„Biały blok betonu wycięty wielkim nożem”. Tylko ona zna każdy, nawet ukryty, element
24 października 2024
tekst: AMK
zdjęcia: Marta Ejsmont
„Biały blok betonu wycięty wielkim nożem”. Tylko ona zna każdy, nawet ukryty, element
24 października 2024
tekst: AMK
zdjęcia: Marta Ejsmont
„Biały blok betonu wycięty wielkim nożem”. Tylko ona zna każdy, nawet ukryty, element

„Jakby ktoś wyciął monumentalny biały blok betonu wielkim nożem i postawił na środku placu” – pisze niemiecki dziennik „Die Tageszeitung” w artykule poświęconym nowej siedzibie Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Wyglądający jak rzeźba budynek, projektu amerykańskiego architekta Thomasa Phifera, powstawał przez 6 lat. Od początku ten proces dokumentuje Marta Ejsmont, której archiwum dziś liczy kilkadziesiąt tysięcy zdjęć. Efektem jest album „MSN. Budowa Muzeum. Building the Museum” będący porywającą wizualną opowieścią o budynku, który jutro zostanie oficjalnie otwarty. Autorka zdjęć, które są dokumentacją i abstrakcją w jednym, tylko LIBERTYN.eu opowiada jak powstawały.

Obejrzała budynek Muzeum Sztuki Nowoczesnej na każdym etapie, z każdej strony i częściej niż ktokolwiek inny. Zna go niemal na wylot. Co się w nim podoba jej najbardziej? – Ogromnie doceniam jego architekturę pod wieloma aspektami, od ponadczasowych rozwiązań rzemieślniczych i projektowych, sposobu wykonania, użytych materiałów, po samą jego koncepcję, formę, rolę światła i wiele innych. Ale jest dla mnie wyjątkowy i bliski dlatego, że znam w nim każdy, nawet ukryty, element! – mówi LIBERTYN.eu fotografka Marta Ejsmont, która jako jedyna od pierwszego do ostatniego dnia dokumentowała proces powstawania gmachu MSN połączonego z siedzibą teatru TR Warszawa na Placu Defilad w Warszawie.

Po 6 latach budowy dziś widzimy już dużą bryłę muzeum z minimalistyczną podwieszaną fasadą z białego betonu architektonicznego barwionego w masie, która została wykonana po raz pierwszy nie tylko w Polsce, ale też w Europie. A w środku dziesiątki instalacji, od przeciwpożarowych po wentylacyjne i wodne, niezbędnych zarówno do codziennego funkcjonowania placówki, jak i sprawnej organizacji wystaw. Muzeum, zajmujące blisko 20 000 m² powierzchni na 4 kondygnacjach nadziemnych i 2 kondygnacjach podziemnych, to przede wszystkim ok. 4,5 tys. m² przestrzeni wystawienniczej.

Podróż rozpoczyna się od zalanej naturalnym światłem monumentalnej klatki schodowej, wokół której są zlokalizowane przestrzenie wystawowe na pierwszym i drugim piętrze. Architekt Thomas Phifer, twórca projektu nowej siedziby MSN-u, zwrócił uwagę na jakość stołecznego światła i jego zmienność: motywem przewodnim dla architektury uczynił więc oświetlenie. Oświetlenie sączące się przez świetliki w dachu, przefiltrowane przez specjalnie zaprojektowane siatki, które rozpraszają ostre światło w galeriach na drugim piętrze, oraz przenikające przez okna w „pokojach z widokiem” na centrum stolicy. – Chciałem, aby warszawskie światło otuliło dzieła sztuki – wyjaśnia amerykański architekt, który wyrobił sobie markę dzięki architekturze muzeów, która jest chwalona za sposób operowania światłem i przestrzenią.

Na przeszklony parter można wejść ze wszystkich stron. To ma być miejsce spotkań mieszkańców stolicy – w otwartej dla wszystkich części budynku będzie kawiarnia, księgarnia, audytorium i realizowane będą dostępne dla wszystkich wydarzenia towarzyszące wystawom oraz te związane ze sztuką, edukacją i architekturą. Płacić trzeba tylko za wejście na wystawy na wyższych piętrach. W ten sposób muzeum staje się publicznym pasażem – i jak zauważa niemiecki dziennik „Die Tageszeitung” – każdy powinien wejść, niezależnie od tego, jak często zwykle chodzi do muzeum sztuki i niezależnie od tego, za jaką partią się opowiada.

