„Jestem jedyną osobą, która ma plan ocalenia Ziemi”. Zobaczcie, co Vivienne Westwood sprzedaje, by ratować planetę
25 czerwca 2024
tekst: Amelia Kuchta
zdjęcia: Christie’s
Vivienne Westwood na pokazie swojej kolekcji „Gaia The Only One” na lato 2011
„Jestem jedyną osobą, która ma plan ocalenia Ziemi”. Zobaczcie, co Vivienne Westwood sprzedaje, by ratować planetę
25 czerwca 2024
tekst: Amelia Kuchta
zdjęcia: Christie’s
„Jestem jedyną osobą, która ma plan ocalenia Ziemi”. Zobaczcie, co Vivienne Westwood sprzedaje, by ratować planetę

Jako pierwsza projektantka mody zauważyła, że to jej branża najbardziej zaśmieca planetę i zaczęła o tym głośno mówić. Co więcej, sama dawała przykład. I kontynuuje to nawet teraz – dwa lata po śmierci. Vivienne Westwood jako aktywistka i proekologiczna ikona wymyśliła akcję, która ma przynieść miliony organizacjom charytatywnym, które wspierała całe życie. Przede wszystkim wspomóc ochronę środowiska. Dziś w Londynie odbyła się aukcja jej prywatnej garderoby, a sprzedaż online potrwa do piątku. Robi to dla nas: „bo największa katastrofa przyjdzie, gdy mnie już przecież nie będzie”. Zobaczcie, co możecie kupić, by jej w tym pomóc…

„Nie ma przyszłości” – Johnny Rotten, lider Sex Pistols, wykrzykuje w 1977 roku na deskach teatru w Londynie. Zespół wykonuje tam po raz pierwszy nowy utwór „God Save the Queen”, który zakazany przez BBC szybko stał się symbolem sceny punkrockowej, z bluzką z oszpeconym wizerunkiem Królowej Elżbiety II jako sztandarem. I to właśnie ta koszulka otworzyła drzwi do kariery pewnej młodej i rewolucyjnej projektantce.

Z tym wizerunkiem angielskiej królowej Vivienne Westwood weszła w świat wielkiej mody. Moda dała jej pozycję, sławę i majątek. Ale ona nigdy na tym nie poprzestała. Ważniejsze od ubrań stało się dla niej ratowanie planety.

– Jestem jedyną osobą, która ma plan ocalenia Ziemi – ogłosiła w latach 90. I wzięła się do roboty. Jako pierwsza projektantka zaczęła na serio interesować się ekologią i promować idee zrównoważonej mody. W swoich kolekcjach jako pierwsza (na długo przed Stellą McCartney) stosowała materiały ekologiczne i wprowadzała recykling do swoich kolekcji, nie wykorzystywała żadnych nowych, syntetycznych tkanin, 98 proc. materiałów, z których je szyła, miało znikomy wpływ na środowisko naturalne i zostało wyprodukowane w sposób wolny od okrucieństwa wobec zwierząt. Z czasem poszła jeszcze dalej: ograniczyła produkcję, a kolekcje były o połowę mniejsze niż kilka lat wcześniej. Zrobiła to, bo ubolewała, że to moda – jako największy producent śmieci – jest gorsza dla klimatu niż latanie samolotem.

– Aktywizm, sztuka i styl Vivienne są zakorzenione w każdym stworzonym przez nią dziele – mówi Adrian Hume-Sayer z domu aukcyjnego Christie’s w Londynie, gdzie odbywa się głośna aukcja „Vivienne Westwood: The Personal Collection”, którą wymyśliła tuż przed śmiercią w 2022 roku sama bohaterka.

Bo jej zaangażowanie w ochronę planety rosło z każdym rokiem. W latach 2000. głównym obszarem jej twórczości stał się aktywizm, a wybieg coraz częściej wykorzystywała do wyrażania swoich przekonań społecznych, politycznych i ekologicznych. Niestrudzenie prowadziła kampanię na rzecz poprawy standardów w branży, promowania wolności jednostki, walki ze zmianami klimatycznymi i zbierania funduszy dla bliskich jej organizacji charytatywnych. I nieustannie edukowała. Oto jej rady, które każdy z nas powinien wziąć sobie do serca…

„Trzeba zacząć z miejsca, w którym się jest”

