„Pokój myślący” Davida Lyncha robi furorę. „Oaza, w której można się zregenerować, odrodzić i cudownie zatracić”
17 kwietnia 2024
tekst: a+e
Wejście do „Interiors by David Lynch: A Thinking Room” na Salone del Mobile w Mediolanie. Zdjęcie: Monica Spezia
„Pokój myślący” Davida Lyncha robi furorę. „Oaza, w której można się zregenerować, odrodzić i cudownie zatracić”
17 kwietnia 2024
tekst: a+e
„Pokój myślący” Davida Lyncha robi furorę. „Oaza, w której można się zregenerować, odrodzić i cudownie zatracić”

Posłuchaj

Wyobraźcie sobie ciszę, a na zewnątrz pół miliona gości z całego świata. Żywy chaos Salone del Mobile, wielkich targów meblarskich organizowanych po raz 62. w Mediolanie. Babel języków i zawodów. Tłumy kreatywnych ludzi biegających tu i ówdzie, szalone lub wysmakowane projekty, które ich zwabiły. A potem tam, pośrodku, pokój, w którym można się zatrzymać i pomyśleć. Za tą dziwną efemerydą stoi kultowy reżyser David Lynch, który oferuje nie tylko kinowe przeżycie. A kolejki chętnych, by tam wejść, ciągną się godzinami…

David Lynch – który słynie z najbardziej oryginalnego języka filmowego w branży, dzięki takim produkcjom, jak „Twin Peaks”, „Mulholland Drive” i „Inland Empire” – znów rzucił na kolana. Tym razem nie w kinie, a na Salone del Mobile 2024, najważniejszym wydarzeniu w świecie projektowania wnętrz i designu. Specjalnie na mediolańskie targi, które potrwają do 21 kwietnia, przygotował instalację „Interiors by David Lynch: A Thinking Room”. To była najbardziej wyczekiwana wystawa tegorocznej edycji, a od wczoraj jest najbardziej komentowaną.

„Pokój myślący” to przestrzeń oddzielona od świata, która zrodziła się z wyobraźni nagrodzonego Oscarem reżysera. A pomysł materialnie urzeczywistnił Piccolo Teatro w Mediolanie. Choć to nowy rodzaj przedsięwzięcia dla Lyncha, według kuratora, Antonio Mondy, profesora kinematografii na Uniwersytecie Nowojorskim i byłego dyrektora artystycznego Festiwalu Filmowego w Rzymie, nie jest zupełnie niespodziewany. – Kilka lat wcześniej wręczyłem mu nagrodę za całokształt twórczości na festiwalu w Rzymie, a kiedy odwiedziłem go w Los Angeles, był w swoim warsztacie i… strugał biurko. Zaintrygowany zapytałem, co robi, a on odparł, że teraz projektuje meble – wspomina Monda w wywiadzie udzielonym mediom z okazji tegorocznej edycji Salone del Mobile.

Kiedy więc organizatorzy targów w Mediolanie zadzwonili do niego z pytaniem, czy zna filmowca, który mógłby być zainteresowany zaprojektowaniem dla nich specjalnego pokoju, wiedział, że to dobra okazja. Zaintrygowany Lynch podjął wyzwanie. Dorywcze hobby, jakim jest stolarstwo, skłoniło go do zaprojektowania na targi czegoś w stylu jego oryginalnego, filmowego uniwersum. – To oaza, w której można się zregenerować, narodzić na nowo i cudownie zatracić. Miejsce, w którym można myśleć – zachwala przyjaciel amerykańskiego filmowca od ponad dwudziestu lat i kurator instalacji, która wzbogaca targi w Mediolanie o nowe spojrzenie na świat wnętrz.

David Lynch
Zdjęcie: Josh Telles
Kurator Antonio Monda na fotelu w „Pokoju myślącym” projektu Davida Lyncha
Zdjęcie: Antonio Monda
„Pokój myślący” w Mediolanie
Zdjęcie: Monica Spezia

„Interiors by David Lynch: A Thinking Room” to tak naprawdę dwie – pawilon 5 i 7 – identyczne, zwrócone ku sobie sale. W każdej pośrodku stoi fotel, niczym tron, ​​wyposażony w składany stolik, kartki papieru, ołówki, farby i pędzle do rysowania i nadawania kształtu myślom. – Na początku w pomieszczeniu znajdował się tylko jeden duży fotel. Wyglądało dokładnie tak, jak kadr z jednego z jego filmów – mówi Monda o scenografii.

