Hirayamę, głównego bohatera „Perfect Days” gra Kōji Yakusho, 69-letni gwiazdor japońskiego kina, który ma na koncie około 100 filmów. Zdjęcia: Master Mind / Wenders Images
Co sprawia, że ​​nasze dni są doskonałe? Nowy film Wendersa podsuwa kilka pomysłów
15 kwietnia 2024
tekst: Agnieszka Kowalska

Posłuchaj

Są filmy, które zachwycają. I są takie, które kradną życie. Bo zapragniesz zmienić swoje. „Perfect Days”, wspaniały nowy film Wima Wendersa, jest jak szept, który podpowiada jak żyć szczęśliwiej i uważniej. Pragnie byśmy się pochylili nad tym, co w codziennym pośpiechu przeoczamy: wartość ciszy, połączenie z naturą, sens rytuałów, skupienie na chwili, drobne przyjemności, a nawet sam akt sprzątania. Życie głównego bohatera to ściśle uporządkowana rutyna, tak prosta i powtarzalna, że ​​graniczy z egzystencją mnicha. Hirayama ciężko pracuje, nie ma przyjaciół i bliskich, nie posiada zbyt wiele. A jednak czuje, że wiedzie dobre życie. W czym tkwi tajemnica jego idealnych dni? I czy my możemy się od niego tego nauczyć?

Tokio widzimy oczami Hirayamy, łagodnego, samotnego mężczyzny w średnim wieku. Jeździ małą furgonetką od jednej toalety miejskiej do drugiej. Podobnie jak Brudny Harry ma misję oczyszczenia miasta. W przeciwieństwie do niego, on robi to dosłownie: przychodzi ze szczotkami, wiadrem i detergentem. Jest czyścicielem publicznych ubikacji.

Nie bez powodu. Historia rozpoczęła się od zaproszenia dla Wima Wendersa od pomysłodawcy projektu Tokyo Toilet, miejskich szaletów w tokijskiej dzielnicy Shibuya („małych cudownych klejnotów”, jak je nazywa reżyser), zaprojektowanych przez znanych na świecie architektów. Koji Yanai, prezes największego japońskiego holdingu odzieżowego, wymyślił ten projekt sześć lat temu i zaprosił do współpracy takich gigantów, jak m.in. Tadao Ando, Kengo Kuma, Toyo Ito, Marc Newson i Shigeru Ban. A na końcu zapragnął, aby jeden z najwybitniejszych filmowców i dokumentalistów na świecie zrobił o tym dokument. I zaprosił go do Japonii.

– To było tuż po pandemii, gdy wszyscy byliśmy w zamknięciu i odosobnieniu. Wtedy myślałem, że ludzkość zacznie się na nowo zastanawiać nad tym, jak żyjemy i co zrobić, by nasza egzystencja była bardziej świadoma. Ale zamiast tego rozpętało się piekło: po pandemii wszyscy zaczęliśmy żyć lekkomyślniej niż kiedykolwiek wcześniej – 79-letni reżyser wspomina w rozmowie z „Deadline”. – Dopiero gdy przyjechałem do Tokio, żeby popatrzeć na projekty miejskich WC, ponieważ pojawiła się propozycja, aby nakręcić o nich materiał dokumentalny, uświadomiłem sobie, w jaki sposób tokijczycy wracają do normalności – ich miasto było tak inne, tak cywilizowane, tak przyjemne, pełne szacunku i troski. Byłem poruszony i wtedy pojawił się pomysł na film fabularny.

Wim Wenders: „Posiadanie mniej jest o wiele lepsze. Większość ludzi, łącznie ze mną, jest przytłoczona tym wszystkim, co powinniśmy przeczytać, zobaczyć i posiadać”
Wim Wenders: „Posiadanie mniej jest o wiele lepsze. Większość ludzi, łącznie ze mną, jest przytłoczona tym wszystkim, co powinniśmy przeczytać, zobaczyć i posiadać”
Wim Wenders: „Posiadanie mniej jest o wiele lepsze. Większość ludzi, łącznie ze mną, jest przytłoczona tym wszystkim, co powinniśmy przeczytać, zobaczyć i posiadać”
Wim Wenders: „Posiadanie mniej jest o wiele lepsze. Większość ludzi, łącznie ze mną, jest przytłoczona tym wszystkim, co powinniśmy przeczytać, zobaczyć i posiadać”

