Książki w każdym kącie, pożółkłe fotografie, pozostawione drobiazgi… W domu Jerzego Pilcha powstaje nowa instytucja kultury
26 lutego 2024
tekst: a+e
Jerzy Pilch. Zdjęcie: Jacek Poremba / Wydawnictwo Literackie
Książki w każdym kącie, pożółkłe fotografie, pozostawione drobiazgi… W domu Jerzego Pilcha powstaje nowa instytucja kultury
26 lutego 2024
tekst: a+e
Książki w każdym kącie, pożółkłe fotografie, pozostawione drobiazgi… W domu Jerzego Pilcha powstaje nowa instytucja kultury

W rodzinnym domu Jerzego Pilcha w Wiśle wciąż znajduje się gabinet, w którym pisał na maszynie, zachowały się rodzinne zdjęcia, pamiątki i rzeczy osobiste. Wszędzie leżą książki, które czytał, a nawet stoi gramofon, na którym słuchał ulubionych winyli. Ale to opustoszały i smutny dom, bo stracił gospodarza. W tym roku ma się to zmienić – ruszy w nim remont, właśnie zaczęły się prace nad projektem. Ma tu powstać dom pracy twórczej poświęcony pisarzowi i przedstawiający jego postać, ma to być także miejsce wydarzeń kulturalnych, szczególnie literackich.

„Miałem szczęśliwe dzieciństwo. Nasz dom w Wiśle nie był siedliskiem posępnych lutrów. Jak trzeba było pościć, to się pościło, ale i śmiechu było niemało. Często, zdaniem babki Czyżowej, mamy mojej mamy, było go aż za dużo. Dlatego narzucała nam żelazną dyscyplinę. Dziadek na przykład był kochanym człowiekiem, ale strasznie się jej bał. A ponieważ lubił wypić w towarzystwie, więc miał odliczony czas, kiedy ma pójść do pracy, bo był naczelnikiem poczty, i kiedy ma z niej wrócić. W drodze powrotnej do domu wpadał zatem na chwilę do »Piasta«, walił kilka setek i potem mówił babce: »A teraz se hócz!«.

Babka miała też przemożny wpływ na moje wychowanie, ponieważ gdy tylko pojawiłem się na świecie, przejęła nade mną opiekę. Uznała, że moja 17-letnia matka do tego się nie nadaje i powinna pójść na studia. Dziesięć lat spędziłem więc w Wiśle, gdzie zaliczyłem trzy klasy podstawówki. Dopiero później zamieszkałem z rodzicami w Krakowie” – pisał Jerzy Pilch, jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy, który nigdy nie krył, że Wisła i jej luterańskie tradycje miały ogromny wpływ na jego utwory i postrzeganie świata.

Rodzice zostawili 3-miesięcznego syna z dziadkami i przyjeżdżali z Krakowa, gdzie ona studiowała farmację, a on robił naukową karierę na AGH (był autorem wielu patentów), tylko na weekendy. Dziadek Jerzy Czyż chodził do pracy, a babka Maria – ortodoksyjna ewangeliczka, która czytała tylko Pismo Święte i atlas samochodowy, choć nigdzie nie podróżowała, czego bardzo żałowała – czekała na niego w domu wraz z wnukiem. Choć surowa, wobec wnuka potrafiła być pobłażliwa. Pozwalała mu bezkarnie czytać książki, widząc, że nie garnie się do prac na polu i wiedząc, że nie spełni się sportowo z uwagi na wadę wzroku, choć on marzył o byciu atakującym w klubie piłkarskim Górnik Zabrze.

29 maja miną cztery lata od śmierci Jerzego Pilcha, ale duch pisarza nadal unosi się nad rodzinną miejscowością, gdzie urodził się w 1952 roku. Tu spędził pierwsze lata swojego życia. Miłośnicy jego twórczości wiedzą, jak wiele czerpał z tego okresu w swoim życiu. Ale do Wisły wracał przez całe późniejsze życie, najpierw na wakacje i ferie, odwiedzając dziadków, później rodziców, którzy na emeryturze zamieszkali na zboczach Partecznika. Choć posiadał prawo jazdy, do Wisły najchętniej wracał pociągiem z Krakowa, później z Warszawy, a gdy taka podróż była zbyt męcząca, przywoził go zaprzyjaźniony taksówkarz, pan Edek.

