„Świat, łącznie ze mną, wcale nie jest piękny i dlatego moje zdjęcia też nie są piękne”. Tak patrzy mistrz fotografii ulicznej
10 stycznia 2024
tekst: Agnieszka Kowalska
zdjęcia: Daido Moriyama
Daido Moriyama – „Hayama, Miura, Kanagawa” (1967), z serii „A Hunter”
„Świat, łącznie ze mną, wcale nie jest piękny i dlatego moje zdjęcia też nie są piękne”. Tak patrzy mistrz fotografii ulicznej
10 stycznia 2024
tekst: Agnieszka Kowalska
zdjęcia: Daido Moriyama
„Świat, łącznie ze mną, wcale nie jest piękny i dlatego moje zdjęcia też nie są piękne”. Tak patrzy mistrz fotografii ulicznej

Posłuchaj

Daido Moriyama jest najsłynniejszym i najbardziej wpływowym fotografem w Japonii, nazywanym „ojcem chrzestnym japońskiej fotografii”. W ciągu 60-letniej kariery był niezwykle płodnym i innowacyjnym artystą, który znany jest na całym świecie. Nigdy nie chciał pokazywać swoich zdjęć w muzeum, dopiero teraz się zgodził. Wystawa „Daido Moriyama: A Retrospective” w Londynie to naprawdę rzadka okazja zapoznania się z twórczością kogoś, kto zrewolucjonizował fotografię.

Nadal uwielbia robić zdjęcia, choć w październiku skończył 85 lat. – Moje kadry są migawkami z życia ulicy, więc po prostu wychodzę na zewnątrz. Cały czas chodzę – od ponad 55 lat. Chodzę, spotykam coś wyjątkowego i strzelam – mówi. – Ja i fotografia to jedno.

Fotografia towarzyszy mu niemal przez całe życie, gdy zaczął tworzyć w połowie lat 60. Był to czas radykalnych zmian w powojennej Japonii. Kraj zdruzgotany porażką w II wojnie światowej i głęboko zraniony traumą Hiroszimy i Nagasaki, szukał wówczas nowej tożsamości, opierając się rosnącemu wpływowi kultury amerykańskiej i jednocześnie naśladując ją. Urodzony w Osace Daido Moriyama mieszkał z przerwami w Tokio, dzieląc fascynację życiem ulicznym Shinjuku i Shibuya, dwóch nonkonformistycznych dzielnic miasta. „Urodził się w tak zwanym pokoleniu nieufności i odegrał kluczową rolę w zerwaniu japońskiej fotografii z formalizmem, który definiował ją wcześniej; zapoczątkował raczej nowy rodzaj bogatej w emocje subiektywnej fotografii” – napisał kiedyś kurator, Simon Baker.

On sam ujął to prościej: – Dla mnie fotografia nie jest środkiem do tworzenia pięknej sztuki, ale wyjątkowym sposobem spotkania prawdziwej rzeczywistości.

Z okazji pierwszej retrospektywy prac Moriyamy w Wielkiej Brytanii (w londyńskiej The Photographers’ Gallery), która potrwa do 11 lutego 2024 roku, zagłębiamy się w sześć zagadnień, które definiują „ojca chrzestnego japońskiej fotografii”:

Daido Moriyama – „Stray Dog, Misawa” (1971), z serii „A Hunter”

1. Spojrzenie na powojenną Japonię

Gdy zaczynał karierę, po skończeniu kursu projektowania graficznego, fotografia wciąż była spętana klasycznym rozumieniem dokumentu. Zaczął w Osace od pomagania fotografom, którzy wykonywali nudne, formalne zdjęcia kwiatów, ogrodów i krajobrazów. Po przeprowadzce do Tokio na spotkaniach Vivo, grupy zdecydowanie awangardowych artystów-fotografów, spotkał się z jej założycielem, Shomei Tomatsu, wkrótce po opublikowaniu przez niego, wraz z Kenem Domonem, książki „Hiroshima-Nagasaki Document 1961”, która jest fotograficznym badaniem skutków bomb atomowych zrzuconych przez USA na te dwa miasta: na krajobraz i ludzi.

