Posłuchaj
W ciągu ostatnich 100 lat być może istnieli i nadal istnieją projektanci posiadający twórczy geniusz – wśród nich Cristóbal Balenciaga, Christian Dior, Coco Chanel, Rei Kawakubo i Alexander McQueen – ale nie ma ani jednego dnia w życiu współczesnej kobiety, na której garderobę nie miałby wpływu Yves Saint Laurent. Garnitur, czarna skórzana kurtka motocyklowa, szyfonowa koszula, wpływy etniczne od Afryki po Indie, moda inspirowana malarstwem największych mistrzów i oczywiście smoking… Wszystko to dzięki jego geniuszowi.
Spośród spuścizny mistrza, która polegała na wynalezieniu wszystkich wspaniałych klasyków odzieży damskiej, największy wpływ mają transparentności. To w latach 60. XX wieku Monsieur Saint Laurent zdecydował się wprowadzić do swoich kolekcji materiały takie jak szyfon, koronka i tiul, przekształcając tradycyjną koncepcję ubioru w subtelną przemianę obecności i nieobecności, która na zawsze ukształtowała wizerunek jego marki.
Pewnego dnia w swojej sypialni w Oranie 1953 roku Yves Mathieu Saint-Laurent wyciął papierowe lalki z tektury. Nastolatek już wtedy marzył o swoim domu mody i o tym, że znajdzie się on przy Place Vendôme w Paryżu. Myślał o wszystkim. Modelki to Joan, Florence, Gigi i Pamela, umalowane przez Elizabeth Arden, uczesane przez Carita i w butach od Laure. Futra z Revillon. Na odwrocie sukien namalowanych gwaszem 17-latek napisał ołówkiem: „satyna od Ducharne’a”, „jedwab od Bianchini-Férier” i „wełna od Bucol”. Jak, mieszkając w Algierii, dowiedział się o tych trzech słynnych producentach tkanin z Lyonu? Czytając francuskie magazyny mody, które przeglądała jego matka, Lucienne. W tamtym czasie dostawcy couture płacili za strony reklamowe w „Vogue Paris” i „Le Jardin des Mode”: ich nazwiska pojawiały się obok imion znanych projektantów mody.
Od 1961 roku, w którym powstała jego marka, do przejścia na emeryturę i pożegnania z modą, w 2002, legendarny kreator współpracował właśnie z producentami tkanin, którzy podsycali jego wyobraźnię w dzieciństwie. Lyon stał się jego ulubionym „sklepem”. Przez 40 lat kariery był lojalny wobec ośmiu słynnych dostawców z tego miasta: kupował jedwabie, wełny, tafty, aksamity, muśliny, tiule, lamy, adamaszki i sygalinę (tkaninę znacznie bardziej odporną niż szyfon). To dzięki nim odkrył wszelakie przezroczystości…
Przez wieki ludzkość zawsze zastanawiała się nad symbolicznymi i wizualnymi wartościami przejrzystości, a koncepcja ta obejmuje coś więcej niż tylko widzialność. Ta trwała fascynacja przejawia się w kilku dyscyplinach: architekturze, fotografii, sztuce. To dążenie do niematerialności rozciąga się także na rzeźbę, jak w XVIII-wiecznym Chrystusie w kaplicy Sansevero w Neapolu, w którym rzeźbiarz Giuseppe Sanmartino rzuca wyzwanie granitowej nieprzezroczystości marmuru, otulając leżącą postać Jezusa eteryczną, nieuchwytną zasłoną, która delikatnie ukrywa jego anatomię, nie zakrywając jej.