Wenders zdał sobie sprawę, że za toaletami i ich twórcami kryje się większa historia. I to właśnie zasugerował Japończykom. To, co zobaczył, zainspirowało go nie do zrobienia dokumentu o Tokyo Toilet, ale opowieści o skromniejszym stylu życia. – Pomysł, że bohater nie posiada zbyt wiele, podoba mi się prywatnie. Opiera się on również na spotkaniach, które odbyłem w ostatnich kilku latach z młodymi ludźmi w Nowym Jorku, Berlinie i innych miastach europejskich. To rozwijający się „klub”, w którym głównie młodzi ludzie zaczęli zdawać sobie sprawę, że mogą żyć taniej i z mniejszą ilością przedmiotów – opowiada. – A jeśli nie możesz spakować swoich rzeczy do walizki, nie jesteś częścią tego klubu. Ci, którzy hołdują temu minimalizmowi, są naprawdę fajni, spokojni, opanowani i tacy mili, a przede wszystkim są świadomi tego, po co żyją. I część z tego znalazła się w „Perfect Days”. (tutaj zwiastun).

Efekt? W swojej minimalnej esencjonalności opowieść o skromnym życiu Hirayamy głęboko poruszyła widzów na całym świecie. Sukces kasowy jest tego dowodem. Do tej pory produkcja zarobiła ok. 25 mln dol., a to jeszcze nie koniec – w wielu krajach dopiero wchodzi do kin. W Polsce jest od piątku.

Sam autor jest zaskoczony tym, jak bardzo publiczność zaakceptowała Hirayamę i to, co mówi nam o życiu: – Wydawało się mało prawdopodobne, aby taki nietypowy film odniósł tak duży sukces. Pomysł nakręcenia obrazu o czyścicielu toalet nie wydawał się zbyt trafiony. Ale z drugiej strony doskonale wiedziałem, że coś w tym filmie się kryje i że w samej idei jest coś cennego.

Kadry z filmu „Perfect Days”. Zdjęcia: Master Mind / Wenders Images

1.
ODCIĄĆ SIĘ OD ŚWIATA ZEWNĘTRZNEGO

Hirayama (nazwany tak na cześć głównego bohatera „Tokijskiej opowieści” Yasujirō Ozu, ulubionego reżysera i filmu Wendersa) to mężczyzna w średnim wieku, który codziennie powtarza te same czynności. Składa swój futon w starym, maleńkim mieszkanku na przedmieściach, myje zęby, przycina wąsy, spryskuje rośliny doniczkowe, jedzie do pracy, w przerwie fotografuje światło przenikające przez drzewa, słucha muzyki rockowej ze starych kaset, kolację jada w podmiejskim barze, a kąpiel bierze w publicznej łaźni. Następnie zasypia samotnie z ulubioną książką, którą wcześniej kupuje za grosze w antykwariacie. Następnego dnia zaczyna to wszystko od nowa. A potem znowu i znowu. W ciągu dwóch godzin oglądania filmu mówi bardzo niewiele, za to uśmiecha się, uśmiecha i uśmiecha, obserwując, co się wokół dzieje.

Do roli Hirayamy reżyser chciał tylko jednego aktora: Kōji Yakusho, którego podziwiał od czasu „Zatańcz ze mną” z 1996 roku. – Ma niesamowite, życzliwe oczy – Wenders wyznał mediom na festiwalu filmowym w Toronto, co zrobiło na nim największe wrażenie, poza talentem oczywiście.

Yakusho to jeden z najbardziej znanych i cenionych aktorów w Japonii, choć zaczynał jako urzędnik państwowy, którym był przez cztery lata (wtedy też przyjął nazwisko Yakusho, co po japońsku znaczy urząd publiczny, tak naprawdę nazywa się Hashimoto). W ciągu 45-letniej kariery filmowej współpracował ze wszystkimi najważniejszymi japońskimi reżyserami swojego pokolenia i wcielił się w ponad 80 postaci, w tym pensjonariuszy, samurajów, gangsterów yakuzy, taksówkarzy, dziennikarzy, gliniarzy, zabójców, bohaterów, tancerzy, ojców i uwodzicieli. Znamy go m.in. z filmów „Babel” (1 Oscar, 1 Złote Globy), „Wyznania gejszy” (3 Oscary, 1 Złote Globy) i „Węgorz”, który zdobył Złotą Palmę w Cannes. Gdy Wenders zadzwonił do niego do Tokio z propozycją, ale bez szczegółów, bo jeszcze nie powstał scenariusz, pomyślał: „Wow, wygląda na to, że jest potencjał na naprawdę wyjątkową, piękną historię”.

