Powiedz Christian Louboutin, a ludzie od razu pomyślą o butach. Mogą też pomyśleć o „Seksie w wielkim mieście”, kultowym serialu, który pomógł Francuzowi wznieść się na wyżyny sławy. Główna bohaterka Carrie Bradshaw kochała randki i buty, a najbardziej szpilki Manolo Blahnika i Louboutina właśnie. Jej wyznawczynie naśladowały ją w prawdziwym życiu i tak sama podeszwa butów projektanta z Paryża szybko stała się swoistym wyznacznikiem społecznym na całym świecie. Podeszwa bardzo charakterystyczna – bo czerwona.
– Moja asystentka podczas pracy bardzo często malowała paznokcie na czerwono. Spodobał mi się ten seksowny kolor oraz to w jaki sposób koresponduje z innymi barwami. Postanowiłem zaadaptować go i umieścić na podeszwie buta – wspominał w rozmowie z „Footwear News”. Od tamtej pory – w niecałe trzy dekady – stworzył imperium produkujące nawet 600 tysięcy par szpilek rocznie, trzy razy z rzędu trafił na szczyt listy Luxury Institute najbardziej prestiżowych producentów damskich butów, a bez czerwonych spodów jego pantofelków nie sposób wyobrazić sobie dzisiejszego showbiznesu. Wśród jego klientek są największe gwiazdy i arystokratki: od Catherine Denevue, Cate Blanchett, Penelope Cruz do Jennifer Lopez, która na cześć ulubionych szpilek nagrała nawet piosenkę „Louboutins”.
Dziś imperium stojące na szpilkach z obcasami mierzącymi 120 mm warte jest fortunę – jego wartość wycenia się na 2,3 miliarda euro. Jego właściciel, który głośno mówi, że „moda to jedna z tych rzeczy, które najmniej go inspirują”, zarobione pieniądze inwestuje więc w coś, co pasjonuje go bardziej – w rezydencje, które kupuje i urządza po swojemu. Od Paryża do Luksoru.
Talent Louboutina do tworzenia niezwykle gustownych wnętrz nie jest tajemnicą. Biorąc pod uwagę, ile jego domów zostało pokazanych w magazynach poświęconych wnętrzom, tych, którzy podziwiają jego umiejętności, jest całkiem sporo. Wiedzą też o jego zamiłowaniu do wyszukiwania rzemieślników, którzy podtrzymują dawne tradycje, oraz do kolekcjonowania sztuki dekoracyjnej zarówno wysokiej, jak i skromnej proweniencji. Dla nich może nie być zaskoczeniem również to, że „Król czerwonej podeszwy” (jak bywa nazywany) postanowił zwrócić się ku hotelarskiej gościnności – i zrobił to w miejscu, które uważa za jeden ze swoich domów. W niewielkiej wiosce Melides, na wybrzeżu Atlantyku, na południe od Lizbony.
60-letni Louboutin – pół Francuz, pół Egipcjanin – po raz pierwszy przyjechał do miejscowości Comporta, bardziej uczęszczanego od sąsiedniego Melides, pod koniec lat 80. Kilka lat później kupił tam dom. – Wtedy to był raj na Ziemi – wspomina w wywiadzie dla „Financial Times”. – Żadnych ludzi, żadnych sztucznych świateł, słońce przez cały dzień. Ale około 15 lat temu poczułem, że stanie się tym, czym jest dzisiaj, czyli nadmiernie rozwiniętym, zbyt popularnym wśród turystów i nie tak pięknym miejscem. Odkryłem, że jestem tam coraz mniej szczęśliwy.
Przez przypadek, wracając z wizyty w lokalnym pogotowiu ratunkowym, zahipnotyzowany pięknem tamtejszej laguny, wjechał samochodem w piaszczyste pobocze drogi, gdzie utknął – tuż za wioską Melides, w której od razu się zakochał. – Melides było tym, czym Comporta była na początku: cichym, autentycznym, nieprzeludnionym, choć nie pozbawionym własnego, małego kręgu mieszkańców z całego świata – opowiada. Wykonał kilka telefonów z prośbą, by powiadomiono go, jeśli ktoś usłyszy o sprzedaży jakiejś posiadłości. Dwa dni później na rynek niespodziewanie trafił skromny dom nad zalewem. Szybko stał się domem projektanta, a później jego pracownią (obecnie mieszka w większym kompleksie obok).
W 2019 roku Louboutin kupił kolejny dom w nadmorskim Melides na dużej działce w centrum wsi z myślą o otwarciu restauracji. – Mój dom nie został zbudowany, aby w nim jeść. Śniadanie tak, obiad nie. A chciałem codziennie wychodzić gdzieś biesiadować – tłumaczy magazynowi „AD”. Burmistrz miasta zasugerował, że może lepiej pomyśleć o czymś większym niż restauracja, wskazując, że jest wystarczająco dużo ziemi, aby rozważyć budowę hotelu. I tak powstał 13-pokojowy hotel Vermelho Melides, którego nazwa pochodzi od słowa „czerwony” w języku portugalskim, co jest ukłonem w stronę jego charakterystycznych szkarłatnych podeszew.
