Jest co świętować. Magnum to coś więcej niż agencja fotograficzna. Odkąd czterech fotografów (Henri Cartier-Bresson, Robert Capa, David „Chim” Seymour, George Rodger) założyło w 1947 roku agencję, żeby sprzedawać zdjęcia prasie na własnych warunkach, stała się najbardziej prestiżową na świecie mekką dokumentalistów. Od kilku lat oddala się od klasycznie pojmowanej fotografii dokumentalnej i zrzesza również artystów działających na pograniczu fotoreportażu. I do tej grupy należy Rafał Milach, laureat World Press Photo (2008) w kategorii sztuka i rozrywka, autor wystaw i nagradzanych książek fotograficznych, twórca sukcesu Sputnik Photos.
Do współpracy z Magnum Photos zaproszono go w 2018 roku. Wyznał wtedy w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, dlaczego był tym zaskoczony: – Nigdy się specjalnie nie zastanawiałem, czy to miejsce dla mnie. Wychowałem się na zdjęciach tej agencji, jak prawdopodobnie większość fotografów zainteresowanych dokumentem. Na początku kariery aplikowanie do Magnum wydawało mi się po prostu nieosiągalne, natomiast obecnie format mojej pracy wydaje się być poza głównym nurtem tego, z czym kojarzona jest agencja. Oddaliłem się od klasycznie pojmowanej fotografii dokumentalnej, chociaż cały czas czerpię z tego gatunku.
Zgłoszenie wysłał za namową brytyjskiego fotografa i członka Magnum Marka Powera, który zapytał, czy by nie rozważył złożenia portfolio. Milach stwierdził, że spróbuje, na przekór temu, co robi. I dostał nominację Magnum. Po dwóch latach od tego zaproszenia do współpracy otrzymał status osoby stowarzyszonej w agencji, a po kolejnych dwóch – członkostwo. Ten okres początkowej luźniejszej relacji to taki obustronny test: pozwala na wzajemne poznanie się i określenie zasad współpracy.
Choć większość fotografów i fotografek będących w Magnum, została zaproszona przez kogoś z agencji, mieli więc wsparcie z wewnątrz, to można się do niej dostać też inaczej – zgłosić się samodzielnie. Organizowany jest open call. Zgłosili się na niego np. Alex Majoli i Nanna Heitmann, którzy trafili do Magnum dzięki temu, że mieli fantastyczne portfolio, a potem przeszli wszystkie etapy rekrutacji.
„Jako międzynarodowa spółdzielnia fotograficzna należąca do jej fotografów, Magnum ma ustrukturyzowany proces wprowadzania nowych członków. Fotografowie najpierw dołączają do organizacji jako kandydaci, następnie stają się współpracownikami, a na końcu zostają dopuszczeni do kolektywu jako pełnoprawni, dożywotni członkowie. Wszyscy głosujemy na nowe nazwiska na każdym etapie procesu” – brzmi oświadczenie agencji. Jednak nie wszyscy nominowani zostają członkami stowarzyszonymi i na koniec członkami pełnoprawnymi. – To, że ktoś ciebie wprowadza, jeszcze nic nie gwarantuje. Przez ostatnich 5 lat, gdy uczestniczyłem w tym procesie, kilka osób odpadło, nie przeszło kolejnych etapów – Polak opowiadał portalowi Fotopolis.
On sam po 4-letnim okresie nominacji… odpadł: – Głosowanie jest dosyć binarne: zostajesz albo odpadasz. Dostajesz 20 głosów za – zostajesz, dostajesz jeden mniej – odpadasz, i to był mój przypadek. Zabrakło mi jednego głosu, aby zostać już pełnym członkiem Magnum w zeszłym roku. W takiej sytuacji jest dyskusja: dajemy komuś jeszcze jeden rok, czy się żegnamy. Przyznaję, że poczułem się trochę jak petent. Ktoś ciebie trochę chce, a trochę nie. Było to deprymujące, ale ostatecznie dałem sobie ten jeszcze jeden rok.
Dostał drugą szansę. Tegoroczna decyzja zapadła podczas walnego zgromadzenia w Londynie. W tym roku nie ma nowych nominowanych, jeden fotograf uzyskał status stowarzyszonego (Zied Ben Romdhane z Tunezji), a czterech fotografów (dwóch mężczyzn i dwie kobiety) zostało pełnoprawnymi członkami: Gregory Halpern z USA, Nanna Heitmann z Niemiec, Lúa Ribeira z Hiszpanii i Rafał Milach.