Wszystko, co Wenders kazał mu zrobić podczas przygotowań do roli, to odciąć się od świata zewnętrznego. – Tak, zrobiłem to, ponieważ Hirayama nie ma telewizora, nie ma komputera, nie korzysta z Internetu. Żyje w prosty sposób – 69-letni aktor, który jest również współproducentem filmu, opowiada w rozmowie z „Los Angeles Times”. – Ale ja oglądałem telewizję.

Kiedy w końcu otrzymał scenariusz, odkrył, że jego rola jest prawie całkowicie niema. Nie tylko nigdy wcześniej nie odgrywał takiej roli, ale też nigdy wcześniej nie był w publicznych toaletach Tokyo Toilet, nawet nie wiedział, że taki projekt istnieje. Zanim stanął przed kamerą spędził dwa dni na szkoleniu czyszczenia łazienek. Ponieważ nie było czasu na próby, reżyseria Wendersa w dużej mierze podążała za scenariuszem podczas zaledwie 15 dni zdjęciowych w terenie. – Doszło więc do tego, że on śledził dzień Hirayamy – w domu i w pracy – a ja po prostu żyłem jego życiem. To było dziwne – aktor wyznaje w rozmowie z „Guardianem”.

Pod koniec zdjęć menadżerowie Tokyo Toilet zaoferowali mu nawet, by na stałe sprzątał jedną toaletę. – Podejrzewam, że ​​żartowali, ale z drugiej strony może nie? – śmieje się aktor.

Kadry z filmu „Perfect Days”. Zdjęcia: Master Mind / Wenders Images

2.
ŻYĆ CHWILĄ

Hirayama do swojej pracy czyściciela podchodzi z niezachwianą starannością i dbałością o szczegóły, delektując się przerwami na lunch, które pozwalają mu spędzić spokojną chwilę na wpatrywaniu się w drzewa i zrobieniu jednego lub dwóch zdjęć aparatem analogowym, aby uchwycić sposób, w jaki światło przebija się przez liście. Scenariusz filmu, którego współautorami są Wenders i znany japoński pisarz i scenarzysta Takuma Takasaki, odnajduje metaforę w japońskiej koncepcji komorebi, która opisuje grę światła i cienia, nadając każdemu migoczącemu momentowi niepowtarzalny charakter. – To światło wszechświata, przychodzi właśnie do ciebie – tłumaczy Wenders.

Choć komorebi w języku japońskim oznacza światło przesączające się przez korony drzew, którego migotanie powodują liście kołysane wiatrem, nie jest to tylko dosłowne przenikanie promieni słonecznych. To filozofia dostrzegania otoczenia oraz bycia tu i teraz. To stały, towarzyszący „Perfect Days” motyw. – Związek pomiędzy komorebi i Hirayamą jest bardzo silny i interesujący. Myślę, że to pomogło mu wytrwać w życiu. Ma bardzo prostą rutynę. Ale kiedy odpoczywa lub ma chwilę na refleksję, jest tak, jakby komorebi w pewnym sensie nad nim czuwało – aktor opowiada w wywiadzie dla „Hollywood Reporter”. – Komorebi ze swej natury za każdym razem jest inne, dlatego jest dla niego zawsze świeże. To taki mały dar życia, którego świadkiem każdego dnia może być tylko on i który przynosi mu wiele szczęścia.

Ale chodzi też o to, że Hirayama pracuje w Tokio, w jednym z największych miast świata, otoczony betonem i cywilizacją, zaś dzięki spokojnym chwilom, kiedy widzi komorebi na drzewach w parku, czuje się, jakby prowadził powolne życie w lesie, życie chwilą. Razem z nim możemy tego doświadczać w filmie.

