Posłuchaj
Turyści wciąż przybywają. I wciąż zamieszczają zdjęcia malowniczych kanałów na Instagramie. Około 90 procent z nich to jednodniowi turyści – korzystają z zasobów miasta, ale nie pozostawiają praktycznie żadnych pieniędzy, tym samym nie wspierając lokalnej gospodarki. Wenecja stała się ofiarą własnej popularności, do czego doprowadziły masowa turystyka, przystępne ceny statków wycieczkowych, tanie podróże lotnicze i rozwój Airbnb (najem krótkoterminowy). W efekcie mieszkańcy uciekają przed inwazją turystów.
Nie pomogło nawet to, że w ub.r. ograniczono grupy wycieczkowe do 25 osób i wprowadzono opłatę za jednodniową wycieczkę w wysokości 5 euro (pilotażowy program, który trwał 29 dni, przyniósł miastu 2,5 mln euro i planowana jest powtórka w tym roku, ale opłata ma być podwojona). Posunięcie to jest częścią wielotorowych wysiłków lokalnych władz, aby odzyskać kontrolę nad miastem; podobnie jak Smart Control Room, który monitoruje ruchy turystów odwiedzających miasto.
E K S O D U S
Wenecjanie również podejmują własne kroki, aby zachować życie w mieście, jakie znają. Co więcej, wielu z nich współpracuje z wycieczkowiczami, mając nadzieję złagodzić szkody wyrządzone przez masową turystykę za pomocą bardziej zrównoważonych projektów.
W 2018 roku Emanuele Dal Carlo uruchomił Fairbnb – platformę do wynajmu wakacyjnego należącą wyłącznie do lokalnych mieszkańców.
Wideo: CNN
Jednym z głównych powodów eksodusu wenecjan na stały ląd w ostatnich latach jest niedobór mieszkań w mieście, ponieważ domy zostały przekształcone w obiekty do wynajęcia dla turystów. Według internetowej strony Inside Airbnb w Wenecji jest obecnie 8322 ofert Airbnb, z czego 77 proc. to całe nieruchomości. Dwie trzecie gospodarzy, w większości spoza miasta, ma wiele ofert – co oznacza, że nie wynajmują po prostu wolnego pokoju lub mieszkania swojej zmarłej babci. Wynajmują całe kamienice.
– Nie mamy nic przeciwko własności prywatnej, ale jeśli wynajmiesz 20 domów tylko turystom, stajesz się problemem dla swojej społeczności – mówi Dal Carlo, jeden z dziesiątek tysięcy wenecjan, którzy opuścili miasto i udali się na stały ląd, oddalony o 10 minut jazdy pociągiem (plus przeprawa promem do centrum miasta).
Fairbnb to podobna platforma do Airbnb, ale wszystkie wynajmy należą do lokalnych mieszkańców, a właściciele mają ograniczenia co do liczby nieruchomości, które mogą reklamować i udostępniać. Co więcej, połowa opłat za platformę przekazywana jest na projekty realizowane w odwiedzanym miejscu.
Turyści mogą czuć, że nie wyrządzają wielkiej szkody, wynajmując zwykłe mieszkanie na kilka dni, ale w obliczu szybko kurczącej się liczby mieszkań dla mieszkańców Dal Carlo ostrzega, że nadszedł punkt krytyczny. – Nie będzie drugiej Wenecji – alarmuje. – Turysto, kiedy już raz pomożesz zmienić to miejsce na zawsze, Wenecja, dla której tu kiedyś przyjechałeś, nie wróci.
D U S Z A
Inni mieszkańcy walczą z upadkiem, próbując ocalić duszę miasta założonego w 452 roku – podtrzymując tradycje. Elena Almansi ćwiczy voga alla veneta, technikę wiosłowania na stojąco, od wieków stosowaną przez wenecjan do żeglugi po lagunie. Jako uczestniczka regularnych regat w Wenecji, należy do grupy kobiet oferujących lekcje wioślarstwa w ramach Row Venice, inicjatywy zrównoważonej turystyki, która zabiera zwiedzających na wycieczki kanałami miasta. Bo właśnie w ten sposób powinny być widziane okoliczne budynki: z wody.
