Posłuchaj
80-letni Robert De Niro nadal zdobywa uznanie za swoją pracę; ostatnio za rolę tytułowego bohatera w najnowszym filmie „Czas krwawego księżyca” (to jego dziesiąty film fabularny z Martinem Scorsese). Jednak nie jest tak dobrze znany jako syn Roberta De Niro seniora, wybitnej postaci w nowojorskim świecie sztuki lat 40. i 50., który malował pejzaże, martwe natury i portrety, używając mieszanki stylów abstrakcyjnych i ekspresjonistycznych w odważnych kolorach, a inspirację znalazł m.in. w twórczości Matisse’a i Ingresa.
Mało kto wie, że jego ojciec był cudownym dzieckiem. W 1933 roku, w wieku 11 lat, zaczął brać lekcje w Muzeum Sztuk Pięknych w Syracuse, w stanie Nowy Jork, gdzie dostał nawet własną pracownię, a pierwszą wystawę indywidualną miał już w wieku 23 lat. Później jego wielbicielką była znana mecenaska sztuki i kolekcjonerka, Peggy Guggenheim. I choć był kluczową postacią ruchu abstrakcjonistów nowojorskiej szkoły, nigdy nie zyskał równie wielkiej popularności, co inni jej członkowie: Jackson Pollock, Mark Rothko, Willem de Kooning i Franz Kline.
Krytyk Clement Greenberg po obejrzeniu jego wystawy w Art of This Century, nowojorskiej galerii Peggy Guggenheim, w 1946 roku nazwał go „ważnym młodym malarzem abstrakcyjnym”. I choć w nowojorskim Metropolitan Museum do dziś znajdują się cztery jego prace, w tym autoportret, przez większość kariery pozostawał malarzem nieznanym.
Nie da się ukryć, że po udanym początku styl malarski De Niro rozwinął się w kontrze do zmieniającej się mody. W miarę jak jego prace stawały się coraz bardziej figuratywne, pod wpływem ukochanych przez niego europejskich malarzy, jego rówieśnicy zmierzali w przeciwnym kierunku. Pollock, de Kooning i Rothko we wczesnych latach swojej twórczości tworzyli obrazy figuratywne, ale w połowie lat czterdziestych XX wieku wybrali abstrakcję. Gdy Nowy Jork przejął od Paryża funkcję stolicy powojennego świata sztuki, zyskał przewagę. De Niro, który nigdy nie chodził do miejsc, gdzie spotykała się artystyczna branża i śmietanka towarzyska miasta, poczuł się odizolowany i rozczarowany.
W 1960 roku popłynął do Paryża, mając nadzieję, że zastanie tam bardziej przyjazną atmosferę dla swojej pracy. De Niro jr miał wtedy 17 lat. Gdy jako dwudziestokilkulatek podróżował po Europie, wielokrotnie odwiedzał ojca. Na początku De Niro senior dobrze się bawił, chodząc do muzeów i szkicując przed ulubionymi dziełami sztuki. Jednak w 1965 roku było już jasne, że posunięcie to nie zakończyło się sukcesem. Był chory na depresję, spłukany i mieszkał w obskurnym pokoju hotelowym w Paryżu, kiedy jego syn przybył, aby go uratować i odesłać do domu.
– Musiałem – syn mówił „Financial Times” w 2014 roku. – Ponieważ wpadł w swego rodzaju rutynę. Na początku było mu w Paryżu dobrze, ale kiedy wróciłem, powiedzmy trzy i pół roku później, był już w innym miejscu. Był w stolicy Francji, w hotelu na lewym brzegu Sekwany, co nie jest złe, nawet jeśli pokój jest mały, bo nawet w tym jest coś romantycznego – ale nie mógł dłużej zostać.
Syn odwiedzał różne galerie w Paryżu, próbując zainteresować handlarzy sztuką obrazami ojca. Bez skutku. – Więc kazałem mu wsiąść do samolotu i wrócić do domu – wspominał junior.
Wkrótce potem kariera aktorska syna nabrała rozpędu. Ojciec kontynuował malowanie, a od końca lat 60. w jego twórczości nastąpiło ożywienie kolorów i powrót lekkości. W porównaniu z nowymi obrazami dzieła francuskie wydają się ołowiane, paleta matowa i ciemna. Podjął się nauczania sztuki, w wolnych chwilach malował (był perfekcjonistą, który potrafił zamalować niemal gotowy obraz, gdy nie był zadowolony z efektów) i sprzedawał swoje prace. Na dzisiejszym rynku sztuki, gdzie sukces mierzy się międzynarodową sławą i cenami na aukcjach, jego karierę można uznać za porażkę. Ale to historia wielu artystów z połowy XX wieku, którzy cieszyli się uznaniem, zanim zniknęli z widoku publicznego, bo na przykład zmieniła się moda.
