„Najlepiej czuję się u siebie w domu w Katowicach, w ciszy, z bliskimi, z kotem”. W willi Wojciecha Kilara powstaje Centrum Edukacji Muzycznej
28 grudnia 2023
tekst: Agnieszka Kowalska
Wojciech Kilar w swoim domu w Katowicach. Zdjęcie: Bartek Barczyk
„Najlepiej czuję się u siebie w domu w Katowicach, w ciszy, z bliskimi, z kotem”. W willi Wojciecha Kilara powstaje Centrum Edukacji Muzycznej
28 grudnia 2023
tekst: Agnieszka Kowalska
„Najlepiej czuję się u siebie w domu w Katowicach, w ciszy, z bliskimi, z kotem”. W willi Wojciecha Kilara powstaje Centrum Edukacji Muzycznej

Posłuchaj

W domu Wojciecha Kilara – światowej sławy kompozytora, autora muzyki do 130 polskich i hollywoodzkich filmów – powstaje Katowickie Centrum Edukacji Muzycznej. W miejscu, gdzie mieszkał i stworzył muzykę m.in. do „Drakuli” i „Pianisty”, trwają już prace budowlane, a jeszcze w tym roku ogłoszony zostanie przetarg na wykonanie wystawy stałej. „Dom Kilara” ma się zająć prezentacją twórczości wybitnego kompozytora. Goście będą m.in. mogli obejrzeć jego gabinet, a w nim fortepian, książki i różne przedmioty osobiste.

Chociaż Wojciech Kilar nie urodził się w Katowicach, to mieszkał tu i tworzył przez 65 lat. – Katowice stały się jego domem z wyboru i jesteśmy z tego bardzo dumni. Chcemy oddać mu hołd i upamiętnić jego postać w przestrzeni miasta, dlatego kupiliśmy dom, w którym mieszkał i tworzył kompozytor – mówi Marcin Krupa, prezydent stolicy Śląska.

To willa w Brynowie, dzielnicy na obrzeżach Katowic, z działką o powierzchni 1,2 tys. m², którą władze miasta w 2018 roku odkupiły od spadkobierców kompozytora za 790 tys. zł. (wraz z osobistymi pamiątkami). Od śmierci Kilara, pod koniec 2013 roku, nieruchomość stała pusta, choć mieszkańcy Brynowa wnioskowali, by powstał w niej Miejski Dom Kultury. Dwa lata temu powstała koncepcja przekształcenia podiadłości przy ul. Kościuszki 165 w Katowickie Centrum Edukacji Muzycznej „Dom Kilara” miejsce poświęcone muzyce i kulturze.

– Nowa placówka ma prezentować dorobek artysty, ma być miejscem edukacji muzycznej, promującej Katowice jako Miasto Muzyki UNESCO – zdradza prezydent Katowic, który liczy na to, że przyciągnie do miasta zwiedzających z kraju i zza granicy. Będzie to miejsce, gdzie dowiemy się więcej o Wojciechu Kilarze, ale i będzie służyło mieszkańcom Katowic, poprzez organizację recitali, mini festiwali czy warsztatów dla dzieci i dorosłych.

Jednorodzinny budynek jest jednak za mały, by pełnić wszystkie zaplanowane w nim funkcje, dlatego jest rozbudowywany. Obecnie posesja to plac budowy, a prace toczą się zarówno w dotychczasowym domu kompozytora, jak i nowo powstającym obok. – Podbito już część fundamentów istniejącego obiektu, zabezpieczono elementy przeznaczone do renowacji, wykonano prace demontażowe i rozbiórkowe, a także rozpoczęto wykonywanie nowych instalacji elektrycznych. Z kolei w nowym obiekcie zakończono prace fundamentowe, teraz budynek pnie się powoli w górę – wylicza dyrektor ds. inwestycji kubaturowych w Katowickich Inwestycjach S.A, Jarosław Łuczyński.

