Posłuchaj
Bohaterami tej pełnej namiętności historii są architekt i jego klientka. Ludwig Mies van der Rohe i Edith Farnsworth. Zaczęli od profesjonalnej relacji, a skończyli na nienawiści. I nic nie zapowiadało, że legenda tej znajomości przeżyje ich samych, doczeka filmu, kilku książek, wystaw muzealnych, sztuki teatralnej i niezliczonej ilości artykułów. No i zostanie po nich dom, który jest tak kultowy, jak niewiele innych na świecie.
1. UCIECZKA OD HITLERA
Zamożna specjalistka od chorób nerek i mecenaska sztuki z Chicago, Edith Farnsworth, chciała wybudować sobie letnie ustronie na wsi ponad 80 kilometrów od miasta, we wsi Plano. Działka zajmowała cztery hektary lesistego terenu wzdłuż rzeki Fox. Szukała kogoś, kto sprosta jej nowoczesnemu, wyrafinowanemu gustowi. Polecono jej Ludwiga Miesa van der Rohe, współtwórcę Bauhausu słynącego z minimalistycznych budynków, który osiadł w Chicago i cieszył się sławą „mistrza europejskiego modernizmu”.
Przez lata trzydzieste XX wieku był dyrektorem Bauhausu, pierwszej na świecie szkoły nowoczesnego projektowania w Weimerze, i próbował wciąż projektować w kraju rządzonym przez Hitlera. Dopiero pod koniec dekady, z powodu opętanego nazizmem kraju, wyemigrował do USA. Choć wielu mu zarzucało, że wyjechał zbyt późno, to prawda jest taka, że tylko nieliczni z wielkich architektów opuścili ojczyznę. Pierwszy był Walter Gropius (w 1934 roku), trzy lata później w jego ślady poszedł Mies.
Przyjechał do Chicago z zabranymi z domu ulubionymi obrazami Paula Klee i jednym Picassem. To właśnie w tym mieście, kolebce drapaczy chmur, będzie żył i pracował do końca swoich dni. W tamtejszej Armour Institute of Technology, czyli późniejszego Illinois Institute of Technology, dostał stanowisko kierownika architektury, które zgodził się objąć pod warunkiem całkowitej swobody w projektowaniu kampusu uczelni oraz ułożenia autorskiego programu nauczania na wydziale. Szybko zadomowił się w Ameryce. W 1940 roku w noc sylwestrową poznał atrakcyjną Lorę Marx, która stała się jego towarzyszką życia aż do śmierci, a cztery lata później przyjął amerykańskie obywatelstwo.
I przez lata projektował kultowe budynki Chicago, bez których trudno sobie teraz wyobrazić miasto, a także w Nowym Jorku, które były jawną manifestacją credo architekta „Less is more” („mniej znaczy więcej”).
2. NERKI, SKRZYPCE I DOM ZE SZKŁA
Dr Edith Brooks Farnsworth poznał w 1945 roku na przyjęciu elity towarzyskiej miasta, do której należał od sześciu lat. Wyróżniała się na tle żon bogatych mężczyzn. To wyprzedzająca swoje czasy niezależna, wykształcona i świadoma siebie kobieta, zagorzała przeciwniczka konserwatyzmu w zimnym, szarym powojennym Chicago. Ma 1,8 m wzrostu, nosi spodnie i krótkie włosy, głośno mówi co myśli i jako jedna z pierwszych uważa, że rodzenie dzieci to nie jest obowiązek kobiety. Jest nefrologiem (opracowała przełomowe metody leczenia chorób nerek), ale również klasycznie wyszkoloną skrzypaczką, posiadającą dyplom z literatury angielskiej i kompozycji na Uniwersytecie w Chicago. Biegle mówi po włosku i francusku, nieźle po niemiecku.
