Najpiękniejszy nowy blok w Europie. I pomysł jak mieć mieszkanie bez kredytu
05 czerwca 2024
tekst: Agnieszka Kowalska
zdjęcia: Lluc Miralles, Baku Akazawa, Gabriel Lopez, Álvaro Valdecantos
To bardziej idea społeczna niż architektura. La Borda – wyjątkowy blok mieszkalny wpisany w gęstą tkankę Barcelony – pomyślany jest jako miejsce życia i współdziałania. Bo, poza zamieszkiwaniem, żyje się w nim także w ludzkiej wspólnocie, ekologicznej, szanującej zasoby, środowisko i siebie nawzajem. Ten innowacyjny projekt kooperatywy mieszkaniowej, opierający się nie na biznesie, ale na współwłasności i współzarządzaniu, zdobył właśnie nagrodę European Collective Housing Award 2024. Bo nade wszystko jest dowodem na to, że grupa ludzi może od podstaw stworzyć dla siebie dom, nie wiążąc się z kredytem na długie lata.

„To wybitny przykład rozwoju budownictwa zbiorowego w mieście na wszystkich etapach procesu” – jury, na którego czele stała laureatka nagrody Pritzkera, Anne Lacaton, tak uzasadniło główną nagrodę w konkursie European Collective Housing Award, w kategorii „nowe budownictwo”, przyznaną blokowi mieszkalnemu w Barcelonie. La Borda – projekt aktywizujący rewitalizację całej okolicy – został wybrany ze względu na udaną zmianę wyobrażenia o wspólnym mieszkaniu różnych grup społecznych i wiekowych. Zdaniem jurorów, „stawia na jakość życia i wprowadza nowy system spółdzielczy jako model alternatywny dla produkcji mieszkań, łączący przystępność cenową i jakość”.

Drewniany blok, który zaprojektowali młodzi architekci z hiszpańskiej pracowni Lacol, idealnie wpisuje się w ideę pierwszej edycji konkursu. Baskijski Instytut Architektury i Arc en Rêve Centre d’Architecture z Francji stworzyły go, by nagradzać innowacyjność i doskonałość w projektowaniu mieszkań zbiorowych w całej Europie. Ważna jest tu nie tylko estetyka, ale i odpowiedzialność społeczna oraz zrównoważony rozwój środowiska. Nic dziwnego, że budynek z Barcelony pokonał 171 zgłoszeń z 19 krajów.

1.

La Borda to bardziej idea niż architektura. Wszystko zaczęło się w 2012 roku w ramach kampanii mającej na celu rekultywację terenu w robotniczej dzielnicy Sants w południowej części miasta, nieopodal byłego XIX‑wiecznego kompleksu przemysłowego Can Batlló. W jego skład wchodziły obiekty fabryki tekstylnej utworzonej w 1878 roku przez potężnego Joana Batlló Barrerę. Przez ostatnie lata opuszczony kompleks niszczał, a gdy w okolicy zaczęło brakować mieszkań komunalnych dla barcelończyków, którzy nie mają możliwości ich nabycia, władze miasta postanowiły zastosować formułę „derecho a superficie” – czyli coś pośredniego między mieszkaniem własnościowym a czynszowym.

To pomysł, który – jak w branżowych pismach podaje Silvia Bodei, architekta i popularyzatorka idei mieszkalnictwa wspólnotowego – narodził się w wyniku pogłębiającego się kryzysu mieszkaniowego w Hiszpanii. Umożliwia kupienie lokalu mieszkalnego na 75 lat za bardzo korzystną cenę, płatną w stałych ratach nieodbiegających od przeciętnej kwoty wynajmu mieszkania komunalnego. Gmina za to utrzymuje własność gruntu, ale zobowiązuje się odkupić od właściciela nieruchomość w razie, gdyby ten postanowił ją sprzedać w ciągu pierwszych 15 lat użytkowania. Mieszkań funkcjonujących według tej formuły są już setki w różnych dzielnicach Barcelony i wciąż powstają nowe, ale La Borda jest przypadkiem szczególnym.

Grupa sąsiadów postanowiła skorzystać z „derecho a superficie” i się samoorganizować, aby wspólnie rozwiązać potrzebę dostępu do mieszkań każdego z nich. Zamiast kupować mieszkania w bloku od dewelopera, sami sobie zbudowali… blok.