45-letni Milach urodzony w Gliwicach jest pierwszym Polakiem w Magnum. Choć w historii agencji jest już polski wątek: David Seymour urodził się w Warszawie w rodzinie żydowskiej, jako nastolatek wyemigrował do Lipska, a później Paryża. W roku 1942, w którym jego rodzice zostali zamordowani przez niemieckich nazistów, otrzymał obywatelstwo amerykańskie. Zginął w 1956 od kuli wystrzelonej z egipskiego karabinu maszynowego na przejściu granicznym w Al-Kantarze, na izraelsko-egipskiej linii zawieszenia ognia w czasie kryzysu sueskiego, przygotowując materiał o wymianie jeńców.
Dlaczego w agencji, której żyjących i nieżyjących członków jest ponad 100, nie było dotąd Polaków? Zdaniem Milacha, na pewno nie wynika to z braku talentu, raczej chodzi o to, że nasz region z powodu komunizmu był odizolowany od reszty świata. – Dzisiaj żyjemy w otwartym świecie, mamy dostęp do informacji i dystrybucji, możemy w miarę swobodnie się przemieszczać, co sprzyja artystycznej wymianie. Osobiście z tego korzystam i od wielu lat funkcjonuję również poza Polską. Mam nadzieję, że moja sytuacja z Magnum sprawi, że moje nie mniej utalentowane koleżanki i koledzy nabiorą większej pewności siebie – powiedział kilka lat temu „Gazecie Wyborczej”.
Kogo chciałby nominować do kolektywu? – Karolinę Wojtas! Choć bardziej na zasadzie przekory. Myślę również o fotografkach i fotografach z Ukrainy. Generalnie nasz region jest mocno niedoreprezentowany. Ideą nominacji jest również odmładzanie składu, pracujemy nad tym w perspektywie najbliższych 20 lat – zdradził w rozmowie z Fotopolis. – Chciałbym też, żeby to miejsce było jeszcze bardziej inkluzywne, ponieważ wciąż jest zbyt męskie, zbyt białe, czasami zbyt konserwatywne. Na zdjęciu, które zrobiliśmy sobie na ostatnim dorocznym spotkaniu, widać, że to się powoli dzieje, np. połowa fotografów i fotografek to kobiety lub niebiali mężczyźni.
Milach jest z wykształcenia nie tylko fotografem (Instytut Fotografii Kreatywnej w Opawie), ale też grafikiem (ASP w Katowicach). Jego projekty fotograficzne skupiają się przede wszystkim na transformacji w dawnym bloku wschodnim. Wokół tego tematu oscyluje również twórczość fotografów ze współtworzonej przez niego grupy Sputnik Photos. W ostatnich latach jego nowe prace są mocno związane z aktualną sytuacją polityczną w Polsce. W 2019 roku współtworzył kolektyw Archiwum Protestów Publicznych, który zaangażował się w fotografowanie antyrządowych protestów. Natomiast fotografie ze Strajku Kobiet złożyły się na wystawę i książkę „Strajk”. Odkąd wybuchła wojna w Ukrainie współtworzy projekt „Uatlas” będący zapisem migracji wojennych.
– Uważam wręcz, że zadaniem artystów jest komentowanie bieżącej sytuacji. To może mieć różny wymiar, od aktywizmu po używanie języka wizualnego jako komentarza obecnej kondycji świata. Mam wrażenie, że okres, który mógł wydawać się relatywnie spokojny, przynajmniej z naszej polskiej perspektywy należy do przeszłości – wyznał w rozmowie z portalem Fotopolis.
W każdym z projektów używa innego języka wizualnego: od dokumentalnego po abstrakcyjny. Tak to wyjaśnił: – Mam świadomość, że przyzwyczaiłem odbiorców do pewnego kanonu wizualnego, dlatego kwestionowanie tego porządku sprawia mi dużą przyjemność. Nie robię tego z czystej przekory, staram się unikać automatyzmu. Nie chcę produkować obrazów, które będą dostawały dużo lajków na Instagramie. ﹡
_____
Najbardziej znani żyjący członkowie Magnum Photos:
Steve McCurry, Susan Meiselas, Bruce Davidson, Harry Gruyaert, Thomas Hoepker, Martin Parr, Alex Webb, Ferdinando Scianna, Chris Steele-Perkins, Jim Goldberg i Bruce Gilden. A z młodszego pokolenia: Alec Soth, Jérôme Sessini, Bieke Deporter, Nanna Heitmann, Lorenzo Meloni, Emin Özmen i Thomas Dworzak.