Reżyser pokazuje to na czarno-białych kadrach. Ich autorką jest fotografka Donata Wenders, prywatnie jego żona. Od 25 lat robi zdjęcia, na których utrwala ulotne chwile: zarówno w formie ruchomych obrazów, jak i na ręcznie robionym japońskim papierze Tesuki Washi. Bawi się przestrzenią i czasem, światłem i cieniem, każdym odcieniem szarości znajdującym się pomiędzy czernią i bielą. „Niezależnie od tego, czy skupia swój wzrok na ludziach, czy elementach natury, odnosi się do otaczającego ją świata oczami kochanka: ciekawego i wrażliwego. Jej twórczość wykracza poza gatunki fotografii filmowej i narracyjnej. Jej pojedyncze obrazy są mocne, a jednocześnie delikatne – jak świetliste kadry z filmu, który nazywamy »życie«” – czytamy w katalogu do wystawy „Komorebi Dreams” w Berlinie, na której zdjęcia artystki można oglądać do 24 maja.

W filmie filozofia komorebi wybrzmiewa też w innym momencie. „Inny czas to inny czas, ale teraz jest teraz” – mówi Hirayama do swojej siostrzenicy. W tym wymawianym przez bohatera „teraz” mieści się większe przesłanie: refleksja nad czasem. W miarę upływu dni – pochłonięci pracą, obowiązkami, codziennością spędzaną w social mediach – często zapominamy o istocie życia i o tym, co ostatecznie czyni nas szczęśliwymi.

Z każdą następną sceną w filmie stopniowo zdajemy sobie sprawę, że skromne życie Hirayamy jest medytacją – ma dokładnie to, czego potrzebuje i nic, czego nie potrzebuje. – Jego egzystencja pokazuje, że każda sekunda jest życiem. Jeśli naprawdę żyjesz teraźniejszością, każdy dzień staje się czymś nowym, najbardziej ekscytującym. Bezruch Hirayamy jest szczególnie atrakcyjny dla młodych ludzi, którzy wchodzą w jego orbitę, którzy tęsknią za jego autentycznością, jego analogowym sposobem bycia – deklaruje reżyser.

Komorebi to stały, towarzyszący „Perfect Days” motyw. Reżyser do filmu użył czarno-białe zdjęcia „Komorebi Dreams” zrobione zgodnie z tą filozofią przez swoją żonę, Donatę. Zdjęcia: Master Mind / Wenders Images oraz Johanna Breede Photokunst

3. 
ŻYĆ PROSTYM ŻYCIEM

Gdy Kōji Yakusho był młodym urzędnikiem państwowym, który wyrwał się z Nagasaki do stolicy, jego życie „skupiało się głównie na piciu, zabawie i przemieszczaniu się po Tokio”, a potem został aktorem i od prawdziwego życia odsunął go film. Przygotowując się do „Perfect Days” niewiele wiedział o swojej postaci i nie miał pojęcia jak dodać głębi Hirayamie, który odrzucił mieszczańskie życie pełne ambicji, a zamiast kariery wybrał proste życie czyściciela ubikacji. – Wim na moje pytania zawsze odpowiadał, że nie kręciłby tego filmu, gdyby można było to wszystko wyjaśnić kilkoma słowami nakreślającymi historię. Aż w końcu ustąpił i napisał dwu- lub trzystronicową notatkę, w której opisał przeszłość Hirayamy – aktor wyznał „Los Angeles Times”.

Okazało się, że główny bohater częściowo inspirowany jest Leonardem Cohenem, z czasu, gdy w 1994 roku zaszył się w klasztorze buddyjskim w okolicach Los Angeles. Został mnichem zen i nadał sobie imię Jikan, czyli Cichy. Wstawał o 2:30, medytował, przygotowywał posiłki dla swojego mistrza Roshi, a reszta dnia upływała mu na medytacji. To doświadczenie sprawiło, że Cohen w swojej ocenie stał się innym, lepszym człowiekiem. Wenders poznał go, gdy po pięciu latach opuścił klasztor.

Chociaż nie pojawia się to w „Perfect Days”, na tej dwustronicowej historii Hirayamy Wenders opisał go jako bogatego biznesmena, który nie szanuje niczego i nikogo, budzi się po pijackiej imprezie w obskurnym hotelu i zauważa przed sobą „spektakl słońca na ścianie”. – Zdaje sobie sprawę, że jest jedyną osobą, która widzi to szczególne piękno. Rozumie, że byłoby wspaniale żyć w tym uczuciu, a to musiałoby być proste życie. Jeśli możesz to zrobić, wspaniale jest żyć naprawdę tu i teraz, nie troszcząc się o jutro ani o to, co posiadasz, ani o to, jak tego nie stracić. Hirayama nie ma nic do stracenia – opowiada reżyser.