– Kiedy moja aktorska kariera nabrała tempa i zacząłem dobrze zarabiać, pomagałem mu. Ojciec był ze mnie bardzo dumny, choć mógł być w tym czasie zazdrosny o moje sukcesy. On jednak zawsze mi mówił: „Wielcy artyści są doceniani wiele, wiele lat po ich odejściu” – wspomina Robert De Niro.
Malarką była też matka aktora, Virginia Admiral. Rodzice poznali się w 1940 roku na lekcjach u słynnego artysty Hansa Hofmanna, sztuka połączyła ich na tyle, że rok później wzięli ślub, a w 1943 urodziło się ich jedyne dziecko – Robert De Niro junior.
Zamieszkali w Greenwich Village, gdzie mogli spokojnie tworzyć. Wśród ich sąsiadów możemy wymienić sławy, takie jak Tennessee Williams, Henry Miller czy Anaïs Nin. Jednak dwa lata później rozstali się (rozwiedli się około dziesięć lat później), bo De Niro senior nie potrafił przed siedem lat starszą żoną ukrywać faktu, że jest gejem. Nie potrafił wtedy również nawiązać relacji ze swoim małym dzieckiem, rzadko się nim opiekował – wolał spotykać się ze sławnymi kolegami: malarzem Jacksonem Pollockiem, poetą Tennessee Williamsem, pisarzem Donaldem Windhamem. Najprawdopodobniej miał romans ze wszystkimi trzema. Romansował też z poetą Robertem Duncanem, jednym z pierwszych autorów, którzy mówili o własnej homoseksualności jawnie, a nawet z dumą. Mimo rozstania, rodzice aktora pozostali przyjaciółmi. Byli blisko przez całe życie. Kiedy De Niro senior cierpiał na depresję, a potem zachorował na raka, to właśnie była żona opiekowała się nim do końca.
– Jako dziecko nie wiedziałem, że mój ojciec był gejem. Mama nie chciała o tym rozmawiać, a ja nie byłem zainteresowany. Ojciec nie obnosił się ze swoją orientacją. Nie tak jak dzieje się dzisiaj – wyznał. – Mama powiedziała mi dopiero później, kiedy byłem młodym dorosłym, co do pewnego stopnia sam wywnioskowałem.
Jednak w listach i dziennikach, które senior prowadził przez całe życie (pozostawił po sobie cztery zeszyty wypełnione przemyśleniami), nie krył niczego. Wyjawiał tam zmagania ze swoją seksualnością, swoje poczucie winy z powodu odmienności, tęsknotę za kochankiem, problemy ze zdrowiem psychicznym, a także trudności finansowe i walkę o uznanie zawodowe, czy borykanie się z samotnością. Syn po śmierci ojca przez lata nie potrafił ich przeczytać, bo nie radził sobie z emocjami. Miał z nim bardzo bliską więź, którą nawiązał, gdy dorastał. Ojciec, choć mieszkał osobno, zawsze się nim interesował. – Nie byliśmy typem ojca i syna, którzy w weekendy grali razem w baseball, ale był w moim życiu. Uwielbiał mnie, tak jak ja kocham moje dzieci – wyznał.
Gdy ojciec w 1993 roku zmarł na raka prostaty (z powodu którego sam aktor przeszedł operację 10 lat później), syn dedykował mu film „Prawo Bronksu”, który wyreżyserował. Pozostawił nawet jego pracownię malarską w SoHo w nienaruszonym stanie. Pracownia kiedyś należała do jego matki, ale po latach oddała ją byłemu małżonkowi, który mieszkał i pracował tam przez ostatnią dekadę swojego życia.
Virginia uchodziła za bardzo utalentowaną malarkę – jej prace też można było oglądać w galerii Peggy Guggenheim już w 1942 roku, jedna z jej prac do dziś jest w zbiorach Museum of Modern Art. Ale po rozstaniu z mężem musiała porzucić sztukę, aby pracować i wychowywać syna. Założyła firmę graficzną o nazwie Academy zajmującą się typografią i edycją. – Kiedy byłem młody, twierdziła, że musi mnie wspierać – De Niro wspominał w 2009 roku w jednym z wywiadów. – Ale potem już tak naprawdę nie wróciła do malarstwa, jak mój ojciec.
