Posłuchaj
Kiedy dowiedział się, że znalazł się wśród zwycięzców, był w ogromnym szoku. Podczas krótkiego spotkania na Zoomie z innymi finalistami w kategorii „Alternative/Experimental” nagle padło pytanie: „Jakie to uczucie wygrać studenckiego Oscara?”. – Kompletnie mnie to zaskoczyło. Nie pamiętam nawet, czy cokolwiek powiedziałem, chyba tylko dużo się śmiałem – wspomina Mati Granica, tegoroczny absolwent London College of Communication w ramach University of Arts w Londynie, autor filmu „flower_gan”, który stworzył z 27.616 obrazów kwiatów wygenerowanych przez sztuczną inteligencję.
Rozmowa odbyła się podczas przerwy w pracy, więc zaraz po takiej niespodziance musiał wracać do obowiązków, „mając poczucie, że jest na szczycie świata”. – Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że moja praca jest wystarczająco mocna, by trafiać na festiwale filmowe. Wydawało mi się, że są one zarezerwowane dla doświadczonych twórców, a ja uważałem się raczej za fotografa. Mimo to zgłosiłem film na wiele festiwali, w tym również na Student Academy Awards – opowiada LIBERTYN.eu.
I udało się. Jego eksperymentalny projekt zdobył studenckiego Oscara, którego Amerykańska Akademia Filmowa (AMPAS) przyznaje od 52 lat. Co roku jurorzy nagradzają w czterech kategoriach: filmy alternatywne/eksperymentalne, animowane, dokumentalne i fabularne. W tegorocznej edycji nadeszło 3127 zgłoszeń z 988 uczelni filmowych z całego świata, a Akademia nagrodziła 14 z nich, w tym jeszcze jeden z Polski: „Taty nie ma” Jana Saczka.
AI I EKOLOGIA
W filmie „flower_gan” widzimy migające obrazy różnych gatunków kwiatów, stworzonych przez generatywną sieć konfrontacyjną (GAN). Pełnią one funkcję symboli cyfrowej reprodukcji i wpływu rozwijającej się w szybkim tempie sztucznej inteligencji na środowisko naturalne. Bo coraz powszechniejsze korzystanie z AI wiąże się z ogromnym zapotrzebowaniem na energię, wymaga coraz bardziej wydajnych systemów chłodzenia, a więc wielkich ilości wody, a z drugiej strony odpowiada za znaczną emisję dwutlenku węgla. Koszt klimatyczny sztucznej inteligencji jest już faktem i problemem dla planety.
Badania przeprowadzone na Uniwersytecie Kalifornijskim wykazały, że szkolenie GPT-3, poprzednika ChatGPT, pochłonęło 1287 MWh i doprowadziło do emisji ponad 550 ton ekwiwalentu dwutlenku węgla. Odpowiada to mniej więcej 550 lotom samolotem tam i z powrotem między Nowym Jorkiem a San Francisco. Dla porównania, według raportów, następca obecnej wersji Chata jest szkolony na około 570 razy większej liczbie parametrów.
Zapotrzebowanie na energię – która pochodzi głównie z paliw kopalnych, przede wszystkim gazu ziemnego – jest ogromne. Centra danych, które są podstawą operacji AI, zużywają tyle energii elektrycznej rocznie, co 100 tys. gospodarstw domowych, a niektóre obecnie budowane modele mogą zaspokajać dzienne potrzeby na energię nawet 2 milionów gospodarstw domowych. Niepokojące są również dane dotyczące zużycia wody, głównie na potrzeby chłodzenia serwerowni. ChatGPT obsługuje około 2,5 miliarda zapytań dziennie, co pochłania ok. 5,4 miliona litrów wody.
Koszty środowiskowe obejmują coś jeszcze. Szybki postęp w dziedzinie sprzętu AI prowadzi do częstego wymieniania urządzeń, zwiększając ilość e-odpadów. Szacuje się, że 80 procent światowych e-odpadów jest wysyłanych do krajów takich jak Ghana, Nigeria i Pakistan, gdzie „nieformalny recykling” naraża ludzi na toksyczne opary i metale ciężkie.
Giganci w branży sztucznej inteligencji, tacy jak OpenAI, zgodnie twierdzą, że do stworzenia AGI, czyli systemu zdolnego do wykonywania ludzkich zadań, potrzeba modeli o dużo większych parametrach, a więc wiąże się to z nieporównywalnie większym obciążeniem dla planety.