Wim Wenders: „Czy mógłbym tak żyć? Zacząłem. Po zdjęciach wróciliśmy z żoną do domu i oddaliśmy połowę rzeczy. A teraz nasze mieszkanie jest prawie puste”
Wim Wenders: „Czy mógłbym tak żyć? Zacząłem. Po zdjęciach wróciliśmy z żoną do domu i oddaliśmy połowę rzeczy. A teraz nasze mieszkanie jest prawie puste”
Wim Wenders: „Czy mógłbym tak żyć? Zacząłem. Po zdjęciach wróciliśmy z żoną do domu i oddaliśmy połowę rzeczy. A teraz nasze mieszkanie jest prawie puste”
Wim Wenders: „Czy mógłbym tak żyć? Zacząłem. Po zdjęciach wróciliśmy z żoną do domu i oddaliśmy połowę rzeczy. A teraz nasze mieszkanie jest prawie puste”

Dzięki temu wzbogacił swojego bohatera o wrażliwość na różne duchowe wartości zen: język ciszy, związek z naturą, sens rytuału, znaczenie gestu, rytm, ruch, który prowadzi do połączenia życia wewnętrznego i zewnętrznego, a także dbanie o to, o co należy się troszczyć: o życie wszystkich istot. Ważne jest skupienie się na chwili, w najbardziej banalnym geście, jak na przykład mycie zębów, podobnie jak służenie innym, przygotowywanie jedzenia, sprzątanie, uprawa ogrodu. To siła małych rzeczy.

– Kiedy kręciliśmy film, niemal każdy z obsady i ekipy technicznej mówił, jak zazdrości Hirayamie i jak bardzo chciałby tak żyć. Sposób, w jaki żyje, przywołał także we mnie wspomnienia z dzieciństwa – gdy wszystko było proste i zabawne. Już samo bieganie było niesamowicie ekscytującym przeżyciem – Yakusho opowiadał na festiwalu w Toronto.

Wenders i jego autor zdjęć Franz Lustig (zrobili razem kilka filmów, w tym „Anselma”, który wchodzi do kin ) stosowali dokumentalne podejście do kręcenia scen. Zresztą wszystkie jego filmy są przesiąknięte rzeczywistością. W fabularne próbuje tchnąć jak najwięcej dokumentu, a niektóre z jego obrazów dokumentalnych zawierają elementy fikcyjne. Tym razem wpadł na pomysł, aby przywołać coś w rodzaju „Dnia świstaka”. Tyle, że dla Hirayamy „żaden dzień nie jest taki sam, ponieważ każdy przeżywa od zera”. Stopniowo ta rutyna zaczyna się wyjaśniać w zaskakujący sposób. – Ostatecznie chodziło o posiadanie innego celu w życiu. Hirayama to mężczyzna, który cieszy się myślą, że ma tylko to, czego w danej chwili potrzebuje – wyjaśnia autor „Perfect Days”.

Miejskie szalety z projektu Tokyo Toilet to ważni bohaterowie „Perfect Days”. Zdjęcia: Master Mind / Wenders Images

4.
DBAĆ O CZYSTOŚĆ

Yakusho nie niepokoił się, czy Wenders potrafi się zmierzyć z tak typowo japońską historią. Szybko zdał sobie sprawę, jak dobrze filmowiec rozumiał ten bardzo odmienny styl życia. Z powodu fascynacji filmami Ozu, Niemiec regularnie odwiedza Japonię, ma też na koncie dokument „Tokyo-Ga” z 1985 roku, poświęcony jego idolowi i poszukiwaniu śladów w Tokio 20 lat po jego śmierci. Przyjaźni się też z japońskim projektantem mody, Yohji Yamamoto, o którym w 1989 roku nakręcił dokument „Notatki o strojach i miastach”, a podczas ostatniego Tygodnia Mody w Paryżu wystąpił nawet jako model na pokazie tego kreatora.

– Jedyną rzeczą, która mnie trochę zmartwiła, był sposób, w jaki postanowiono oświetlić rośliny w pokoju mojego bohatera, bo przypominały znalezioną przez policję marihuanę – śmieje się odtwórca głównej roli w „Perfect Das”, który z reżyserem porozumiewał się przy pomocy tłumacza. – Ale nie martwiłem się z powodu różnic kulturowych. Na przykład, kiedy sprzątałem, Wim zapytał: „Jak wyczyściłbyś maty tatami?”. A ja na to: „No cóż, moja babcia zwilżała gazetę i rozrzucała ją w ten sposób, a my czyściliśmy w ten sposób”. I ta scena weszła do filmu.