Trzydzieści lat później pracownia w SoHo pozostaje nietknięta, w takim samym stanie jak przed śmiercią seniora – ściany pokryte jego obrazami i rysunkami; zdjęcia i plakaty artystów, których podziwiał; półki z książkami i taśmami audio; oraz plakaty z wystaw sprzed kilkudziesięciu lat. Wciąż można tam znaleźć nieotwarte, już przeterminowane tubki z farbą, zagruntowane płótna i niedokończone obrazy. Wciąż stoją sztalugi, leżanka i klatka na ptaki, w której kiedyś malarz trzymał dwie papugi. Na cześć ojca Robert De Niro ustanowił także coroczną nagrodę dla artystów w wysokości 25 tys. dolarów. Regularnie organizuje w galeriach i muzeach w różnych miastach na całym świecie wystawy jego obrazów.
– Kiedy zmarł, pomyślałem: „cóż, powinienem to zatrzymać, ponieważ to wyjątkowe miejsce” – mówił o lokalu aktor. – Ale także dla wnuków i moich małych dzieci, które nigdy nie widziały swojego dziadka i pradziadka. Chciałem, żeby zobaczyli, co robił. A to jest najlepszy sposób.
Oprócz zachowania pracowni ojca, od lat pielęgnuje jego reputację w świecie sztuki, który zmienił się nie do poznania w porównaniu z tym, do którego De Niro Sr wkroczył ponad 50 lat temu. – Dla mnie był kimś prawdziwym, moim ojcem. Zawsze byłem dumny, że mój ojciec był malarzem. Cały czas chodziłem na jego wernisaże, a on na premiery moich filmów. Gdy zmarł, poczułem odpowiedzialność za jego dziedzictwo. Do moich obowiązków, jako kustosza-patriarchy rodziny, należało kontynuowanie tego procesu lub napędzanie go – wyjaśnił.
Niektóre obrazy ojca wiszą w restauracjach Roberta De Niro w Nowym Jorku, zdobią też menu. Świat sztuki jest snobistyczny i bardzo dba o to, co można, a czego nie wypada robić, ale aktor ma to gdzieś. Tak odniósł się do krytyki: – Sztuka ma być oglądana i doświadczana. Przez całe życie mój ojciec wierzył, że jego dzieło przetrwa i że znajdzie nowych odbiorców w nadchodzących latach. To mój sposób na to, by tak się stało. Praca mojego ojca była wyjątkowa, kropka. Nie ma innego sposobu, aby to powiedzieć.
W tym celu cztery lata temu wydał też pierwszą monografię ojca: „Robert De Niro, Sr: Paintings, Drawings and Writings: 1942-1993”, która zawierała 150 kolorowych reprodukcji jego prac z prywatnych kolekcji i muzeów; prozę i poezję, nigdy wcześniej niepublikowane fotografie, a także eseje malarzy i ekspertów na temat jego twórczości. Upublicznił też te najbardziej intymne zapiski, jak ten, w którym napisał, że modli się o „wyleczenie z psychicznej i emocjonalnej choroby”, dodając: „Jeśli Bóg nie chce, abym był homoseksualistą (z powodu którego tak bardzo mam poczucie winy), znajdzie mi kobietę, którą pokocham i która pokocha mnie. Ale tak naprawdę nie chcę wyleczyć się z homoseksualizmu”. Gdzie indziej można przeczytać: „Jestem pełen strachu… przed dyskomfortem spowodowanym moimi własnymi myślami, uczuciami, wrażeniami i impulsami. Jest tak wiele rzeczy, które pomijałem w tym dzienniku… Moje lamenty, użalanie się nad sobą i narzekania są znacznie większe, niż opisuję”.
Zapowiedź nowego dokumentu o ojcu Roberta De Niro
„The Past Goes Fast”
Po przeczytaniu tylko fragmentów, które zostały wyróżnione w publikacji, syn wyznał mediom: – Smutno mi było to czytać. Miał swoje demony… Tak mi przykro.
Pięć lat wcześniej jego reakcja była bardziej emocjonalna. W filmie dokumentalnym „Wspominając artystę: Robert de Niro senior” (zwiastun), ze wzruszeniem i ze łzami w oczach wspominał oboje rodziców i po raz pierwszy wyznał, że ojciec był gejem. Choć dokument (można zobaczyć na HBO Max) jest autorstwa reżyserek Perri Peltz i Geety Gandbhir, to pomysł wyszedł od aktora, który początkowo chciał przypomnieć jego historię swoim dzieciom. W czasie przygotowań do projektu odkrył większy potencjał. – Zrozumieliśmy, że to jest nie tylko historia twórczości Roberta De Niro seniora, ale portret ówczesnego światka artystycznego – Peltz mówiła w rozmowie z „Hollywood Reporter”.
