Nowy film twórców „Truflarzy” dostał owacje na stojąco. „Każdy kadr to nokaut. Niezwykłe wizualne piękno”
22 stycznia 2024
tekst: Agnieszka Kowalska
Kadr z filmu „Gaucho, Gaucho”: 5-letni Jony uczy się od swojego ojca Solano tradycyjnych czynności gaucho. Zdjęcie: Michael Dweck Studio
Nowy film twórców „Truflarzy” dostał owacje na stojąco. „Każdy kadr to nokaut. Niezwykłe wizualne piękno”
22 stycznia 2024
tekst: Agnieszka Kowalska
Nowy film twórców „Truflarzy” dostał owacje na stojąco. „Każdy kadr to nokaut. Niezwykłe wizualne piękno”

Posłuchaj

„Truflarze” byli sensacją 2020 roku. Autorzy dokumentu zagłębili się w zalesione wzgórza Piemontu, aby obserwować zanikający styl życia kilku włoskich mieszkańców wsi i ich psów, węszących za ukrytymi pod ziemią aromatycznymi bulwami, obiektem pożądania najlepszych restauracji na świecie. Teraz Michael Dweck i Gregory Kershaw przenoszą nas w miejsce jeszcze bardziej zawieszone w czasie – do królestwa argentyńskich kowbojów i kowbojek, znanych jako gauchos. I tym razem w piękny, hipnotyzujący sposób starają się uchwycić pasję, duchowość i głęboką symbiozę z naturą społeczności wiernej tradycyjnym wartościom.

„Po obejrzeniu tego filmu będziecie chcieli rzucić wszystko i wyjechać do Włoch, aby w piemonckich górach zbierać trufle!” – pisali zachwyceni recenzenci 4 lata temu, gdy dokument „Truflarze” zadebiutował w kinach. Krótko potem ponad godzinny obraz przeszedł triumfalnie przez kina na całym świecie i zarobił 1,5 mln dolarów, co uczyniło go jednym z najbardziej dochodowych dokumentów w historii. Ludzie po prostu zakochali się w tej ciepłej i wysmakowanej wizualnie opowieści o Carlo, Enrico, Piero i Sergio, którzy mieszkają nieopodal Mediolanu, gdzie od lat razem z ukochanymi psami szukają rzadkich i drogich trufli Alba, przedmiotu pożądania na całym świecie. Jednak dla grupy włoskich staruszków trufle to nie żyła złota, a przepis na szczęście, które każdego dnia odnajdują na nowo na szlakach piemonckich lasów.

Duet reżyserski, Michael Dweck i Gregory Kershaw, po raz pierwszy pokazał go na festiwalu filmowym Sundance, a teraz wrócił tam z nowym dziełem – „Gaucho, Gaucho”, który miał premierę w weekend. Tym razem filmowcy udokumentowali rytm życia kowbojów górzystego regionu Salta w północno-zachodniej Argentynie, znanych jako gauchos. „Oszałamiające czarno-białe zdjęcia” – zawyrokował magazyn „Variety”, „Każdy kadr to nokaut. Niezwykłe wizualne piękno” – napisał „Hollywood Reporter”, a „Screen Daily” podsumował: „Poruszający poemat, który rozmyśla nad upływem czasu i przemijaniem tradycji”.

Pokaz zakończył się owacją na stojąco. „Ale nawet taki entuzjazm blednie w porównaniu z przyjęciem przez tłum dwójki gauchów, Taty’ego Gonzy i jego nastoletniej córki” – napisała Annie Lyons w swojej relacji na oficjalnej stronie festiwalu, stworzonego przez Roberta Redforda w 1978 roku. Bohaterowie filmu przyjechali do Sundance w tradycyjnych strojach swojej społeczności i oglądali go po raz pierwszy razem z widownią. Gaudelupe nie kryła wzruszenia, mówiąc do widowni przez tłumacza: – Jestem naprawdę wzruszona, bardzo szczęśliwa. Nie marzyłam ani o filmie, ani o takim entuzjazmie. Doprowadzacie mnie do łez.

