

Tydzień Mody w Paryżu na sezon jesień-zima 2025 zakończył się we wtorek. Zmiany, debiuty, zachwyty i rozczarowania. W branży zachodzi wyraźna transformacja. Przepełniony po brzegi kalendarz to niekończący się strumień wrażeń i głosów, próbujących przebić się przez nieustanny szum. Domy mody z historią splatają się z nowymi talentami, nierzadko budzącymi skrajne emocje. Ale czy w świecie, który widział już wszystko, cokolwiek można jeszcze uznać za kontrowersyjne?
Po jednej stronie spektrum klasyczna elegancja – od Alaïa, przez The Row, po Hermès. Po drugiej, buntownicy, tacy jak Duran Lantink, Hodakova czy Vaquera. Są też marki, które od lat konsekwentnie podążają własną, perfekcyjnie dopracowaną ścieżką – Yohji Yamamoto, Rei Kawakubo w Comme des Garçons czy nawet Anthony Vaccarello w Saint Laurent.
Przerost formy nad treścią razi bardziej niż kiedykolwiek. Poprawnie wystylizowane sylwetki nie wystarczą, by zasłużyć na owacje na stojąco. Haider Ackermann potwierdza tę tezę swoim udanym debiutem dla marki Tom Ford. Kluczem do sukcesu stają się wyrazista wizja i selektywność. Marki ograniczyły rozmach swoich pokazów, stawiając na bardziej selektywną listę gości. Dzięki czemu można dostrzec więcej detali w prezentowanych projektach. Coraz bardziej skłaniamy się ku kameralnym pokazom w już istniejących przestrzeniach, które wygrywają z monumentalnymi produkcjami, budującymi na siłę aurę prestiżu.


1.
THE ROW
Konsekwencję w utrzymaniu estetyki minimalizmu i wyrafinowania siostry Olsen opracowały do perfekcji. Po raz kolejny goście pokazu mieli zakaz korzystania z telefonów, a zamiast tego mogli delektować się ciepłym rosołem serwowanym w papierowych kubkach. Brak przypisanych miejsc sprawił, że niektórzy siadali na podłodze, co tylko potęgowało atmosferę intymności.
W takim otoczeniu ubrania nabierają większego znaczenia – udowadniając, że w modzie wciąż jest miejsce na zwolnienie tempa i głębszą refleksję. Uważne bycie obecnym w danej chwili to nowy wyznacznik luksusu. Modelki przechadzały się boso, a prezentowane sylwetki niezmiennie zachowały poziom dobrego smaku i elegancji – bez konieczności sięgania po nadmuchane efekty. Tajemniczość i nonszalancja pozostają esencją marki.

2.
DRIES VAN NOTEN
Kiedy rok temu Dries Van Noten opuścił swoją markę, branża zastygła. Ciężko było wyobrazić sobie dom mody bez samego mistrza. Możemy jednak odetchnąć z ulgą – Julian Klausner, który wybrał Opéra Garnier z XIX wieku jako miejsce na wybieg, zaprezentował kolekcję pełną znaków rozpoznawczych, które wyniosły Driesa na szczyt. Nic tu nie jest odtwórcze. Godny następca doskonale wyczuł swoją publiczność, proponując nowoczesną kontynuację dobrze znanej estetyki. Tożsamość marki pozostała nienaruszona.
Wspaniały chaos – mistrzowskie miksy wzorów, drapowania i perfekcyjnie skrojone tkaniny podkreślające ruch ciała. Uwagę przykuwają jedwabne chusty, wszechobecne w kolekcji pod wieloma postaciami oraz zdobienia z frędzlami. Marka jest zaprzeczeniem nijakości – tu liczą się warstwy, detale i głębia.

