Posłuchaj
Gdy Monica Bellucci zaczęła współpracę z włoskim duetem mody Dolce & Gabbana, była już aktorką, która porzuciła modeling dla filmu. Mieszkała w Paryżu, a wielka kariera była jeszcze przed nią. Nigdy nie pracowała ze swoimi rodakami, ale w pamięci nosiła ich pierwszą kampanię reklamową, której gwiazdą była sławna w latach 80. modelka Marpessa Hennink. Czarno-białe zdjęcia były jak kadry z filmu noir.
Ferdinando Scianna, sycylijski fotograf, który dobrze zna ducha Morza Śródziemnego, zabrał Marpessę na Sycylię i bardziej niż o ubraniach opowiadał w tych zdjęciach o pięknie południa Włoch. Domenico Dolce i Stefano Gabbana wybrali go, bo codzienne życie Sycylii dokumentował od lat 60. XX wieku i już jako fotograf agencji Magnum kontynuował ten styl. Dla duetu projektantów do tych dokumentalnych obrazów wprowadził modelkę. Gdy Monica je zobaczyła, poczuła, że to powiew nowego wiatru w świecie mody.
– Ta kampania poruszała tematy włoskiej tradycji i kultury, dziedzictwo Sycylii. Marpessa była przepełniona zmysłowością. Miała na sobie czerń, a mimo tego, że sukienka nie odsłaniała szczególnie jej ciała, jej kobiecość była wybuchowa. W tej pierwszej wspaniałej kampanii poczuliśmy całą włoskość Domenico i Stefano. Od tego czasu ich marka rozrosła się i ewoluowała, ale pozostali absolutnie wierni temu głęboko włoskiemu charakterowi – aktorka wspomina w rozmowie z magazynem „Numero”.
Gdy w latach 90. zaprosili do współpracy Bellucci, dostała to samo zadanie: interpretować archetyp włoskiej kobiecości. Ale stało się coś, czego żadne z nich nie przewidziało: że to początek trwającej 30 lat współpracy, która przerodziła się w przyjaźń i trwa do dziś, co jest bardzo rzadkim zjawiskiem w świecie mody. – Domenico i Stefano mają oczywiście wiele muz, a ja też współpracuję z innymi twórcami, ale zawsze łączy nas głęboka więź, więź serca, która karmi zawsze odnawianą współpracę – ocenia 60-latka.
Praca dla Dolce & Gabbana miała wpływ na karierę aktorską Bellucci, bo to właśnie podczas kręcenia jednej z kampanii marki (zobaczcie ten spot reklamowy) poznała słynnego włoskiego reżysera Giuseppe Tornatore. – Podziwiałam go, bo znałam jego film „Cinema Paradiso” z 1989 roku, arcydzieło, które, moim zdaniem, przejdzie do historii kina. Pod koniec zdjęć na planie kampanii powiedział mi, że ma już pomysł na scenariusz nowego filmu i że chciałby zobaczyć mnie jak gram i że jeśli kiedykolwiek uda mu się go wyreżyserować, zadzwoni do mnie – wspomina.
Zrobił to dopiero 10 lat później. Monica akurat była na planie w Puerto Rico, gdzie grała w „Podejrzanym” z Morganem Freemanem i Genem Hackmanem, gdy zaproponował jej rolę Maleny. Ten kultowy dziś film otworzył jej drzwi na arenę międzynarodową. Był nominowany m.in. do Oscara, Złotych Globów, BAFTA i Europejskiej Akademii Filmowej. – Film wywarł na mnie ogromne wrażenie. Wciąż rezonuje bardzo mocno, bo porusza tematy ponadczasowe: co budzi piękno, gdy je spotykamy? Wzbudza ciekawość, ale też przemoc i obsesję. „Malena” to także film o odmienności: to jej uroda czyni bohaterkę tak inną. Giuseppe Tornatore w pewnym sensie podjął też temat włoskiej tradycji. I wybrał mnie, żebym to opowiedziała – mówi.