Nad krzesłem seria mosiężnych rur wznosi się w stronę zakrzywionego złotego sufitu. Na obwodzie ekrany wyświetlające abstrakcyjne filmy działają jak portale do świata zewnętrznego – to lynchowska poetyka złożona z tajemnic, niejasności i granic między snem a rzeczywistością. Autor postrzega tę instalację jako moment wytchnienia i refleksji od szalonego tempa panującego na Salone del Mobile. Sam coś o tym wie, bo w 1997 roku zaprezentował kolekcję autorskich mebli na tych samych targach. I choć od dawna jest zwolennikiem medytacji transcendentalnej (podczas której powtarzana mantra prowadzi do wyższego stanu świadomości), zapewnia, że to nie jest pokój do medytacji. To pokój do myślenia. Chciał rozróżnić te dwie rzeczy. „Nie pytaj mnie, jaka jest różnica” – poprosił kuratora. I odmówił udzielania wywiadów na temat „Pokoju myślącego”, twierdząc, że to pomieszczenie mówi samo za siebie.

– On nie potrzebuje i nie chce niczego wyjaśniać. Trochę jak w jego kinie, gdzie między innymi wnętrza są czymś żywym, tak jak ta przestrzeń. Sceneria, a co za tym idzie, także i meble, dzięki Lynchowi ożywają – nie są jedynie tłem czy przedmiotem. Mają swoją osobowość. Pobudzają wyobraźnię – kurator odpowiada na pytanie, co to wszystko oznacza. – Właściwie, jeśli zadasz mu pytanie typu: „co to znaczy?”, staje się lekko drażliwy. A mnie byłoby trudno, w zasadzie byłoby praktycznie niemożliwe, wyjaśnić, dlaczego akurat to drewno, dlaczego te mosiężne rurki. Ale mimo to zdajesz sobie sprawę, że coś w tym jest, choć rzeczywiście to dziwna rzecz, która równie dobrze mogłaby znaleźć się w jednym z jego filmów.

Zdaniem kuratora, to miejsce, w którym zwiedzający przechodzi w zupełnie inny wymiar: – To jak wejście na filmową „Zagubioną autostradę”. Jest moment, w którym główny bohater wpada w absurdalną, absolutną ciemność. Tutaj wchodzisz do takiego miejsca. Ale ciemność nie jest tak całkowita.

Wejście do „Interiors by David Lynch: A Thinking Room”
Zdjęcie: Monica Spezia

Choć wyobrażenie sobie pokoju do myślenia pośród tych wszystkich fizycznych akcesoriów brzmi dziwnie, projekt jest spójny z twórczą wizją Lyncha. Wystarczy prześledzić jego najsłynniejsze pokoje: Red Room w „Twin Peaks: Ogniu krocz ze mną” z 1992 roku – z karłem w szkarłacie tańczącym na zygzakowatej podłodze, czy Kobieta w kaloryferze, z policzkami wiewiórki, tańcząca na kraciastej podłodze w mieszkaniu głównego bohatera „Głowy do wycierania” z 1977 roku. Te postaci kształtują i projektują swoje najbliższe otoczenie.

Co ma związek z zainteresowaniem samego Lyncha designem, które jest prawie niespotykane wśród twórców filmowych. – Kiedy ludzie używają terminu „lynchowskie”, często mają na myśli szczególne doświadczenie projektowania wnętrza i przestrzeni – ocenia Richard Martin, autor książki „The Architecture of David Lynch”, w rozmowie z „Financial Times”.

Podobnie jak wszystkie prace Lyncha, „Pokój myślący” na Salone del Mobile ma być raczej przeżyciem emocjonalnym niż intelektualnym. Reżyser stworzył pięć szkiców w swoim biurze w Los Angeles, a potem podczas narad na Zoomie ustalał szczegóły z Paolo Di Benedetto, dyrektorem technicznym i scenografem Piccolo Teatro di Milano. Cykl był taki sam: projekty, szkice, wizualizacje, prototypy przesyłane tam i z powrotem, tam i z powrotem. A na końcu zdanie pełne zadowolenia: „Wszystko jest tak, jak sobie wyobrażałem”.

Wyobrażał sobie pokój zasłonięty niebieską zasłoną, ale tak naprawdę to nie jest zasłona i nie jest naprawdę niebieska. Pierwsze pytanie, które Di Benedetto zadał Lynchowi, brzmiało: „Czy jest to sztywna zasłona czy nie?”. Wysłał do domu filmowca 10 różnych próbek grubego papieru teksturowanego, a ten wybrał taką o odcieniu kobaltu i błękitu pruskiego, coś zbliżone do krystalicznej, falującej lazurowej zasłony z początku „Blue Velvet” z 1986 roku. Lynch uwielbia kotary. – Jego obsesja na punkcie zasłon wynika po części z tego, że mają teatralny kontekst, a kiedy się rozsuną, coś się zacznie. Mają też w sobie pewien stopień ukrycia. Być może coś skrywają – mówi Martin.