Jest też Matteo Silverio, którego startup Rehub poddaje recyklingowi odpady ze słynnego procesu dmuchania szkła Murano. Wykorzystując drukarkę 3D przekształca je w dzieła artystyczne, w tym naczynia stołowe.
Wideo: CNN
Zaś Michela Bortolozzi, która wróciła podczas pandemii do rodzinnego miasta, postanowiła zostać i chronić społeczność. Otworzyła sklep, obecnie nazywany Relight Venice, w którym tworzy produkty, które wyglądają jak pamiątki, ale dają do myślenia, np. świece i mydła, przyjmujące formę architektonicznych zdobień weneckiej architektury gotyckiej. Zaczęła od robienia lizaków, wykorzystując wzór słynnej kolumnady Pałacu Dożów.
– To jak pytanie: „chcesz to skonsumować czy zatrzymać?”. Chodzi mi o to, że Wenecja jest tak piękna jak mój produkt, a nawet piękniejsza. Za jego pomocą apeluję do ludzi: „Nie konsumujcie Wenecji, bo nie możemy jej już odbudować ani odkupić” – tłumaczy.
K O C H A N E K
Czy nie jest już za późno, aby uratować Wenecję? Nie – według Fabio Carrery, którego Venice Project Center w Worcester Polytechnic Institute w Massachusetts bada problemy miasta od 1988 roku. Urodzony w Wenecji, dzieli swój czas między Włochy i USA. – Myślę, że wystarczająco dużo ludzi zdaje sobie sprawę, że turystyka w tak przesadzonej formie nie może trwać i musi nastąpić redukcja – ocenia, wspominając niedawne protesty w innych miejscach Europy.
Wenecja nie jest osamotniona w walce z nadmiarem turystów. Manifestacje latem ub.r. przetoczyły się przez Majorkę i Wyspy Kanaryjskie, demonstracje odbyły się też w Holandii i Grecji. Protestujący przemaszerowali przez popularne miejsca turystyczne Barcelony, opryskując niczego niepodejrzewających gości pistoletami na wodę i skandując: „turyści, wracajcie do domu”. Urzędnicy na greckiej wyspie Santorini rozważają ograniczenie liczby statków wycieczkowych, które mogą cumować u jej wybrzeży. Podobnie myślą we Włoszech. Rząd, zaniepokojony ekologicznymi skutkami turystyki na kanałach Wenecji, zagroził zakazem wpływania statków wycieczkowych do historycznego portu przez Plac Świętego Marka, który jest punktem kulminacyjnym każdej wizyty w porcie miasta.
Mattia Berto, który prowadzi w Wenecji teatr, uważa, że miasto musi znaleźć równowagę. – Wenecja pod wieloma względami była idealnym kochankiem, gotowym dać każdemu to, czego chce, nie prosząc o żadne zobowiązania na przyszłość – ocenia. – Ale nadszedł czas, aby przemyśleć, czym może być. Nadszedł czas, aby w końcu rozwiązać ten konflikt między dwiema Wenecjami: tą dla turystów i tą dla mieszkańców.
Wideo: CNN
Zdjęcie: Consorzio Venezia Nuova
Ż Y W I O Ł Y
Zespół Carrery bada sposoby na poprawę jakości życia w mieście: od wprowadzenia tras dostaw łodzią w celu ograniczenia moto ondoso (fal wytwarzanych przez łodzie, które uderzają w fundamenty miasta i je osłabiają) po rozważania dotyczące możliwości założenia farmy mikroalg w lagunie, która otacza miasta.
Laguna jest oczywiście błogosławieństwem i przekleństwem Wenecji. To woda pozwoliła miastu stać się jedną z najpotężniejszych potęg morskich średniowiecza i renesansu i założyć Republikę Wenecką – do dziś najdłużej trwającą republikę na świecie. Ale nowe kanały przecinające lagunę, zwiększony ruch morski i wzrost poziomu wody z powodu kryzysu klimatycznego sprawiają, że miasto jest zalewane łatwiej i częściej niż kiedykolwiek wcześniej.