Odnajduje zrozumienie w starszym od niej o blisko 20 lat, zbliżającym się do 60-tki wizjonerze Miesie Van Der Rohe, emigrancie, którego pionierska estetyka zagraża dotychczasowym konwencjom architektury. Jeszcze przed wojną w Europie zyskał międzynarodową reputację dzięki modernistycznym rezydencjom prywatnym, z których ostatnią była Willa Tugendhatów w Brnie, ale wówczas większość jego przełomowych prac w nowej ojczyźnie – takich jak wieżowce przy Lake Shore Drive 860/880 i Seagram Building na Manhattanie – była jeszcze przed nim.
Po krótkiej, pasjonującej rozmowie na przyjęciu powiedziała mu, że właśnie kupiła kawałek ziemi w Plano. „Zastanawiam się, czy w twoim biurze nie znalazłby się jakiś młody człowiek, który byłby skłonny zaprojektować mały, weekendowy dom typu studio, godny tego pięknego brzegu rzeki” – Alex Beam w swojej książce z 2020 roku „Broken Glass: Mies van der Rohe, Edith Farnsworth, and the Fight Over a Modernist Masterpiece” cytuje Edith.
Architekt był pod wrażeniem swojej rozmówczyni. I nie bez powodu. Urodzona w rodzinie bogatych i światłych przedsiębiorców Edith już jako dziecko grała na skrzypcach, a w latach 20. studiowała we Włoszech pod okiem kompozytora i skrzypka koncertowego Mario Cortiego. Przekonała rodziców, żeby pozwolili jej zamieszkać we Włoszech w wieku 19 lat, a gdy jej uwagę przykuła medycyna, wróciła do kraju, by studiować na Northwestern University Medical School, choć w tym czasie uczelnia miała limit czterech kobiet na rok. Po dyplomie (jako jedna z zaledwie trzech kobiet, które ukończyły medycynę w 1938 roku) została adiunktem na uczelni, pracowała jako specjalistka od nerek w chicagowskim szpitalu, jednocześnie prowadząc prywatną praktykę. – Przez całe życie była typem osoby podejmującej ryzyko – mówi Scott Mehaffey, który kieruje Edith Farnsworth House.
Niemiec ochoczo przyjął zlecenie domu weekendowego, w którym chciała cieszyć się naturą. „Szukała tam schronienia i wytchnienia od świata, który patrzył na nią krzywo za wyjście poza obowiązkowe wówczas role żony i matki, by wybrać ścieżkę samorealizacji. Jej początkowym celem było stworzenie znaczącego dzieła architektonicznego, które rezonuje z jej własnymi pragnieniami znalezienia miejsca w świecie, który zdefiniował ją jako „Edith Farnsworth: niezamężna kobieta” – czytamy w architektonicznym piśmie „Thresholds”.
Ich wspólna ambicja jest odważna i prawdziwie awangardowa: zbudować dom w całości ze szkła. On ma go zaprojektować, ona sfinansować. Zleceniodawczyni dała autorowi wolną rękę i hojny budżet. On, jako generalny wykonawca, miał na budowie skrupulatnie kontrolować każdy szczegół. Układ idealny.
3. CUD ZE STALI I SZKŁA
Van der Rohe zaproponował jej skrajnie nowoczesne jednopokojowe pudełko, mające wyłącznie szkło za ściany i dwie płaszczyzny – podłogę i sufit, które zdają się lewitować nad murawą. Bowiem dolna powierzchnia i płaski strop podtrzymywane są przez stalowe kolumny w kształcie podwójnego T, tzw. pilotis. – Podstawą do życia są podłoga i dach. Cała reszta to proporcje i natura. To, czy dom się podoba, czy nie, jest nieistotne – powiedział autor o Farnsworth House, bo wtedy jeszcze występował pod taką nazwą, swoim pierwszym domu w Stanach Zjednoczonych.