Dla autora „flower_gan” to ważne kwestie. – Interesuje mnie rozdźwięk, który powstaje w tej sytuacji: ślad ekologiczny technologii powiększa się równie gwałtownie, co rozwój AI, podczas gdy żyjemy na planecie o ograniczonych zasobach, coraz szybciej zmierzającej ku kryzysowi ekologicznemu. To napięcie, między obietnicą postępu technologicznego a realnymi kosztami dla środowiska, staram się wizualizować w moich projektach – mówi LIBERTYN.eu.
W nagrodzonym przez Amerykańską Akademię filmie obrazuje te ekologiczne koszty, ale pokazuje też paradoks i hipokryzję świata sztuki, który krytykuje AI za degradację przyrody, a jednocześnie sam się do niej przyczynia. – Bo już sam fakt, że tworzę i wykorzystuję sztuczną inteligencję na potrzeby filmu, generuję ten sam ślad, który próbuję piętnować – zauważa. – Chciałem podkreślić dwuznaczną sytuację artystów: jak krytykować system, skoro sami, często nieintencjonalnie, jesteśmy jego częścią? – dodaje.
Co konkretnie zainspirowało go do stworzenia „flower_gan”? – Wzięło się to z mojej ciekawości. Widziałem, jak AI zaczęła się wszędzie pojawiać i ciągle słyszałem o jej zagrożeniach dla twórców, ale sam nie rozumiałem, jak ona działa. Zacząłem więc intensywnie zgłębiać temat i stworzyłem własny model, który generował obrazy wykorzystane w projekcie. Im więcej badań i eksperymentów prowadziłem, tym bardziej dostrzegałem problemy związane ze sztuczną inteligencją – jej wpływ na środowisko, kwestie własności danych i wiele innych. Z czasem te zagadnienia stały się moją pasją i chciałem je pokazać innym – tłumaczy, jak eksperyment ostatecznie zmienił się w artystyczny projekt.
AI I PRAWA AUTORSKIE
Choć „flower_gan” zrodził się z krytyki, Granica nie jest wrogiem AI. – Traktuję ją jako technologię, która może być niezwykle potężna i korzystna dla społeczeństwa, i mam nadzieję, że będzie wykorzystywana do rozwiązywania problemów, z którymi się dziś mierzymy. Jednocześnie mam poważne obawy etyczne, część z nich poruszam w filmie – podkreśla.
Martwi go nie tylko wpływ sztucznej inteligencji na planetę, ale też na ludzi, jak np. kwestie praw autorskich. – Fakt, że wszystko, co jest dostępne w internecie, może zostać wykorzystane do trenowania systemów bez zgody autorów. Mam ogromny problem z kwestią praw autorskich, z tym, że prace utalentowanych artystów są wykorzystywane do trenowania systemów AI bez ich zgody i bez żadnego wynagrodzenia, by później odtwarzać ich styl. Uważam, że to głęboko niesprawiedliwe – oświadcza.
„flower_gan” – reż. Mati Granica
AI I MANIPULACJA
Nie uważa, że sztuczna inteligencja stanowi egzystencjalne zagrożenie dla ludzkości, ale niepokoi go, jakie intencje mają globalni liderzy w tej dziedzinie: – Patrzę na AI jak na dzieci, których trzeba nauczyć „myślenia” – a to, czego się nauczą, zależy od ich „rodziców”, którzy mogą wprowadzać własne uprzedzenia i swój punkt widzenia. AI nie jest wszechwiedząca. Wie tylko to, czego została nauczona, a ten proces bywa selektywny. Może więc kształtować świadomość masową w bardzo niebezpieczny sposób.
Właśnie dlatego stworzył „flower_gan”; żeby uwidocznić te mechanizmy: – Pokazać, że sztuczna inteligencja to wadliwy konstrukt, którym można łatwo manipulować. Wizualizacja tego, co zazwyczaj pozostaje niewidzialne, pozwala nam podejmować bardziej świadome decyzje. Nie twierdzę, że powinniśmy całkowicie odrzucić AI, to byłoby nierealne, ale korzystać z niej rozważnie i z pełną świadomością konsekwencji.
Jako artysta wizualny – zajmuje się fotografią i modelowaniem 3D, współpracuje m.in. z National Portrait Gallery w Londynie – nie boi się jednak, że AI „zastąpi” twórców. – Postrzegam ją raczej jako narzędzie, nową technologię i medium, które wprowadzi nas w kolejną epokę sztuki – podobnie jak fotografia kiedyś zmieniła malarstwo, ale go nie zmiotła. Wciąż malujemy, gramy na instrumentach, tworzymy w tradycyjnych mediach, choć mamy dostęp do nowszych technologii – mówi.