– Gdy przyjeżdża się do Warszawy, czuje się swego rodzaju odrodzenie, dziejące się tu i teraz. To coś wprost namacalnego – Thomas Phifer nie kryje fascynacji naszą stolicą, do której po raz pierwszy przyjechał w 2014 roku. – Wtedy niewiele wiedziałem o waszym mieście, ale doświadczyłem czegoś, co spotkało mnie tylko kilka razy w życiu. Miałem poczucie bycia w miejscu, które właśnie przeżywa renesans. Spacerowałem po Warszawie i czułem, że jej energia jest nieporównywalna z niczym, co do tej pory znałem.

Jego projekt to tak naprawdę dwa budynki: teatru i muzeum. Ten pierwszy, niczym magiczne pudełko, będzie z wolna otwierał się na otoczenie, zarówno na plac, jak i na park. – Będzie odwoływał się do poczucia tajemniczości, które wykreujemy dzięki wykorzystanym materiałom – amerykański architekt opowiadał podczas wizyty w Warszawie. – Zaś drugi będzie równocześnie otwierał przechodniom widoki na znajdującą się wewnątrz sztukę, jak i otwierał widzom wewnątrz widoki na otaczające ich miasto. Istotą gmachu będzie lekkość, przejrzystość, może nawet powiewność.

Jego surowy blok wyglądający jak rzeźba jest również piękną, modernistyczną próbą zapełnienia przestrzeni w centrum Warszawy, wokół PKiN, by nie ziało już urbanistyczną pustką. – Budowanie na przedpolu Pałacu Kultury, który jest tak szczególnym świadkiem historii Warszawy i Polski, to jedna z najbardziej niesamowitych szans, jakie nam dano. Do tego jeszcze dochodzi sam plac, który ma stać się miejscem spotkań dla całego miasta – i metaforycznie, i dosłownie – zapowiadał.

Artystyczne zdjęcia Marty Ejsmont są na to dowodem: dokumentowała nie tylko proces powstawania siedziby MSN, ale również urbanistyczne zmiany, jakie wciąż zachodzą w centrum stolicy. – Rozpoczęłam fotografować jeszcze pusty plac spełniający wtedy funkcję przede wszystkim parkingu, natomiast prace budowlane rozpoczęły się w 2019. Bywały momenty, że byłam tam praktycznie codziennie. Plac budowy był dla mnie takim zamkniętym światem, do którego miałam uprzywilejowany dostęp – opowiada nam fotografka, która przez 6 lat o różnych porach dnia i nocy odwiedzała różne zakamarki nie tylko z aparatem, ale i w odpowiednim stroju bhp (buty, kask, kamizelka). – Każdy etap budowy był wyjątkowy i kompletnie od siebie różny, dlatego z ciekawością i fascynacją podążałam za tym procesem. Ta codzienna dynamika, niepowtarzalność poszczególnych prac mnie fascynowała!

Jak przyznaje, istotnym i wartościowym elementem dokumentacji była współpraca z pracownikami budowy, którzy na początku spoglądali na nią ze zdziwieniem, dlaczego fotografuje pręty, kable, ale z czasem sami zwracali jej uwagę na jakieś ciekawe detale. Współpraca z inżynierami, projektantami, muzealnikami też była dla niej intrygująca – każda strona miała zupełnie inne spojrzenie na ten proces.

Weszła w ten projekt bez żadnej technicznej wiedzy. To pomagało, czy utrudniało fotografowanie? – Nie miałam wyuczonych schematów czy sposobu patrzenia, który by mnie ograniczał. Co było, moim zdaniem, niezwykle pomocne. Dla mnie każdy pojawiający się element był nowy i intrygujący i nie posiadał zdefiniowanego kontekstu. Dlatego na przykład zbrojenie było dla mnie geometrycznym kształtem i jakąś formą sztuki. Myślę, że dla inżynierów był to jedynie element konstrukcyjny o jasno określonej funkcji – mówi.