Wymyślili spółdzielnię mieszkaniową opartą na prawie użytkowania i budynek zaprojektowany z myślą o kolektywie. Dzięki bankom spółdzielczym, które funkcjonują, opierając się na ekonomii społecznej, wspólnicy mogli zaciągnąć kredyt na budowę. I na samym początku zaangażowali architektów z Lacol, by projekt powstawał zgodnie z ich potrzebami i stanem konta.

Projektując La Borda, Cristina Gamboa (szefowa organizacji World Green Building Council) i jej koledzy z Lacol kierowali się trzema zasadami: ekologią, partycypacją i społecznością. Po inspirację sięgnęli do przeszłości – projektów mieszkaniowych w Danii i Urugwaju, a także innowatorów z lat 70. XX wieku, takich jak belgijski architekt Lucien Kroll, który przemieniał blokowiska w przyjazną człowiekowi przestrzeń, a także słynął z angażowania przyszłych użytkowników w tworzenie budynku.

2.

Mieszkańcom bloku – składającego się z 28 mieszkań i kilku przestrzeni wspólnych – chodziło o przystępne cenowo lokale i o to, by działalność spółdzielni nie była nastawiona na zysk. – Nasz model zakłada dostępne, a nie spekulacyjne mieszkania – Gamboa dwa lata temu tłumaczyła w rozmowie z „Guardianem”.

Działa to tak, że członkowie spółdzielni – którymi są zarówno osoby po dwudziestce, jak i emeryci; single, jak i rodziny z dziećmi – mają prawo do bezterminowego użytkowania nieruchomości po wpłacie zwrotnej zaliczki (w wysokości 18,5 tys. euro) i regulowaniu miesięcznej kwoty najmu według preferencyjnej stawki (o około 30-35 procent niższej od rynkowej). Nie są właścicielami mieszkań, nie mogą też nimi handlować, ani ich wynajmować. Bo choć Urząd miasta Barcelony oddał spółdzielni w użytkowanie grunty publiczne, nadal należą one do miasta. – To pasywny budynek z aktywnymi uczestnikami – podsumowuje Gamboa.

Ich aktywność polegała na tym, że mieli wpływ na ostateczny kształt budynku. By ograniczyć zapotrzebowanie na energię, postanowili na przykład zmniejszyć metraż mieszkań i zrezygnować z parkingów podziemnych. By współdzielić przestrzeń, zapragnęli m.in. kuchnię, jadalnię i taras stworzyć jako teren wspólny. By mieć dostęp do sklepów i kawiarni, zdecydowali parter bezpośrednio połączony z ulicą oddać usługom. A w czasie pandemii koronawirusa okazało się, że ten model życia społecznego nie tylko się sprawdził, ale i rozkwitł.

La Borda od ulicy…
…i od podwórka
Wspólna przestrzeń…
…i widok z patio na piętra z wejściami do mieszkań

– Mieszkańcy La Borda przebywali tam zaledwie rok, kiedy nastąpił lockdown, i wtedy wspólny plan budynku naprawdę wszedł w życie – wyjawia Gamboa.

Gdy stało się jasne, że żaden z mieszkańców nie zachorował na Covid, możliwe było wykorzystanie wspólnych przestrzeni – w tym kuchni z jadalnią, pralni, przestrzeni wielofunkcyjnej, pokoi gościnnych, a także patio, parkingu dla rowerów i tarasów – czego nie mogli zrobić ludzie mieszkający w zwykłych blokach. – Przymusowa izolacja pokazała, że te przestrzenie pozwalają na interakcję, która nie byłaby możliwa w konwencjonalnym bloku mieszkalnym. Na przykład nie można było korzystać z pokoi gościnnych, ponieważ nikt nie podróżował, więc stały się one miejscami do pracy. To był zaszczyt przeżyć tutaj Covid – tłumaczy szefowa World Green Building Council, która mieszka w La Borda, ciesząc się, że nawet po zniesieniu ograniczeń pandemii około dwie trzecie mieszkańców wciąż w każdą środę spotyka się na kolacji we wspólnej jadalni.

3.

Blok w Barcelonie wpisał się również w ogólną tendencję polegającą na rozmywaniu granic pomiędzy czasem wolnym i aktywnością zawodową, pomiędzy domem i miejscem pracy. Pandemia sprawiła, że wielu pracowników pozostało w domach, pracując zdalnie lub hybrydowo.

– La Borda jest wzorowym projektem pod kątem pracy w domu, co jest rzadkością w mieszkalnictwie socjalnym – mówi „Guardianowi” Frances Holliss, architektka i autorka książki „Beyond Live/Work: architektura pracy domowej”. – Każde z mieszkań można rozbudować o miejsce do pracy – jeśli jest to preferowane także na innym piętrze. Budynek został zaprojektowany tak, aby zwiększać interakcje społeczne i budować społeczność, co zmniejsza izolację społeczną, czyli największą zmorę osób pracujących w domu.