Willa ma 24 metry długości i 8 szerokości, jej forma, materiały, jak i kolory są neutralne, przez co zatraca się granica pomiędzy wnętrzem a zewnętrzem. Oprócz lakierowanej na biało stali architekt użył beżowego trawertynu na podłodze, która przechodzi przez szklane ściany na zewnętrzny taras. W środku to 140 m² przestrzeni, która jest całkowicie otwarta, przerywana jedynie drewnianą bryłą łazienki, w całości otoczona szkłem. Jedynym elementem, który mógł „schować” wnętrze jest okalająca większą całość zasłona z naturalnego, białego jedwabiu szantungowego. Autorowi chodziło bowiem o to, by właścicielka nie wychodząc z pomieszczenia, przez cały czas mogła obserwować przyrodę, czuć, że mieszka pośród niej. W wystroju postawił na minimalizm, co według niego daje możliwość zmiany aranżacji za pomocą mebli, zgodnie ze zmieniającymi się potrzebami użytkowników. Jedynymi na stałe zaaranżowanymi strefami są kuchnia i łazienka, co wiąże się z rozplanowaniem instalacji wewnątrz budynku.
Architekt wcielił tu swoją najsłynniejszą zasadę: „mniej znaczy więcej”. To był jeden z zaledwie trzech domów przez niego zaprojektowanych w USA, ale przede wszystkim w pełni zrealizowane marzenie o szklanym domu, który otwierając się na otoczenie, stanowi z nim symbiozę.
Projekt natychmiast spotkał się z uznaniem architektów rozpoznających w tej nowoczesności doskonałość i manifest o nowym języku architektonicznym. Na autora spadł deszcz pochwał, typu „cud ze stali i szkła”, „rewolucyjne rozwiązanie” lub „maksimum doskonałości i prostoty”. Z czasem zaczęły się one przeplatać z dezaprobatą. Ale prawdą jest, że od chwili, gdy projekt Farnsworth House po raz pierwszy pojawił się publicznie, zyskał rozgłos. Pomogła mu wystawa monograficzna poświęcona Miesowi van der Rohe w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku w 1947 roku, gdzie pokazano model budynku z okolic Chicago. Kuratorem ekspozycji był wybitny amerykański architekt, Philip Johnson, autor ikonicznego Glass House (który zresztą został zainspirowany wczesnymi rysunkami Farnsworth House).
Największym krytykiem projektu był amerykański guru architektury – Frank Lloyd Wright, który interpretował projekt jako egoistyczną stronę nowoczesnej architektury. Jego zdaniem, przezroczyste powierzchnie domu reprezentowały atak na prywatność, którą tradycyjny dom miał chronić, oderwanie się od wszystkich tradycyjnych modeli mieszkaniowych uznawanych za ponadczasowe, a nawet ciche zaproszenie do podglądactwa.
Atmosferę wokół projektu podgrzewała batalia prawna, która jeszcze przed zakończeniem prac budowlanych postawiła klientkę i architekta po przeciwnych stronach.
4. SZKLANA KLATKA NA SZCZUDŁACH
Na początku budowy chemia Edith i Miesa jest niezaprzeczalna. Zaczęli spotykać się na częstych piknikach nad rzeką Fox i do późnych nocy w jego biurze. Jednak ich wspólna pasja wywołuje głębokie emocje, coś, co Edith akceptuje, ale Mies boi się to ujawnić (formalnie rzecz biorąc, miał żonę w Niemczech). „Pomimo kilku nieporozumień i napięć, lato 1949 roku było wspaniałe i ekscytujące. Dla mnie było to cudowne, ponieważ spełniło mój ideał, że osoby wyszkolone w różnych dziedzinach potrafią zrozumieć ideały i zasady wspólne dla wszystkich dziedzin” – nefrolożka pisała w swoich pamiętnikach.
