Western Kevina Costnera porażką? Za to książka ze zdjęciami z filmu bestsellerem
02 lipca 2024
tekst: a+e
zdjęcia: Cale Glendening
Kevin Costner jako Hayes Ellison w „Horyzont: Rozdział 1”
Western Kevina Costnera porażką? Za to książka ze zdjęciami z filmu bestsellerem
02 lipca 2024
tekst: a+e
zdjęcia: Cale Glendening
Western Kevina Costnera porażką? Za to książka ze zdjęciami z filmu bestsellerem

„Megalomańska fantazja Kevina Costnera”, „Wyrzucił 40 mln dolarów na kaprys”, „Zmarnował sławę i majątek”, „Zadłużył się, by nakręcić kinową porażkę” – najczęściej powtarzające się opinie krytyków po obejrzeniu „Horyzont: Rozdział 1” nie pozostawiają suchej nitki na jego twórcy. Western w pierwszy weekend wyświetlania w kinach w USA zarobił zaledwie 11 milionów dolarów. Słaby start nie zniechęcił reżysera: „Najbardziej cieszę się, że film wygląda tak, jak chcę”.

Pierwsza z czterech planowanych części „Horyzontu” – westernu, dzięki któremu Kevin Costner po 20 latach powrócił do reżyserowania – rozpoczęła się fatalnie pod względem sprzedaży biletów. W pierwszy weekend zarobiła zaledwie 11 milionów dolarów w amerykańskich kinach (w Polsce film jest wyświetlany od 28 czerwca, ale wyniki nie są znane). Tzw. „weekend otwarcia” jest w USA kluczowy dla filmów, bo pokazuje ich szanse w kolejnych dniach czy tygodniach. Tymczasem wyniki „Horyzontu” są rozczarowujące również dlatego, że kosztował 100 mln dolarów.

Jak podaje „Hollywood Reporter”, eksperci z EntTeligence policzyli, że do kin zawitał tylko milion widzów. Dla porównania aż 3,6 mln Amerykanów pospieszyło zobaczyć nowe „Ciche miejsce”, a „W głowie się nie mieści 2” zobaczyło 5 mln osób. Na klapę miał zapewne wpływ fakt, że na sagę o życiu pierwszych osadników tzw. Dzikiego Zachodu, o konflikcie z rdzennymi mieszkańcami i pierwszych wojnach, wybrali się przede wszystkim widzowie powyżej 45. roku życia (60 proc. osób), a tylko 11 procent z przedziału wiekowego 18-24, co dzieje się niezwykle rzadko. Ale prawda jest taka, że starsi widzowie nie są grupą, która jako pierwsza biegnie do kina na nową premierę, a tradycyjne kino Costnera z 3-godzinną akcją i bez efektów specjalnych nie jest dla młodzieży.

Michael Rooker, ulubieniec ze „Strażników Galaktyki”, który występuje w „Horyzoncie” jako sierżant Thomas Riordan, po kiepskim weekendzie otwarcia filmu, stanął w jego obronie. – To prawdziwe kino, ludzie – apelował wczoraj w mediach. – Skończcie z tym gównem na TikToku. Obejrzyjcie film, który faktycznie opowiada historię, podczas której poznajecie ludzi i zaczynacie ich lubić lub nienawidzić. Nie wszystko jest szybkie i cięte, cięte, cięte”.

Na pytanie dziennikarza TMZ, czy niska frekwencja wynikała częściowo z „przyzwyczajenia się kinomanów do TikToka”, Rooker odpowiedział: – Zdecydowanie tak. Oczywiście, że są przyzwyczajeni do tych głupich, migających filmików. Muszą pokonać to gówno. Niech się nauczą, jak oglądać prawdziwe kino, proszę.

A potem zwrócił się bezpośrednio do młodych ludzi: – Przestańcie wisieć na komórce i idźcie obejrzeć film. Spodoba się wam. I idźcie do łazienki, zanim wejdziecie na salę kinową.

