Arcydzieło Velázqueza spłonęło 300 lat temu. Teraz odtworzyła je sztuczna inteligencja
27 marca 2024
tekst: a+e
Sekwencja przedstawiająca rekonstrukcję „Wygnania morysków” Velázqueza za pomocą sztucznej inteligencji, autorstwa artysty Fernando Sáncheza Castillo
Arcydzieło Velázqueza spłonęło 300 lat temu. Teraz odtworzyła je sztuczna inteligencja
27 marca 2024
tekst: a+e
Arcydzieło Velázqueza spłonęło 300 lat temu. Teraz odtworzyła je sztuczna inteligencja

Obraz „Wygnanie morysków”, który namalował Diego Velázquez, jeden z najwybitniejszych malarzy w historii, spłonął w wielkim pożarze w Madrycie w 1734 roku. Teraz, 300 lat później, inny hiszpański artysta użył sztucznej inteligencji, aby odtworzyć zaginione arcydzieło. Poświęcił na to 100 godzin pracy, tworząc czterominutowy film, jak wyglądałby obraz. I nie widzi w tym nic złego: – AI, technologia i sztuka są ze sobą nierozerwalnie powiązane.

Wilgotna plama na ścianie, która stopniowo przybiera monochromatyczny kształt, by po chwili nabrać kolorów. To widok nie byle jaki – ujawnia obraz Diego Velázqueza, który spłonął w pożarze oficjalnej siedziby władców Hiszpanii, Alcázaru Królewskiego (obecnie siedziba Pałacu Królewskiego) w Madrycie w 1734 roku.

Ogień szalał przez cztery dni, niszcząc około 500 dzieł sztuki, w tym tak znanych artystów, jak Tycjan, El Greco, Rafael, Rubens i Velázquez. Na szczęście „Panny dworskie” tego ostatniego udało się uratować, bo wyrzucono je przez okno. Inne duże płótna uratowano wycinając z ram. Historyk i były dyrektor Muzeum Prado, Alfonso Pérez Sánchez, oszacował, że katastrofalny pożar przetrwało 1308 obrazów. Ale „Wygnanie morysków” (hiszp. „La Expulsion De Los Moriscos”) Velázqueza już nie, co eksperci do dziś opłakują.

Do niedawna, szukając malarstwa przedstawiającego jedno z najbardziej niechlubnych wydarzeń z dziejów Hiszpanii, można było natknąć się jedynie na szkic ołówkiem na kredowym papierze, który Vicente Carducho wykonał w 1627 roku. Przedstawia wypędzenie morysków, jak nazywano w Hiszpanii potomków muzułmańskich Maurów, których w ramach rekonkwisty siłą nawracano na chrześcijaństwo. Moryskowie nie cieszyli się zbyt dużym zaufaniem władz Hiszpanii, dlatego król Filip III nakazał wypędzenie z kraju około 300 tysięcy z nich. To, co odbyło się w latach 1609-1614, historyk John Elliott opisał: „To jaskrawy przykład fanatyzmu religijnego w Hiszpanii. Król naruszył wszelkie zasady dobrych rządów, wypędzając ciężko pracujący naród”. I przytoczył słowa ówczesnego francuskiego męża stanu, kardynała Richelieu, który określił wydarzenie jako „najbardziej barbarzyńskie w historii”.

Carducho namalował szkic na konkurs organizowany przez króla Filipa IV, który pragnął uwiecznić wypędzenie morysków, by przedstawić Habsburgów jako obrońców wiary katolickiej przed islamem. W konkursie rywalizowali najznamienitsi malarze w Hiszpanii, w tym sam Velázquez, któremu nie tylko udało się konkurs wygrać, ale także zdobyć pełne zaufanie króla. Najwybitniejszy – obok van Dycka i Rembrandta – portrecista XVII wieku, został nie tylko mianowany nadwornym malarzem, ale monarcha dał mu także wysoki urząd dworski, z pensją tysiąca dukatów rocznie (bardzo znaczną naówczas), nie licząc w to zapłaty za obrazy.

Vicente Carducho „Wygnanie morysków”, ok. 1627
Zdjęcie: Museo del Prado

Velázquez jako pierwszy stworzył obraz, który przywoływał dwa oblicza Hiszpanii i ówczesną islamofobię – deklaruje dyrektor Prado. – Jednak ponad sto lat po powstaniu jego dzieło zginęło w płomieniach.

300 lat później, dzięki sztucznej inteligencji, odtworzono, jak wyglądałby zaginiony obraz. Stoi za tym 54-letni Fernando Sánchez Castillo, jeden z najważniejszych artystów swojego pokolenia w Hiszpanii, który chciał wyobrazić sobie na nowo XVII-wieczne dzieło mistrza. – Znamy Velázqueza bardzo dobrze, mamy prawie wszystkie jego prace w kraju. Brakuje jednego obrazu. Zawsze miałem obsesję na punkcie tego, jak mógłby wyglądać – artysta wyznaje hiszpańskiemu „El Español”.