Jerzy Pilch z mamą Wandą oraz ojcem Władysławem w Wiśle
Zdjęcie: archiwum rodzinne
Jerzy Pilch mieszkał u dziadków Czyżów do dziesiątego roku życia
Zdjęcie: archiwum rodzinne
Kilkuletni Jurek w domu dziadków w Wiśle
Zdjęcie: archiwum rodzinne
Jerzy Pilch przez całe życie wracał do Wisły. Jako nastolatek spędzał wakacje w Beskidach
Zdjęcie: archiwum rodzinne

Wisła jest dla mnie bardzo szczególnym miejscem – powtarzał, a ludzi i miejsca z ukochanego miasta z czułością wplatał w swoją twórczość. Aż miasto stało się literaturą.

Prof. Ryszard Koziołek, rektor Uniwersytetu Śląskiego, ocenia: – Miasto rzeczywiste, ludzi rzeczywistych Pilch przeniósł na karty literatury, czyniąc z nich postacie, które wzmocnił geniuszem swojej prozy, że stały się dla nas ważne. Przeniósł Wisłę do polskiego uniwersum kulturowego, niejako mocą swojej prozy i talentu narzucił ją czytającym Polakom.

Autor „Pod mocnym Aniołem”, „Spisu cudzołożnic” i „Bezpowrotnie utraconej leworęczności” często bawił się nazwami, Wisłę przemianował na Sigłę, Baranią Górę na Bawolą Górę. Beskidy nazywał Granatowymi Górami, co okazało się inspiracją do nazwy festiwalu słowa jego imienia, który od trzech lat jest organizowany w Wiśle. Plan jest taki, by siedziba Festiwalu Słowa „Granatowe Góry” znajdowała się w domu Jerzego Pilcha. Ale najpierw trzeba go wyremontować.

To nie jest zabytek, ale współczesny budynek, który powstał w latach 80. XX wieku za pieniądze, które ojciec pisarza, Władysław, zarobił na kontrakcie w Nigerii. Przeszedł tam ponoć malarię i przeżył napad, uciekał przez okno w toalecie i kilka godzin spędził ukryty na drzewie. Podobno zszedł z niego jako człowiek głęboko wierzący. Młody Jurek miał z nim trudną relację. Za to matka Wanda, która czule nazywała syna „Pilszkiem”, była jedną z najważniejszych kobiet w jego życiu. Za jego namową prowadziła dziennik, w którym zapisywała wszystko, stała się prawdziwą strażniczką twórczości syna. Zabierał ją na swoje pierwsze wieczory autorskie do Cieszyna i Wisły. Tak wspominał w rozmowie z Elżbietą Pawełek: – Pamiętam zdarzenie: mam wejść na scenę, a moja matka przy organizatorkach nagle mówi: „Popraw sobie włoski”. Od tamtej pory byłem ostrożniejszy. Wkurzało mnie też, kiedy przy ludziach nazywała mnie Pilszkiem. Robotnicy kiedyś remontowali nasz dom w Wiśle i często pytali, co syn robi w Warszawie. A ona: Pilszek to, Pilszek tamto. Majster nie wytrzymał i zapytał: „Jak pani do niego mówi, Pilszek? To nie jest piknie” (śmiech).

Dzieliła ich niewielka różnica wieku, bo niespełna 18 lat. Pod opiekuńczymi jej skrzydłami chował się przed światem jako dojrzały mężczyzna, gdy zmagał się z chorobami – najpierw alkoholizmem, a później parkinsonem. Zajmował wtedy parter, a pani Wanda mieszkała na górze. Gdy był w Warszawie, codziennie rozmawiali przez telefon, a ona opowiadała mu o każdej sprawie w miasteczku. Była najwierniejszą czytelniczką syna, ale także krytykiem. Zmarła pół roku przed nim.