Niebieska draperia zakrywa przestrzeń o wymiarach 9 x 7 metrów, pośrodku której znajduje się duży drewniany fotel. Lynch kocha fotele niemal tak samo, jak zasłony. Jest to oczywiste nawiązanie do twórczości innego artysty: malarza Francisa Bacona, który jest dla niego malarzem idolem numer 1. Niepokojący nastrój wywołany skąpo umeblowanymi pokojami Lyncha, przeciętymi fragmentami światła, przywodzi także na myśl mistrza melancholii Edwarda Hoppera (co widać też w mieszkaniu w „Mulholland Drive” z 2001 roku).

„Twin Peaks: Ogniu krocz ze mną”, 1992
„Mulholland Drive”, 2001
„Blue Velvet”, 1986
„Inland Empire”, 2006

Zarówno w przypadku filmów, jak i instalacji „Interiors by David Lynch: A Thinking Room”, widz reaguje na obrazy, sceny, atmosferę, ale zawsze pozostaje coś niedopracowanego, nie do końca przetworzonego. Dotyczy to również wystroju wnętrz i mebli. Niebieski aksamit, czerwone zasłony, czarna loggia i tak dalej – wszystkie przestrzenie mają w sobie coś, co oddziałuje na podświadomość, ale zawsze w sposób nie do końca przetłumaczalny.

Jednym z takich elementów jest pięć „okien”, czyli zagłębień, które przecinają niebieską kurtynę „Pokoju myślącego”. Gdy spojrzysz w trzy z tych okien, widać czarny nadruk. W pracach Lyncha, co zauważają filmoznawcy, okna nigdy nie są w pełni przezroczyste. A granica, którą reprezentują, jest bardzo niestabilna. Okna są tajemnicze – dają nam władzę nad tym, co widzimy, ale też nas demaskują, czynią nas bezbronnymi. Pozostałe dwa otwory w pokoju mieszczą lustro i zegar.

– Po raz pierwszy robię coś tego typu i sprawiło mi to mnóstwo frajdy – Monda ocenia mediolański projekt. – Ponieważ widzisz, jak umysł artysty pracuje z inną formą ekspresji. Przyzwyczaiłeś się do widoku Lyncha, gdy kręci filmy lub seriale, ale teraz jego kreatywność, talent i wizja znajdują odzwierciedlenie w meblach. Jednak on stanowczo twierdzi, że jego nowy kontakt z projektowaniem istnieje niezależnie od jego kariery reżysera. Powiedział, że to nie ma nic wspólnego z jego filmami.

Najbardziej odkrywcze w jego instalacji jest to, że stworzył fizyczne pomieszczenie, w czasach, gdy przestrzeń cyfrowa przejmuje kontrolę, a nadmiar bodźców w social mediach może praktycznie uniemożliwić myślenie. – To, czego nie doceniamy u Lyncha, to to, jak bardzo jego antena jest dostrojona do określonych nastrojów politycznych, społecznych czy kulturowych – mówi Martin. – Tęsknota za prawdziwymi doświadczeniami nigdy nie była większa – w szczególności tęsknota za rzeczywistością wykreowaną przez Lyncha. Tworzy przestrzenie tak charakterystyczne i tak dziwne, że ludzie chcą ich doświadczać, chcą się po nich poruszać – dodaje.

Teraz mogą nawet w nich myśleć. Chętnych jest tak wielu, że kolejki do „Interiors by David Lynch: A Thinking Room” są dłuższe niż ilość miejsc w środku.﹡

Rysunek Davida Lyncha przedstawiający „Pokój myślący”
„Pokój myślący” w Mediolanie
Zdjęcie: Monica Spezia
„Pokój myślący” w Mediolanie
Zdjęcie: Monica Spezia
„Pokój myślący” w Mediolanie
Zdjęcie: Monica Spezia
„Pokój myślący” w Mediolanie
Zdjęcie: Monica Spezia
„Pokój myślący” w Mediolanie
Zdjęcie: Monica Spezia
„Pokój myślący” w Mediolanie
Zdjęcie: Monica Spezia
Kolejki do „Interiors by David Lynch: A Thinking Room”
Zdjęcie: Alessandro Russotti

Kopiowanie treści jest zabronione