Na górze: Kathrin Linkersdorff – „WS III/ 1”, from the series „Wabi Sabi”, 2018; Andrew Zuckerman – Pseudobombax Ellipticum, 2012. Na dole: Kathrin Linkersdorff – From the series „Fairies”, IV/12, 2021; David Lebe – „Plant Specimen #20_vE”, 1980/2013
Za 30 lat nie będzie już dzikich tulipanów, jedynie te stworzone przez człowieka. Czy to ostatnia okazja, by zobaczyć naturalne piękno kwiatów?
10 maja 2024
tekst: a+e
Co to za magia, która przyciąga tak wielu fotografów do kwiatów? Dlaczego są jednym z najczęściej portretowanych tematów w historii fotografii? Dlaczego Pedro Almodovar zamiast ludziom woli robić zdjęcia kwiatom? Album „Flora Photographica” próbuje spojrzeć wstecz na historię związku kwiatów i fotografii, jednocześnie pokazując nam dwieście prac artystów, którzy w tym temacie osiągnęli mistrzostwo – w tym jedynego Polaka, Jędrzeja Nowickiego. A przy okazji pyta: czy to koniec naturalnie rosnących roślin?

Przewiduje się, że do 2027 roku światowy rynek kwiatów ciętych osiągnie 43,8 miliarda dolarów. Globalny handel tymi pięknymi roślinami stał się tak masowy, jak nigdy w historii ludzkości, mimo iż nasza fascynacja nimi trwa od tysiącleci.

„Kwiaty i motywy kwiatowe są wszędzie w naszym życiu: od narodzin aż do śmierci. Ale prawie nigdy nie przyznajemy się do tej wszechobecności i nie zastanawiamy się zbytnio nad jej znaczeniem” – piszą William A. Ewing i Danaé Panchaud w albumie „Flora Photographica: Masterworks of Contemporary Flower Photography”, który na konkretnych przykładach z ostatnich trzech dekad pokazuje nie tylko walory dekoracyjne kwiatów, ale też ich moc symboliczną. W rzeczywistości bukiety przeplatają się z ludzkimi emocjami i przeżyciami, stanowiąc symbole miłości, radości, żalu, straty, konfliktu i świętowania.

Nic więc dziwnego, że kwiaty często pojawiają się w historii sztuki. Rzymskie mozaiki, XVII-wieczne malarstwo holenderskie i pierwsza książka fotograficzna (opublikowana przez botanik Annę Atkins w 1843 roku) mają wspólny temat – kwiaty. We współczesności są one symbolem bogactwa, śmiertelności, a nawet postępu naukowego. Bo niedawna można je już znaleźć również w wirtualnym świecie – w metawersum są kupowane i sprzedawane jako NFT. Czy w pędzącej ku technologiom rzeczywistości kwiat nie zatracił swojej podstawowej roli: dawania piękna w najzwyklejszych chwilach?

Od wynalezienia aparatu fotograficznego artyści zawsze z pasją poświęcali się kwiatom. Ładna kompozycja lub kwiaty cięte w wazonie zyskały uznanie w XVII wieku w rękach malarzy holenderskich i flamandzkich. Kwiaty zawładnęły wyobraźnią artystów także u zarania fotografii, na początku XIX wieku. Edwin Hale Lincoln jako pierwszy przywiózł do swojego studia w Nowej Anglii w USA rośliny z lokalnego lasu, gdzie sfotografował je aparatem pudełkowym. Pozostawił potomności teczkę zawierającą 400 wspaniałych platynowych odbitek. Podobnie naukowiec Henry Fox Talbot, który stworzył fotogramy w latach trzydziestych XIX wieku: stał się znany zarówno jako pionier fotograf, jak i botanik. W latach czterdziestych XIX wieku Atkins, uważana za pierwszą kobietę-fotograf, zaczęła tworzyć „odciski” w technice cyjanotypii brytyjskich wodorostów i kwiatów w odcieniach błękitu.