Ale w miarę jak dom nabiera kształtu, napięcie narasta – praktyczne potrzeby właścicielki stają w sprzeczności ze spartańską perfekcją architekta. To, co wyłania się z pamiętników Farnsworth, to fakt, że trudno było prowadzić spokojne życie w przezroczystym domu, na dodatek kosztującym dużo więcej niż pierwotnie planowała (zamierzała wydać 8-10 tys. dolarów), a jednocześnie trzeba radzić sobie z niechcianą uwagą ciekawskich oczu, wizytujących architektów i dziennikarzy. W złości nazwała dom „szklaną klatką na szczudłach”. Rozgoryczona dodawała: „Prawda jest taka, że w tym domu z czterema ścianami ze szkła czuję się jak grasujące zwierzę. Zawsze w pogotowiu. Zawsze niespokojna. Nawet wieczorem. Jak wartownik na straży dnia i nocy”.
Do tego doszedł realny konflikt: prace budowlane toczyły się niezmiernie wolno, rachunki wciąż rosły. Farnsworth podobno powiedziała swojemu siostrzeńcowi: „Mój dom jest pomnikiem Miesa van der Rohe i ja za to płacę”. W końcu wytoczyła mu sprawę sądową o przekroczenie budżetu, twierdząc, że przez „oszustwa i kłamstwa” doprowadził ją do zapłacenia niebagatelnej jak na tamte czasy kwoty 74 tys. dol. (obecnie byłoby to około 10 razy więcej). Edith walczy, aby odzyskać wizję, wolność i pieniądze. Żąda zwrotu 33 872,10 dolarów, czyli tyle, ile zapłaciła powyżej pierwotnego kosztorysu. W odwecie on pozywa ją. Zarzuca jej nieopłacone koszty budowy i nieuregulowane honorarium.
Spędzili kilka lat na walkach sądowych, które pozostawiły po sobie 4 tys. stron transkrypcji postępowania sądowego. O procesie pisały gazety, prześcigające się w doniesieniach. Doszło do tego, że para tak się nienawidziła, że ostatnie poprawki w budynku wykonał były pracownik Miesa, architekt William Dunlap, według rysunków autora. Budowa skończyła się w 1951 roku, a batalię sądową ostatecznie wygrał architekt. „To było starcie dwóch osobowości o ogromnej sile i autorytecie” – napisał biograf Miesa, Franz Schulze, w swojej książce z 1985 roku „Mies van der Rohe: A Critical Biography”.
Edith i Mies nigdy więcej już ze sobą nie rozmawiali. Spekulowano na temat ich związku i zakładano, że mieli romans, chociaż w pamiętnikach Farnsworth nie ma dowodów na intymną relację. Wiadomo, że architekt zostawił żonę i dzieci w Niemczech, a po przybyciu do Stanów Zjednoczonych rozpoczął romans z rzeźbiarką Lorą Marx. Ale to on sam zasugerował, że właścicielka domu była rozgoryczona ich nieudaną historią miłosną.
5. JAK SAMOCHÓD W DESZCZU BEZ WYCIERACZEK
Edith Farnsworth nie dawała za wygraną i swoją walkę z architektem z sądu przeniosła do mediów. W wywiadzie dla magazynu „House Beautiful” w 1953 roku, zatytułowanym „Report on the American Battle Between Good and Bad Modern Houses”, nie zostawiła na projekcie suchej nitki. „Nie trzymam kosza na śmieci pod zlewem. Wiesz dlaczego? Ponieważ z drogi prowadzącej do domu widać całą kuchnię, co zepsułoby wygląd wnętrza. Chowam go więc w szafie dalej. Nie mogę nawet umieścić wieszaka na ubrania w moim domu, nie zastanawiając się, jak wpłynie to na jego ogląd z zewnątrz. Mies mówi o swojej »wolnej przestrzeni«, ale jego przestrzeń jest bardzo stała, niemożliwa do zmiany. Jakikolwiek układ mebli staje się poważnym problemem, bo dom jest przezroczysty, jak rentgen” – żaliła się dzienikarzowi.