Kevin Costner, który reżyseruje i występuje w filmie, jest także producentem i współautorem scenariusza, liczył na to, że do kin pójdą jego fani z serialu „Yellowstone” – losy Johna Duttona śledzi średnio 11 mln widzów. Aktor cieszył się tak dużą popularnością, że za każdy odcinek – jak podawały branżowe media – zarabiał milion dolarów. I ten sukces zainspirował go do tego, by nakręcić własny western, będący marzeniem od ponad trzech dekad. Nie mógł jednak namówić żadnej wytwórni, więc w końcu zastawił swoją posiadłość i wyłożył na produkcję z własnej kieszeni 38 mln dolarów. Zdobył też środki od dwóch nieujawnionych inwestorów, nawiązał współpracę z producentem kawy i został twarzą własnej serii ciemno palonej zatytułowanej „Horizon Blend”, a także sprzedał prawa do zagranicznej dystrybucji. Warner Bros. płaciło jedynie za rozpowszechnianie w kinach, co oznacza, że nawet wydatki marketingowe filmu to koszt Costnera.

– Nie jestem wybitnym biznesmenem, więc możecie pukać się w głowę. Z jakiegoś powodu nie mogłem odpuścić. Mój księgowy wpadł w szał, ale to moje życie. Wierzę w ten pomysł i tę historię – zapewniał wiosną w rozmowie z „Deadline”. Krótko przed premierą „Forbesowi” wyznał: – Wierzę, że dobrze opowiedziana historia z klasą może istnieć w dowolnej dekadzie i może przetrwać trendy i popularność chwilowych hitów. Nie pozwolę, żeby to, co w kinie obecnie wydaje się dominować, powstrzymywało mnie od zrobienia takiego filmu, jaki chcę.

I rzeczywiście dotrzymał słowa. Nakręcił bardzo klasycznie poprowadzony western, w którym akcja snuje się powoli, ok. 20 różnych postaci to jednowymiarowi bohaterowie (albo prawi, albo podli, rdzenni Amerykanie przyjaźni wobec osadników albo spragnieni ich krwi, kobiety idealne albo złe), a temat poważny. Podobnie jak w jego poprzednich westernach: „Tańczącym z wilkami” i „Bezprawiu”. Zresztą ambicje „Horyzontu” przywodzą na myśl trzygodzinny debiut reżyserski aktora z 1990 roku, w który media na początku wątpiły (jeden z krytyków przewidywał, że będzie to „szaleństwo Costnera”), ale kosztujący 22 mln dolarów „Tańczący z wilkami” stał się hitem kasowym – zarobił ponad 420 milionów. Autor, jako reżyser i producent, otrzymał za niego dwa Oscary, a cały film zdobył ich łącznie aż siedem (w tym za najlepszy film).

Jednak i kino, i same westerny zmieniły się przez ostatnie 30 lat. Costner chciał zrobić coś w kontrze, nie iść na rynkowe kompromisy. – Realizacja dobrego westernu jest prawdziwym wyzwaniem. Powstaje wiele zbyt uproszczonych historii. To dbałość o szczegóły gwarantuje, że western pozostanie aktualny i ponadczasowy. Istotność będzie polegać na poziomie szczegółowości, człowieczeństwie i uniwersalności, jakie zwykle przedstawia. Kiedy jesteśmy bardziej szczerzy, nasze filmy docierają dalej – oceniał przed premierą. – Westerny mają klasyczny charakter, dają więc szansę na zrobienie czegoś, co przetrwa dłużej niż weekend otwarcia, coś, do czego ludzie będą chcieli wracać. A mnie nigdy nie interesowało ściganie się, który film zarobi więcej w pierwszy weekend wyświetlania.

Przychylni filmowi recenzenci przewidują, że saga Costnera ma szansę na drugie życie na platformach streamingowych, gdzie widz jest dużo starszy. Bo potencjał ma ogromny.