To pod jego wpływem Daido powiedział „nie” obiektywności i „tak” subiektywności. I ze swoim prostym, kompaktowym aparatem wyszedł na ulice Tokio. Rzucił wyzwanie zarówno reportażowi społecznemu, jak i komercyjnemu przejmowaniu obrazów przez media i kulturę masową (panowała wówczas „amerykanizacja Japonii”, czyli skrajny konsumpcjonizm). Jego czarno-biała fotografia uliczna proponowała nowy język wizualny, oddający ulotność i fragmentaryczność rzeczywistości. Jego spojrzenie było surowe, bezpośrednie, a nawet wywrotowe – obejmowało to, co możemy nazwać „antyestetycznym”. Ziarniste, rozmyte i nieostre prace nie miały na celu schlebiania otoczeniu.

Postrzegał swój aparat jako narzędzie do uchwycenia nie tylko obrazów, ale także esencji ewoluującego społeczeństwa, dzięki czemu jego fotografie były lustrem epoki szybkiej transformacji ojczyzny po wojnie.

Daido Moriyama: „Chodzę, spotykam coś wyjątkowego i strzelam. Ja i fotografia to jedno”
Daido Moriyama: „Chodzę, spotykam coś wyjątkowego i strzelam. Ja i fotografia to jedno”
Daido Moriyama: „Chodzę, spotykam coś wyjątkowego i strzelam. Ja i fotografia to jedno”
Daido Moriyama: „Chodzę, spotykam coś wyjątkowego i strzelam. Ja i fotografia to jedno”

2. Fotografia dla mas, nie dla elit

Na dodatek uznał, że fotografia powinna być medium nieelitarnym. Z tego powodu wolał wykonywać fotografie do dostępnych dla mas drukowanych magazynów, niż na ściany galerii czy muzeów – instytucji reprezentujących establishment. – Fotograf nie powinien stawiać się na wyższej i uprzywilejowanej pozycji, jakby ponad społeczeństwem lub jako jakiś geniusz – powtarzał w wywiadach, tłumacząc, że każdy może chwycić za aparat i wnieść swój wkład w fotografię. Odnosił się w ten sposób także do swoich początków, gdy w Tokio rozpoczął pracę jako asystent Eikoh Hosoe, japońskiego legendarnego fotografa i filmowca, który wyłonił się z eksperymentalnego ruchu artystycznego.

W obliczu transformacji kulturowej stolica stała się wówczas wylęgarnią twórczej ekspresji, szczególnie wśród nowego pokolenia fotografów. Daido już jako freelancer, pracujący dla magazynów takich jak „Camera Mainichi”, „Asahi Camera” i „Provoke”, świetnie się odnalazł w nowej sytuacji. Najbliżej było mu do stylu „Provoke”, który był czymś więcej niż gazetą, był częścią ruchu fotograficznego, który odrzucił błyszczące obrazy komercyjne i styl fotografii dokumentalnej, stojąc w kontrze do społeczeństwa burżuazyjnego.

Moriyama odegrał kluczową rolę w „Provoke”. Ukazały się tylko trzy numery w małych nakładach po 1000 egzemplarzy, a dziś kopie przechodzą z rąk do rąk za ponad 20 tys. dolarów (wydania prezentowane na wystawie w Londynie należą zatem do najbardziej wpływowych magazynów fotograficznych, jakie można zobaczyć). Magazyn robił dokładnie to, co obiecywał jego tytuł: działał jako prowokacja wobec tradycyjnych japońskich wartości i ograniczeń klasycznej fotografii. Moriyama i jego koledzy wierzyli w tworzenie obrazów, których interpretacja nie polegała na słowach.

Od lewej: Daido Moriyama – „Eros or something other than Eros” (1969); „Tights in Shimotakaido” (1987)

Doświadczenia związane z „Provoke” popchnęły go dalej i zaczął samodzielnie publikować własne kolekcje fotografii ulicznej. Rzucał się coraz głębiej w ulice Shinjuku, obecnie modnego, handlowego centrum Tokio, ale wtedy z przestępczością i kwitnącym życiem nocnym. „Powstałe wtedy kadry były nasycone do tego stopnia, że ​​sprawiały wrażenie wciąż mokrych od chemikaliów, i ziarniste aż do abstrakcji. Wydawały się niemal halucynacyjne, jakby fotografa nękał gorączkowy sen” – ocenił „The Art Newspaper”.