Jedna ze scen stała się absolutnie kultowa: – Widziałam, jak aktorki i piosenkarki odtwarzały ją na zdjęciach lub filmach na Instagramie: Malena, która w czasie wojny zubożała, jest zmuszona się prostytuować. Z obciętymi, ufarbowanymi na czerwono włosami siedzi w barze, przykłada papierosa do ust, a wszyscy mężczyźni biegną, żeby go zapalić. Reżyser, interesując się tym, co w pięknie istotne, sam stworzył archetyp.
Od tamtej pory Włoszka zagrała w wielu znanych filmach, jak „Nieodwracalne”, „Asterix i Obelix”, „Pasja”, „Matrix”, „Spectre”, a ostatnio „Beetlejuice Beetlejuice” (choć rola Dolores pierwotnie nie została napisana dla niej). W nowym filmie Tima Burtona, który wciąż jest w kinach, jest całkowicie odmieniona. Gra kobietę pełną blizn. Codziennie poświęcała na makijaż trzy godziny.
– W filmie Tima wszystko na planie robi wrażenie, zwłaszcza scenografia. Ponieważ nie używa wielu cyfrowych efektów specjalnych, tworzy iluzję inaczej. Masz przed sobą prawdziwe potwory. Wykonuje dużo rysunków, co czyni pracę z nim jeszcze bardziej fascynującą – chwali reżysera, z którym od dwóch lat jest także w związku prywatnie. I uważa, że łączenie pracy i miłości jest twórcze: – To trochę tak, jakby razem spiskować; to sprawia jednak, że człowiek przekracza samego siebie.
Prywatnie Monica lubi klasykę kina. Podczas przygotowań do roli w „Beetlejuice Beetlejuice”, Tim pokazał jej filmy Mario Bavy (mistrza włoskiego kina grozy lat 60. i 70.), których sceneria i kadry bardzo mu się podobają. Polecił jej także stare filmy meksykańskie i hiszpańskie z lat 50. i 60. Odkrył przed nią pierwszą wersję „Doktora Jekylla i pana Hyde’a” w reżyserii Roubena Mamouliana z 1931 roku. Weszła w nieznany jej gatunek kina, choć filmów w życiu widziała już sporo.
– Kiedy byłam młoda, mogłam oglądać trzy filmy dziennie. Myślę, że mam fajną, różnorodną paletę. Bardzo cenię kino klasyczne, z końca lat 30. do lat 60. Moje oko zawsze potrzebowało obrazów i fotografii – wyznaje. Dodając, że nie jest typową gwiazdą, która większość czasu poświęca swojemu wizerunkowi i strojom: – Zajmuję się modą i szanuję pracę stojącą za sukienką. Ale czerwony dywan jest tylko wisienką na torcie moich kinowych wrażeń.
Aktorka umiejętnie łączy obydwa światy. Nie unika reklamowania luksusowych marek mody czy biżuterii: była twarzą m.in. Diora, Cartiera, Revlona. Jej zdaniem, moda coraz bardziej uczestniczy w życiu kina. – Duże domy mody są dziś bardzo obecne w sztuce w ogóle, a kino potrzebuje wszystkich tych mocnych stron. Wspólnie baliśmy się, kiedy pojawił się Covid, że ludzie odejdą od kina i zwrócą się ku serialom dostępnym w telewizji. Jest kilka wspaniałych seriali, ale magia kina polega na wejściu do sali i podzieleniu się emocjami. Czasem nawet chodzę tam sama, siedzę anonimowo wśród innych widzów. To dla mnie bardzo ważny moment – deklaruje.
Po ponad 30 latach pracy w świecie filmu, nadal pasjonuje się swoim zawodem. – Pasja nadal jest, ale jednocześnie rośnie dystans. Czy kolejny film jest największym priorytetem w moim życiu? Nie. Moje dzieci i życie prywatne są dla mnie ważniejsze – wyznaje niemieckiemu „Die Welt”.