Nikt nie był w stanie zarzucić jej hipokryzji, choć na początku padały krępujące pytania. Jak to, projektantka i wytwórczyni ubrań, chce nawoływać do ekologii? Przecież to właśnie branża mody jest odpowiedzialna za produkowanie 10 procent globalnej emisji dwutlenku węgla (to więcej niż przemysł lotniczy i żeglugowy razem wzięte). Przecież to ta branża co roku 92 mln ton wyprodukowanych przez nią ubrań wyrzuca na wysypiska, co oznacza, że co sekundę wędruje tam załadowana do pełna śmieciarka z ubraniami. Przecież to modowy przemysł jest winny temu, że chilijska pustynia Atakama zamieniła się w modowe cmentarzysko, bo na ogromnej powierzchni terenu rozpościerają się olbrzymie hałdy ubrań, których nie udało się sprzedać w Europie czy USA. Lista zarzutów wobec świata mody i przyczyn katastrofy klimatycznej stawała się coraz dłuższa…

„Przyznaję się do winy” – tak Brytyjka odniosła się do tych niepokojących danych. W swojej biografii zatytułowanej „Vivienne Westwood”, wydanej razem z Ianem Kellym w 2016 roku, przyznała, że obierając za działalność aktywizm, doskonale zdawała sobie sprawę z trudnej relacji aktywizmu ekologicznego ze środowiskiem modowym. „Ale odpowiedź jest taka, że trzeba zacząć z miejsca, w którym się jest” – deklarowała. „Inna sprawa to ta, że docieram do ludzi – na przykład czytelników gazet z modą, którzy inaczej by się o tym nie dowiedzieli” – tłumaczyła, ogłaszając na wybiegu swoją akcję „Klimatycznej Rewolucji”. I prawda jest taka, że nie każdy ma okazję rozsławić te idee na skalę, w jaki zrobiła to jej marka – tym samym, zyskując niezwykle silny autorytet wśród jak największej grupy mieszkańców Ziemi. Ziemi, którą chcemy ratować.

„Uwierzyć w swoją sprawczość”

To, że marka Vivienne Westwood warta jest około 50 milionów dolarów, nie zmieniło faktu, że projektantka pilnowała, by to, co głosi i robi, dotyczyło także jej samej i firmy. I nie brakowało jej samokrytyki. Poza wykrzykiwaniem haseł i wystosowywaniem manifestów na demonstracjach, postawiona twarzą w twarz z  apokaliptycznymi prognozami klimatycznymi, zadawała sobie pytania: “Mój Boże, co ja zrobiłam w tej sprawie? Co ja mogę zrobić?”.

Milion funtów przekazanych na rzecz Cool Earth, organizacji ratującej lasy deszczowe czy wsparcie ponad 7000 rzemieślników w Kenii, w ramach Ethical Fashion Initiative, to wielkie przykłady ilustrujące moc jej zaangażowania. Wielokrotnie przypominała: „Wszystko się łączy”, dlatego namawiała każdego do działania. „Rewolucja już się rozpoczęła. Większość z nas akceptuje fakt, że zmiany klimatyczne są spowodowane przez człowieka. Ludzie zmieniają swoje wartości i zachowanie, a to wzmacnia rewolucję” – mawiała. Dlatego sama do końca życia dawała innym przykład, pokazując, że chodzi nie tylko o wielkie kwoty, ale o codzienność. Regularnie wybierała rower jako swój środek transportu albo np. szyła ręcznie i naprawiała ubrania z własnej garderoby do końca życia, zamiast kupować nowe.

To, co na co dzień robiła Vivienne, to nic innego niż to, co możemy robić i my. Pierwszy krok – przekonywała – to „uwierzyć w swoją sprawczość”. Konkrety? „Gasić światło. Kupować jak najmniej plastikowych butelek. Zbierać surowce wtórne, papier. Sortować śmieci. Starać się nie korzystać z plastikowych reklamówek. Wykorzystywać wieszaki, które kupuje się z ubraniami. Jak najrzadziej latać samolotami” – to tylko kilka z przykładów. Bo chodzi bardziej o sposób życia niżeli wielki gest w postaci miliona funtów, na który może pozwolić sobie przecież tylko garstka.

Powtarzała, że aktywizm zaczyna się w nas. „Liczy się wszystko, cokolwiek myślimy, mówimy czy robimy” – mawiała.

„Kupować mniej”

W temacie ochrony środowiska nigdy nie chodziło o nią, o jej ego, czy zwykły bunt. W liście do modelki Naomi Campbell wyznała, że wszystko, co robi, robi dla innych, bo gdy przyjdzie największa katastrofa, jej już przecież nie będzie. „Niemal wszyscy naukowcy potwierdzają realność zagrożenia, ale rządy nic nie robią. Tymczasem jeśli nie zatrzymamy zmian klimatycznych, będzie to oznaczać coraz szybszą utratę habitatu i wymieranie ludzi na masową skalę. Ty będziesz tego świadkiem, ja – nie” – napisała.