3. Wpływ artystów amerykańskich

– Pod koniec lat 60. przeczytałem „W drodze” Jacka Kerouaca. Bardzo zainspirowany zdecydowałem się podróżować samochodem po całej Japonii, często z redaktorami, którzy pisali artykuły do czasopism – wspomina fotograf. Zasłynął wtedy serią zdjęć „Japan: A Photo Theatre”, która była jego subiektywnym spojrzeniem na mroczną stronę miejskiego życia z portretami artystów z nocnych klubów.

Rok później stworzył 12-częściową serię dla magazynu „Asahi Camera”. To „rensai”, czyli „serializacja” – praktyka ta pozwoliła mu opracować projekt jako comiesięczny cykl. – Kiedy robię zdjęcia, wszystko przede mną jest równie ważne. Fotografie są kopiami. Kopiują świat widziany naszymi oczami, a następnie są wielokrotnie drukowane w różnych mediach. Duży wpływ wywarł na mnie Andy Warhol, który miał taką samą perspektywę w swojej sztuce – wyjaśnia.

Daido Moriyama: „Fotografuj wszystko, co przyciągnie twoją uwagę. Nie zatrzymuj się, żeby pomyśleć”
Daido Moriyama: „Fotografuj wszystko, co przyciągnie twoją uwagę. Nie zatrzymuj się, żeby pomyśleć”
Daido Moriyama: „Fotografuj wszystko, co przyciągnie twoją uwagę. Nie zatrzymuj się, żeby pomyśleć”
Daido Moriyama: „Fotografuj wszystko, co przyciągnie twoją uwagę. Nie zatrzymuj się, żeby pomyśleć”

Tak jak twórca pop-artu, Daido bardzo lubi sitodruk, metodę powielania obrazów, która podkreśla jego głębokie zainteresowanie reprodukcją mechaniczną. Dlatego też chętnie pozwala, by jego prace były reprodukowane m.in. na kubkach do kawy, deskorolkach, T-shirtach i barach. Na czele ze słynnym zdjęciem groźnego bezdomnego psa z 1971 roku, będącego ikoną w dorobku fotografa. Moriyama wciąż bada możliwość wielokrotnego powielania zdjęć, ich rozpowszechniania i sposoby wykorzystania. Bawi się swoimi fotografiami, umieszcza je w nowych kontekstach, zmienia rozmiary, na różne sposoby kadruje, żongluje ich rozdzielczością i eksperymentuje z drukiem.

Japończyk ma też innego amerykańskiego mistrza. – William Klein jest moim bohaterem w takim samym stopniu, jak Warhol. Jego foto książka „New York” z 1956 roku nie tylko zainspirowała mnie do robienia zdjęć ulicznych, ale także uświadomiła mi, jak ważna jest wolność wypowiedzi w fotografii – zapewnia.

Wcielił tę myśl, gdy realizował projekt „Accidents: Premeditated or Not”, w którym badał rozpowszechnianie obrazów prasowych po zabójstwie Roberta F. Kennedy’ego. Nie mówił o samej śmierci, ale o roli mediów; rosnącej przepaści między prawdziwymi wydarzeniami a społeczną konsumpcją obrazów. Nawet w czasie wojny w Wietnamie nie skupiał się na konflikcie, w przeciwieństwie do swoich cenionych kolegów, takich jak Shomei Tomatsu i Ken Domon. Zamiast tego zwracał uwagę na daremność fotografii. – Przekonywał, że nie możemy próbować przedstawić tragedii za pomocą fotografii – ona nie jest w stanie naprawdę uchwycić rzeczywistości konfliktu. W tym sensie zawsze robił krok przeciwko status quo fotografii w Japonii. Nie chciał podążać za trendami i spotkał się za to z dużą krytyką – mówi Thyago Nogueira, który w Instituto Moreira Salles w São Paulo w Brazylii jest szefem działu fotografii współczesnej, a także kuratorem podróżującej po świecie wystawy „Daido Moriyama: A Retrospective”.