W 2020 roku zadebiutowały tu bariery przeciwpowodziowe MOSE, nad którymi pracowano od lat 80. Ale system śluz, który miał być podnoszony kilka razy w roku, obecnie jest używany za często, szczególnie jesienią i zimą. W ciągu pierwszych 14 miesięcy aż 33 razy. Ma to nie tylko ogromne konsekwencje finansowe – za każdym razem podniesienie barier kosztuje 200 tys. euro, ale również skutki uboczne dla laguny, która jest „zaprojektowana” przez naturę tak, aby opróżniać się dwa razy dziennie. Zamknięcie barier oznacza również zamknięcie dostępu do portu, który jest jednym z najważniejszych w kraju.
Oczywiście, wielkim pytaniem jest, jak MOSE wytrzyma zmiany klimatu. – Jeśli bariery okażą się niewystarczające i nie będziemy w stanie powstrzymać 3-metrowych przypływów, to zapewniam, że problemem nie będzie tylko Wenecja – prorokuje Elisabetta Spitz, „nadzwyczajna komisarz” odpowiedzialna za projekt, która podlega włoskiemu rządowi.
Gdy naukowcy badają, jak poradzić sobie z laguną, Carrera przygląda się głównemu problemowi społecznemu Wenecji: brakowi mieszkańców. Jeszcze 50 lat temu żyło tu 175 tys. wenecjan, dziś mniej niż 50 tys. – Pandemia koronawirusa pokazała, jak turystyka zmasakrowała populację lokalsów – mówi jeden z mieszkańców, Matteo Secchi. – Kiedy miasto zostało zamknięte i pozostali tu tylko wenecjanie, można było zobaczyć, jak niewielu nas jest.
Dal Carlo zgadza się, że kluczowe jest przyciąganie tu ludzi, którzy nie mają nic wspólnego z branżą turystyczną. – Wenecja nigdy nie była miastem właścicieli sklepów i najemców. A właśnie tym się stała – ubolewa.
Zdjęcie: Comune di Venezia
– Nic dziwnego, że niektórzy nazywają Wenecję „umierającym miastem” i „tonącym miastem” – mówi Simone Venturini, radna miejska ds. turystyki, która apeluje, by przemyśleć na nowo masową turystykę i spróbować stworzyć nowy rodzaj zrównoważonych odwiedzin dla kruchego miasta, które musi walczyć o przetrwanie z dwoma żywiołami: wodą i turystami.
R A T U N E K
Wenecjanka Michela Bortolozzi, uważa, że odpowiedzialna turystyka może pomóc: – Ważne jest, aby goście z zagranicy spotykali się z miejscowymi, aby poznać kulturę, tradycję, nasze problemy i szczęście… Mogą cieszyć się Wenecją w miły sposób i jednocześnie pomóc nam ją zachować.
Czy ten rwetes to nie przesada, przecież Wenecja była zalewana przez turystów od pokoleń? Oczywiście, zawsze ściągali tu ludzie z całego świata, ale nie ma wątpliwości, że w epoce masowej turystyki sprawy osiągnęły punkt krytyczny.
– Wenecji kończy się czas. Potrzebuje teraz bardziej zrównoważonej, bardziej korzystnej turystyki, a to wymaga odwagi i szybkości, a nie stopniowych zmian – ocenia Valeria Duflot, współzałożycielka Venezia Autentica, inicjatywy społecznej promującej odpowiedzialną turystykę w mieście. – Jest też kryzys demograficzny. Prawie wszyscy zniknęli. Jeśli masz starzejących się mieszkańców i nic nie robisz, aby zatrzymać młodych, wyraźnie zmierzasz w kierunku zniknięcia miasta.
Cesare Peris, prezes Società di Mutuo Soccorso fra Carpientieri e Calfati di Venezia, która korzysta z jednej z ostatnich stoczni w mieście, obawia się, że może być za późno, aby pomóc jego ukochanemu miejscu. Ale dodaje, że gdyby się udało, miałoby to ogromne konsekwencje dla innych. Cytuje przyjaciela, który lubi mawiać, że ratowanie Wenecji jest tym samym, co ratowanie świata przed masową turystyką: – Jeśli znajdziemy sposób, aby przyciągnąć turystów do Wenecji, którzy nie zabiją miasta, być może znajdziemy metodę na uratowanie wszystkich miast na świecie.﹡