Przezroczystości mają nie lada rodowód. Muślin pojawia się w pismach starożytnego rzymskiego dworzanina Petroniusza, a także szczególnie piękna, rzadka odmiana z Dacca w Indiach (obecnie Dhaka w Bangladeszu), najcenniejszy materiał na świecie, nawet 26 razy droższy od najlepszej jakości jedwabiu. „Tkanina z powietrza”, bo tak określano muślin z Dhaki, była w starożytności materiałem, który sprzedawano m.in. do Grecji, by ubierać w niego posągi bogiń. Nosiły go też pokolenia rodziny królewskiej Wielkich Mogołów. Kiedy w XVIII wieku tkanina trafiła do Europy Zachodniej przyczyniła się do wywołania niemałego skandalu. Muślin był tak cienki, że twierdzono wręcz, że noszące go arystokratki pokazują się nago. Uwielbiały go królowa Maria Antonina, Josephine Bonaparte i Georgiana, księżna Devonshire.
Przezroczyste sukienki zakładane na halki były również popularne w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku, na długo przed tym, jak Kate Moss założyła swoją srebrną wersję na imprezę w Londynie w 1993 roku, ponownie rozpalając szaleństwo na prześwity.
Dla wielkiej mody haute couture transparentność odkrył Yves Saint Laurent. W kolekcji couture na jesień 1966 zaprezentował swój pierwszy przezroczysty look w sukience z sygaliny, która umożliwiła mu odkrywanie wielu niuansów przezroczystości, ze strategicznie rozmieszczonymi cekinami na piersiach i poniżej pępka. Dwa lata później dołączył jedną ze swoich najbardziej ikonicznych kreacji: przezroczystą suknię do ziemi ze spódnicą ze strusich piór wokół bioder i topem, który odsłonił piersi modelki. W ten oto sposób stał się pierwszym projektantem, który „uwolnił sutek”.
Modelka i muza Danielle Luquet de Saint Germain miała pod spodem jedynie wysadzany klejnotami pasek, nic dziwnego, że suknia wówczas szokowała. Wiele lat później nadal wywoływała sensację, kiedy francuska modelka i aktorka Laetitia Casta założyła ją na francuską ceremonię wręczenia Cezarów w 2010 roku, aczkolwiek z koronkowym body.
Od tej pory paryski couturier bawił się sprzecznościami koncepcji ubioru jako elementu zakrywającego, okrywającego i chroniącego ciało oraz przeciwstawnym charakterem przezroczystych tkanin, na dodatek lekkich jak piórko i zachęcających do ruchu i ekspresji. Rozkoszował się tą dychotomią i zachęcał kobiety, aby czuły się odważne w eksponowaniu swoich ciał, by były śmiałe, ale jednocześnie eleganckie. – Uchwycił ducha chwili i wpisał się w kulturowy przewrót tamtych lat. Jego projekty posłużyły jako narzędzie do ukazywania siły kobiet w czasach wstrząsów sejsmicznych dla płci – zauważyła Elsa Janssen, dyrektor muzeum Musée Yves Saint Laurent Paris, w rozmowie z magazynem „WWD”.
Jak wielki to postęp w podejściu do norm świadczy to, że zaledwie kilka lat wcześniej, gdy pracował w domu Christiana Diora, zaprezentował inny przełomowy styl – sukienkę trapezową, będącą prekursorem stylu w kształcie litery A. Ale projekt miał luźną talię oraz dużą sztywność i objętość, a przede wszystkim całkowicie zakrywał ciało. W swoim domu mody poszedł na całość: dzięki przejrzystemu materiałowi i strategicznym wycięciom, dał dotąd zakrywanym częściom ciała równe szanse na ekspozycję: selektywnie eksponował klatkę piersiową, plecy, pośladki i brzuch. – Saint Laurent na nowo przemyślał język uwodzenia w kontekście rewolucji seksualnej lat 60. – oceniła Anne Dressen, kuratorka wystawy „Sheer: The Diaphanous Creations of Yves Saint Laurent”, którą można oglądać w muzeum YSL w Paryżu.