Kadry z „Truflarzy”, którzy zadebiutowali w Sundance w 2020 roku. Zdjęcia: M2 Films

B E C Z K A

17-latka jest bodaj najbardziej fascynującą postacią w „Gaucho, Gaucho”. Pragnie udowodnić, że potrafi jeździć konno i rywalizować w rodeo. Choć doznaje kontuzji, doskonaląc swoje umiejętności, nigdy nie powstrzymuje się od pragnienia bycia kowbojką. Już we wczesnej scenie widzimy ją w spodniach gaucho, espadrylach, bandanie i berecie. Ciągnięta przez nauczyciela szkoły średniej za odmowę założenia regulaminowego mundurka, oznajmia stanowczo: „Wygodnie czuję się tylko w ubraniach gaucho”. I nie zmienia zdania.

Przez cały film jesteśmy świadkami jej postępów, gdy uczy się zdobywać zaufanie konia, co ostatecznie pozwala jej leżeć na grzbiecie zwierzęcia lub stać prosto. Dzielimy się także jej pierwszymi doświadczeniami z zawodów. Jedna z zachwycających scen pokazuje trening Guady na bardzo „zaawansowanej technologicznie” wersji mechanicznego byka – beczce po oleju przymocowanej liną do drzew i szarpanej w różnych kierunkach przez czterech mężczyzn. Ojciec nastolatki nie kryje dumy z niej, tymczasem matka martwi się, że potencjalne urazy na rodeo mogą uniemożliwić jej posiadanie dzieci w przyszłości. Nic dziwnego, że po pokazie widownia w Park City błagała Guadelupe o najświeższe informacje na temat swoich jeździeckich przygód. – Na początku było ciężko. Złamałam kilka kości. Upadłam raz i drugi, ale teraz jest dużo lepiej. Podoba mi się to, co robię, a to wszystko dzięki mojemu tacie – wyznała.

Reżyserzy: „Chcieliśmy, żeby widzowie poczuli, jak to jest być na koniu”
Reżyserzy: „Chcieliśmy, żeby widzowie poczuli, jak to jest być na koniu”
Reżyserzy: „Chcieliśmy, żeby widzowie poczuli, jak to jest być na koniu”
Reżyserzy: „Chcieliśmy, żeby widzowie poczuli, jak to jest być na koniu”

K O N D O R Y

Dokument wtajemnicza nas w życie lokalnej społeczności bez nachalności. Autorzy nie skupiają się na przedstawianiu bohaterów ani przeprowadzaniu z nimi wywiadów przed kamerą. Zamiast tego obserwują, jak mężczyźni i kobiety jeżdżą konno, hodują bydło, rywalizują na rodeo, grają w karty  lub składają liście koki i nalewają wino na kamienny ołtarz, modląc się o deszcz. Widzą ich w cichych chwilach samotności, opiekujących się zwierzętami, zarządzających ziemią lub podsłuchują ich rozmowy z rodziną i innymi członkami społeczności.

W ten sposób poznajemy Jony’ego – nad wiek rozwiniętego pięciolatka, który chłonie każdy szczegół tradycji gaucho, jaki może przekazać mu jego ojciec Solano (np. jak ostrzyć nóż na skale); Lelo – 83-latka z długą śnieżną brodą snującego opowieści ze swojej przeszłości o winie, kobietach i wędrówkach, przysięgając, że zrobiłby to wszystko od nowa, gdyby tylko mógł. Jest też Santino, piosenkarz, tancerz, spiker rodeo i DJ, który prowadzi audycję radiową o tematyce gaucho zatytułowaną „Nasze korzenie”. Urodzony mówca, wspina się na drzewo, aby ogłosić świt nad dolinami Calchaquí. Wśród bohaterów wyróżnia się także hodowca bydła Wally, który czuwa nad swoim stadem, podczas gdy przedłużająca się susza stale zmniejsza populację jego bydła, a ogromne kondory złowieszczo krążą nad jego głową, czekając, by polować na niechronione cielęta.