3.
TOM FORD
„On jest życiem nocnym, ja jestem porankiem po: to tutaj rozpoczynamy nasz taniec” – tak Haider Ackermann określił swoją najnowszą przygodę jako następca Toma Forda. Projektant zadebiutował z mocną kolekcją, przywracając amerykańskiej marce pozycję w swojej niszy. Projekty Toma Forda to esencja nocnego szyku, seksapilu i elegancji. Przez ostatnie lata można było odnieść wrażenie, że marka traci swój magnetyzm. Gdyby „Zwierzęta nocy” (film w reżyserii Forda) miały swoją poetycką odsłonę, wyglądałaby właśnie tak – zmysłowo i tajemniczo. Ford opanował sztukę uwodzenia do perfekcji, ale Ackermann wnosi ją na nowy, subtelniejszy poziom.


4.
VAUTRAIT
Tradycja przenika się z nowoczesnością. To dopiero drugi pokaz marki w oficjalnym kalendarzu Paris Fashion Week, a trzeci w ogóle, ale Vautrait już mówi własnym, wyraźnym głosem. Znaki rozpoznawcze to przeskalowane skórzane kurtki, masywna biżuteria, torby Albertine i Burrata oraz utylitarne kamizelki, tym razem zarzucone na futrzane płaszcze.
Yonathan Carmel konsekwentnie buduje wizerunek kobiety Vautrait. Nie chodzi tu o wiek, a o postawę – silną i pewną siebie, ale niepozbawioną romantyzmu. To „power dressing” z nutą poetyckiego dramatyzmu. Precyzyjne drapowania i upięcia to dowód na niesamowity talent Carmela i obrona rzemiosła, które tak bardzo ceni.

5.
ANN DEMEULEMEESTER
To czwarty sezon Stefano Galliciego w belgijskiej marce, której wizerunek stanowi esencję gotyckiej i zmysłowej estetyki. Projektant sam stwierdza, że od zawsze starał się prowadzić dialog między przeszłością a teraźniejszością. Sylwetki obfitujące w falbany, koronki i pióra to ukłon w stronę korzeni i archiwalnych projektów autorstwa założycielki.
Ann Demeulemeester według Galliciego to czarny łabędź pośród stada dopieszczonych i perfekcyjnych sylwetek, jakie dominują na innych wybiegach. Najnowsza kolekcja to mroczniejsza interpretacja boho – z całą jego wolnością i romantyzmem, osadzona w bardziej zmysłowej estetyce.

6.
ALAÏA
Poszerzona linia bioder, podniesiona linia ramion, przeskalowane formy… Pieter Mulier bawi się proporcjami, zakłamuje anatomię człowieka i przełamuje własne limity manipulacji tkaniną. Sylwetka z pokazu Alaïa nie pozostawia wątpliwości czyje to projekty. Mulier nie boi się eksperymentować, a zarazem szanuje dziedzictwo swojego poprzednika. W kolekcji przemycono subtelne nawiązania do Tunezji, kraju pochodzenia Azzedine’a, który zmarł osiem lat temu.
Jego duch wciąż jest obecny, nie tylko w wyrazistych formach, ale i w detalach, które przywodzą na myśl pierwsze projekty założyciela marki. W niewielu markach widzimy tak głęboki szacunek dla tradycji i równocześnie chęć wprowadzania nowych, odważnych rozwiązań.


7.
HODAKOVA
Zwyciężczyni zeszłorocznej nagrody LVMH dla młodych projektantów mody inspiruje i intryguje od samego początku swojej kariery. Ellen Hodakova Larsson udowadnia, że upcykling w modzie ma sens – to historia o ubraniach opowiedziana za pomocą ubrań. W poprzednich kolekcjach paski skórzane stanowiły główny element konstrukcyjny. Tym razem widać wyraźną ewolucję. Na wybiegu pojawiły się sylwetki, które można wkomponować w codzienny styl. Kolekcja na jesień-zimę 2025 to grunge w czystej postaci. Surowe formy, potargane włosy i bunt, który manifestuje się w działaniach projektantki. Choć Hodakova słynie z eksperymentalnego podejścia, zaskoczeniem na wybiegu była obecność wiolonczeli jako finałowej sylwetki. Czasami zbyt silna krytyka jednego elementu, ze strony publiczności, może sprawić, że spójność całej kolekcji ulegnie rozmyciu.﹡