U niego przejrzystość jest przede wszystkim kwestią miary, proporcji, ponieważ gdy jedna część ciała jest odsłonięta, druga jest ukryta. W jego twórczości nigdy nie ma wulgaryzmów, a raczej odrobina bezczelności mile widziana w tamtych czasach. Dowód? Pierwsza „bluzka topless” z kolekcji wiosna-lato 1968 – wykonana z przezroczystej sygaliny i zestawiona ze smokingową marynarką oraz bermudami, co kwestionowało panujące wówczas społeczne normy kobiecości. On jako pierwszy połączył garderobę męską z tą dla pań. Dziś to standard, wówczas rewolucja.
Co ciekawe, dom mody Saint Laurent do dziś produkuje przezroczystą koszulę z kokardą. – To bardzo ekscytujący materiał z technicznego i kreatywnego punktu widzenia, ponieważ można bawić się ciałem, jednocześnie również strukturą ubrania – oceniła Janssen, odnosząc się do popularności projektu niezmiennie odtwarzanego przez kolejnych następców założyciela marki.
Yves postrzegał swoją pracę jako zachęcanie kobiet do przejęcia pełnej odpowiedzialności za swoje ciała, wykorzystując w modzie ducha wolności seksualnej tamtej epoki. – Od jakiegoś czasu zajmuję się tkaninami przezroczystymi. Ważne jest, aby zachować ich tajemniczy charakter. Myślę, że zrobiłem wszystko, co mogłem, aby wyzwolić kobiety. Stworzyłem ubrania doskonale nawiązujące do XXI wieku – wyznał wtedy zszokowanym paryskim mediom, które wciąż nie mogły przywyknąć, że od początku udanej kariery popierał ruch wyzwolenia kobiet, a klientki przez niego ubrane nigdy nie pozostały niezauważone.
– Jest to również bardzo istotne w przypadku walki kobiet, która jest dziś bardzo aktualna, zwłaszcza w kontekście ruchów feministycznych, takich jak Femen – powiedziała dyrektor muzeum, odnosząc się do francuskiej grupy aktywistek, która organizuje protesty topless. Jej zdaniem, przekłada się to również na to, co obecnie widzimy na wybiegach i czerwonych dywanach: – Wszystkie te gwiazdy branży muzycznej, które chcą, żebyśmy zobaczyli, jak dobrze czują się we własnym ciele. To sposób, w jaki kobieta może uznać swoje ciało jako siłę. Tego ponad pół wieku temu pragnął YSL.
„Sheer: The Diaphanous Creations of Yves Saint Laurent” nie odnosi się jednak do powrotu mody na przezroczystości w tym sezonie (zobacz wideo). Chodzi o pokazanie dziedzictwa. Zgromadzono na wystawie około sześćdziesiąt projektów ze zbiorów Fundacji Pierre’a Bergé oraz Muzeum Koronki i Mody w Calais i stanowi szczegółowy przegląd kreacji zmarłego 16 lat temu kreatora z materiałów takich jak szyfon, koronka, tiul, organza, muślin, sygalina. Ekspozycja, podzielona na pięć sekcji tematycznych, obejmuje także akcesoria (czapki, biżuterię, buty itp.), szkice, fotografie i próbki tkanin towarzyszące wzorom na papierze, które ukazują proces twórczy projektanta. Modele narysowane przez niego na kalce technicznej przedstawiały zdekonstruowane części każdego elementu widziane z przodu i od tyłu. Następnie wypełniano je adnotacjami technicznymi i instrukcją szycia. Kiedy na ubranie wybrano przezroczysty materiał, podstawowe linie szwów, które go tworzyły, mistrz wyraźnie podkreślał.