Pierwsze dziecko urodziła w wieku 40 lat, dlatego łatwiej było jej ustalić jasne priorytety: – Wcześniej moje życie składało się z kręcenia filmów, sesji zdjęciowych, samolotów i pokoi hotelowych. To było bardzo interesujące, ale powtarzalne; we mnie zaś zaczęło dojrzewać poczucie, że nie mogę tak dalej, że potrzebuję w swoim życiu czegoś prawdziwego, a nie kolejnej roli filmowej. Dzieci zapewniły mojemu życiu sens, którego wcześniej nie znałam. To coś silniejszego niż nawet świetna rola w świetnym filmie. Nauczyłam się też, że sława to iluzja. Nikt nie jest sławny, kiedy wstaje śmiertelnie zmęczony wcześnie rano i patrzy w lustro. Sama zawoziłam córki do szkoły, gdy były małe, i sama chodzę do piekarni. Chcę żyć w sposób na tyle normalny i nierzucający się w oczy jak to tylko możliwe.
We wrześniu skończyła 60 lat, uważana jest za uosobienie piękna, europejskiej elegancji i wyrafinowania. Pytana, czy pięknym ludziom trudniej jest zbliżyć się do 60-tki, odpowiada rozsądnie: – Błędem byłoby uzależnianie poczucia własnej wartości od odbicia w lustrze. Jestem zdrowa, moje dzieci są zdrowe, na co mam narzekać? Przy okazji – wraz z wiekiem rośnie również wdzięczność.
Już w wieku 13 lat zdała sobie sprawę, że jest pięknością. Czy lubiła, gdy ją pożądano i się za nią oglądano? – Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, aby bawić się moimi fizycznymi wdziękami. Byłam na to zbyt skrępowana i nieśmiała. Ale fakt, że mój wygląd przyciągał uwagę i ciekawość, wiele mi ułatwiał. Dzięki temu ludzie podchodzili do mnie, więc przestałam być stojącym w kącie samotnikiem, który tylko obserwował. No i zaczęłam pracować jako modelka w wieku 16 lat.
Dziś powtarza, że „piękno staje się nudne po kilku sekundach, jeśli nie ma się do zaoferowania czegoś innego, co pozwala podtrzymać zainteresowanie ludzi”. – Piękni ludzie są zauważani, ale ludzie z talentem są zauważani jeszcze bardziej. Talent i umiejętności żyją dłużej niż zewnętrzne piękno – mawia.
Choć w wywiadach unika tematów, jak dba o urodę, chętnie opowiada, że nie cierpi z powodu ciągłego strachu przed jej utratą: – To błędne wyobrażenie. Znam wiele pięknych kobiet, które stawiają czoła starzeniu się z ironią. To najskuteczniejsza metoda, jaką znam. Posiadanie dzieci również pomaga. Opieka nad nimi pozwala ograniczyć fiksację na swoim punkcie. Dla kogoś, kto przez długi czas zmieniał pieluchy, własne starzenie staje się tylko jednym z wielu tematów.
Zdjęcia, które Domenico Dolce i Stefano Gabbana wybrali do albumu „Monica”, pokazują ją w okresie rozkwitu jej kobiecości – jest na nich ucieleśnieniem marzenia o la dolce vita. To głównie czarno-białe portrety powstałe na potrzeby kampanii reklamowych Dolce & Gabbana i najbardziej kultowe zdjęcia dla magazynów mody, w których pozowała w strojach włoskiego duetu wielkim mistrzom fotografii. Jedynie 12 zdjęć specjalnie na potrzeby tego projektu stworzył Jean-Baptiste Mondino. Na 320 stronach są także dwa niepublikowane wcześniej wywiady z Monicą Bellucci oraz Domenico i Stefano. „Nasze pierwsze spotkanie odbyło się podczas castingu do pokazu mody i była to miłość od pierwszego wejrzenia. Od tego czasu jako muza nieprzerwanie nas inspiruje, dlatego tym tomem składamy hołd jej włoskiej zmysłowości, pięknu i charyzmie” – piszą we wstępie projektanci. ﹡
_____
„Monica by Dolce & Gabbana”, wydawnictwo Rizzoli, cena 196 euro.