Wnętrze domu Jerzego Pilcha
Zdjęcie: UM w Wiśle
Wnętrze domu Jerzego Pilcha
Zdjęcie: UM w Wiśle

Został po nich dom usytuowany na niewielkiej skarpie na wiślańskim Parteczniku, wśród drzew i krzewów. Pisarz nazywał go „domem wiecznej zimy”, ponieważ wewnątrz zawsze było przeraźliwie zimno. Opatulony w sweter siedział i czytał lub pisał. Był niezwykle płodnym twórcą („Nie wyobrażam sobie życia bez pisania” – powtarzał), ale tak samo dużo czasu spędzał na czytaniu książek innych autorów. „Gdybym nie miał co czytać, nie dałbym rady” albo „Książek nie czyta się po to, aby je pamiętać. Książki czyta się po to, aby je zapominać, zapomina się je zaś po to, by móc znów je czytać” – mawiał.

Dwa lata temu córka pisarza, Magdalena Bielska (również pisarka i poetka), sprzedała dom miastu za 700 tys. zł wraz z całą zawartością. Burmistrz chce w nim stworzyć nową placówkę kulturalną województwa śląskiego. Plan jest taki, by powstał tu dom pracy twórczej dla pisarzy, malarzy i innych artystów, ale przede wszystkim był miejscem, gdzie będzie można się zapoznać z dorobkiem Jerzego Pilcha, powspominać jego postać. W domu przy ul. Partecznik 5a ma być także promowana literatura regionalna. Placówka ma sama na siebie zarabiać.

– Jedno piętro poświęcimy upamiętnieniu pisarza. Przybliżone zostanie jego życie i twórczość; laury, które otrzymał. Chcielibyśmy, aby można tam było organizować spotkania autorskie, wystawy, warsztaty, wieczory poetyckie. W ogrodzie mogłyby się odbywać m.in. koncerty – zapowiada burmistrz Wisły, Tomasz Bujok. – Mam nadzieję, że będzie to miejsce, które będzie tętniło życiem i będzie kolejnym punktem na kulturalnej mapie naszej miejscowości.

W środku niewielkiego domu zachował się gabinet, w którym Pilch codziennie pisał od bladego świtu („Budzę się i o tym myślę, to jest latami ćwiczony nawyk psychofizyczny” – opowiadał). Jest też wiele zdjęć, pamiątek, rzeczy osobistych. Książki w każdym kącie; pożółkłe, czarno-białe fotografie na ścianach i półkach; ślubny portret jego młodziutkich rodziców; pozostawione przez literata lekarstwa; gramofon z kilkoma winylami; stara maszyna do pisania Olympia czy jego długopisy i ołówki. Znajdują się tam również ważne dokumenty, w tym korespondencja z największymi polskimi pisarzami przełomu wieków oraz statuetka Nagrody Nike 2001, którą otrzymał za książkę „Pod Mocnym Aniołem”. Wszystkie cenne eksponaty posłużą do stworzenia w tym miejscu stałej ekspozycji mistrza.

Władze miasta szacują, że remont domu może kosztować około 1,8 mln zł. Trwają już prace przy projekcie adaptacji budynku. Ma być gotowy na przełomie maja i czerwca. Jesienią planowane jest wyłonienie wykonawcy prac, a przebudowa mogłaby zacząć się jeszcze w tym roku.

Wnętrze domu Jerzego Pilcha
Zdjęcie: UM w Wiśle
Wnętrze domu Jerzego Pilcha
Zdjęcie: UM w Wiśle
Wnętrze domu Jerzego Pilcha
Zdjęcie: UM w Wiśle
Wnętrze domu Jerzego Pilcha
Zdjęcie: UM w Wiśle
Wnętrze domu Jerzego Pilcha
Zdjęcie: UM w Wiśle
Wnętrze domu Jerzego Pilcha
Zdjęcie: UM w Wiśle
Wnętrze domu Jerzego Pilcha
Zdjęcie: UM w Wiśle
Burmistrz Tomasz Bujok wraz z Magdaleną i Piotrem Bielskimi przed domem pisarza
Zdjęcie: UM w Wiśle

Kopiowanie treści jest zabronione