„Newsweekowi” opowiedziała, jak w upalne lato cierpiała z powodu niedostatecznej wentylacji, całkowicie zaparowanych okien i braku klimatyzacji: „W tym domu czujesz się, jakbyś jechał samochodem w deszczu z niedziałającą wycieraczką”. Oburzony tymi słowami architekt skomentował je krótko: „Zleceniodawczyni razem z domem spodziewała się na zawsze dostać architekta”.
Do sporu pomiędzy autorem, który stworzył swój architektoniczny manifest, a inwestorką, której potrzeby nie zostały spełnione, odnoszą się także współcześni. Portugalski architekt Eduardo Souto de Moura, laureat Nagrody Pritzkera, tak go ocenił: „Aby zrozumieć, dlaczego w Farnsworth House można powiesić tylko jeden obraz, postawić jedną fotografię na szafie… Aby zrozumieć, dlaczego architekci, tacy jak Mies, są zmuszeni kłamać, kłamać w swoich projektach, należy zrozumieć cytat Nietzschego: »po to mamy sztukę, abyśmy nie pomarli z powodu prawdy«”.
6. TAK OSOBISTY, JAK SKÓRA
Lekarka nigdy nie wyszła za mąż i nie miała dzieci. W szklanej willi mieszkała ze swoimi psami od lat 50. do 60. i rygorystyczny wystrój zgodny z gustem van der Rohe zamieniła na ulubione projekty. Udekorowała wnętrze ulubionymi meblami skandynawskich, włoskich i amerykańskich projektantów, tj. Florence Knoll, Alvar Aalto, Gio Ponti, Jens Risom, Bruno Mathsson, Hans Wegner, Harry Weese i Franco Albini oraz azjatyckimi antykami. To nie był styl typowej powojennej gospodyni domowej, która była uległa wobec mężczyzny – w tamtych czasach architektami byli prawie zawsze mężczyźni, którzy przejmowali kontrolę nad wnętrzem.
Kiedy Frank Lloyd Wright nocował w zaprojektowanych przez siebie domach, był znany z przestawiania mebli według własnych upodobań, gdy jego klienci spali. Wright zaprojektował nawet sukienki dla klientek, aby ich kreacje nie kolidowały z domem, który wymyślił jako totalne dzieło sztuki – gesamtkunstwerk, jak nazywają to Niemcy. Edith nigdy by na to nie pozwoliła.
Pewnego dnia na początku lat 50., kiedy jeden ze współpracowników Miesa zadzwonił do niej, że meble wybrane przez architekta do jej domu będą wkrótce dostarczone, stanowczo odpowiedziała, że „nie zamówiła mebli i nie ma zamiaru ich używać”. „Dom jest prawie tak osobisty, jak skóra. Nie rozumiem, jak mógł poważnie pomyśleć, że pójdę z nim dalej poza wzniesienie samego budynku” – oburzona opowiadała później innemu architektowi. Odrzuciła meble Miesa jako zbyt ciężkie i męskie, chociaż on próbował przemycić… różowy fotel Barcelona swojego projektu. Nigdy nie ustąpiła.
7. ODPŁYNĄŁ PORTRET LIZ TAYLOR
W końcu pozbyła się willi. Mies van der Rohe zmarł w 1969 roku, a rok później dom, który dla niej stworzył, sprzedała za 120 tys. dolarów, nieźle na nim zarabiając. Kupcem był potentat nieruchomości i kolekcjoner sztuki, angielski baron Peter Palumbo. Jego zainteresowania globalnymi inwestycjami, a także światowym dziedzictwem i kulturą przyświecały jego osobistym zakupom, którymi dzielił się z żoną, Lady Hayat Palumbo. Głośny budynek pod Chicago stał się perłą w jego koronie. W ciągu trzydziestu lat Palumbowie jako właściciele Farnsworth House ulepszali go, dokupowali dodatkowy teren, gdzie hodowali konie oraz stawiali zabytkowe samoloty i samochody, a także gościli wiele znanych osobistości, w tym najbardziej znanych artystów i architektów XX wieku.