Mieszkańcy bloku pomagają sobie nie tylko w pracy, ale i w opiece nad dziećmi czy osobami starszymi. Sprzyja temu rozkład budynku, w którym po środku jest podwórko pełniące funkcję sąsiedzkiej agory. – Chcieliśmy stworzyć coś łatwego do odtworzenia przez innych, a nie zamkniętą, elitarną społeczność – mówi Gamboa, która podkreśla, że definicja tego, co domowe, zmienia się i choć ludzie od zawsze pragną mieć do własnej dyspozycji przestrzeń prywatną, chcą jednocześnie kontaktować się z bliskim otoczeniem w stały i bezpieczny sposób. Dlatego wierzy, że pomysły w stylu La Borda to przyszłość. – Na naszej liście oczekujących znajduje się już 50 osób, a jedynym rozwiązaniem jest budowanie kolejnych takich bloków – mówi.

4.

Idea ideą, ale gdyby to miejsce nie było przyjemne do życia, nie zrobiłoby takiej furory. Architekci zadbali o to, by było ładnie, ekologicznie i przede wszystkim ułatwiało wspólnotowe życie.

Projekt z dużym wewnętrznym patio i doświetlaczem (dach i część zewnętrznych ścian są ze szklanych tafli) nawiązuje do koncepcji „zagrody” powszechnej w Madrycie i południowej Hiszpanii, gdzie centralna przestrzeń służy zarówno jako miejsce spotkań, jak i naturalna klimatyzacja.

Wewnętrze to w całości drewniana konstrukcja (dzięki czemu stał się najwyższym budynkiem w Hiszpanii zbudowanym z drewna), która poprawia izolację i minimalizuje wpływ na środowisko, ale nade wszystko pozwala na adaptację mieszkań. Lokale nie są „zbudowane” raz na zawsze, można je dowolnie przeprojektowywać, by dostosować do nowych potrzeb użytkowników i rytmu życia, albo otworzyć na przestrzeń publiczną. Przedsionek i strefy pośrednie między mieszkaniami nadają się do nowych funkcji, działają wymiennie w zależności od dnia: pory na jedzenie, pracę, odpoczynek i tak dalej.

Panele słoneczne na dachu dostarczają energię elektryczną do pomieszczeń ogólnodostępnych, a wspólna pralnia pozwala obniżyć rachunki i uwolnić mieszkania od części gospodarczych. Inny ekologiczny pomysł to odzyskiwanie wody i ponowne jej używanie.

5.

La Borda w Barcelonie udowodniła, że grupa ludzi może od podstaw stworzyć dla siebie miejsce do życia, nie wiążąc się jednocześnie z kredytem na długie lata, a może i na całe życie. Tym bardziej cenna to inicjatywa, że – jak ubolewa Silvia Bodei – tylko 1,5 procent zasobów mieszkaniowych Barcelony to nieruchomości publiczne, bo rynek mieszkaniowy w Hiszpanii został niemal całkowicie sprywatyzowany. Dlatego mieszkania są coraz bardziej poza zasięgiem większości kieszeni, zwłaszcza młodych, w związku z czym około 80 procent osób w wieku od 18 do 30 lat nadal mieszka z rodzicami.

Pomysł architektów z Lacol najpierw zachwycił jurorów prestiżowej nagrody Miesa van der Rohe, którzy w dwa lata temu przyznali mu nagrodę Emerging Architecture Prize, dla najbardziej innowacyjnego projektu, a teraz autorzy budynku wyszli z gali w Instytucie Architektury Euskadi w San Sebastián z główną nagrodą pierwszej edycji European Collective Housing Award w kalorii „nowe budownictwo”. Jury, składające się z różnych specjalistów, w tym architektów, urzędników państwowych, agentów spółdzielni mieszkaniowych i filozofów, nagrodziło również adaptację dawnego magazynu wina w Bazylei w Szwajcarii na mieszkania. Projekt Esch Sintzel Architekten uznano za najlepsze osiedle zbiorowe w kategorii „renowacja”. „Za pokazanie, że przekształcenie istniejącego budynku tworzy nową i nieoczekiwaną jakość mieszkalnictwa, która kwestionuje standardowe typologie” – uzasadniono.﹡

Kopiowanie treści jest zabronione