Gaucho, lata 60.
Zdjęcie: Tony Halik / Muzeum Okręgowe w Toruniu
Gauchos grający w kości, lata 60.
Zdjęcie: Tony Halik / Muzeum Okręgowe w Toruniu
Gaucho z nożem facón
Zdjęcie: Tony Halik / Muzeum Okręgowe w Toruniu
Kilkuletni syn Tony’ego Halika, Ozana, w stroju gaucho
Zdjęcie: Tony Halik / Muzeum Okręgowe w Toruniu

Akcja niespiesznie pozwala nam zagubić się w miejscu, w którym świat zdaje się stać w miejscu. Widzimy dwóch starszych gauchów, którzy wspominają trudne warunki pogodowe sprzed około 25 lat i które poważnie pokiereszowały ten obszar. Młodzi kowboje uważnie słuchają starszych, którzy przekazują im mądrość i od czasu do czasu wspominają stare, dobre czasy, kiedy zabiegali o względy piękności o delikatnej twarzy…

Każdy z tych wątków ilustrują spektakularne czarno-białe obrazy, z przyciągającymi wzrok sekwencjami w zwolnionym tempie; wszystkie podkreślają jedność gauchów z krajobrazem i urok stylu życia tych outsiderów. Ponieważ Dweck i Kershaw unikają wchodzenia w szczegóły, historia każdego z kowbojów jest tajemnicą, przez co wydają się ponadczasowi – gaucho zawsze żyli na tych pustych równinach i zawsze tak będzie. I zawsze będą uosobieniem mitu wolnego człowieka.

Reżyserzy: „Bycie gaucho to nie tylko praca, to kodeks honorowy, według którego żyją”
Reżyserzy: „Bycie gaucho to nie tylko praca, to kodeks honorowy, według którego żyją”
Reżyserzy: „Bycie gaucho to nie tylko praca, to kodeks honorowy, według którego żyją”
Reżyserzy: „Bycie gaucho to nie tylko praca, to kodeks honorowy, według którego żyją”

K O W B O J E

Tytuł dokumentu odnosi się do kurczącej się społeczności kowbojów i kowbojek gaucho, czyli „ostatnich prawdziwych kowbojów” – jak to ujął jeden z bohaterów.

Amerykański „cowboy” to w dosłownym przekładzie… pastuch krów. I właśnie hodowlą bydła zajmują się białoskórzy kowboje z Argentyny, których odwiedzili reżyserzy „Gaucho, Gaucho”. To także wyborni konni jeźdźcy, którzy przemieszczają się po trawiastych równinach (pampach) Argentyny, ale także Urugwaju i południowego skrawka Brazylii. „Dla Argentyny gauchos są tym, czym dla Ameryki Północnej byli kowboje. Silni i zdecydowani. Sprowokowani, zdolni do przemocy, a jednocześnie kierujący się własnym kodeksem honorowym. Noszą strój składający się z szerokich spodni wpuszczanych w cholewy butów, grubego wełnianego poncho i kapelusza. Przy boku mają długi nóż – facón. Wywarli duży wpływ, zarówno na muzykę, jak i gastronomię. Yerba mate, suszona wołowina i gitara stały się dzięki gaucho nieodłącznymi elementami argentyńskiego folkloru” – tak pisał Tony Halik w swojej książce „180 000 kilometrów przygody”.

Kadr z filmu „Gaucho, Gaucho”: Gauda i Taty Gonza w tradycyjnych strojach gauchos
Zdjęcie: Michael Dweck Studio

Współcześni „kowboje” pampy to potomkowie europejskich pionierów, którzy skolonizowali i skrystianizowali ten region. Dziś bywa, że gaucho posługuje się na co dzień elektryczną dojarką oraz samochodem terenowym. Zmianom nie uległ natomiast prawie w ogóle tradycyjny, niepisany kodeks honorowy gloryfikujący takie wartości, jak wolność, honor, prawość i odwaga. Świat gauchos wciąż ewoluuje, choć wiele z ich obyczajowości jest już przejawem folklorystycznej przeszłości przypominanej podczas świąt i festynów. Dweck i Kershaw skupiają się na tych kowbojach, którzy wciąż przeciwstawiają się nowoczesności i trzymają się tradycyjnego stylu życia. Widzimy więc przejawy ich duchowości i oddania zarówno Matce Naturze, jak i Ojcu Niebieskiemu, a także różnorodne formy tradycyjnej aktywności opartej na męskiej rywalizacji, tj. muzyka i śpiew (trova), taniec (chula), wyścigi i ujeżdżanie koni, gra w karty (truco) oraz gra w kości (tava).