Od Lewej: Daido Moriyama – „From Letter to St-Loup” (1990); „Yokosuka” (1970)

4. Publikowanie w książkach i gazetach

Moriyama nie bez powodu nazywany jest „punkowym królem japońskiej fotografii”. Większość swoich prac tworzył na potrzeby drukowanych stron, a nie na ściany galerii. A każda była początkiem estetycznej rewolucji.

Kluczową rolę w jego twórczości odgrywają foto książki. Jednym z jego najbardziej radykalnych dzieł jest „Pożegnanie z fotografią” („Shashin yo Sayonara”) z 1972 roku – publikacja, która przesuwa granice fotograficznej rzeczywistości, jest ikoną swoich czasów. Moriyama zebrał odrzucone przez redakcje obrazy, wyrzucone do kosza negatywy, a nawet te najdziwniejsze kadry, aby stworzyć chaotyczną, ale dającą do myślenia sekwencję ziarnistych, przyciętych, nasłonecznionych i porysowanych obrazów. Ta praca jest buntem przeciwko konwencjonalnej fotografii, ale także kwintesencją podejścia Moriyamy do swojej twórczości. „Sayonara” oznacza: „bez kadrowania, bez ostrości, bez tematu”, nawet sam fotograf wydaje się znikać pod pozornie przypadkowymi zdjęciami.

– Z wielu moich książek fotograficznych najbliższa mojemu sercu jest „Pożegnanie z fotografią”. Nawet teraz, kiedy przeglądam strony, jakieś trzydzieści lat po publikacji, książka natychmiast przywołuje żywe wspomnienia z lat sześćdziesiątych… Czy można nadać sens pozbawionemu sensu aktowi wydrukowania prostej czarno-białej fotografii, która nic nie zarejestrowała? Być może uda się przywrócić autorytet nieudanego negatywu, z całą jego nieodłączną możliwością. Wyobrażałem sobie, że mógłbym stworzyć książkę pełną wrażeń bez znaczenia, łącząc w harmonijną całość serię kadrów – powiedział po latach autor, gdy oryginalną japońską publikację wydano ponownie w 2006 roku, ale już poza jego ojczyzną, w wersji angielskiej.

Podatnym gruntem do produkcji fotograficznej były dla Moriyamy także czasopisma. Spośród wielu publikacji wyróżnia się też to, co z regularną ciągłością rozpowszechnia w magazynie „Record” – pamiętnik jego życia w miastach; miejsce, w którym zgłębia swoje obsesje, niepewności i wspomnienia. Przeglądając te strony, można doświadczyć intymnego wglądu w życie artysty-samotnika, który podczas swoich wędrówek przemierzył wiele kilometrów w Tokio, Osace i Hokkaido, ale także w Nowym Jorku, Paryżu, São Paulo i Kolonii. W „Recordzie” fotograf codziennie publikuje do dziś.

5. Wyjątkowa estetyka

Dzieło Moriyamy znane jest ze swojego odrębnego stylu, który w języku japońskim charakteryzuje się słowami „are, bure, boke”, co można przetłumaczyć jako „ziarnisty, rozmyty, nieostry”. Ten wyjątkowy styl rzucił wyzwanie konwencjonalnemu pojęciu fotografii i zaprasza nas do doświadczania obrazów w nowy sposób. – Dlaczego zdjęcie musi być ostre? Dlaczego zdjęcie musi być stonowane? – pyta autor. – Świat, łącznie ze mną, wcale nie jest piękny i dlatego moje zdjęcia też nie są piękne.

Innym razem deklaruje: – Dla mnie uchwycenie tego, co czuję swoim ciałem, jest ważniejsze niż techniczne aspekty fotografii. Jeśli obraz się trzęsie, wszystko jest w porządku, jeśli jest nieostry, wszystko jest w porządku. W fotografii nie chodzi o klarowność.