Wojciech Kilar w swoim domu w Katowicach. Zdjęcia: Bartek Barczyk
Wojciech Kilar w swoim domu w Katowicach. Zdjęcia: Bartek Barczyk

Plany są ambitne. Katowickie Centrum Edukacji Muzycznej będzie zlokalizowane w domu, w którym mieszkał i tworzył Wojciech Kilar, co z pewnością jest dodatkową wartością tego miejsca. Willa, która ma powierzchnię 200 m², ma zachować pierwotny charakter. Na parterze powstaną sklepik z pamiątkami i kafejka, a miejscem do prezentowania muzyki Kilara ma być salon, gdzie prezentowany będzie dorobek artysty, jego działalność koncertowa, małe formy muzyczne, a dodatkowo będą się tam odbywać seanse filmowe i warsztaty. Goście obejrzą gabinet kompozytora, a w nim oryginalne meble, biurko, fortepian, książki, nuty, rękopisy i przedmioty osobiste. W sypialni ma powstać wystawa multimedialna o twórczości muzyczno-filmowej artysty.

Zaś w nowej części znajdzie się druga część wystawy. Będzie ona miała charakter edukacyjny i zostanie poświęcona różnym gatunkom muzycznym. Będzie to nowoczesna przestrzeń wypełniona interaktywnymi narzędziami. Uzupełnieniem będzie część interaktywna – wirtualne, multimedialne studio dyrygenta.

Ponadto w budynku umieszczona zostanie wytłumiona akustycznie sala, która posłuży do organizacji warsztatów muzycznych, recitali, minifestiwali. „Dom Kilara” ma bowiem przyciągać nie tylko zwiedzających, ale też stać się przestrzenią stale tętniącą życiem i odwiedzaną przez artystów i ludzi związanych z kulturą.

Jeszcze w tym roku ogłoszony zostanie przetarg na wykonanie wystawy stałej. Miasto otrzymało dofinansowanie na ten cel oraz adaptację pomieszczeń w wysokości 8 mln zł. Inwestycja ma zostać zakończona do połowy 2025 roku, a jej łączny koszt to ponad 18 mln zł.

Tak obecnie wygląda willa Wojciecha Kilara
Zdjęcie: Katowickie Inwestycje SA
Wizualizacja willi po remoncie
Zdjęcie: Katowickie Inwestycje SA

Fanów Kilara cieszy fakt, że dom nadal będzie rozbrzmiewał muzyką. To w nim urodzony we Lwowie kompozytor mieszkał z żoną przez niemal całe swoje życie. To tu w 1974 roku skomponował m.in. swój słynny poemat symfoniczny „Krzesany” (a później też słynne dzieła „Exodus”, „Angelus” czy „Orawa”) i od tamtego czasu uchodził za czołowego przedstawiciela polskiej awangardy muzycznej. To tu stworzył ścieżki dźwiękowe do 130 filmów, m.in. „Sól ziemi czarnej” (1969) i „Śmierć jak kromka chleba” (1994) Kazimierza Kutza; „Salto” (1965) Tadeusza Konwickiego; „Sami swoi” (1967) Sylwestra Chęcińskiego; „Lalka” Wojciecha Jerzego Hasa (1968); „Barwy ochronne” (1976) i „Persona non grata” (2005) Krzysztofa Zanussiego; „Rejs” (1970) Marka Piwowskiego; „Ziemia obiecana” (1974) i „Pan Tadeusz” (1999) Andrzeja Wajdy; „Przypadek” (1981) Krzysztofa Kieślowskiego; „Drakula” (1992) Francisa Forda Coppoli czy „Portret damy” (1996) Jane Campion. Mimo to powtarzał, że pisanie muzyki do filmów traktuje jako zajęcie dodatkowe, jako działalność usługową. – Film jest rzeczą bardzo przyjemną. Dzięki niemu zwiedziłem kawał świata, żyję trochę lepiej i jeżdżę lepszymi samochodami, ale ważniejsza jest muzyka symfoniczna – mówił krótko przed śmiercią, w wieku 81 lat.