Syn jednak na tym nie poprzestał. Pracuje nad nowym dokumentem o ojcu. Tym razem z francuskim artystą JR kręci „The Past Goes Fast”. Przedstawia w nim intymne spojrzenie na życie ojca poprzez jego dzieła sztuki, prywatne dzienniki i fotografie. Jest to głęboko introspektywny projekt, niepodobny do niczego, co aktor wcześniej zrobił. Niedawno, podczas Art Basel w Miami, De Niro i JR rozmawiali z publicznością o filmie i ich współpracy, a także wrażliwości związanej z podzieleniem się tak osobistą historią. To nie pierwsza ich współpraca.
JR, czasami nazywany „francuskim Banksym”, zyskał światową sławę dzięki wielkoformatowym instalacjom fotograficznym, które zmieniają ulice miast. Jest owiany tajemnicą. Jego pełne imię i nazwisko nie jest znane i nigdy nie można go zobaczyć publicznie bez charakterystycznego czarnego kapelusza i okularów przeciwsłonecznych. W przeszłości wyreżyserował kilka filmów dokumentalnych, w tym nominowaną do Oscara produkcję „Twarze, plaże”, powstałą we współpracy z legendą kina, Agnès Vardą. Z Robertem De Niro zetknął się po raz pierwszy, gdy w 2015 roku zaprosił go do występu w swoim filmie krótkometrażowym „Ellis”, opowiadającym o początkach wyspy Ellis, która była ostatnim przystankiem dla każdego imigranta przed wkroczeniem do Stanów (zobacz).
Dwa lata temu zaczęli pracę nad „The Past Goes Fast”. W przeciwieństwie do „Wspominając artystę: Robert de Niro senior”, tym razem aktor w nim występuje. JR odkrywa pracownię jego ojca i np. namawia go do przeglądania stron pamiętników w niej leżących oraz czytania ich na głos.
– Przejrzałem te dzienniki. Są takie głębokie. To jak czytanie głowy artysty, który zmagał się z poczuciem własnej wartości, ze świadomością porażki i potrzebą bycia rozpoznawalnym – JR podzielił się przemyśleniami z widownią podczas spotkania na Art Basel Miami. – Robert De Niro nie wiedział, że jego ojciec toczył samotną wewnętrzną walkę ze swoją tożsamością. Dopiero dzienniki pozwoliły mu zobaczyć inne wymiary ojca, którego opisał jako „zajętego sobą”.
Aby zburzyć emocjonalne mury De Niro, reżyser zaangażował go w serię symbolicznych występów przed kamerą. Na przykład prosi go o noszenie dużej, powiększonej grafiki przedstawiającej jego ojca w charakterystycznym dla JR stylu. Następnie aktor układa pracę na wyznaczonym polu i zgodnie z instrukcją JR kładzie się na niej. – To był bardzo poruszający dzień – wyjaśnił publiczności francuski artysta. I skierował się w stronę siedzącego obok 80-letniego aktora: – Ciągle ci mówiłem, musisz spojrzeć swojemu ojcu w oczy, przynajmniej z punktu widzenia kamery. Trudno było ci to zrobić. Tego dnia mieliśmy twoich bardzo bliskich przyjaciół, takich jak Martin Scorsese, którzy również byli filmowani w tej scenie. Czuję, że twoi przyjaciele i ludzie, z którymi pracowałeś przez lata, pomogą ci w tej podróży. I to jest coś niesamowitego.
Dokument bada również, jak zwodzi nas pamięć, jak ważne są zapisy, takie jak zdjęcia, i jak trudno jest naprawdę poznać swoich rodziców. „Zobacz, oto powody, dla których powinienem był częściej rozmawiać o różnych rzeczach z rodzicami, ponieważ nie znam teraz ich historii – mówi De Niro w filmie. Na zakończenie ogłasza swojej 11-letniej córce: „Dopilnuję najlepiej, jak potrafię, żebyś słuchała moich opowieści, bo przeszłość szybko mija”.
W ub.r. JR i Robert De Niro wydali pierwszą wersję nagrań w postaci filmu krótkometrażowego, która jest zapowiedzią większej całości. Projekt stale ewoluuje i jego autorzy nie byli w stanie podać daty jego premiery. Ulubieniec Martina Scorsese przyznał za to, że praca nad tym filmem jest pięknym, choć trudnym powrotem do wspomnień. Patrząc na JR, podsumował: – Robiłem wiele filmów z różnymi ludźmi i w różnych miejscach. Ale to ty zmusiłeś mnie do zrobienia czegoś, czego nigdy wcześniej nie robiłem… abym wszedł głębiej w siebie i zobaczył coś nieodkrytego w sobie.﹡