Wystawie towarzyszy album o tym samym tytule ze 190 zdjęciami Daido Moriyamy, wydany przez Prestel. Cena 55 euro

Daido Moriyama oddaje swoją fotografią element pesymizmu, chwile alienacji, samotności, utraty gruntu pod nogami, przypadkowego seksu i zabijania czasu wśród łatwo dostępnych rozrywek. Twarze jego bohaterów są często zmęczone, zobojętniałe, niepiękne. „Fotografie Daido wydobywają na światło dzienne emocje, które można nazwać „plamą”; są niczym muchy, które uparcie żerują na zwłokach” – ocenił historyk sztuki Yuri Mitsuda.

Ziarniste, czarno-białe, zaciemnione kadry, często pod zaskakującym kątem, dające wrażenie poruszenia to fotografia czujna i celna, choć nieoferująca łatwych przyjemności. Ten styl jest obecnie często kopiowany przez autorów fotografii ulicznej, naśladowany przez studentów fotografii. On nie ma nic przeciwko temu, ale zapytany, jaką dałby radę początkującym, mając za sobą 60 lat kariery, odparł: – Zapomnij na chwilę o wszystkim, czego nauczyłeś się na temat fotografii i po prostu rób zdjęcia. Fotografuj wszystko, co przyciągnie twoją uwagę. Nie zatrzymuj się, żeby pomyśleć.

6. Ulica – tak, muzea – nie?

Spacer po mieście jest dla niego jak wędrówka po labiryncie i to – jak wyznaje – go ekscytuje. Dlatego wciąż robi zdjęcia na ulicy (zobacz wideo), choć od połowy lat 90. głównie kolorowe aparatem cyfrowym. Ostatnio tematem są przede wszystkim witryny sklepowe i centra handlowe (seria „Pretty Woman”). – Może to wyglądać tak, jakbym po prostu kierował aparat na to, co jest przede mną. Ale staram się fotografować to, co widzą ludzie, ale czego nie zauważają – coś z życia codziennego – tłumaczy.

Niezmienne jest też to, że jest niechętny muzeom. Gdy Thyago Nogueira postanowił zrobić jego retrospektywę, odmówił. – Wyjaśnił, że nigdy nie pracował, by zawisnąć na ścianach muzeów. Nie traktował fotografii jak cennych, zabytkowych odbitek. Raczej tym, co go najbardziej ekscytowało, były czasopisma, druk, publikacje i możliwość wielokrotnego powielania zdjęć – kurator opowiada magazynowi „British Journal of Photography”. Nie poddał się aż Moriyama się zgodził, a nawet przez trzy lata pomagał w przeglądzie swojego archiwum, a jest co wertować, bo uchodzi za najpłodniejszego fotografa wszech czasów.

„A Retrospective” w Brazylii była takim sukcesem, że Nogueira chciał, by zobaczono ją także w innych krajach. Pierwszy odezwał się Berlin, drugi był Londyn. Ponieważ bohatera ekspozycji nie interesuje kult dzieł sztuki, wymyślono bardziej demokratyczny sposób prezentacji jego prac od 1964 roku do dziś. Dlatego prezentują mnóstwo drukowanych stron z czasopism i książek na ścianach galerii, odwiedzający mogą je przeglądać, a także oglądać filmy przedstawiające każdą ze stron tych najrzadszych publikacji. Są też wielkoformatowe zdjęcia i instalacje przełamujące hierarchię pomiędzy obrazem w ramce a obrazem drukowanym. Fotografie z lat 2000 tworzą ogromne wzory sięgające od podłogi po sufit, co jest bliskie najnowszym przemyśleniom Japończyka: – Obraz staje się coraz bardziej obecny w rzeczywistości, a w niektórych przypadkach nawet ją zastępuje. Nasze życie będzie całkowicie połączone z ekranami, z wieloma wirtualnymi rzeczywistościami obrazu, które tworzą i w pewnym sensie eliminują świat rzeczywisty.﹡

_____

Wystawę „Daido Moriyama: A Retrospective” można oglądać w The Photographers Gallery w Londynie do 11 lutego 2024 roku, później także w Wiedniu i Lozannie.

Kopiowanie treści jest zabronione