– Saint Laurent miał nadzieję, że jego proste projekty zapewnił kobietom możliwość pokazywania swoich ciał na własnych warunkach. Jako podmioty własnej historii, a nie obiekty pożądania – podsumowała Janssen, wyliczając kultowe dzieła, które można zobaczyć w muzeum przy 5 Avenue Marceau, gdzie kiedyś było atelier couture kreatora. To m.in. sukienka z 1970 roku z wszytą z tyłu czarną koronką chantilly, która nieśmiało przesuwa się poniżej poziomu pleców, a także jej dużo odważniejsza kontynuacja z 1996 roku, której tył ma dwie wstawki z czarnej koronki: w kształcie dużego serca na plecach i na całych pośladkach. Na wystawie prezentowany jest także oryginalny szkic sukienki odsłaniającej pierwsze kilka intymnych centymetrów. Równie godny uwagi jest wieczorowy komplet „Je suis Belle” z kolekcji jesień-zima 1988, składający się z przezroczystej szyfonowej bluzki w połączeniu ze spódnicą z krepy ozdobioną haftowanym napisem „Jestem piękna”.
Czerpiąc z mocy tkwiącej w tkaninie, ekspozycja eksploruje spojrzenie Yvesa Saint Laurenta na modę w całej jej złożoności w odniesieniu do ciała i koncepcji nagości. – Nie ma nic piękniejszego niż nagie ciało – oświadczył kiedyś projektant. I choć przez całą karierę potrafił je odważnie eksponować, to nigdy nie zrobił tego w przypadku panny młodej, która zawsze zamykała jego pokazy. Co najwyżej przykuwała wzrok widza pod welonem z tiulu lub koronki, czasem w towarzystwie dwójki dzieci, co było inspirowane obrazami XVIII-wiecznego malarza hiszpańskiego Francisco Goyi.
– Patrzę na jego ubrania jak na dzieła sztuki i nawiązuję do świetnych artystów – tak dyrektorka muzeum wyjaśniła powiązania na wystawie pomiędzy kreatorem a wielkimi malarzami, takimi jak m.in. Piet Mondrian, Georges Braque, Henri Matisse i Pierre Bonnard. Ich prace są płynnie wplecione w materię projektów Monsieur Laurenta. Szczególnie istotnym punktem odniesienia dla kreatora w jego poszukiwaniach przejrzystości w modzie był Goya. Czerpiąc inspirację z enigmatycznych portretów jego autorstwa, stworzył kilka szkicowników zaprezentowanych w muzeum. Rysunki te są świadectwem technik, które później wykorzystał do manipulacji koronką i tiulem, aby odsłonić kobiece ciało w subtelny sposób poprzez misterne ażurowe przezroczystości.
Związek YSL z ogromnym dziedzictwem kulturowym, które go poprzedziło, jest wyraźnie widoczny na całej wystawie, którą zdobi kilka dzieł innych twórców, począwszy od filmu braci Lumière po awangardowe zdjęcia rentgenowskie Man Raya i kompozycji Francisa Picabii, poruszającej temat przejrzystości. Ale nie chodzi tu tylko o sztukę. Wizja mody słynnego paryżanina wykraczała poza estetykę, była wyrazem wyzwolenia, buntu i pewności siebie kobiet, wpisywała się w ducha emancypacji kobiet. Jego ubrania oferowały im nowy archetyp, do którego mogły aspirować – emanując asertywnością i śmiałością.
On sam – jak podkreśla kuratorka – był całkiem chętny do wystawiania swojego ciała na publiczny ogląd (w 1971 roku pojawił się nago na fotografii Jeanloupa Sieffa w reklamie pierwszego męskiego zapachu swojej marki, Pour Homme), ale przede wszystkim miał nadzieję, że jego przejrzyste projekty zapewnią kobietom rzecz najważniejszą. Co partner w biznesie i życiu projektanta, Pierre Bergé, wyjaśnił najlepiej: „Coco Chanel dała kobietom wolność. Yves Saint Laurent dał im władzę”.﹡
_____
Wystawa „Sheer: the Diaphanous Creations of Yves Saint Laurent” w Musée Yves Saint Laurent w Paryżu potrwa do 25 sierpnia.