U genezy jej aktywności proklimatycznej leży szereg złożonych przyczyn, jedną z nich z pewnością jest po prostu strach. „Cała moja motywacja pojawiła się, ponieważ martwiłam się tym, co stanie się z ludźmi na świecie” – wyznała. Zaczęło się od przeczytania w 2005 roku wywiadu z Jamesem Lovelockiem w “Guardianie”, w którym brytyjski biolog i ekolog oznajmił, że istnieje możliwość, że do roku 2099 na Ziemi zostanie nas tylko miliard. Po tej lekturze powracał jej obraz czołgającego się dziecka dotkniętego suszą z powodu katastrofy klimatycznej i błagającego o wodę.

Do serca wzięła sobie również inną myśl Lovelocka – „Hipotezę Gai”, która krytykuje przemysł wydobywczy jako główny katalizator zmian klimatycznych. Kontynuowała tę myśl, gdzie tylko mogła. Kiedy zdobywała okazję do gadania, powtarzała: „Co jest dobre dla środowiska jest dobre dla ekonomii”, sugerując ich nierozerwalne połączenie i wpływ na siebie. Bez ogródek mówiła, że „gówniany system finansowy wywołał problemy ze środowiskiem”. I niestety miała rację.

Gdy wpadała w wir, krytykowała kapitalizm, ale w odróżnieniu od większości wypowiedzi, które docierają do nas w tym skomplikowanym temacie, ona robiła to w prosty i zrozumiały sposób. Nie używała górnolotnych, trudnych do pojęcia sformułowań, nie owijała w bawełnę ani nie słodziła. Zamiast tego, informowała wprost: „Centralne banki drukują pieniądze bez pokrycia, naciskając guzik w komputerze. Potem pożyczają je rządom i w ten sposób generują dług, który musi być spłacony przez podatki oraz przez konsumpcję”. Następnie wspominała o odsetkach, które naliczają banki, i rosnącym długu. A to wszystko, żeby malutka garstka ludzi osiągnęła kolosalny zysk. Na nasz koszt. I naszej planety, rzecz jasna.

Sama od konsumpcjonizmu odżegnywała swoich fanów, swoich klientów i każdego, kogo spotkała: „Chcę powiedzieć jedno: gdyby ludzie kupowali jedynie rzeczy piękne, to może bylibyśmy w stanie ograniczyć ślad węglowy. Wiem, wiem, niemniej gdyby ludzie naprawdę stawiali w życiu na jakość, a nie tylko na nieustanną rozrywkę i konsumpcjonizm, to świat byłby lepszy. Myślę, że moda to naprawdę dobra rzecz. Nie jest to łatwo powiedzieć, lecz jeśli ubrania kosztowałyby więcej, kupowałoby się ich dużo mniej. Tak powinno być”.

Ekologia, z języka greckiego, to połączenie słów „dom” i „słowo” bądź „nauka”. „Oznacza to więc nic innego, jak naukę o domu, który stanowi dla nas nasza planeta. Walka o nią rozpoczyna się tam, gdzie zdecydujemy się nie godzić dłużej na to, co nam się na niej nie podoba. Nawet kiedy grupa wpływowych monopolistów generująca zysk na taniej sile roboczej to utrudnia. Nie ma już czasu! Działajcie. Odważnie głoście swoje przekonania. Demonstrujcie i aktywnie uczestniczcie w losach nie tylko Ziemi, ale i ludzkości” – apelowała Vivienne.

„Musisz czytać”

Jej zdaniem, walka o realną zmianę zaczyna się od solidnej edukacji. Za najlepsze akcesorium uważała książkę i sama regularnie odwoływała się do swoich ulubionych pozycji: od „Alicji w Krainie Czarów” Lewisa Carrolla, po „Hegemonię albo przetrwanie: amerykańskie dążenie do globalnej dominacji” Noama Chomskiego, który znany jest jako zaciekły krytyk mediów i polityki Zachodu, a w szczególności Stanów Zjednoczonych. Innym radziła czytać to samo, by zrozumieć globalne decyzje, które wpływają na jednostki.

Nie tylko o lektury jej chodziło. Doradzała: „Chodź do galerii sztuki, zacznij rozumieć świat, w którym żyjesz. Jesteś bojownikiem o wolność, gdy tylko zaczniesz to robić”. Na backstage’u pokazu swojej kolekcji Red Label z 2013 roku nawoływała: „Musisz zainwestować swój czas w świat. Musisz czytać… Musisz poznać nazwy roślin… I cały geniusz rasy ludzkiej”.