Miała możliwość zatrzymywania się na poszczególnych fragmentach budowy, mogła obserwować je bez zastanawiania się czy są wykonane zgodnie z parametrami. Ciekawiła ją forma, kolor, ułożenie, chwilowe umiejscowienie w przestrzeni. Dopiero później dowiadywała się jaką spełniają rolę. To był atut.

Ważne jest coś jeszcze: – To była również moja osobista droga dojrzewania jako fotografki i odkrywania, co w fotografii najbardziej mnie intryguje. Ten wieloletni projekt ukierunkował mnie w jaki sposób chcę z tym medium pracować.

Na samym początku przede wszystkim podążała za swoją ciekawością. Chciała być w środku wydarzeń i je dokumentować. Później, myśląc już o tym, jak w przyszłości w sposób symboliczny zamknąć ten projekt, zaczęła szukać odpowiedniego klucza. Wtedy fotograf, u którego robiła pracę dyplomową (Karol Krukowski), pokazał jej album „Superstructure” fotoreportera Magnum, Marka Powera. Publikacja z 2000 roku to dokumentacja Millennium Dome w Londynie – Power miał wyłączny, nieograniczony dostęp do tej największej kopuły na świecie, od czasu, kiedy to był jedynie opuszczony, zanieczyszczony plac budowy. Dzień po dniu uwieczniał na filmie powstawanie obiektu i odwiedzając go ponad sto razy, naprawdę zdołał przekazać ducha tego miejsca. – Kocham ten album. Stał się moją główną inspiracją – wyznaje Ejsmont.

W sumie fotografka zrobiła kilkadziesiąt tysięcy zdjęć. Ukazują istotę procesu twórczego, formę i strukturę rodzącej się architektury. Są jednocześnie hołdem dla projektu Phifera, który ma już wprawdzie dziesięć lat, ale okazał się ponadczasowym dziełem, które jest świadectwem naszych czasów. „Jakby ktoś obrobił monumentalny biały blok betonu wielkim nożem i postawił na środku placu” – ocenił „Die Tageszeitung” w pełnym zachwytu artykule.

Zdjęcia są dokumentacją i abstrakcją w jednym. Dzięki zdolności wyłapywania detali i pozornie nieznaczących szczegółów, fotografie Ejsmont tworzą fascynującą opowieść o relacjach budynków i ich użytkowników. Ile w nich jest osobistej interpretacji autorki? – zapytaliśmy. Odpowiedziała: – Ten proces okazał się dla mnie wielowymiarową i bardzo nieoczywistą podróżą, podczas której mogłam odkrywać i definiować jego poszczególne elementy na swój własny sposób. Pomysł wykonania dokumentacji wyszedł ode mnie. Jestem wdzięczna, że miałam taką możliwość.

Efektem jej pracy jest 168-stronicowa książka „MSN. Budowa Muzeum. Building the Museum”, w której znalazło się ok. 85 fotografii wraz z kolażami. Selekcji tak obszernego materiału dokonał fotograf Michał Łuczak (tutaj nasz wywiad z nim). Publikacja towarzyszy inauguracji nowej siedziby MSN i w dniu otwarcia, 25 października, będzie miała premierę. Cztery dni później o godz. 18.00 rozpocznie się spotkanie z autorką. To część trzytygodniowego świętowania – w muzeum odbędzie się ponad 100 różnorodnych wydarzeń towarzyszących inauguracji, w tym performanse, warsztaty, projekcje filmowe i wystawy, łączące sztukę z miejską przestrzenią placu Defilad. W dniu otwarcia wystąpi Kim Gordon – ikona alternatywnego rocka, amerykański duet 700 Bliss oraz Hania Rani, która przygotowała specjalny koncert.

Wstęp na wszystkie wystawy i wydarzenia w ramach programu otwarcia MSN jest bezpłatny (na część wydarzeń obowiązują jednak limity miejsc, które dawno się już wyczerpały). Potem muzeum będzie otwarte od wtorku do niedzieli w godzinach 12–20.

Dla Marty Ejsmont to już koniec pracy. Myśli o kolejnych fotograficznych konceptach, ale jeszcze nie chce mówić jakich: – Najpierw potrzebuję zatrzymać się na zakończeniu tego projektu. Był dla mnie niesamowitą podróżą, nie chcę przyśpieszać tego momentu. *

Kopiowanie treści jest zabronione