Najpierw zebrał wszystkie możliwe źródła historyczne na jego temat. Najważniejsze dane, które mu pomogły, to dokładny opis, co przedstawia „Wygnanie morysków”, jaki krótko po pożarze sporządził ówczesny historyk. Ale Castillo potrzebował jeszcze czegoś podobnego do prawdziwego obrazu, aby zasilić AI. W 1988 roku znawca sztuki William B. Jordan odkrył czarno-białą ilustrację w katalogu domu aukcyjnego Philips w Londynie. Małe płótno bez tytułu (od 2016 roku jest w posiadaniu Prado), po renowacji okazało się wstępnym szkicem Velázqueza do jego „Wygnania morysków”. Jako wkład dla AI Castillo wykorzystał także obrazy z konkursu sponsorowanego przez króla w 1627 roku.

I z tymi danymi zwrócił się do Pauli Garcíi, absolwentki sztuk pięknych w Madrycie, która napisała pracę magisterską na temat sztucznej inteligencji stosowanej we współczesnej rzeźbie, a obecnie specjalizuje się w projektowaniu gier wideo. Spędzili ponad 100 godzin na rekonstrukcji spalonego obrazu. – Mieliśmy naturalną podejrzliwość co do sztucznej inteligencji, bo choć wnosi ogromny wkład, popełnia też błędy – powiedzieli hiszpańskiemu dziennikowi „El Pais”.

Rozpoczęli od MidJourney, generatywnego programu AI, który przekształca słowa w obrazy. – To czasochłonna praca wymagająca cierpliwości. Idziesz do przodu, cofasz się, sprawdzasz obrazy, a potem znowu idziesz do przodu – opowiada García. – Najtrudniejsze były schody i zasłony w tle oraz ręce. Ale przede wszystkim architektura.

Kiedy już powstały poszczególne elementy obrazu, wszystkie musiały do ​​siebie pasować. W tym celu wykorzystali najnowszą wersję programu Adobe Photoshop zawierającą funkcję sztucznej inteligencji, zwaną wypełnianiem generatywnym. Umożliwia płynne łączenie różnych obrazów. García porównuje to do „posiadania armii uczniów”.

Film pokazujący odtworzenie obrazu „Wygnanie morysków” Diego Velázqueza

W rezultacie powstał czterominutowy film, który zaczyna się od czegoś, co wygląda jak mroczne, zwęglone płótno. W nagraniu z początkowo rozmytej, nieczytelnej mieszaniny barw stopniowo wyłania się pełny obraz. Ten duch Velázqueza został wystawiony w madryckiej galerii Albarrán Bourdais z okazji wystawy „Contra-informaciones”, na której Castillo pokazuje prace swojego autorstwa.

Po co dodał do nich coś, czego sam nie stworzył? Podkreśla, że ​​jego celem nie jest odtworzenie obrazu Velázqueza, bo „nie jest konserwatorem ani historykiem”, ale raczej „odzyskanie obrazu należącego do hiszpańskiej wyobraźni”, który reprezentuje dwie polityczne drogi: liberałowie i konserwatyści, nacjonaliści i republikanie, którzy walczą o przewagę także dziś”. – Jest bardzo aktualny, reprezentuje ten rodzaj palących problemów na Zachodzie, które mnie interesują – utrzymuje.

Drugi problem to kwestia sztucznej inteligencji wykorzystywanej w sztuce. – Wielu ją potępia, ale dla mnie jest po prostu kolejnym narzędziem artystycznym, które przyspiesza proces powstawania dzieła. Przy „Wygnaniu morysków” stanowiła tylko 20 procent projektu, pozostałe 80 procent to zasługa twórczości artystycznej – deklaruje. – Wszystko, co teraz robimy cyfrowo, odbywa się za pomocą AI. To musi wejść nam wszystkim do głów. Lepiej to wykorzystać, żeby było czymś wyzwalającym, a nie strasznym.

Artysta twierdzi ponadto, że kopiowanie ma fundamentalne znaczenie w historii sztuki: – Kopiowanie jest tym, czego dokonali Velázquez i Rubens. Wcześniej artyści komponowali swoje obrazy na podstawie grafik, teraz my robimy to na podstawie ulotnych obrazów z mediów. Sztuczna inteligencja, technologia i sztuka są ze sobą nierozerwalnie powiązane.

Hiszpańskie Ministerstwo Kultury nałożyło ograniczenia na „sztukę technologiczną” i nie uznaje, ani nie zamawia, dzieł stworzonych przez AI. Być może wszystko jest kwestią procentów. Bo np. Europejskie Targi Sztuk Pięknych (TEFAF) – najważniejsze na świecie targi sztuki, antyków i designu odbywające się co roku w holenderskim Maastricht – zabraniają wystawiania dzieł, których renowacja przekracza 30 procent.﹡

Proces odzyskiwania obrazu „Wygnanie morysków” Diego Velázqueza

Kopiowanie treści jest zabronione