Nie jest tajemnicą, że odmówił napisania muzyki do „Władcy pierścieni” Petera Jacksona, nie chciał też pracować przy filmach akcji (np. z Jean-Claude Van Dammem) czy takich, które trzeba jedynie „zalać” dźwiękiem, np. z Monicą Bellucci i Vincentem Casselem. Nigdy nie poszedł na kompromis, choć pracował z najwybitniejszymi reżyserami.

Był artystą, który nie wstydził się mówić o kwestiach finansowych i o tym, że często nie mógł dogadać się co do honorarium. Ale dodawał też, że „pieniądze są bardzo ważnym kryterium, ale nie najważniejszym. Liczy się wartość artystyczna filmu, a także relacje przyjacielskie”. Tak było w przypadku „Pianisty”. W tym samym czasie otrzymał propozycję napisania muzyki do filmu Briana De Palmy „Femme Fatale”. Zawsze chciał pracować z tym amerykańskim reżyserem, ale jego terminy zbiegły się z terminami filmu Romana Polańskiego. Kiedy dowiedział się, że te daty się pokrywają w ciągu minuty zrezygnował z de Palmy. Współpracę z Polańskim zawsze uważał za wyjątkową. – Kiedy mam już jakieś propozycje, Roman przyjeżdża do mnie do Katowic i razem coś dłubiemy. Z reguły reżyserzy mówią mi: „Rób co chcesz”. Coppola to się nawet bardzo zdziwił, kiedy zapytałem go jaka powinna być muzyka w „Drakuli”. Ale Polański jest reżyserem niezwykłym. On przywiązuje wielką wagę do szczegółów. Jest perfekcjonistą. Pamiętam jak na małym telewizorku puszczaliśmy fragmenty filmu, a ja grałem na fortepianie. W ten sposób dopracowywaliśmy szczegóły kompozycji – wspominał kompozytor, który napisał też soundtrack do dwóch innych filmów polskiego reżysera: „Śmierć i dziewczyna” oraz „Dziewiąte wrota”.

Wojciech Kilar w swoim domu w Katowicach. Zdjęcia: Bartek Barczyk

Do willi w Brynowie przyjechała też m.in. znana z „Fortepianu” Jane Campion. To tam po raz pierwszy puszczał jej swoją muzykę skomponowaną do kolejnego filmu Australijki. Kilar zawsze podkreślał bowiem, że najlepiej czuje się „u siebie w domu w Katowicach, w ciszy, z bliskimi, z kotem”.

Mimo to największych wzruszeń dostarczało mu obcowanie z orkiestrą symfoniczną. – Kiedy widzę skrzypków pochylonych nad swoimi instrumentami, złoto blachy, perkusja z drugiej strony – to jest to coś fantastycznego. Nie ma nic piękniejszego niż trwający w nieskończoność dźwięk czy współbrzmienie. Po prostu kocham orkiestrę, kocham muzyków i właściwie za każde wykonanie jestem wdzięczny – mawiał.

Nigdy też nie krył, że żona Barbara, z którą przeżył 40 lat (zmarła w 2007 roku) była jego największą muzą, dzięki której powstało wiele jego znaczących dzieł. – Moja żona z wykształcenia była również muzykiem, przez wiele lat uczyła gry na fortepianie. Można powiedzieć, że zawdzięczam jej takie czuwające oko nad całą moją twórczością. Była moim najlepszym i najwspanialszym krytykiem, szczególnie wtedy, gdy nic nie mówiła. Wiem, że jako muzyk miała zawsze rację. I bardzo ceniłem sobie jej milczenie – opowiadał dwa lata po śmierci ukochanej żony. To jej jako wyraz wdzięczności za wszystko zadedykował „Magnificat”. – Od Basi całe życie uczyłem się np. skromności i na szczęście jako artysta i kompozytor nie popadłem w tzw. karierę hollywoodzką. Moim największym szczęściem jest to, że kogoś kochałem – mówił przed śmiercią.﹡

_____

29 grudnia 2023 roku minęła 10. rocznica śmierci Wojciecha Kilara.

Kopiowanie treści jest zabronione