A S A D O S

Nakręcenie i montaż 143 ujęć zawartych w 85-minutowym dokumencie zajęło autorom dwa lata. Gdy zaczynali pracę nad projektem w grudniu 2021 roku, nie mieli w głowie żadnej historii. Po prostu czuli, że jest w temacie coś, co warto odkryć. Zawsze tak działają, zarówno w przypadku „Truflarzy”, jak i wcześniejszego dokumentu „The Last Race” z 2018 roku, w którym przedstawiali miejsce narodzin wyścigów samochodowych na torze Long Island. Następnie, jak mówią, kopią głębiej i zanurzają się w społeczność, z nadzieją, że ciekawe historie wyjdą na jaw.

Jak udało im się zdobyć zaufanie bardzo małej i hermetycznej społeczności w Argentynie? – Życie tam kręci się wokół asado, spotkania towarzyskiego będącego rodzinną ucztą. Nie chodzi tu tylko o posiłek. To cały rytuał. Przygotowanie jedzenia zajmuje wiele godzin. To picie yerba mate i wina. Wtedy też ​​śpiewają naprawdę piękne piosenki, w których opowiadają, co wydarzyło się danego dnia lub w przeszłości, czasem wyjawiają historie swoich przodków. To ich sposób na przekazywanie tradycji. Więc braliśmy udział w asados wystarczająco często, by się socjalizować i uczyć – Kershaw mówił w wywiadzie dla „Variety”.

Kadr z filmu „Gaucho, Gaucho”. Zdjęcie: Michael Dweck Studio

To na tych spotkaniach otrzymywali pierwsze wskazówki, gdzie mogą znajdować się historie, których szukali do filmu. – Podczas każdego projektu, gdziekolwiek się udamy, odkrywamy niesamowitych ludzi. Choć świat gaucho jest inny, istnieją podobieństwa, które łączą nas wszystkich – dodał, nie kryjąc, że spędzając czas z argentyńskimi kowbojami po prostu zafascynowali się subkulturą gauchos, która działa według własnych zasad. Pewnie dlatego obaj romantyzują ich wizerunek. Co widać już w pierwszym ujęciu „Gaucho, Gaucho”, gdy w zwolnionym tempie pokazują kilku z nich galopujących na koniach. – Przejechaliśmy przez cały kraj szybkim samochodem z kamerą ze stabilizatorem – w sumie 25 godzin. Chcieliśmy, żeby widzowie poczuli, jak to jest być na koniu – wyjawia Dweck.

Hipnotyzujące, idealnie kadrowane zdjęcia Dwecka i Kershawa w pełni wykorzystują rozległą okolicę, niebo i pagórki, które kowboje nazywają domem. Dlaczego zdecydowali się nakręcić film w czerni i bieli? – Wszystko opiera się na tym, jak wprowadzić widzów w atmosferę tego miejsca. Na początku trochę eksperymentowaliśmy, stosując różne sposoby myślenia o klatkach i ruchu. Ale to czarno-biały obraz po prostu kliknął – opowiadają. O tym, jak bardzo słuszna to była decyzja, niech świadczą słowa krytyka „Hollywood Reporter”: „Wyczucie kompozycji współreżyserów pozwala im odnaleźć wizualną magię i porywający sens dramatyzmu w każdym kadrze. Z uduchowionym uznaniem przenoszą nas do Argentyny, gdzie zgrana społeczność gauchów podtrzymuje stare zwyczaje, nawet gdy społeczeństwo radzi sobie bez nich”. ﹡

_____

Festiwal filmowy Sundance odbywa się w dniach 18–28 stycznia, zarówno w Park City w stanie Utah, jak i online.

Ekipa „Gaucho, Gaucho” w Sundance: reżyserzy Gregory Kershaw (pierwszy z lewej) i Michael Dweck oraz bohaterowie filmu Guadalupe Gonza i jej ojciec Taty Gonza
Zdjęcie: Sundance Institute

Kopiowanie treści jest zabronione