Farnsworth już tego nie widziała. W 1972 roku przeszła na emeryturę (zmarła pięć lat później po krótkiej chorobie) i zamieszkała w małej posiadłości we włoskiej miejscowości Bagno a Ripoli, nieopodal Florencji, gdzie spędziła ostatnie lata życia, publikując swoje wiersze i tłumacząc włoskich poetów, co podobno robiła z dużym sukcesem.
Tymczasem jej domu pech nie opuszczał. Stał na zagrożonym powodzią obszarze w pobliżu rzeki i choć był odporny na powodzie (wzniesiony jest 1,5 m ponad teren), kilkakrotnie walczył z wodą. Nowy właściciel już na początku zatrudnił firmę wnuka Miesa van der Rohe, Dirka Lohana, aby przywrócić budynkowi pierwotny wygląd z 1951, a drugą renowację przeprowadził w 1996 roku, po katastrofalnej powodzi, która zniszczyła wnętrze. Poziom wody wzniósł się tak wysoko, że zniósł portret Liz Taylor Andy’ego Warhola ze ściany, który odpłynął w dół rzeki i nigdy więcej go nie widziano.
W 2003 roku Palumbo (ma 89 lat i dziś mieszka w Londynie) wystawił budynek na sprzedaż w domu aukcyjnym Sotheby’s w Nowym Jorku. Kilku potencjalnych nabywców pytało o demontaż konstrukcji i przeniesienie jej poza stan Illinois. Na wieść o tych planach zareagowały władze stanu, architekci i anonimowi fani. Landmarks Illinois, National Trust for Historic Preservation i stowarzyszenie The Friends of Farnsworth House zjednoczyły siły i dzięki wsparciu kilku hojnych darczyńców udało się wygrać licytację za ponad 7,5 miliona dolarów.
Dom otwarto dla publiczności w 2004 roku i zwiedziło go ponad 100 tys. gości z całego świata. Do dziś oficjalnie pełni funkcję muzeum, które oferuje wycieczki i programy dla gości, aby mogli poznać jedno z najważniejszych arcydzieł architektury nie tylko w kraju.
Jednak ocalenie domu przed rozbiórką nie uratowało go przed klęską żywiołową. Kolejne powodzie w 2013 i 2020 roku sprawiły, że zaczęto opracowywać strategię ratowania cennego budynku, aby skutecznie chronić go przed zalewaniem. Dopiero po wielu latach prób, gdy m.in. zastosowano drenaż terenu, hydrauliczny system podnoszenia konstrukcji i skomplikowany system rur odprowadzających wodę, udało się na dobre uchronić wnętrze, w którym meble i drewniane wyposażenie zaczęły po prostu gnić, a trawertyn tarasu oraz stalowe podpory i konstrukcja domu ulegały coraz większemu uszkodzeniu.
8. BEZ EDITH NIE BYŁOBY KARIERY MIESA
Z okazji 70. rocznicy powstania Farnsworth House, dom w Plano zmienił nazwę. Po raz pierwszy oficjalnie dodano imię pierwszej właścicielki, by oddać należyty hołd jej wkładowi w projekt. – Bez Edith Farnsworth amerykańska kariera Miesa van der Rohe mogłaby pozostać w martwym punkcie. Edith była w pełni świadoma, że była zarówno klientką, jak i patronką, i odegrała aktywną rolę w projekcie swojego domu, który stał się kamieniem milowym w ewolucji modernizmu – uzasadnił w 2021 roku Mehaffey, przyznając, że dotychczas niesprawiedliwym było przypisywanie projektu w całości umysłowi Miesa.