Hirayama, dzięki zrozumieniu przez niemieckiego reżysera japońskiego stylu życia, nadaje swojej pracy sprzątacza przede wszystkim godność; pokazuje, że życie w służbie ma sens, a niskopłatna praca jest wartościowa. Film sugeruje, że sprzątanie jest nie tylko zarobkowaniem, może być czymś więcej. – Czyszczenie toalety – w ogóle przestrzeganie standardów higieny – to coś, co nam Japończykom wpajają od dzieciństwa. A jeśli to zrobimy, tłumaczą, stanie się coś wspaniałego. Być może jest to część naszej kultury, ale istnieje również koncepcja, że ​​Bóg mieszka we wszystkim. A jeśli Bóg mieszka we wszystkim, dotyczy to oczywiście toalet. A jeśli w to wierzysz, to szanujesz jego obecność. W ten sposób będziesz mieć na uwadze następną osobę, która będzie korzystać z WC. To dobry sposób myślenia – aktor wyjaśnia „Guardianowi”.

Jego bohater jest w tym bardzo drobiazgowy i metodyczny. On sam uczył się tego od ludzi z Tokyo Toilet. – Przez większość czasu byli na planie, aby instruować mnie, jak prawidłowo czyścić ubikacje. Szczerze mówiąc, myślę, że ta praktyka była jedną z najważniejszych części tworzenia postaci i całego filmu. Chodziliśmy do ufajdanych miejscówek i tak naprawdę zależało od dnia, w jakim były stanie. Oczywiście, ludzie brudzą toalety, ale może jeśli wejdą do środka i zobaczą czystą i zadbaną przestrzeń, zainspiruje to ich do pozostawienia jej tak czystej, jak ją zastali. Ludzie z Tokyo Toilet powiedzieli nam, że ten projekt został stworzony, aby właśnie do tego inspirować. I to naprawdę wywarło na mnie wielkie wrażenie – zdradza Yakusho.

Ale już same budynki są piękne i inspirujące. Zaprojektowało je 16 mistrzów architektury. Jest tam m.in. biała cementowa konstrukcja przypominająca wielki zlew autorstwa Sou Fujimoto, a także przezroczysty pawilon z przyciemnianego szkła, które w magiczny sposób pokrywa się szronem, gdy drzwi się zamykają (projektu Shigeru Bana). Wyróżnia się też okrąglak owinięty pionowymi metalowymi żaluzjami, który stworzył zdobywca Pritzkera, Tadao Ando, oraz „Walk in the Woods”, czyli toaleta wyłożona cedrem, aby – zgodnie z pomysłem autora Kengo Kumy – wtapiała się w otoczenie parkowe, a połączona jest schodkowym chodnikiem, by był łatwy dostęp do pięciu oddzielnych chat. Ciekawa jest też kwadratowa toaleta stworzona przez grafika Tomohito Ushiro – na fasadzie znajduje się duży panel, który wyświetla 7,9 miliarda różnych wzorów świetlnych odnoszących się do populacji świata (liczba z roku, gdy powstał projekt). Zaś Miles Pennington i laboratorium DLX Design Lab na Uniwersytecie Tokijskim wymyślili toaletę, która może służyć jako przestrzeń wystawiennicza, kino, pop-up, centrum informacyjne lub miejsce spotkań. Kabiny umieszczono wokół dużego zadaszonego obszaru, gdzie na białych ścianach można wieszać dzieła sztuki lub wyświetlać filmy.

Wszystkie 17 obiektów zostało zaprojektowanych na zamówienie Fundacji Nippon (którą finansuje Koji Yanai, prezes Fast Retailing, największego azjatyckiego producenta odzieży, do którego należą marki Uniqlo, J Brand, Theory i inne) jako „symbol znanej na całym świecie japońskiej kultury gościnności”.