Trzypoziomowy budynek przypomina stary klasztor. Ma 13 pokoi (nie ma dwóch identycznych), spa, bar i restaurację – wnętrza są zaprojektowane przez Louboutina we współpracy z portugalską architektką Madaleną Caiado, którą projektant zna od dziecka (jest siostrą jego prawnika) i jego długoletnią przyjaciółką Caroliną Irving (dziennikarką „Elle Decor” i „Vogue Living”, projektantką tekstyliów i sąsiadką z Melides). Zaś Patricia Medina, mieszkająca w Sewilli konserwatorka zabytkowych pałaców i sprzedawczyni antyków, połączyła Louboutina z cenionymi hiszpańskimi rzemieślnikami zajmującymi się rzeźbieniem w drewnie, metalu oraz ceramikami. Drzwi do każdego pokoju – grube na dwa cale z jesionu amerykańskiego, ręcznie obrobione w geometryczne wzory inspirowane barokiem – pochodzą z Sewilli, podobnie jak ciężkie cynowe klamki, inkrustowane delikatnymi motywami emalii w kolorze białym i cynobrowym.
Każdy apartament ma swój własny, niepowtarzalny wzór płytek, wkomponowany w parkiet, pokrywający ściany lub zdobiący płytkie wnęki za wezgłowiami. To azulejos – słynne biało-niebieskie portugalskie płytki z glazurowanej ceramiki. Niektóre z XVI-wiecznych egzemplarzy pochodzą z osobistej kolekcji Louboutina; niektóre są nowoczesne, w wielu wesołych barwach wykonane lokalnie na zamówienie.
Pokoje hotelu są ozdobione antykami pochodzącymi z całej Europy i Afryki. Jest też bar, który łączy podstawę z zielonego indyjskiego marmuru Giada z ozdobną boazerią z kutego srebra w stylu barokowych ołtarzy kościelnych, wykonaną przez kowala kościelnego piątej generacji w Sewilli. Gdzie indziej hotel Vermehlo oddaje hołd egipskiemu dziedzictwu Louboutina: w gabinecie masażu ściany pokryte są alabastrem z Luksoru. Grecja i Paryż „królują” na najwyższym piętrze, gdzie można połączyć apartament z jedną sypialnią i pokój dwuosobowy, aby stworzyć prywatną rezydencję. Jedno z pięter jest kopią piętra Hôtel de la Marine na Place de la Concorde, a artysta Konstantin Kakanias, inny stały współpracownik (który niedawno stworzył mural w Fanny’s, restauracji w Academy Museum of Motion Pictures w Los Angeles), pomalował ściany w falujące liście i motywy dekoracyjne. Na kasetonowym suficie sypialni znajdują się gęste powtórzenia pięcioramiennej gwiazdy, która przedstawia nocne niebo w grobowcach Doliny Królów w Egipcie. Połacie elewacji hotelu Vermelho są również niebieskie, z ogromnymi barokowymi ceramicznymi aplikacjami Giuseppe Ducrota, włoskiego rzeźbiarza czwartego pokolenia, którego dzieło Louboutin odkrył w hotelu Le Sirenuse w Positano.
Naturalnie czerwień jest motywem, który łączy wszystkie wnętrza hotelu, czy to na płytkach podłogowych w korytarzach, okiennicach, lnianych bankietach czy koszach na śmieci. Jest też czerwona sofa z aksamitu zaprojektowana przez Henri Samuela i znaleziona przez Louboutina na aukcji Christie’s w 2020 roku w kolekcji księcia i księżniczki Sadruddina Agi Khana – teraz znajduje się w górnym apartamencie. Generalnie w hotelu króluje jednak mieszanka stylów, odniesień i epok.
– Nie chciałem ruchliwego ani głośnego hotelu – nie mogę znieść, kiedy przyjeżdżam gdzieś i wszędzie jest muzyka, jak w klubie nocnym. Jeśli idziesz do hotelu, powinieneś czuć się tam jak u siebie, czuć się jak w domu – Louboutin opowiada o swojej filozofii gościnności. Hotel musiał być w jakiś sposób przedłużeniem tego, jak on i jego przyjaciele żyją w Portugalii. – Więc jeśli ta atmosfera działa, to także dlatego, że w pewnym stopniu wynika z portugalskiego stylu życia; ludzie są przyjaźni i wyluzowani, a tempo jest wolniejsze – dodaje.
Vermelho został otwarty miesiąc temu, w pełni będzie przyjmować gości od 1 kwietnia. Ale jego właściciel już planuje dwa kolejne hotele Vermelho w pobliżu. Jeden z nich, odnowiony dwugwiazdkowy obiekt, który kupił Louboutin, z widokiem na lagunę, będzie miał wnętrza zaprojektowane przez Olivię Putman, córkę legendarnej francuskiej dekoratorki Andrée. Ma zostać otwarty w 2024 roku. Drugi, położony na niedawno nabytej przez projektanta butów działce w sosnowym lesie, jeszcze nie został zbudowany.﹡