To, że Farnsworth, daleka od biernej klientki, odegrała większą rolę w koncepcji domu, potwierdzały także dwie wystawy „Edith Farnsworth Reconsidered” i „Edith Farnsworth house’s Country House” zorganizowane na miejscu. Wtedy też po raz pierwszy rezydencja została wyposażona w wystrój autorstwa samej Edith z lat 50. Do magazynu trafiły chłodne, eleganckie meble z metalową ramą, w tym te sygnowane przez architekta domu – m.in. fotele Barcelona, Brno i MR. W ich miejsce wstawiono repliki projektów, które wybrała ona, na przykład stół do jadalni z drewna, rattanowe fotele czy nowoczesne biurko z maszyną do pisania Olivetti wraz z kopiami jej poezji przepisanej przez personel Edith Farnsworth House. Ułożono marokańskie wełniane dywany wraz z roślinami doniczkowymi. Aby wyczarować obecność pierwszej właścicielki znalazły się również jej osobiste przedmioty: od czarnej skórzanej torby lekarskiej, przez ręczniki łazienkowe z jej monogramem „EBF” („B” oznacza „Brooks”), pościel i zdjęcia rodzinne, po XVII-wieczne skrzypce i butelkę słodkiego wermutu, który popijała każdego popołudnia. Na dolnym tarasie postawiono też małe wersje kamiennych posągów chińskich lwów (tak zwanych psów foo), które lokatorka umieściła tam kiedyś w złośliwie zabawnym odejściu od stylu Miesa.
– Przywracamy w ten sposób obecność Edith w domu, który nosi jej imię, bo przez lata była prawie nieobecna w jego historii. Dzięki tej wystawie dowiadujemy się jakie faktycznie zajmowała miejsce i mamy dużo lepsze wyobrażenie o tym, kim była jako osoba i co ten dom dla niej znaczył. Farnsworth House nie jest już historią „Wszystko o Miesie”, to także historia jednej z najsłynniejszych klientek w historii nowoczesnej architektury – mówił w trakcie trwania ekspozycji dyrektor Edith Farnsworth House. – Oczywiście nie byłoby domu bez wyjątkowego talentu Miesa, ale również nie mógłby powstać bez innowacyjnego ducha Farnsworth. Wspaniała architektura jest niemożliwa bez świetnych klientów, nawet jeśli relacja między architektem a klientem zamienia się w gorycz.
9. I WPŁYWOWE, I FOTOGENICZNE
Ostatecznym potwierdzeniem znaczenia Edith jest też kompleksowa historia napisana przez historyka architektury Michelangelo Sabatino, wydana w tym roku – w 20. rocznicę otwarcia sławnego domu dla publiczności – w postaci albumu „Edith Farnsworth House: Architecture, Preservation, Culture”. Autor na 256 stronach opowiada o tym, jak budynek stworzony pośród chaosu zmienił bieg nowoczesnej architektury. I nawet, jeśli wydaje ci się, że wiesz o nim wszystko, odkryjesz, że tak wiele informacji do tej pory zostało pominiętych.
W „pierwszym monograficznym studium mającym na celu zbadanie relacji i napięcia między narracją a rzeczywistością” nowe spostrzeżenia poparł badaniami archiwalnymi i setkami zdjęć zaczerpniętych z siedemdziesięcioletniej historii domu, którym towarzyszą też ilustracje i wywiady z Palumbo i wnukiem Miesa. Uwagę przykuwają zwłaszcza fragmenty niepublikowanych wcześniej wspomnień Edith Farnsworth, z których wynika, że za genialną architekturą stoi też niespełnione uczucie. Tak kobieta opisuje pierwsze spotkanie architekta na przyjęciu: „Efekt był ogromny, jak burza, powódź lub inne działanie Boga”, a później opowiada o jego reakcji na swoją propozycję: „Odpowiedź była niebywale dramatyczna, ponieważ poprzedziły ją dwie godziny nieprzerwanego milczenia Miesa. »Chętnie zbuduję dla ciebie dowolny dom« – odparł w końcu”. I tak zaczął się najsłynniejszy w historii architektury trójkąt miłosny: architekt – klient – dom.