Ich eksperymenty dokumentujące florę, udowodniły, że fotografia była bardzo przydatnym narzędziem dla naukowców w badaniach roślin. Umożliwiła ludzkiemu oku zobaczenie realistycznych szczegółów tego, czego nie udało się osiągnąć żadnemu obrazowi: pokazała, że rośliny mają własny system nerwowy. To właśnie dzięki jakości tego medium malarze po raz pierwszy w historii sztuki zostali zwolnieni z realistycznej ich prezentacji. Nie trzeba było długo czekać, aby fotografowie udowodnili, że obiektyw aparatu znacznie rozszerzył ludzkie widzenie.

Od lewej: Helene Schmitz – „Nepentes lowii” (from the series “Carnivores”), 2010; Imogen Cunningham – „Calla Lily with Leaf”, 1920

W tym kontekście na początku XX wieku wyłonił się nowy świat interpretacji. Balansowano między naturalnym pięknem kwiatów a ich geometryczną formą. – Natura wychowuje nas w piękno i duchowość. I jest źródłem najszlachetniejszej przyjemności – mawiał fotograf Karl Blossfeldt, który zaczął tworzyć własne aparaty fotograficzne w 1899 roku, pracując jako nauczyciel w berlińskiej Kunstgewerbeschule (Instytucie Królewskiego Muzeum Sztuki). W tym czasie zaczął także fotografować kwiaty w czerni i bieli, aby uczyć swoich uczniów zawiłości flory. Chciał, żeby zrozumieli, że cała sztuka pochodzi z natury i że kwiatami można wyrazić każdą emocję – radość, smutek, miłość, śmierć.

Jedną z jego następczyń, która interesowała się kwiatem i jako naturalną istotą, i jako medium do odkrywania form i linii, była Imogen Cunningham. W latach 30. zasłynęła jako pionierka w myśleniu, podobnie jak jej Blossfeldt, że „roślina musi być ceniona jako artystyczna i architektoniczna struktura”. Zupełnie inne, bo zmysłowe aranżacje z użyciem kwiatów, w latach 70. i 80. propagowali Irving Penn, Duan Michals, Sally Mann i Robert Mapplethorpe, który jako pierwszy odkrywał nowe znaczenia i symbolikę między kwiatami a ludzkim ciałem. Dla niego orchidee, lilie, tulipany czy irysy były symbolem agresywnej erotyki.

W ostatnich dziesięcioleciach kwiaty wykorzystywano bardziej alegorycznie i metaforycznie: od Viviane Sassen, Lee Friedlandera, Nicka Knighta, Larry’ego Sultana, Martina Schoellera, Davida LaChapelle’a i Valérie Belin, wymieniając tylko nielicznych. Kwiaty spotykamy w każdym gatunku: od fotografii dokumentalnej i ulicznej, poprzez misternie zaaranżowane bukiety w studio; od modernizmu przez minimalizm, w abstrakcji i realizmie, w kolażu, montażu i wielu eksperymentalnych formach ekspresji. Kwiaty odnajdujemy w modzie, w portretach i aktach, w pejzażu, ale także w pracach konceptualnych.

Niektóre z najbardziej prowokacyjnych obrazów pochodzą od artystów, którzy wykorzystują kwiaty do poruszania palących problemów politycznych i społecznych. Na pierwszym zdjęciu w albumie „Flora Photographica”, wykonanym podczas protestów na Białorusi 2020 przez polskiego fotoreportera Jędrzeja Nowickiego, widzimy dłoń demonstranta trzymającego mały bukiet białych kwiatów przewiązanych białą wstążką, w kolorze opozycji. Zaś „The Pansy Project” Paula Harfleeta z Londynu dokumentuje pojedyncze bratki, które artysta sadzi w każdym miejscu homofobicznego molestowania. Z kolei „Plastic Ocean Series” Holenderki Thirzy Schaap przedstawia martwe natury z kwiatami wykonane z wyrzuconych plastikowych odpadów, wywołując to, co artystka nazywa „poczuciem ekologicznego żalu”.

