczas którego serwuje się szampana lub białe i czerwone wino. Trudno uwierzyć, żeby goście kiedykolwiek zasiedli do kolacji w jadalni; zamiast tego szli do modnych klubów tamtych czasów, takich jak Club Sept i Le Palace.

Album „Yves Saint Laurent at Home” Jacques Grange, wydawnictwo Assouline

Inna cecha stolicy Maroka, która przyciągnęła Saint Laurenta, to jej barwy. – Marakesz nauczył mnie kolorów – powiedział kiedyś. – Przed Marakeszem wszystko w mojej modzie było czarne.

W Villi Oasis jest dużo czerwieni, złota i brązu. Tak jak mu się podobało, ponieważ według niego „kolor jest odzwierciedleniem duszy”. I niedługo później zaprojektował inspirowaną Marokiem kolorową kolekcję – proste tuniki i spodnie haremy w fioletach i pomarańczach.

6.

Wszystkie domy Yvesa i Pierre’a, choć odrębne w stylu, łączyło jedno: były w nich wymieszane różne elementy z bardzo osobistym dotykiem obojga. Panowie, zewsząd zbierając przedmioty, które wpadły im w oko, po powrocie do domu zastanawiali się, jak je połączyć. W ścisłej współpracy z Grangem zbudowali spektakularną i starannie przemyślaną kolekcję mebli i dzieł sztuki, które stały się nie tylko wystrojem ich domów, ale i życia. – To miszmasz, ale mimo to jest to wyraz czasu i prawdopodobnie wypowiedź na mój temat – podsumował legendarny kreator mody. A pytany co to jest smak domu, mawiał: – To wiedza, kiedy przestać, a kiedy zacząć urządzać od nowa.

Skąd u niego to zamiłowanie do budowania różnych światów? Nie lubił podróżować. Wolał siedzieć w swojej pracowni lub w domu i przenosić się do odległych krajów i kultur, zanurzając się w książkach, filmach i obrazach. Lubił mieszać różne wpływy – uczynić elementy swoimi, zanim przekształcił je w pomysł na wnętrze lub kolekcję mody. „Interesował się sztuką XIX wieku tak samo, jak orientalizmem, rosyjską sztuką ludową czy art déco. Interesowało go wszystko, co go pociągało w każdej epoce” – napisał Grange w książce „Yves Saint Laurent at Home. Life with Yves and Pierre”.

Eklektyzm zdefiniował estetykę geniusza designu Saint Laurenta – był jednym z najbardziej znanych kreatywnych ludzi swojego pokolenia, nic więc dziwnego, że wszystko wokół siebie kształtował. – Bardziej znany jako kreator mody, jest jednak do dziś podziwiany przez wielu za wnętrzarski gust. W ciągu ostatnich 15 lat nie było projektanta mody ani dekoratora wnętrz, który nie byłby w jakimś stopniu zainspirowany jego wizją – ocenia Mondadori.

Być może trwałe zainteresowanie estetyką mistrza wynika z tego, że jego stylu nie można przeżuć i wyrzucić. Nie jest bowiem oddzielony od człowieka, jego osobowości, marki i projektów ubrań. Kartkując album z 200 zdjęciami Marianne Haas, która uwieczniła miejsca, w jakich mieszkał Yves, przywracając im pełen blask, można na nowo poznać fantazję, dobry gust i styl życia projektanta i jego partnera. Dziedzictwo tej kreatywnej pary wciąż żyje. – Styl Saint Laurent i Bergé jest atrakcyjny, ponieważ ich kolekcjonerstwo było napędzane przede wszystkim pasją i spontanicznością – podsumowuje Gergei Erdei, projektant wyposażenia wnętrz. – Tak bardzo różni się od wystroju domów celebrytów, które można zobaczyć w dzisiejszych magazynach, często udekorowanych w nijaki i skopiowany od kogoś innego sposób.﹡

 

_____

Album „Yves Saint Laurent at Home. Life with Yves and Pierre” Jacques Grange, wydawnictwo Assouline, 240 stron, cena: 105 euro

Kopiowanie treści jest zabronione