320-stronicowy „The Great Horizon” ze zdjęciami autorstwa Cale’a Glendeninga kosztuje 58 dolarów

Przez całą karierę żyłem z filmami i tym, co się z nimi dzieje w weekend premiery – Costner powiedział „Entertainment Weekly” w dniu, w którym pierwsza część „Horyzontu” trafiła do kin. – Jeśli położymy na to tak duży nacisk, z pewnością będziemy rozczarowani. Bardzo się cieszę, że „Horyzont” jest taki, jak powinien i tak będzie wyglądał przez resztę swojego istnienia. A to jest dla mnie naprawdę ważne w tym procesie.

I dodał: – Czy chciałbym, aby odniósł ogromny sukces? Oczywiście, że tego chcę. Moje ego by tego chciało; każdy by tego chciał. Najbardziej jednak cieszę się, że film wygląda tak, jak sobie wymarzyłem.

69-letni aktor i reżyser zdradził też, że wolność, jaką miał przy kręceniu nowego westernu, była błogosławieństwem, ale i brzemieniem. – Żadna komisja z wytwórni nie mówiła mi: „cóż, to zbyt trudne dla widzów”, albo „musimy tu podkręcić akcję”, „zrobić szybszy montaż”. Tworząc film, staram się być publicznością i rozstrzygać ważne kwestie dla jej dobra. Myślę, że ludzie nie chcą się nudzić i nie sądzę, że lubią, gdy się ich poniża. Radość jest tylko jedna – że obejrzycie ten film bez filtrów i bez manipulacji. No ale cóż, muszę też powiedzieć, że reżyseria mnie zabija – stwierdził ze śmiechem.

Druga część sagi o zasiedlaniu Zachodu ma trafić do kin 16 sierpnia. W maju Costner rozpoczął w Utah produkcję trzeciej części. Na tym etapie nie wiadomo, jak słaby start kasowy pierwszego filmu wpłynie na jego plany dotyczące nakręcenia ostatniego z serii. To, czy ostatecznie uda się autorowi ukończyć swoją czteroczęściową sagę, może równie dobrze stać się… osobną sagą. Choć w historii kina było kilka sytuacji, gdy reżyser włożył w film własne pieniądze i zgarnął ogromne nagrody („Gwiezdne wojny: Imperium kontratakuje” George’a Lucasa, „Pasja” Mela Gibsona), to jednak w większości przypadków reżyserzy, którzy się samofinansują, nigdy nie odzyskują tych pieniędzy – wystarczy zapytać Orsona Wellesa lub Francisa Forda Coppolę. Czy to samo stanie się z Costnerem?

Tymczasem album fotograficzny „The Great Horizon”, który oferuje głębsze spojrzenie na każdą z postaci z jego nowego westernu, jest już bestsellerem w serwisie Amazon i zajmuje 1. miejsce w kategorii „Art of Film & Video”. Publikacja zawiera klasyczną fotografię portretową z fotosami zza kulis planu filmowego i zdjęcia przepięknych lokalizacji w stanie Utah. To zarówno czarno-białe, jak i kolorowe zdjęcia autorstwa Cale’a Glendeninga, fotografa i reżysera, który towarzyszył ekipie od pierwszego do ostatniego klapsa, uwieczniając każdego członka obsady i ekipy pomiędzy ujęciami. „Te zdjęcia dają czytelnikom intymny wgląd w to, czego potrzeba, aby zamieszkiwać tak surowy krajobraz amerykańskiego Zachodu” – zachęca autor do przyjrzenia się znanym aktorom, tj. Jena Malone, Sienna Miller, Sam Worthington, Abbey Lee Kershaw, Giovanni Ribisi, Will Patton, Luke Wilson, Jamie Campbell Bower.

Oprócz ponad 250 nigdy wcześniej niewidzianych zdjęć, w książce są też eseje i refleksje zespołu filmowego na temat pracy przy „Horyzoncie”, fragmenty scenariusza oraz przedmowa samego Costnera.﹡

Kopiowanie treści jest zabronione