Bo jeśli tak naprawdę poznamy wartość tego, co nas otacza, nic nie będzie nam obojętne. A wtedy będziemy reagować. Walczyć. „Wyobraźcie sobie, że chcecie polecieć gdzieś z rodziną i że na całym świecie jest tylko jeden samolot. Wyobraźcie sobie, że jest niesprawny i powiedziano wam, że jeśli coś zacznie źle funkcjonować, to spowoduje to reakcję łańcuchową i samolot się rozbije. Zdecydowalibyście się na lot? Dlaczego więc nie wezwiemy fachowca od razu?” – tak przekonywała, byśmy działali już teraz, bo na walkę o planetę nie ma czasu do stracenia. Jeśli tego nie zrobimy, hasło „No future” zespołu Sex Pistols tak naprawdę będzie groźne po blisko pół wieku od jego powstania.

„Musisz mi pomóc”

– Wkład Vivienne Westwood w modę jest wyjątkowy, być może niezrównany. Jej dzieła wpłynęły nie tylko na ubrania, które nosimy, ale na całą kulturę – mówi Alexander Fury, korespondent modowy „New York Timesa”, mając na myśli, że kolekcje Brytyjki to były nie tyle stroje, co ważne manifesty.

W 2021 roku projektantka przyznała: – Jedynym powodem, dla którego zajmuję się modą, jest zniszczenie słowa „konformizm”. Nie ma nic bardziej inspirującego niż obserwowanie, jak ludzie są różni i niepowtarzalni, a w naszej walce o sprawiedliwość klimatyczną ta indywidualność jest naszą największą siłą.

Ona jako największa indywidualistka, w ostatnich tygodniach swojego życia wymyśliła szaloną akcję, do której zdolna mogła być tylko ona. To coś w rodzaju „głosu zza grobu”. Co ciekawe, w 83. rocznicę jej urodzin. Mężowi, Andreasowi Kronthalerowi, zostawiła wytyczne jak ma wyglądać wielka pośmiertna aukcja „Vivienne Westwood: The Personal Collection”, na której pod młotek miały iść ulubione przedmioty z jej osobistej kolekcji. To prawie 300 elementów z jej garderoby: ubrania (od długich sukni wieczorowych, gorsetów po dzianiny), biżuteria, buty, torebki i inne akcesoria. Wiele z nich to najważniejsze ikoniczne kreacje, które stworzyła i nosiła przez ostatnie cztery dekady życia.

Wśród nich są m.in czarna suknia z peleryną, którą miała na sobie w Pałacu Buckingham w dniu, w którym dostała od królowej tytuł „Damy”; a także asymetryczny garnitur ze sztruksu, który nosiła podczas spotkań biznesowych; patchworkowa bawełniana koszulka, którą spakowała na wyjazd z ONZ do Kenii; oraz czerwony sweter w prążki z postrzępionymi rękawami, który regularnie nosiła podczas przejażdżek rowerowych do i z londyńskiej pracowni. Na uwagę zasługuje też lniana peleryna o ostrych ramionach, z wysokim kołnierzem – założyła ją w dniu, w którym zarekwirowała czołg i wjechała na trawnik przed domem ówczesnego premiera kraju, aby zaprotestować przeciwko polityce rządu.

Dzisiaj w Londynie odbyła się aukcja na żywo. Christie’s poszedł na całość, zawieszając gigantyczny, neonowy różowy napis „Vivienne Westwood” na fasadzie swojej siedziby przy King Street St. James w Londynie, aby zwiastować wystawę, podczas której można było każdy projekt zobaczyć na żywo i od razu kupić. Dla tych, którzy nie mogli tam być, wyprzedaż dostępna jest także online do piątku, 28 czerwca, pod tym linkiem: „Vivienne Westwood: The Personal Collection – Part II”. Wraz ze słowami samej bohaterki: „Chcę, żebyś pomógł mi uratować świat. Sama nie dam rady”.

Vivienne zdecydowała bowiem, że cały dochód z obydwu aukcji pójdzie na ratowanie planety. To, co dzięki nam „zarobi po śmierci”, odda kilku ważnym dla niej organizacjom, w tym Amnesty International, Greenpeace i Lekarze Bez Granic. ﹡

 

_____

W moim artykule korzystałam z książki “Vivienne Westwood” oraz z wywiadów w “Southbank Centre”, “El País”, “The Industry”, “Dazed & Confused”, “The Independent” i climaterevolution.co.uk.

Kopiowanie treści jest zabronione