Album „Flora Photographica: The Flower in Contemporary Photography”, William A. Ewing i Danaé Panchaud, wydawnictwo Thames & Hudson. 270 stron. Cena: 35 funtów

Okazuje się, że fotografowanie kwiatów może być nawet lekarstwem na stany lękowe pomiędzy pisaniem scenariuszy filmowych. Przyznał się do tego reżyser Pedro Almodovar, który często robi sobie przerwę w reżyserowaniu ludzi i bierze do ręki aparat, by skupić się na… martwej naturze. Pierwsze zdjęcie, które zrobił, przedstawiało kwiat w szklance. – Przedmioty to coś, czego nie brakuje w moim domu. Mam ich setki i stopniowo odkrywam na nowo, umieszczając je przed obiektywem – opowiadał z okazji swojej pierwszej wystawy w Nowym Jorku „Waiting for the Light” pięć lat temu.

Najbardziej kocha portretować gerbery i goździki, które wstawia do całej kolekcji kolorowych wazonów, badając sposób padania na nie naturalnego światła. – Na moich zdjęciach widać obiekty niczym ludzi, którzy stanęli w miejscu w absolutnym bezruchu i pozują do ​​aparatu, jak w rodzinnym portrecie. Jakbym przerwał ten przepływ życia, przynajmniej na chwilę. Oczywiście tu życia nie ma, ponieważ wszystkie obiekty są owocami, kwiatami, wazonami i tak dalej. Właśnie to lubię robić: zdjęcia ciszy i martwej natury – wyjaśnia hiszpański filmowiec.

Okazuje się, że podobnych fascynatów jest więcej. Album „Flora Photographica: The Flower in Contemporary Photography” od lat jest bestsellerem. Ta bogato ilustrowana książka po raz pierwszy zadebiutowała w 1991 roku i obejmowała okres od 1835 do 1990 roku – cieszyła się tak dużym zainteresowaniem, że autorzy postanowili kontynuować autorski wybór fotografii kwiatów i w 2022 roku ukazało się nowe wydanie przedstawiające ponad 120 artystów z 30 krajów zajmujących się fotografią cyfrową i analogową w różnym stylu. Dodano m.in. prace Cindy Sherman, Thomasa Ruffa, Vika Muniza, Abelardo Morella i Stephena Gilla z ostatnich trzech dekad (1990-2020). Okazało się, że to pionierskie kompendium wiedzy i sama fotografia kwiatów, która na nowo jest w pełnym rozkwicie, przyciągnęła tak wielu fanów, że doczekaliśmy się reedycji, która na 200 konkretnych przykładach pokazuje nie tylko walory dekoracyjne kwiatów, ale też ich symboliczną moc.

Kartkując album możemy zobaczyć, że kwiat jest niczym haute couture w magazynach o modzie: symbolem luksusu cenionym za rzadkość, wzornictwo i elitarność. Ekskluzywizm? O tak, tym bardziej, że publikacja może stać się prawdziwym memento. Żyjemy bowiem w coraz bardziej cyfrowym świecie, naznaczonym po części ekspansją miast i utratą bioróżnorodności, w czasach kryzysu klimatycznego. Z globalnym handlem kwiatami wiąże się fakt, że do 2050 roku – jak szacują naukowcy – nie będzie już siedliska dla dzikich tulipanów, a wszystkie przyszłe uprawy będą opierać się wyłącznie na interwencji człowieka. „Flora Photographica” przenosi nas w taką przyszłość. Zdjęcia Henrika Spohlera zrobione w laboratoriach i szklarniach pokazują, „jak smutna czeka nas perspektywa, gdy ludzie-zabójcy dzikiej natury staną się jedynymi stwórcami”.﹡

Kopiowanie treści jest zabronione