„Dowody sugerują, że pragnęła znaleźć przyjaciela, a nie tylko architekta. Mniej pewne jest to, czy chciała czegoś więcej. Czy wiedziała, że Mies utrzymywał mniej lub bardziej romantyczne relacje z innymi kobietami przez te same lata, gdy pracował nad jej domem?” – pyta autor publikacji. Choć w historii o ikonicznym projekcie właścicielka zostaje niezręcznie obsadzona w roli zauroczonej samotnej klientki wielkiego architekta, Sabatino nie próbuje pominąć tego wątku. Na szczęście na tym nie poprzestaje.
Traktuje to arcydzieło architektury jako żywą istotę, wplatając w opowieść złożone i fascynujące życie przepełnione ludzkimi dramatami. Opisuje wzloty i upadki domu, w miarę jak na przestrzeni lat zmieniali się właściciele – od samej Edith (1951–1972) po barona Petera Palumbo (1972–2003), aż do czasów obecnych. Łączy naukowe informacje z opowieściami znanych artystów i projektantów, a także dokumentuje wszystko zdjęciami sprzed lat m.in. Hedricha Blessinga, Hiroshi Sugimoto i Jacka Bouchera, dowodząc, że Edith Farnsworth House to nie tylko jedno z najbardziej uznanych, wpływowych, ale i fotogenicznych dzieł architektury XX wieku.
I za to wszystko nagrodziło go jury konkursu Modernism in America Awards 2024, przyznając książce „Edith Farnsworth House: Architecture, Preservation, Culture” zwycięstwo w kategorii ” Inventory/Survey Citation of Merit”. „Istnieje wiele prac nie tylko naukowych na temat kultowego domu Miesa van der Rohe na przedmieściach Chicago, ale też luka w wiedzy i fałszywe wyobrażenia dotyczące jego patronki i klientki, dr Edith Farnsworth. Ta publikacja rzuca światło na jej kluczową rolę” – tak kilka dni temu jurorzy uzasadnili nagrodę za jakość pracy, którą wykonał Sabatino, ale i za to, że oddał Edith to, co się jej należy.
10. DOŚWIADCZYĆ BUDYNKU OSOBIŚCIE
Liczba osób, które widziały zdjęcia domu Edith Farnsworth, zasadniczo przewyższa liczbę tych, którzy odwiedzili to miejsce osobiście. Dwójka właścicieli ograniczyła bowiem dostęp do wąskiego kręgu zaproszonych gości. W porównaniu do, powiedzmy, Villi Savoye Le Corbusiera i Fallingwater Franka Lloyda Wrighta, dwóch równie kultowych modernistycznych rezydencji wiejskich, Edith Farnsworth House został okrzyknięty legendą znacznie wcześniej, niż został udostępniony publiczności.
Ale każdy, kto odwiedził Plano, powtarza, że widoki minimalistycznej, jasnej białej ramy otoczonej zmieniającymi się sezonowymi paletami natury, są niezapomniane. I podobnie jak w przypadku całej kultowej architektury modernistycznej, budynku należy doświadczyć osobiście, aby naprawdę docenić jego niezwykłą grę formy, objętości, światła i powietrza. Ale nade wszystko po wejściu do środka poczuć jak granice między wnętrzem a zewnętrzem zdają się zanikać.
Nigdy nie jest zły czas na wizytę w Edith Farnsworth House, ale jesień może być najwspanialsza. Trudno przebić widok sezonowych kolorów przez sięgające od podłogi do sufitu okna. Jak można dowiedzieć się z nagrodzonej książki, Van der Rohe chciał, aby dom był doświadczany dokładnie w ten sposób.﹡
_____
Edith Farnsworth House można odwiedzać od środy do niedzieli w godz. 9.30-15.30. Ceny biletów wahają się od 20 dolarów za wstęp na teren obiektu do 30 dolarów za zwiedzanie domu. Wycieczki po wnętrzu są ograniczone do 15 gości jednocześnie, nie wolno wprowadzać zwierząt.