Sam, poza „flower_gan”, nie korzysta z AI zbyt często. Jego następny projekt najprawdopodobniej będzie miał formę multimedialną, łączącą fotografię, film i elementy interaktywne. Interesuje go temat chmur: ich obecność w historii sztuki, a także ich współczesne cyfrowe znaczenia, zwłaszcza w kontekście przechowywania wspomnień „w chmurze”. – Chciałbym zbadać granice między fizycznym, przeżywanym doświadczeniem a cyfrowymi wpływami na to, jak postrzegamy własną historię – zdradza.
AI I OSCAR
Wierzy, że studencki Oscar otworzy mu teraz drzwi do wielu nowych projektów. Poczuł się bowiem pewniejszy, że to co robi i współczesne problemy, o których opowiada, mają znaczenie i są interesujące dla innych. Tym bardziej, że – jak zaznacza – jego eksperymentalny styl wizualny „dość odbiega od tego, co zwykle akceptują największe instytucje filmowe”. – To niezwykle motywujące, że Akademia wsparła moje innowacyjne podejście do filmu – ocenia.
Bardzo ekscytuje go fakt, że wśród wcześniejszych laureatów Student Academy Awards są giganci Hollywood, m.in. Spike Lee czy Robert Zemeckis, i że Akademia zapewnia możliwość zaprezentowania prac wschodzących talentów w branży. Co więcej, wszystkie docenione w danym roku filmy mają również szansę na nominacje oscarowe w trzech kategoriach: krótkometrażowy film animowany, krótkometrażowy film aktorski lub krótkometrażowy film dokumentalny. W przeszłości zwycięzcy studenckich Oscarów otrzymali 69 nominacji do Oscara i zdobyli 15 statuetek.
– Jeszcze kilka miesięcy temu zupełnie sobie nie wyobrażałem, że kiedykolwiek mogę być nominowany do Oscarów! A teraz odważyłem się myśleć, że chciałbym pracować i doświadczyć tego legendarnego życia w Hollywood, opowiadać naprawdę wielkie, poruszające historie. Marzę o karierze, w której moje historie będą mogły docierać do widzów różnych pokoleń – emocjonuje się.
6 października jedzie na ceremonię wręczenia nagród do Nowego Jorku, podczas New York Film Festival. Cieszy się, że pozna na niej drugiego laureata z Polski – studenta Szkoły Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, Jana Saczka. Jego film „Taty nie ma” opowiada o dwóch nieletnich braciach, którzy ukrywają przed światem, że ich ojciec cierpi na otępienie czołowo-skroniowe; muszą się nim opiekować i zarządzać domem, aby pozostać razem. – Nie miałem jeszcze okazji porozmawiać z Janem, ale bardzo czekam na spotkanie w Nowym Jorku. To, w jaki sposób łączy humor z poważnymi tematami, uważam za naprawdę godne podziwu – chwali reżysera, który zdobył studenckiego Oscara w kategorii „filmy fabularne”.
Obaj dowiedzą się wtedy, jaką zdobyli statuetkę, bo w każdej kategorii przyznawane są złote, srebrne i brązowe. Granica walczy z Dunką i studentką z Kalifornii, a Saczek z Izraelczykiem i Amerykaninem. Ten pierwszy już wie, gdzie ją postawi, bez względu na jej kolor. – Powinienem powiedzieć, że w jakimś super miejscu, aby stała samotnie i była widoczna, ale… moja mama uwielbia eksponować wyjątkowe przedmioty w naszej łazience dla gości. Twierdzi, że to miejsce, które odwiedza najwięcej osób, więc pewnie studencki Oscar skończy na parapecie przy umywalce – śmieje się.
To drugi raz w historii tych nagród, gdy na zwycięskiej liście znalazły się aż dwa filmy Polaków. W 2016 roku Klara Kochańska w 2016 roku otrzymała brąz w kategorii międzynarodowy film fabularny, za „Lokatorki”. Dziś jest znaną reżyserką, docenioną m.in. za serial „Matki pingwinów”. Zaś Alicja Jasina wraz z filmem „Once (Upon) a Line” w tym samym roku wygrała złoto za najlepszą animację. ﹡