Kadry z filmu „Perfect Days”. Zdjęcia: Master Mind / Wenders Images

5.
CIESZYĆ SIĘ Z MAŁYCH RZECZY

Ale Hirayama nie tylko całymi dniami czyści publiczne WC. Poza uporządkowaną codziennością cieszy się też pasją do muzyki i książek. Rytm dnia wyznaczają mu ulubione przeboje. W wolne dni w domu, a także gdy jedzie do pracy zdezelowaną ciężarówką, odtwarza stare kasety magnetofonowe – m.in. Niny Simone, The Animals, Van Morrisona, Boba Dylana, The Velvet Underground, Patti Smith, Otisa Reddinga, Rolling Stonesów, The Kinks i oczywiście Lou Reeda, którego najsłynniejsza piosenka z 1972 roku jest tytułem filmu.

Te evergreeny to muzyczne typy samego Wendersa, którego iPhone jest w pełni załadowany większością jego ulubionej biblioteki muzycznej. – Choć teraz dużo słucham muzyki afrykańskiej, to oczywiście nadal wielbię starych idoli. Podwójny album z muzyką na żywo, który Dylan wydał kilka miesięcy temu, „Shadow Kingdom”, to naprawdę piękna płyta. Moją wielką bohaterką muzyki współczesnej jest Billie Eilish… Uważam, że jest naprawdę oryginalna i ma niezwykłe piosenki. I choć raz mogę słuchać tej samej muzyki, co mój chrześniak – uśmiecha się.

Do filmu wybrał wszystkich największych z jego płytoteki, która liczy 20 tys. albumów, głównie winyli: – Muzyka w tym wypadku stała się o wiele ważniejsza niż zazwyczaj. Pomogła opowiedzieć historię, wyjaśniając, kim mógł być i skąd pochodził Hirayama. Piosenki w bardzo subtelny sposób pomogły zrozumieć jego świat.

Bohater filmu równie dużą radość czerpie z jazdy na rowerze i czytania książek. Zamiast social mediów w wolnych chwilach, a także każdego wieczoru przed snem, czyta mistrzów literatury, m.in. opowiadania Williama Faulknera i Patricię Highsmith (również ulubionych autorów Wendersa) oraz eseje Ayi Kōdy. Większych potrzeb nie ma. Cieszy się z tych małych przyjemności.

– To szczęśliwy człowiek – mówi Yakusho. Chociaż „Perfect Days” nie dostarcza zbyt wiele informacji na temat fabuły, staje się jasne, że Hirayama nie jest do końca pogodzony ze sobą. Ucieka od przeszłości, zmaga się ze swoimi demonami z poprzedniego życia. Większość krytyków odebrała obraz jako przejmujący film o radości, ale można na niego spojrzeć inaczej: jako na radosny film o smutku i samotności, odrzuceniu i rozpaczy. – Każda interpretacja jest słuszna. Ale nadal uważam, że życie, które Hirayama prowadzi, jest spełnione i szczęśliwe. Czy jest to życie, którego mu zazdroszczę? W Japonii mamy takie powiedzenie: że spełnienie polega na zadowoleniu z sytuacji, w której się znalazłeś i odczuwaniu wdzięczności za każdą sekundę. Więc tak, chciałbym tak żyć, jak Hirayama – puentuje Yakusho, który za tę rolę zdobył w Cannes nagrodę dla najlepszego aktora.

A Wenders? – Ja już zacząłem tak żyć – odpowiada. – Kiedy wróciliśmy z żoną ze zdjęć wyrzuciliśmy dwie trzecie naszego dobytku. A teraz mieszkanie jest prawie puste.

Kontynuuje: – Posiadanie mniej jest o wiele lepsze. Podobnie jak mniejsze rozproszenie uwagi i skupienie się na mniejszej liczbie rzeczy. Większość ludzi, łącznie ze mną, jest przytłoczona tym wszystkim, co powinniśmy przeczytać, zobaczyć i posiadać. Hirayama nie jest przytłoczony. Nie potrzebuje wszystkiego i nie chce wszystkiego. Jego umysł jest znacznie mniej zaśmiecony. Redukcja w jego życiu to wielka siła filmu. Redukcja we wszystkim jest rozkoszą.﹡

_____

Japońskie filmy, które Wim Wenders lubi najbardziej:

„Piętno śmierci”, 1952 – reż. Akira Kurosawa
„Tokijska opowieść”, 1953 – reż. Yasujirō Ozu
„Kobieta z wydm”, 1964 – reż. Hiroshi Teshigahara
„Drive My Car”, 2021 – reż. Ryûsuke Hamaguchi

Kopiowanie treści jest zabronione